niedziela, 29 listopada 2015

Opowieści Argonautów #3



UWAGA!
OPOWIADANIE CAŁKOWICIE WYMYŚLONE! NIE MIAŁO NA CELU NIKOGO OBRAZIĆ! AUTORKA PISZĄC TO BYŁA ODURZONA PRZEZ CUKIERKA OD KATIE SMITH!
AUTORKA NIE PONOSI ŻADNEJ ODPOWIEDZIALNOŚCI ZA ZMIANĘ PRACY MÓZGU NASTĘPUJĄCEJ PO PRZECZYTANIU OWEGO TEKSTU! BARDZO MOŻLIWE, ŻE CZYTAJĄC TO OPOWIADANIE, STRACICIE NADZIEJĘ W PRZETRWANIE DLA LUDZKIEGO GATUNKU.
BEZ ODBIORU.

Przygotowania do końca roku szkolnego (a także świąt Bożego Narodzenia) szły pełną parą.
Dziewczyny z klasy pierwszej nieustannie szeptały coś sobie nawzajem na ucho, uczennice klas drugich co chwila biegały w te i we w te odznaczając coś na kartkach, a nauczyciele przyglądali się temu wszystkiemu z uśmiechami, przypominając sobie, jak to kiedyś sami byli takimi małymi, ,,uroczymi’’ dziećmi. Jedynie chłopcy zachowywali się pozornie normalnie, lecz w dormitorium, leżąc na łóżku ich myśli sięgały do zbliżającego się Balu Bożonarodzeniowego - Imprezy ostatecznie kończącej rok szkolny. Ale cóż się dziwić? To właśnie chłopcy mieli ten niefart zapraszania dziewczyn na bal. Samo zaproszenie było nie lada wyczynem, a przyjście na bal bez partnerki...największym upokorzeniem. Taki to właśnie dylemat miał Karol Moranis.
Co prawda podobała mu się pewna dziewczyna, ale jak do niej zagadać? A co, jeśli odmówi?
Takie o to pytania zadręczały głowę orła podczas lekcji numerologii.
- ...I tak właśnie oblicza się wibrację temperamentu. Jakieś pytania? - Spytała prof. Smith, spoglądając na uczniów z błyskiem w oczach. Większość uczniów uważała na jej zajęciach, w końcu to numerologia. Zdarzały się jednak wyjątki, takie jak Karol. Jednak cóż mu się dziwić? Gdy w grę wchodzą dziewczyny, Karol zawsze tracił głowę.
- Brak, no dobrze. Przejdźmy do zadań. Proszę otworzyć książkę na stronie trzysta dwadzieścia cztery. Kto przyjdzie do tablicy, aby wykonać zadanie pierwsze?
Przez całą lekcję Karol myślał tylko o jednym: Jak ją poderwać?
Trzy dni później, śniadanie.
- Merlinie, Karol. - Westchnął Mateusz, spoglądając na przyjaciela z irytacją. - Od tygodnia gadasz tylko o niej. Weź ją spytaj i będzie z głowy.
- Łatwo ci mówić. - Prychnął Karol. - Ty już masz to z głowy.
Oczywiście. Lilith Grey rodowita ślizgonka, i powód westchnień Webb’a. Spiknęli się zupełnie przypadkiem, a dokładnie dzięki szkolnej swatce....nauczycielce Quidditcha, Vicessy Piccifues.
Bo prawda jest taka, że prof. Piccifues ma dziesiątki spraw na głowie, a znajduje czas na szczerą rozmowę z uczniami. Tak więc kiedy zaobserwowała, że oboje uczniów czuje do siebie mięte, (na tyle dużą, że zaczęli ignorować jej lekcje) postanowiła wziąć sprawę w swoje ręce. Upozorowała kilka wypadków, aby ich zbliżyć, ale niestety, nic to nie dało. W końcu zauważyło to reszta nauczycieli.
- Dzieciaki zaczęły zwracać uwagę na płeć przeciwną. - Westchnęła Jo. - Wiecie co to znaczy?
- Poczuli urok świąt? - Spytał Camil z ironią w głosie. Prof. Martell i Smith parsknęły śmiechem.
- Urokiem świąt są prezenty! - Zaprotestowała Katie z oburzoną miną, lecz w jej głosie kryła się nutka rozbawienia. Vicessy pokiwała głową, przymykając oczy.
- Zaczną romansować na lekcjach.
- Przestaną uważać. W najgorszym wypadku pogorszą się oceny. - Stwierdziła Madi, popijając kawę. Jo pokiwała głową - o dziwo - z wielką powagą.
- Lilith i Mateusz, Luisa i James, Clary i Albus, Mirii i Scorpius, Karol i… - Zaczął wyliczać prof. Rain.
- Nie mów. Od samego słuchania tego wyliczania mnie głowa boli. - Stwierdziła Maja, wzdychając ciężko. Nauczyciele jeszcze kilka minut spędzili w pokoju nauczycielskim, wspominając ich ,,stare, dobre czasy’’, aż w końcu zabrzmiał dzwonek i wszyscy - nauczyciele i uczniowie - z wyraźną niechęcią ruszyli do klas.

- Spaaaać… - Sapnął Mateusz, padając na stertę książek znajdującej się na jego biurku w dormitorium. Zerknął  na łóżko współlokatora; z powodów obcięcia kosztów klasa druga mieszkała w tym samym pokoju co pierwszaki. Trochę niekomfortowa sytuacja, ale co zrobić? Wszystko wina zarządu, który płaci za mało.
- Gdyby to było takie proste… - Westchnął Karol, a Mateusz pokiwał głową.
- Taaa. Wypracowanie z numerków...I to dwa dni przed balem! - Potwierdził. Karol spiorunował wzrokiem Mateusza, ale nie odezwał się ni słówkiem; nie mógł przecież powiedzieć, że chodziło mu o sytuację z nią, a nie głupie zadanie od prof. Smith. Jednak Mateusz od razu zauważył, że przyjaciela nadal dręczy sprawa balu.
- Możesz spytać się Call. - Zaproponował. - To w końcu jej najlepsza przyjaciółka, będzie wiedzieć, czy chce z tobą iść.
Tak o to Karol (Eugeniusz) Moranis poszedł na boisko, gdzie Calleigh, Jessica i Ola ,,poprawiały’’ oceny z Quidditcha. Prof. Piccifues opowiadała im kawały, a one - chcąc zaliczyć przedmiot - śmiały się z nich mimo ich braku jakiegokolwiek sensu. Karol podszedł do Call i poprosił ją na słowo na osobności i wyjaśnił całą sprawę.
- Jeszcze nikt jej nie zaprosił, jeśli o to Ci chodzi. - Odparła. Jednak nie o to dokładnie chodziło biednemu Karolowi. Chciał wiedzieć, czy zgodziłaby się iść z nim na bal, żeby nie dać plamy.
Tyle tylko, że nie miał większego wyboru, jak spytać się jej osobiście.
- To nie takie trudne… - Pocieszał go Mateusz. Ale Karol go nie słuchał. Trema zjadała go strasznie, gdy kierował się do stołu, przy którym siedziała, aby spytać się o bal, który zbliżał się nieuchronnie.
Stchórzył jednak w ostatniej chwili i skręcił do stołu orłów.
- Merlinie, daj mi siły… - Jęknął Mateusz. Karol zarumienił się.
Jednak to wszystko obserwowali nauczyciele, którzy coraz bardziej zainteresowani byli poczynaniami Karola…. Niektórzy byli rozbawieni, a niektórym zaczęło się robić żal Karola. Jednak nikt nie ruszył mu na pomoc - w końcu nauczyciele to tak naprawdę w większości lenie blaszane.
Kolejny dzień nie był lepszy. Karol co prawda próbował podejść do Anastazji, jednak na nic jego starania; za bardzo się wstydził.
Miały dni, a data balu zbliżała się nieuchronnie. Speszony, wrażliwy, biedny Karolek nie wiedział, jak wyznać Anastazji, iż marzy, by poszła z nim na bal.
W końcu nastał dzień, na który wszyscy czekali. Dzień Balu Bożonarodzeniowego.
- Obiad to twoja ostatnia szansa. - Warknął Mateusz. - Jak nie chcesz iść sam, to się jej spytaj!
Karol przełknął ślinę i spojrzał na Anę. Jej piękne, czarne (?) włosy rozwiane były we wszystkie strony, tworząc wręcz bajkową kompozycję.z jej mundurkiem i herbem lwów.
Wiecie co zrobił? Podszedł do niej.
- Heeeej… - Jęknął, patrząc jej w oczy.
- Hej. - Odpowiedziała sucho, przyglądając się Karolowi. - O co chodzi?
- Czy bal chciałby pójść ze mną na ty? 

Przerywamy program dla nadania ważnego komunikatu: Wesprzyj ludzi, których brak pewności siebie! Już jutro pod Ministerstwem Magii będą zbierane pieniądze dla tych biedaków!

- Tak, bal i ty jesteście ze sobą na Ty. - Odparła rozbawiona zachowaniem Karola.
A więc dał plamę. Karol wytrzeszczył na nią oczy, a potem, jak każdy porządny chłop, któremu coś nie wyszło, poszedł spać (czytaj: zemdlał)...


- MERLINIE! - Krzyknął Camil, zrywając się z krzesła, na którym zasnął. Znowu zasnął przy uzupełnianiu dzienników. Jo go zabije, jeśli nie uzupełni ich na czas. Ale cóż zrobić, kiedy ta robota jest taka...nudna? Aż tak, że biedny prof. Rain przy niej zasypia i śni o jakiś cudach nie widach…
- Anastazja i Karol… - Parsknął śmiechem, kręcąc głową. - Prędzej Katie przeżyje dzień bez snu.
Ale jak się o tym dowiedziałam, spytacie? Na radzie nauczycieli zaczęliśmy opowiadać śmieszne historyjki, i tak się złożyło, że Camil zaczął opowiadać o swoich snach. I tak o to dowiedziałam się o tym dziwnym koszmarze i mogę napisać o tym wam! Lecz nie martwcie się, kochani. Możliwość, że takie coś się wydarzy w prawdziwym świecie, wynosi 0,01%.
Więc proszę was, nie denerwujcie się na mnie. To tak naprawdę..Tylko wytwór ludzkiej wyobraźni, która nie ma granic!
Ale kto wie, może to był jeden z tych proroczych snów…

Pozdrawiam i Wesołych Świąt (pełnych miłości)!
Prof. Vicessy Piccifues

Nie, nie biore odpowiedzialności za to co ona wymyśla.... Udostępniam, bo w końcu jest to kolejna część. A Karola nie lubię -,- Wbrew jej "proroczego snu"...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz