piątek, 17 kwietnia 2015

EXO Next Door (YAOI +18)



Uhuhuhuhhuhuhu celebrujemy dzisiejszą noc. Shizu w końcu skończyła jakiś projekt. Nie jestem dobra w pisaniu one shotów ponieważ wole gdy historia trwa i trwa, dlatego szybko tracę wenę i wszystkie moje opowiadania mają dopisek To Be Continued - NEVER. Ale to jest skończone. Chciałam, żeby moja mama kiedyś przeczytała moje opowiadania, ale ona ciągle powtarza, że jak jakieś skończę. OCZYWIŚCIE tego nie dam jej przeczytać. T_T Także ten. Miłej zabawy.


Paring : Sehun x Baekhyun
Na podstawie EXO Next Door
Typ: ONE SHOT, YAOI +18


- Hej, co ona robi? – Powiedział Sehun z głową na oparciu kanapy.
- Co masz na myśli? – Zapytał Baekhyun odwracając się do okna.
- Usiądź. Popatrz na sąsiadów. – Odpowiedział maknae ciągnąc starszego by się schował.
- Czy ona nas stalkuje? – zapytał najmłodszy niedowierzająco.
- Wydaję się nieszkodliwa. – Zbył to Baekhyun.- Może powinniśmy mieć trochę zabawy z nią? – Powiedział uśmiechając się zabawnie.
- Okej?
- Okej.
-  A ty D.O.?
- He? – Odpowiedział zapytany odwracając głowę od okna, ale zaraz patrząc z powrotem w tamtą stronę.
- Nie jest zabawny.
Sehun powoli zaczął się opuszczać plecami na kanapę, patrząc na Baekhyuna. Starszy wyliczył na palcach do trzech i zbliżył się do Sehuna. Oparł lewą rękę o oparcie kanapy, przybliżając głowę do twarzy najmłodszego. Starszy udawał, że go całuje, będąc bardzo blisko jego twarzy. Tylko kilka milimetrów dzieliło jego usta od twarzy Hunniego. 

- Daj spokój. Hahaha.- Zaśmiał się młodszy.
Baekhyun zaśmiał się cicho, stojąc jedną noga na podłodze. Ręka Sehuna delikatnie obejmowała go w pasie. Prawie siedział na miednicy chłopaka, ale starał się go nie dotykać tym miejscem.
- Ej chłopaki, przestańcie. Przestańcie. – Powiedział D.O. kopiąc Baekhyuna w jego tyłek. 

- Czemu? – Zapytał Baekhyun nadal śmiejąc się cicho. Przestawił nogę między rozszerzone krocze młodszego, bo było mu niewygodnie.
- Daj spokój, daj spokój. – Powtarzał Sehun machając nogą w stronę D.O.. Zacisnął rękę na koszulce starszego.
D.O. odwrócił się z powrotem do okna obserwując dziewczynę z naprzeciwka. Sehun znów położył rękę na tali Bakehyun’a. Starszy objął jego twarz w dłoń nadal trzymając głowę tuż przy jego ślicznej twarzy. D.O. zasłonił zasłony machając wesoło do dziewczyny z okna. Gdy całe okno zostało zasłonięte Baekhyun podniósł się z Sehun’a. Młodszy podniósł się do pozycji siedzącej i udawał jakby nic się nie stało. Z góry właśnie zszedł Chanyeol. Zaczęli rozmawiać o tym dlaczego tutaj przyjechali.
- Straciłem coś tutaj. – Odpowiedział z poważną miną Chanyeol. Podszedł do kanapy a Sehun przesunął się do Baekhyun’a, lekko przytulając się do niego.
Był już wieczór więc wszyscy się położyli. Sehun i Baekhyun w salonie, młodszy na podłodze, starszy na kanapie, ponieważ nie starczyło pokoi. Zgaszone światło sprawiło, że każdy z nich zatopił się w swoich myślach. Sehun założył rękę za głowę i wspominał dzisiejsze zajście na kanapie. Dotychczas tak blisko był jedynie z Luhan’em, ale odkąd odszedł nie zdarzyła się podobna sytuacja.  Mimo wiedzy, że to była tylko zabawa, Sehun czuł się dziwnie. Sam chciał zrobić sobie żarty z tej dziewczyny, ale gdy tylko Baekhyun Hyung zbliżył się do niego poczuł jak ciepło zalewa jego ciało. Teraz zdał sobie sprawę, że chciałby, żeby starszy go naprawdę pocałował.
- Aish! – Poczochrał sobie włosy i przewrócił na lewy bok, patrząc w ciemności na śpiącego Baekhyun’a. Zaczął się zastanawiać, jakby to było. Był blisko z chłopakami. Z niektórymi bliżej, jak właśnie z Hyung’iem.
Poczuł ciężar na swoim ciele i otworzył zdziwiony oczy. Nad sobą zobaczył jasną twarz Byun’a wpatrzoną w niego.
- Hyung? – zapytał szeptem zaspany.
Baekkie siedział na nim okrakiem, niebezpiecznie pocierając ich krocza gdy się ruszał. Nic nie mówiąc schylił się, zbliżając twarz do maknae.
- Hyung?! – Powtórzył tym razem z nutką przerażenia w głosie.
Ich usta złączyły się w głębokim, namiętnym pocałunku. Zaskoczony Sehun zastygł w bezruchu poddając się pocałunkowi. Poczuła jak ręką Baekhyun’a odsłania śpiwór którym był przykryty i wdziera się powoli pod koszulkę, dotykając delikatnie ciepłej skóry. Młodszego przeszły ciarki, ale zdał sobie sprawę, że to mu się podoba. Zaskoczony tą myślą, podniósł rękę i objął starszego w pasie. To sprawiło, że Baekhyun zaczął powoli poruszać miednicą, ocierając się o już podekscytowane krocze maknae. Sehun przerwał pocałunek by krzyknąć cicho.
Obudził się nagle z przyśpieszonym oddechem, mocno bijącym sercem i pulsowaniem w okolicach krocza. W pokoju nadal było ciemno. Podniósł się do pozycji siedzącej i przetarł twarz ręką. Popatrzył na starszego który spał w tej samej pozycji.
- To sen? – Zapytał siebie szeptem.
- Jaki sen? – Usłyszał cichy szept dochodzący z kanapy.
- Nie spałeś? – Zapytał przerażony, zastanawiając się czy to jednak nie była prawda.
- Obudziły mnie twoje jęki. Jaki sen? – Ponowił pytanie.
- Nie pamiętam. – Skłamał młodszy, obejmując nogi rękoma i chowając twarz. – Śpij.
- Mhm. – Odpowiedział sennie.

*Ta sama noc, wersja Baekhyuna*
Położyli się o tej samej godzinie. Zgasili światło i już ze sobą nie rozmawiali. Sehun oddychał powoli, równomiernie. Baekhyun wsłuchując się w jego oddech zaczął rozmyślać o dzisiejszej sytuacji. Zrobił to tylko dla zabawy, ale zauważył, że Sehun potem zachowywał się jakoś inaczej. Inni tego nie zauważyli, być może sam maknae nie wiedział. Ale coś w nim było inne. Tak jakby wziął sobie tą szopkę do serca. A ja? Pomyślał. Kochał chłopaków, ale raczej jak braci. Nie czuł do żadnego z nich romantycznego pociągu. Zastanawiał się jakby to było gdyby faktycznie pocałował młodszego. Czy czułby to samo co czuje przy dziewczynach? Odwrócił się przodem do śpiącego na podłodze Sehun’a.
- Hunnie? – zapytał szeptem. Gdy młodszy mu nie odpowiedział, zsunął się przodem z kanapy, opierając rękę na podłodze, niedaleko głowy młodszego. Schylił się, obserwując bacznie jasna twarz maknae. Powoli obniżył się aż ich twarze dzieliły milimetry. Sehun westchnął przez sen, a jego usta były delikatnie rozszerzone. Idealnie – pomyślał. Schylił się jeszcze bardziej i złączył ich usta. Pocałunek był zwykły, delikatny, w końcu młody spał. Ale nagle poczuł, że usta tego drugiego wpasowują się w jego, oddając sennie pocałunek. Przestraszony przerwał kontakt, ale widząc wciąż śpiącego, odetchnął i wrócił na kanapę. Ułożył się w tej samej pozycji. Po kilku chwilach młody się przebudził.
- To sen?
**
Następnego dnia rano przygotowywali śniadanie. Chanyeol i D.O. jeszcze spali. Krzątając się w kuchni, nie odzywali się za dużo do siebie. W końcu młodszy przerwał cisze.
- Hyung, ja… - zaczął – …co do wczoraj.
- Hmm? – Zapytał Baekhyun wyciągając kubki z szafki.
- To co się wczoraj działo, to była tylko zabawa, prawda? – przemógł się Sehun, wpatrując uważnie w twarz starszego. Baekhyun zamarł z talerzami, które właśnie wyciągał. Po chwili odstawił je na blat i odwrócił się do Sehun’a.
- Tak. – Powiedział poważnie. Wiedziałem. Wziął to sobie do serca – pomyślał. Podszedł do chłopaka a ten się trochę odsunął, wpatrując się w podłogę. Baekhyun zauważył zaciskające się pięści młodszego.
- Co ci się wczoraj śniło? – Zapytał chcąc zmienić temat.
- Ja…Nic, nieważne.
- Czyli pamiętasz? No dalej, opowiedz. – Uśmiechnął się Baekhyun.
- Nie chcesz wiedzieć.
- Ależ chcę. Jakbym nie chciał, to bym nie pytał.
- Jesteś pewny? – Sehun nadal wpatrywał się w podłogę zaciskając pięści.
- Ne. – Powiedział i czekał na jakąś opowieść rodem z filmu.
- Śniłomisiężemniepocałowałeś. – Powiedział na jednym wydechu, tak szybko, że Baekhyun w pierwszej chwili nie był pewny czy dobrze zrozumiał.
- Co… zrobiłem? – Szepnął.
- P-pocałowałeś. – Wyjąkał.
Starszy westchnął i oparł się o blat.
- Prawda jest taka, że to zrobiłem. – Powiedział cicho. Młodszy gwałtownie podniósł głowę. – Myślałem, że spałeś. Chciałem sprawdzić, czy czuję do ciebie coś poza braterską miłością. Ale…
- Ale…? – Głucho powtórzył maknae.
- Wciąż jesteś dla mnie kolegą z zespołu. – Wrócił do wykładania rzeczy, chcąc zakończyć ten temat. Odwracając się zauważył przebłysk smutku na twarzy chłopaka.

Reszta dnia minęła im śmiesznie. Trochę spotkań z dziewczyną z sąsiedztwa, krzyk Chanyeol’a i tym podobne. Sehun wrócił do swojego normalnego zachowania. Gdy wieczorem chłopaki poszli do góry, oni zostali w salonie żeby zaścielić sobie posłania.
- Śpij dzisiaj na kanapie, Hunnie. – Powiedział Baekhyun.
- Uhm.. – Odpowiedział tylko.
Dzisiaj cały dzień tak było. Jak tylko zostawali sami, Sehun unikał rozmowy, czy nawet kontaktu wzrokowego. Obaj byli już w swoich piżamach, złożonych z koszulek i krótkich spodenek. Beakhyun obserwował jak Sehun wraca z kocem i poduszką.
- Słuchaj. Nie chcę cię zranić, ale nie mogę się zmusić, żeby coś do ciebie czuć. – Zaczął zawile, nie wiedząc jak wyrazić swoje myśli. Młodszy nic nie odpowiedział, rozkładając koc na kanapie. Starszy złapał go za rękę i odwrócił w swoją stronę.
- Porozmawiaj ze mną. – Powiedział bliski zdenerwowania.
- Nie mamy o czym, Hyung. Rozumiem cię. Wiem, że nie można kogoś nakłonić, żeby coś do ciebie czuł. Tylko… - Przerwał.
- Tylko co? – Zapytał uspokojony, że młody coś powiedział.
- Mam wrażenie… Że to co było nie pokazało czy faktycznie… - Przerwał nie wiedząc jak nazwać to uczucie.
- A co Twoim zdaniem by pokazało? – Zapytał zainteresowany.
- Gdybyśmy… może… razem…zrobili… coś. – Jąkał zażenowany Sehun.
- Masz na myśli przespanie się? – Rozszerzył zdziwiony oczy.
- Zapomnij, że coś mówiłem. – Szepnął i usiadł na kanapie, gotowy do spania.
- Dobra.
- Dobra co?
- Zgadzam się.
Sehun poderwał głowę patrząc na Baekhyun’a. Ten podszedł do ściany i zgasił światło. Stał chwile, czekając aż jego oczy się przyzwyczają do mroku. Przez okno wlewało się delikatne światło. Wrócił do kanapy i usiadł koło Sehun’a opierając plecy o oparcie. Młodszy siedział po turecku na kanapie, ze spuszczoną głową. Minuty mijały a oni siedzieli tak w bezruchu. Baekhyun oczekiwał, że skoro to maknae zaproponował ten pomysł, to on zacznie. Ale widać pomylił się. Już miał wstać i położyć się spać gdy Sehun złapał go za rękę. Popatrzył na spuszczoną głowę. Po chwili raper przysunął się do starszego i usiadł na swoich kolanach. Wychylił się i z zamkniętymi oczami pocałował niepewnie Baekhyun’a. Czując jego niepewność, złapał go w tali i przeniósł na swoje kolana. Nadal się całowali, na początku poznając smak i temperaturę swoich ust. Gdy młodszy rozchylił swoje usta ich języki dołączyły do kontaktu. Delikatnie, wolno ocierały się o siebie, powodując u młodszego dreszcze rozkoszy. Rozochocony maknae wdarł się dłońmi pod koszulkę starszego. Gdy ten poczuł jego dotyk na swoim nagim torsie rozłączył ich usta, i ściągnął z niego koszulkę, potem swoją. Sehun przylgnął do niego, ponownie złączając ich usta w pocałunku. Wiedziony instynktem zaczął poruszać miednicą, ocierając się o krocze starszego. Tym razem dzieliły ich tylko cienkie materiały spodenek i bokserek, więc ich męskości szybko stwardniały. Baekhyun przeniósł ciężar ciała i popchnął delikatnie Sehuna na plecy, więc ten wylądował wzdłuż kanapy. Szybkim ruchem ściągnął z niego spodenki wraz z bokserkami i odrzucił na podłogę. Swoje także ściągnął uwalniając swoją napiętą męskość od uścisku. Nachylił się nad chłopakiem, przeplatając ich nogi i pocałował chłopaka ponownie. Potem zaczął całować jego szczękę, szyję a następnie obojczyk. Zniżał się powoli, składając na jego pępku ostatni pocałunek. Ciche pojękiwania maknae zalewały pokój od kilku minut. Owinął sobie jego nogi wokół miednicy i wracając do nachylenia podsunął młodszemu dwa palce.
- Ssij.- szepnął, na co młody otworzył usta.
Baekkie z zainteresowaniem obserwował jak Sehun ślini jego palce, a jego zmysł dotyku dostarczał mu informacji o manewrach jego języka.
- Już.- ponownie odezwał się starszy i zabrał rękę. Przeniósł ją w okolice odbytu chłopaka i schylił się by go pocałować. Nie przerywając pocałunku dotknął wejścia chłopaka na co ten jęknął w jego usta. Zaczął robić kółka, chcąc by chłopak się rozluźnił. Gdy uznał, że może, wsunął powoli jeden palec w chłopaka. Ich usta rozłączyły się a chłopak krzyknął. Beakhyun ponownie go pocałował, próbując uciszyć. Nie ruszał palcem i gdy chłopak się uspokoił odchylił się na moment.
- Nie chcesz chyba obudzić chłopaków? – zapytał starszy szeptem. Młodszy pokiwał głową. Objął chłopaka w pasie i przyciągnął do siebie. Złączyli usta, a Byun zaczął poruszać palcem. Jękom w jego ustach nie było końca, lecz gdy przestał pobrzmiewać ton bólu, chłopak wsunął drugi palec, na co tamten ponownie krzyknął, ale pocałunek go zdławił. Baekhyun poruszał palcami wewnątrz chłopaka. Chciał go dobrze przygotować, żeby nie sprawić mu bólu. Najpierw kręcił kółka, potem zaczął zginać i rozszerzać palce. Młodszy wił sią pod nim wyginając ciało. Gdy wyciągnął palce ze swojego przyszłego kochanka zaczął się gorączkowo zastanawiać, jak to zrobić bez lubrykantu. Nie będzie przecież chłopaka nakłaniał do zrobienia mu loda. Ale maknae przerwał jego tok myśli zrzucając go z siebie i uklękając na podłodze. Złapał jego nabrzmiałego członka w rękę i zbliżył twarz. Gdy objął ustami męskość starszego ten aż zachłysnął się powietrzem. Zaczął kręcić językiem kółka wokół jego główki. Potem wsunął całego do buzi. Po pokoju rozległ się nowy jęk, tym razem należący do Baekhyun’a. Po chwili Baekhyun złapał go za ramię.
- Hunnie, starczy. – Ale młodszy nie przestał, ponieważ jęki jego partnera sprawiały mu radość. – Hunnie, proszę. – Starszy odrzucił głowę w tył, przygotowując się na orgazm. Ale tuż przed szczytem młodszy przestał i popatrzył z dołu na błogą minę chłopaka. Otrząsnąwszy się z przerwanej czynności Byun złapał Sehuna za ręce i podciągnął do siebie, sadowiąc go na kolanach. Pocałował go namiętnie i gorączkowo. Złapał jego pośladki w dłonie i zaczął masować. Maknae zaczął się niespokojnie poruszać, pragnąc więcej, więc Baekhyun uniósł go delikatnie i nacelował na siebie. Nie wiedział, czy powinien to zrobić szybko czy wolno, ale gdy tylko dotknął główką wejścia młodszego ten opuścił się z siłą, wgryzając się w ramię chłopaka, by jego krzyk nie rozniósł się po mieszkaniu. Baekhyun syknął z bólu i rozkoszy ciasnego i ciepłego wnętrza chłopaka. Trwali tak chwile w bezruchu, gdy ciało maknae przyzwyczajało się do bólu. Czując, że zgryz lżeje zaczął poruszać miednicą chłopaka dając mu znak. Sehun zaczął się równomiernie podnosić i opadać, powodując jęki u siebie jak i u partnera. Objął chłopaka wokół szyi poruszając się w tylko im znanym rytmie. Dla nich ta chwila mogła trwać wiecznie. Ale nie dużo czasu minęło jak starszy zaczął jęczeć imię młodszego, będąc na skraju wytrzymałości.
- Oh, Hunnie. – Jęknął.
- Hyung… ja… już… zaraz… dojdę… - szeptał Sehun w przerwach na jęki i krótki, przerywany oddech.
- Ja też. – Wydyszał Baekhyun prosto w ucho tancerza.
Chcąc doprowadzić ich oboje do szczytu Baekhyun wyszedł naprzeciw ruchom Sehun’a i wbił się w niego powodując u niego jak i u siebie krzyk i wytrysk. Zmęczony Maknae opadł na gorącą i spoconą klatkę piersiową Baekhyun’a. Powoli uspokajali oddechy. Gdy już potrafili je kontrolować, starszy pomógł drugiemu wstać.
- Idź się ogarnąć do łazienki. Ja znajdę jakieś chusteczki.
- Jasne. – Powiedział potulnie, zbyt zmęczony by protestować czy trzeźwo myśleć. Poszedł na miękkich nogach do łazienki, żeby się szybko obmyć. Wziął nowe bokserki z szuflady w łazience i wrócił do salonu. Rozejrzał się i zauważył leżącego już w śpiworze Hyunga. Wziął swoją koszulkę i spodenki z podłogi i założył na siebie. Kładąc się zmęczony na kanapie, nie myślał o niczym. Zasnął niemalże od razu.
Rano obudziło Sehun’a jego imię.
- Wstawaj. Musimy porozmawiać. – Powiedział poważnie Baekhyun, nie zaszczycając go żadnym dzień dobry.
- Jeszcze pięć minut.
- Za pięć minut to masz być gotowy. – Powiedział i wyszedł do kuchni.
Gdy kilka minut potem maknae wszedł do kuchni dostał ciepły kubek w ręce.
- Chodź. – Poprowadził chłopaka na tyły domu, gdzie znajdował się mały ogród. Usiadł na jednym z dwóch krzeseł rozłożonych na trawie i czekał aż drugi pójdzie w jego ślady. Jak tylko ten usiadł, Baekhyun od razu zaczął.
- Co do wczoraj. Mimo… mimo tego co między nami zaszło wciąż jesteś dla mnie jak brat. – powiedział obejmując ciepły kubek i wpatrując się w ciemny płyn.
- Co masz na myśli? – Oh Sehun od razu się przebudził gdy dotarł do niego sens słów.
- Mam na myśli, że to nic nie zmieniło, Hunnie. Przepraszam.
- Jeśli zrobiłem coś źle, mogę się poprawić! – Zawołał przerażony maknae.
- Nie, nie o to chodzi. Byłeś bardzo dobry. Ale to miało aspekt czysto… seksualny. – Popatrzył na blada twarz chłopaka. – Naprawdę przepraszam.
- Nie przepraszaj.- powiedział cicho. – To ja cię na to namówiłem. Teraz wybacz, musze iść. – Najmłodszy wstał i szybkim krokiem skierował się w stronę domku. Następnie ubrał się w sportowe ciuchy i wybiegł z domu, z zaszklonymi oczami. Nie było go kilka godzin, nie odbierał telefonu i gdy już chłopacy mieli zamiar zgłosić jego zniknięcie, wrócił do domu spocony, zmęczony ale uśmiechnięty. Przeprosił wszystkich, że musieli się o niego martwić. Od jego powrotu już nie wracali do zdarzeń tamtej nocy, a Sehun sprawiał wrażenie, jakby nic takiego się nie wydarzyło. Także gdy zostawali sami z Baekhyun’em zachowywał się jak zawsze. Czasami Byun próbował nawiązać to tamtego dnia, ale Sehun udawał, że musi coś właśnie zrobić, więc starszy zrezygnował z prób, wmawiając sobie, że w takim razie musi być wszystko w porządku.
Koniec

Komentujcie, to jest zawsze mile widziane przez autorów. :))

środa, 8 kwietnia 2015

Werewolves & Me #2 [EXO]

Wciąż staliśmy w półkręgu, a dla mnie czas dłużył się niemiłosiernie. Wpatrzone we mnie było dziesięć męskich twarzy, z tego osiem widziałam. Wszystkie dla mnie nieznane, tajemnicze. W końcu cisza została przerwana. Okazało się, że trwało to jedynie parę sekund.
— No, to część oficjalną mamy za sobą — powiedział przyjaźnie Suho i wszyscy zaczęli się przemieszczać z ustawionego szyku. Większość podchodziła do mnie. Wyciągała rękę w moją stronę, chcąc się ze mną przywitać już w luźniejszy sposób. Nie wiem, jakim cudem od razu zapamiętałam imiona ich wszystkich. To chore. Xiumin przytulił mnie z nadmiernym entuzjazmem. Z jednej strony byłam przerażona. Właśnie otaczają mnie wilkołaki. A przecież wilki mają raczej agresywną naturę.  Z drugiej strony, byłam szczęśliwa, że oni nawet mnie nie znają, a tak przyjaźnie zachowują się w stosunku do mnie. Lub bardzo dobrze udają.
— Chodźmy do środka — zagadał Sehun, wciąż stojąc za mną, jak moja deska ratunku. Dopiero teraz zwróciłam uwagę na woń parującą z jego ciała, która sprawiała, że skóra stawała gęsiego, a po ciele przechodził dreszcz. 
Weszliśmy do budynku w którym wcześniej spędziłam tyle czasu. Teraz, gdy było tutaj jedenaście osób, wydawał się tętnić życiem. Sehun zaczął chować wszystko, co stało w kuchni. Reszta rozsiadła się na kanapach. Zrobili mi miejsce pośrodku tej przy ścianie.
— Ej!? Może mały pokaz umiejętności? — zapytał pełen energii Baekhyun, unosząc palec wskazujący do góry, a ja wyobraziłam sobie zapalającą się nad nim żaróweczkę, po czym zauważyłam, że faktycznie tam była. Zniknęła dopiero p chwili.
— Czemu nie… Anastazja zobaczy nasze moce — powiedział Lay, uśmiechając się promiennie.
— Mówcie mi Ana. — powiedziałam szybko i cicho, jakby bojąc się, chociaż sama nie wiedziałam czego.
— To ja zacznę! — powiedział pomysłodawca. — Ale trochę tu za jasno. Szkoda, że nie ma Lulu, zasłoniłby okna — gdy spojrzałam na niego pytająco, dokończył: — Miał moc telekinezy — powiedział, smutniejąc. Chanyeol mocno szturchnął go w ramię, patrząc na Sehuna stojącego tyłem do nas, nadal sprzątającego kuchnię. — Przepraszam — wyszeptał, wstał i pozasłaniał wszystkie okna grubym materiałem, potem zgasił światło, przez co w pokoju zrobiło się kompletnie ciemno. Stanął na środku pomieszczenia, by mieć więcej miejsca. — Skoro twoje oczy przeszły już przemianę, widzisz wszystko w ciemnościach, prawda? — kiwnęłam głową, ponieważ widziałam wyraźniej niż powinnam. Ciała chłopaków były jaśniejsze niż reszta pomieszczenia. Baekhyun skłonił się nisko, naśladując magików na występach. — No to zaczynamy — wystawił prawą rękę, zgiętą w łokciu, wewnętrzną stroną do góry, a nad jego dłonią zajaśniała mała biała kuleczka. Bardzo malutka. Zaraz po niej zaczęły się pojawiać kolejne, aż cały pokój rozjaśniał od małych, unoszących się w powietrzu kulek świetlnych. Jedna z nich okrążyła rękę chłopaka, i powędrowała w moją stronę. Okrążyła moją głowę i zatrzymała się na ręce, którą wystawiłam. — To jest zimne światło, więc nie parzy. Nie jest to ogień a światło w najczystszej postaci. — Uśmiechnął się i skłonił, a ja razem z chłopakami zaczęliśmy bić brawo. Zrozumiałam, dlaczego widziałam „lampkę” nad głową chłopaka. Wrócił na swoje miejsce, a po nim wyszedł Chanyeol.
— Możesz zgasić? — zapytał.
— Tak — pstryknął palcami i pokój ponownie zalał się ciemnością.
Chanyeol powtórzył ukłon Baekhyun'a. Złączył kciuk i palec wskazujący lewej ręki i dmuchnął przez niego, a gdy jego oddech przekroczył tę obręcz, zamienił się w ogień. Zatrzymał się tuż nad stołem. Zwinął w kłębek, a po chwili zaczął rosnąć i przekształcać się w ognistego ptaka.
— To jest feniks, ognisty ptak — powiedział, a ptak zaczął latać po pokoju.
— Tylko nie podpal mi niczego, Chanyeol — powiedział Sehun, kończąc sprzątanie i dołączając do nas. Usiadł na oparciu kanapy. Ptak zatrzymał się ponownie nad stołem, zwinął w kłębek i zniknął. — Mój ogień jest gorący, jak samo słońce.
— Ty też jesteś gorący, Channie — zachichotał się Xiumin, a reszta zawtórowała mu gromkim śmiechem.
— To teraz ja, skoro jesteśmy przy świecących mocach — powiedział Chen i zamienił się miejscami z Chanyeol'em. Także się skłonił. Złożył obie dłonie jakby lepił małą śnieżkę. Spomiędzy palców zaczęło wylewać się delikatne światło. Po chwili zaczął rozszerzać dłonie, a pomiędzy nimi zawisła jasnożółta kulka, rzucająca minipiorunami na wszystkie strony. — Elektryczność nie jest ani ciepła ani zimna. Jest po prostu elektryzująca — powiedział i zaśmiał się. Usłyszałam dźwięk mojego telefonu i nutkę startową.
— Włączyłeś mój telefon! — wykrzyczałam i już miałam się rzucić do stolika, ale chłopaki mnie powstrzymali.
— Hahahahahaha — śmiech zalał pokój, a Chen opuścił ręce, usuwając elektryczną kulkę. Usiadł na miejsce.
— Teraz bestia. Pokaż swoją moc! — zawołał Lay, patrząc na czarnowłosego chłopaka.
— Zapalisz światło, Baekhyun? — zapytał D.O.
— Jasne — zapytany pstryknął palcami i pokój ponownie wypełnił się jasnymi kulkami światła.
D.O. wstał z kanapy, stanął za tą przy drzwiach, schylił się i podniósł kanapę na której siedziało pięciu członków watahy. Jego twarz się nie zmieniła, żaden mięsień się nie napiął, oznaczając, że wykorzystuje ogromną ilość siły. Jakby podniósł puste krzesło.
— Wooooouu — wyrwał mi się odgłos podziwu, a reszta zaklaskała. D.O. wrócił na swoje miejsce, odstawiając wcześniej kanapę, ze śmiejącymi się do rozpuku chłopakami.
Sehun widząc moje zainteresowanie siłą D.O., wstał, podszedł do szafy i coś z niej wyciągnął. Postawił na stole pudełko, w którym zauważyłam kilka samolocików, jakieś papierowe rzeczy. Machnął ręką w ich kierunku i uniósł ją do góry, a wszystkie rzeczy z kartonu zaczęły się unosić pod wpływem podmuchu wiatru, którego resztki poczułam na twarzy. Wszystko leciało po kolei, jedno za drugim niesione niewidzialnym wiatrem.  Gdy z powrotem wróciło do pudła, machnął jeszcze raz w moją stronę, a ja poczułam zimny powiew ocierający się o moją szyję, okrążający mnie i rozwiewający moje włosy. Dostałam gęsiej skórki, ale nie wiem czy to przez wiatr, czy przez baczny wzrok chłopaka o tęczowych włosach.
— Uuuu, Sehun. Nigdy nie lubiłeś robić z nami występów.
— To wyjątkowa sytuacja — powiedział poważnie po czym uśmiechnął się promiennie i usiadł na oparciu kanapy. W pomieszczeniu nadal unosiły się światełka.
Tym razem wstał lider i wyszedł do łazienki. Wrócił, trzymając rękę z wystawionym palcem wskazującym za sobą. Za nim ciągnęła się strużka wody. Stanął w miejscu innych, a woda połączyła się w jedną kulę. Zaczął ją formować w różne kształty. Gdy uformował ją w wilka, Xiumin siedzący po mojej lewej drgnął i chuchnął w jego stronę. Ten zamarzł i zaczął opadać, ale Sehun machnął ręką, a wiatr postawił zmrożonego wilka na stole naprzeciw mnie. Miał piękny błękitny odcień lodu. Suho się ukłonił, a Xiumin pogłaskał wilka.
— Póki żyję, nie roztopi się. To prezent ode mnie — powiedział wesoło, patrząc na mnie.
— Dziękuję — wybełkotałam, po czym z uśmiechem skinęłam głową jemu i Suho.
— Teraz ja — powiedział Kai, wstając z kanapy. — Masz miejsce, gdzie chciałabyś się przenieść?
— Hmmm… No mam. Nawet kilka. Ale do jednego na pewno.
— No to chodź. Moją mocą jest teleportacja — wyciągnął rękę w moją stronę. Złapałam ją i stanęłam obok. — Gdzie chcesz się przenieść? — Pociągnęłam go, by się schylił.
— Do domu. — Szepnęłam mu na ucho. — Muszę coś stamtąd wziąć. — Odsunęłam się.
— No dobra. Jak wygląda? Zwizualizuj go w głowie.
Zamknęłam oczy. Wyobraziłam sobie mój pokój i kiwnęłam głową. Poczułam szarpnięcie.
— Możesz otworzyć oczy — usłyszałam głos Kaia puszczającego moją rękę.
— Tylko ćśś — powiedziałam i otworzyłam swoją szafę. Wybrałam czarne materiałowe rurki, turkusową bluzkę, czarna skórzaną kurtkę i swoje trampki które na szczęście zostały w pokoju. Spakowałam wszystko do swojego plecaka. Zarzuciłam go na ramię.
— Gotowa, ale… — przerwałam niepewnie.
— Tak? — zapytał, odwracając się do mnie, po ciekawskim rozglądaniu po moim pokoju.
— Chciałabym zobaczyć jakieś miejsce, ale nie mogę się zdecydować — powiedziałam, rumieniąc się delikatnie.
Kai wystawił rękę, za którą złapałam. To były sekundy. Zobaczyłam Francję z najwyższego punktu wierzy Eiffla, środek zegara Big Ben, widok ze Statuy Wolności, koniec Wielkiego Mostu Chińskiego, Koloseum w Rzymie i Piramidy w Gizie. W każdym z tych miejsc byliśmy parę sekund, po czy mrużąc oczy przez słońce nad piramidami, poczułam ostatnie szarpnięcie. Znaleźliśmy się z powrotem w pokoju w lesie. Wciąż trzymałam rękę Kaia oszołomiona widokami. To on puszczając moją rękę, przywrócił mi świadomość. 
— Zaraz wracam — powiedziałam, kierując się w stronę łazienki. Przebrałam się szybko w  ciuchy zabrane z domu. Ułożyłam włosy i przemyłam twarz .— No, teraz wyglądam jak człowiek — jeszcze raz spojrzałam do lustra i wyszłam.
— Przebrałaś się? — Zapytał zdziwiony Suho.
— Mhm — położyłam plecak przy stole — możemy kontynuować.
— Nie pochwalisz się, co widziałaś? — zapytał Sehun.
— Wszystko — powiedziałam tajemniczo, siadając na swoim miejscu.
— Lay, Tao? — Zapytał ponaglająco Suho.
— Ja się przydam tylko jeśli ktoś ma jakieś skaleczenie. Lub obumarłą roślinkę.
— Mam ranę na łokciu, jeśli o to chodzi — powiedziałam niepewnie.
— Sehun?! — zawołał Lay z oburzeniem.
— Co? Nie miałem czasu jej obejrzeć. Zajmowałem się przemianą.
— Ej, spokojnie. To moja wina. Spadłam z pali drzewa w lesie. Trochę mnie przygniotło. To wszystko.
— Dobra, pokaż — Lay siedział po mojej prawej, więc wykręciłam rękę, pokazując mu skaleczenie. Krew już zdążyła zaschnąć. Blondwłosy przyłożył dłoń do rany, a ja poczułam szybką zmianę temperatur. Najpierw ciepło, potem zimno i znów ciepło. Gdy zabrał rękę, po ranie ani krwi nie było śladu.
— Mogę? — zapytał Lay, trzymając rękę niedaleko mojego czoła.
— Eee… Tak? — Odpowiedziałam pytająco, nie wiedząc, co może. Przyłożył rękę do mojego czoła i zamknął oczy. Na granicy umysłu poczułam czyjąś obecność. Nie wiem, jak, ale wiedziałam, że to nie ja. Poczułam jak pracuje każdy mój organ. Serce, nerki, płuca. Po chwili Lay zabrał rękę i otworzył oczy.
 — Sehun, dałeś jej napar wzmacniający?
— Tak. A co?
— Coś jest nie tak. Za szybko pracuje. Jakby zmiany działy się za szybko, zbyt chaotycznie — w pokoju zapanowała poważna cisza.
— Mogę zrobić nowy napar.
— Nie, za dużo też nie można jej podać.
— Czuje się jak pacjent w szpitalu — powiedziałam.
— Sprawdzę ponownie za moment. Dokończmy pokaz.
— Został tylko Tao — powiedział Suho.
— Jasne. Ale żeby jej pokazać, muszę jej dotykać, inaczej ona też się zatrzyma — Tao wstał, a ja za nim i stanęliśmy na środku pokoju. Złapał mnie za rękę. — Rzućcie coś — Sehun rzucił poduszkę w naszą stronę. Nagle ta się zatrzymała. Patrzyłam na nią. Potem popatrzyłam na Tao stojącego koło mnie. Nadal trzymał mnie za rękę, przestępując z nogi na nogę, najwidoczniej znudzony. Gdy tak na niego patrzyłam, myśląc w sumie o niczym, poduszka uderzyła mnie w głowę. Tao puścił moją rękę i poszedł na miejsce.
— Przepraszam! — zawołał Sehun. — Myślałem, że zmienicie miejsce czy coś. Nie patrzyłem, gdzie rzucam.
— Spoko — powiedziałam, przejeżdżając po twarzy. Niby nie bolało, ale jednak. Nagle poczułam przeszywający ból w klatce i w prawym przedramieniu. Syknełam z zaciśniętymi zębami.
— Ałłłł!!! — wykrzyczałam, nie mogąc ustać i opadając na kolana. Prawa ręka zwisała mi bezwładnie. Lewą przyciskałam do klatki piersiowej w miejscu bólu. Oczy zaciskałam najmocniej jak mogłam.
— Co jest?! — zawołali chyba wszyscy jednocześnie.
Pierwszy przybiegł Lay, a za nim reszta. Wszyscy zebrali się wokół mnie, gdy blondwłosy ułożył mnie do pozycji leżącej. Przyłożył mi dłoń do czoła jak poprzednio. Tak jak wtedy, poczułam jego obecność w moim umyśle. Ale tym razem nie było to szukanie. Od razu trafił tam, gdzie chciał. Poczułam jak szybko pracuje moje serce. Jak jakaś obca forma przekształca się, powodując mój ból.
— Przenieście ją na łóżko — rozkazał.
Poczułam jak ktoś bierze mnie na ręce, trzymając kolana i ramiona w mocnym uścisku. Otworzyłam oczy i jak przez mgłę zobaczyłam kolorową czuprynę obijającą się o blade czoło w rytm chodu. Sehun położył mnie delikatnie na łóżku, układając poduszkę pod głową. Chciałam mu podziękować, ale z mojego gardła nie wydobył się żaden dźwięk.
— Muszę Ci zadać niewygodne pytanie. Masz gdzieś jakieś kolczyki? — powiedział Lay, siadając na łóżku. Lewą ręką powoli podwinęłam koszulkę, pokazując kolczyk w pępku w kształcie serduszka. — Zdejmę ci go, ponieważ myślę, że twoja przemiana zakończy się szybciej niż przewidywaliśmy — odkręcił zakrętkę i wyjął kolczyk. Podał go któremuś z chłopaków, a od Sehuna wziął miskę z zimną wodą i szmatką. Wykręcił ją lekko i położył na moim czole. Odetchnęłam z wyraźną ulgą.
— Nie możesz po prostu użyć swoich zdolności? — zapytał poważnie Sehun.
— Nie na przemianę. Moja moc jest niżej niż przemiana. Nic na to nie poradzimy.
— Ale czemu tak szybko? I tak boleśnie… Nie pamiętam, by mnie tak to bolało.
— Myślę, że ją boli właśnie dlatego, że dużo wcześniej zaczęła się ostatnia faza. Ale dlaczego tak szybko, nie wiem.
Nie mogłam powstrzymywać jęków wychodzących z moich ust. Ból był nie do zniesienia. Prawa ręka zdrętwiała, klatka piersiowa jakby przygnieciona przez kilkadziesiąt kilo. Mój oddech był bardzo płytki, czułam jakby coś raniło mnie od środka. Przekręciłam się na lewy bok i skuliłam.
— Cśśśśś… Wszystko będzie w porządku — jednorożec głaskał mnie po głowię, szeptając pocieszające słowa. Ja ponownie jęknęłam.
— No zróbże coś — panika w głosie Sehuna dotarła nawet do moich powoli wyłączających się zmysłów.
— Nie wiem, co. Możemy tylko czekać i być przy niej.
— Może jednak wyjdźmy — Suho zaproponował chłopakom.
Gdy już wszyscy wyszli, a w pokoju zostałam tylko ja, Lay, Sehun i Suho, lider popatrzył ponaglająco na Sehuna. Ten jednak nie ruszył się z miejsca, bezwiednie zaciskając pięści. Brązowowłosy wzruszył ramionami i wyszedł, zamykając drzwi. Lay przeszedł do kuchni i zaczął przyrządzać jakieś napary. Specjalnie skupiałam swoje zmysły na tym, co dzieję się w koło, by chociaż odrobinę oddalić ból. Nadal nie mogłam ruszyć prawą ręką. Po chwili usłyszałam szelest, a na łóżko ktoś wszedł. Materac uginał się pod ciężarem ciała dorosłego jasnokremowego wilka. Poczułam na policzku ciepły oddech zwierzęcia, a chwilę później Sehun położył się, przytulając do mnie swoją ciepłą i miękką sierść. Zaskamlał cichutko, a ja wtuliłam twarz w jego kark. Po krótkim czasie zapadłam w pewien letarg. Słyszałam wszystko, co działo się w koło, czułam każdy dotyk, ale sama nie mogłam się ruszyć. Jakbym miała być tylko obserwatorem. Nie wiem, ile czasu tak leżałam wtulona w Sehuna, ale w końcu drzwi się otworzyły i wróciła reszta watahy.
 — Jak się czuje? — zapytał Suho.
— Zapadła w śpiączkę. Sehun cały czas z nią leży. Pilnuje jej oddechu i temperatury ciała. Jeżeli coś będzie nie tak, zaalarmuje mnie. Zrobię wam herbaty.
Po ściszonych głosach domyśliłam się, że chłopaki szepczą, siadając na kanapach.
— Czemu tak się nią przejmujecie? Każde z nas musiało to przejść. Nie wiemy, czy nie udaje. Pamiętam, że bolało mnie ramię i że gdy poszedłem spać, obudziłem się ponad dwanaście godzin później, już przekształcony — powiedział beznamiętnie Tao.
— Tao! — zakrzyknął szeptem Lay, na co zawtórowało mu głośne warknięcie niedaleko mojej twarzy.
— No co?
— Przestań. Jest nowym członkiem watahy. A do tego jest pierwszą dziewczyną-wilkołakiem. Sami nie mamy doświadczenia, co do przemian kobiet. Nic o tym nie wiemy.
W pomieszczeniu nastała cisza. Słychać było tylko stukanie kubków o stół. Nagle poczułam się bardzo dziwnie. Będąc w letargu, przestałam czuć ból, ale czułam swój ciężar, swoje istnienie. Teraz poczułam jakbym nic nie ważyła. Jakbym była samą duszą. Usłyszałam wilcze piśnięcie. Otworzyłam oczy. Zobaczyłam łózko i wilka stojącego na nim. Ale perspektywa była dziwna. Pokój widziałam z góry.
— Ooo! — usłyszałam chłopaków.
— To wiemy już jaką ma moc — powiedział Suho. Popatrzyłam na nich.
— Moc? — odezwałam się.
— Tak. Latanie. To twoja nowa moc.
— Latanie? — za dużo myśli, by powiedzieć coś ambitniejszego.
— Popatrz w dół — Lay polecił, podchodząc do mnie.
Unosiłam się nad ziemią, na wysokości jego głowy. Nie wiem, jak odwróciłam ciało głową w dół. Zobaczyłam Sehuna zeskakującego z łóżka i zamieniającego się w człowieka. Wciąż powoli unosiłam się pod sufitem. Sehun wyciągnął do mnie rękę, za którą złapałam. Pociągnął mnie do siebie, próbując sprowadzić na ziemię.
— Skup się. Nasze moce oparte są na naszych umysłach. Wszystko zależy od kontroli.
Zamknęłam oczy i oczyściłam głowę z gonitwy myśli. Wzięłam dwa głębokie wdechy i wyobraziłam sobie, że opadam powoli, ustawiając się do pozycji pionowej. Poczułam jak ręka trzymająca moją dłoń zmienia położenie, a gdy poczułam pod stopami grunt, otworzyłam oczy, a mój wzrok spoczął w ciemnych tęczówkach kolorowowłosego.
— Udało ci się — puścił moją rękę.
— To dość dziwne przeżycie — powiedziałam, uśmiechając się. Zaczęłam się zastanawiać, jak będę kontrolować tę moc. To nie takie łatwe, jak inni mnie zobaczą. Patrzyłam wciąż na Sehuna, a jego oczy nagle rozszerzyły się ze zdziwienia.
— Oho, ktoś zamawiał podwójny zestaw? — zaśmiał się Xiumin, patrząc to na mnie to gdzieś obok mnie. Powędrowałam za jego wzrokiem i mnie zamurowało. Obok mnie stałam ja. Kropka w kropkę taka sama. Druga ja odwróciła się w moją stronę i zdziwiła się równie mocno.
— A to co?
— No właśnie — zawtórowała druga ja.
— Najwidoczniej to musi być twoja dodatkowa moc. Dublowanie. Możesz się skopiować — powiedział Suho.
— Dziwne — powiedziałam, patrząc na chłopaków.
— Bardzo — odpowiedziała jakby czytała mi w myślach.
Lay podszedł do nas i obejrzał obie dokładnie. Podniósł prawą rękę moją i kopii.
— Czymś się jednak różnicie. Ona nie ma znamienia. To znaczy, że posiada tylko ludzkie cechy — trzymał nasze ręce w górze, by pokazać reszcie. W tym momencie zadzwonił mój telefon.
— Mama! — krzyknęłyśmy obie i rzuciłyśmy się do stołu po telefon. Byłam szybsza. Przebiegłam pokój i złapałam telefon w chwili, gdy ona była w połowie.
— Szybka jest — skomentował Beakhyun.
Odebrałam telefon.
— Cześć, mamo — pokazałam chłopakom, żeby byli cicho. — Tak, przepraszam, wyciszyłam go i nie słyszałam. Jestem w lesie, siedzę w aucie. Już wracać? No dobra, ale trochę mi to zajmie. Okej. Pa— rozłączyłam się. — No to ten. Muszę wracać. Jak sprawić, żeby zniknęła? — popatrzyłam na moją kopię stojącą obok mnie.
— Nie musisz jej wracać. I nie musisz iść. Możesz ją wysłać. W końcu jest dokładną kopią ciebie. Ma twoje cechy zewnętrzne jak i charakteru. Myśli i mówi tak samo jak ty, więc nikt się nie połapie.
— No dobra. Ale druga sprawa jest taka, że auto nie działa. Zgasło razem z telefonem.
— Mówiłaś, że go włączyłem, to auto pewnie też mogę włączyć— odezwał się Chen.
— No dobra. Ale co z telefonem, portfelem i innymi rzeczami? Mam być bez tego? Ona ma żyć moim życiem?
— Myślę, że nie. Ona będzie tylko twoim zabezpieczeniem. Będziesz jej używać tylko wtedy, gdy będziemy się spotykać, lub kiedy będziesz chciała skorzystać z mocy. Potem możesz wrócić i ją cofnąć. Wszystkie jej wspomnienia trafią do ciebie.
— Nie mówcie o mnie jak o nierozumnej istocie! — oburzyła się moja druga ja.
— Dobra, dobra — skwitowałam. Dałam jej plecak, kluczyki od auta i telefon. — Masz, przebierz się. Jak wrócisz inaczej ubrana mama się zdziwi.
— Wiem przecież— odpowiedziała i poszła do łazienki.
Wyszliśmy całą dwunastką i zaprowadziłyśmy ich do auta. Stało na środku drogi leśnej.
— To twoje auto? — zapytał Sehun, idąc obok nas.
— Tak — odpowiedziałyśmy chórem.
— Zabawne.
— Co jest zabawne? — znów odezwałyśmy się razem.
— Wy. Naprawdę jesteście takie same.
Patrzyłam jak druga ja wsiada do auta i próbuje je odpalić. Nawet nie zareagowało.
— Chen? — zapytałam, patrząc na chłopaka.
— Do usług. Podniesiesz maskę?
Druga ja pociągnęła za wajchę, a maska odskoczyła. Chen otworzył ją i położył delikatnie rękę na akumulatorze. Nie zauważyłam nic ciekawego. Zatrzasnął klapę i otrzepał ręce. Anastazja numer dwa przekręciła kluczyk i silnik odpalił. Podeszłam do niej i otworzyłam drzwi.
— Tylko nic nie mów mamie. Ani o tym, że jesteś kopią, ani o tym, co się tutaj działo. O chłopakach też nie wspominaj. Powiedz, że cały czas jeździłaś po lesie i nic więcej.
— Wiem przecież. Poza tym i tak by pomyślała, że to kolejny pomysł na opowiadanie — podsumowała i zamknęła drzwi. Odsunęłam się, patrząc jak zawraca i jedzie w drogę powrotną. Mimo słońca wiał zimny wiatr, ale nie czułam chłodu. Odwróciłam się do chłopaków.
— Wiecie co? Głodna jestem.




Korekta: Caroline

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Werewolves & Me [EXO]

To nowe opowiadanie. Wymyśliłam wczoraj, siedząc na masce samochodu i patrząc w las. To taka próbka. Powiedzcie, czy się Wam podoba. :))







Wakacje po maturach to najlepszy czas jaki jest znany każdemu uczniowi. Cztery miesiące, podczas których teoretycznie  „zbijamy bąki”. Niestety większość musi zarobić na studia, wynajem mieszkania, akademika lub po prostu na nowe ciuchy. Sama chciałam odpocząć, ale musiałam iść do pracy, więc stwierdziłam, że najlepiej będzie jeżeli podejmę się tego zadania w drugiej połowie wakacji, by móc wykorzystać czerwcowo—lipcową pogodę. Dostałam się na kierunek, o którym marzyłam od czwartej klasy podstawówki, więc życie powoli zaczęło toczyć się ku tej lepszej ścieżce. Niedługo po zakończeniu roku, w pewną sobotę, pojechałam z mamą oraz babcią na naszą działkę za miastem. Trochę się na niej pokręciłam, coś porobiłam, aż w końcu po chwili spytałam mamę, czy mogę pojechać autem na wycieczkę. Nie miałam jeszcze prawa jazdy, ale ukończyłam kurs, więc miałam nadzieję, że pozwoli mi pojeździć trochę poza radarami policji. Zgodziła się.
Wsiadłam do auta, odpaliłam silnik, włączyłam muzykę z telefonu i pojechałam, tocząc się po nierównych działkowych ścieżkach. Chciałam zobaczyć, jak duży jest las niedaleko działek, bo ostatnio nie miałam czasu tego sprawdzić. Wjechałam we wspomniane miejsce i z wytężonym wzrokiem obserwowałam otoczenie, mając nadzieje na zobaczenie czegoś ciekawego. Gdy już myślałam, że nie zauważę ani jednej oznaki ludzkiego lub zwierzęcego życia, trafiłam do wodociągów. Zawróciłam zrezygnowana i przed wodociągami skręciłam w prawo. Znów jechałam powoli, mijając po drodze kilka pobocznych dróg i zastanawiając się, którą z nich wybrać. Po jakimś czasie skręciłam w lewo. Zauważyłam kilkoro ludzi spacerujących z psami. Minęłam ich i pojechałam dalej.  Przedostałam się przez piaszczystą drogę i znów trafiłam na kolejną część lasu. Z daleka zauważyłam mały ogrodzony teren z elektryczną skrzynką. Nagle telefon przestał odtwarzać muzykę, a chwilę później auto zatrzymało się i wyłączyło.
— Co jest, cholera? — wyburczałam i sprawdziłam ilość paliwa.
Ponad połowa baku. Akumulator też działał, bo pamiętam, jak niedawno mama go ładowała.
Parę razy przekręciłam kluczyk, próbując włączyć auto. Niestety odmawiało posłuszeństwa. Sięgnęłam po telefon. Czarny ekran. Wyłączył się. Próbowałam go włączyć, ale nie otrzymałam żadnej reakcji. Gdyby bateria miała paść, ostrzegłby mnie przeraźliwym dźwiękiem. Wyszłam z auta i zamknęłam je. Pomyślałam, że może się przegrzało. Przecież cały czas stało na słońcu… Do kieszeni spodni włożyłam kluczki i telefon. Stwierdziłam, że przejdę się po okolicy. Weszłam w las, ostrożnie stawiając kroki. Wędrowałam tak chwilę, idąc przed siebie, rozglądając się czujnie i nasłuchując. Przecież nie chcę spotkania z dzikami.
Wtedy przypomniała mi się rymowanka: „Dzik jest dziki, dzik jest zły, dzik ma bardzo ostre kły, kto spotyka w lesie dzika, ten na drzewo prędko znika”. Nagle poczułam się jakbym przechodziła przez cienką warstwę mroźnej, wilgotnej i obślizgłej mgły. Zatrzymałam się. Po sekundzie lub dwóch ruszyłam dalej, a gdy przestawiłam nogę, uczucie zniknęło. Niespodziewanie zobaczyłam wokół mnie gwałtowny ruch. Jak spod ziemi zaczęły pojawiać się zwierzęta. Wszystkie pary oczu dziwnie inteligentnie wpatrzone we mnie. Poczułam ból w prawej ręce i zasyczałam, wciągając powietrze przez zęby. Spojrzałam na rękę i zobaczyłam czarne znamię w okolicy łokcia, po wewnętrznej stronie. Jakby tatuaż w kształcie głowy wilka. Zaraz potem powoli zaczęły pojawiać się kolejno tułowie, łapy a na końcu ogon, sprawiając mi piekący ból. Miałam ochotę krzyknąć, a do oczu napływały mi łzy.  Gdy  zobaczyłam, że ogon poczerniał, tak jak reszta znamienia, poczułam, że kręci mi się w głowię, a przed oczami robi się ciemno. Ostatnie, co zapamiętałam, to widok poruszających się zwierząt, gdy upadałam na ziemię.
Obudziły mnie głośne hałasy agresywnie wdzierające się do moich uszu oraz obrzydliwa woń. Próbowałam otworzyć oczy, ale powieki odmówiły mi posłuszeństwa. Podniosłam rękę do twarzy i poczułam, że moje oczy zawiązane są nasączoną czymś opaską. Już miałam ją ściągnąć, gdy usłyszałam czyjś głos.
— Nie ściągaj jej. Jeszcze za wcześnie — słowa zapiszczały mi w głowie.
— Nie krzycz tak — wymamrotałam.
— Nie krzyczę, to twój słuch się wyostrzył — usłyszałam już ciszej. — Tak samo jak twój węch, więc pewnie czujesz ogromny smród. Niedługo twoje oczy też skończą się przekształcać.
— Przekształcać? — zapytałam, kompletnie zbita z tropu. Podniosłam się zdziwiona, szukając źródła głosu, ale hałas bardzo mi przeszkadzał, więc tylko bezradnie kręciłam głową.
— Tak, przekształcać — nareszcie udało mi się wywnioskować, jaki to głos. Był męski, z bardzo przyjemnym, aczkolwiek nieznoszącym sprzeciwu tonem.
— Nie rozumiem — musiałam odchrząknąć, żeby odkrztusić ślinę. Poczułam się głodna i spragniona.
— Zaraz wszystko ci wytłumaczę, tylko skończę napar wzmacniający. Inaczej twoje ciało, a w szczególności serce, nie wytrzyma zmian.
— Wciąż nie rozumiem, o czym mówisz. Nie znam cię. Nawet cię nie widzę, a do tego mówisz z takim dziwnym akcentem…
— Niedługo mnie zobaczysz — skitował zmęczonym głosem.
W hałasie wyłapałam dźwięk przelewanej wody i nareszcie zrobiło się cicho. Słyszałam tylko oddech mojego towarzystwa i kroki w moją stronę. Odruchowo próbowałam się odsunąć. Bez zdolności widzenia czułam się bezbronna. Złapał mnie za rękę i wręczył ciepły kubek.
— Nie bój się mnie. Nic ci nie zrobię. Wypij.
Powąchałam i skrzywiłam się.
— Lepiej smakuje niż pachnie. Uwierz.
W głowię miałam miliard myśli. Przecież go nie widzę, nie wiem jak wygląda, nie znam go. Do tego zaszywa się pewnie gdzieś w lesie, bo do działek daleko. I jeszcze daje mi coś do wypicia. Mózg podpowiadał, żeby uciekać stąd jak najdalej. Ale przecież nic nie widzę. A on zaopiekował się dziewczyną, która straciła przytomność. Serce kazało mi wypić napój, więc to zrobiłam. Upiłam łyk, sprawdzając temperaturę i smak. Nie poparzyłam się, a faktycznie okazało się dobre.
— Wypij do dna — powiedział.
Po ruchu poznałam, że usiadł na tym, na czym ja wcześniej leżałam. Posłusznie wypiłam wszystko.
— Dziękuję — wystawiłam kubek przed siebie. Odebrał go ode mnie i gdzieś odstawił.
— Odwróć się w moją stronę — nakazał.
Nasłuchując źródła głosu, spełniłam prośbę, odwracając całe ciało i sadowiąc się na kolanach.
— Zaufaj mi — powiedział uspokajająco.
— Taa, ciągle to powtarzasz. Skąd mam wiedzieć, czy nie jesteś gwałcicielem albo psycholem zabijającym ludzi?
— Jakby tak było, już dawno byłabyś zgwałcona i leżała gdzieś w lesie albo już byś się nie obudziła  — powiedział szorstko, na co się skuliłam. — Przepraszam. Wiem, że czujesz się bezbronna nie widząc mnie i to, co robisz to tylko obrona. Ale naprawdę, nie zrobię ci krzywdy. Jeśli mi zaufasz, to się przekonasz.
— M-mhm. — Wydałam nieokreślony dźwięk.
Złapał mnie delikatnie za dłonie. Położył je na swoich policzkach. To było dość niespodziewane. W dotyku jego skóra była bardzo delikatna, nie za ciepła, nie za zimna. Szczęka wyraźnie zarysowana, bez zarostu. Na szyi poczułam dziwne wypuklenie. Wędrował tak moimi dłońmi dalej. Włosy sięgały mu do ucha, zaczesane lekko na lewo. Pozwalał poznać swój wygląd dotykiem. W mojej głowie powoli formowała się postać.
— Nie znam innego sposobu byś mnie zobaczyła, poznała i mi zaufała — pociągnął mnie za ręce, bym wstała. On chyba również stanął, znów kładąc moje dłonie na swojej głowie. Był wyższy ode mnie. Jakieś dziesięć centymetrów. W sumie dokładnie nie wiem. Puścił moje ręce, a ja zabrałam je z jego głowy, zatrzymując na poziomie mojej klatki piersiowej i zastanawiając się czy mogę „sprawdzić”, w co jest ubrany.
Niepewna zagryzłam wargę.
— Śmiało. Musisz mi zaufać — powiedział zachęcająco.
Drżącą ręką dotknęłam jego klatki piersiowej. Nie chcąc nigdzie zatrzymywać się na dłużej, wędrowałam wzdłuż klatki, potem na ręce. Miał na sobie jakąś koszulkę i rozpiętą bluzę z podwiniętymi rękawami. Zabrałam rękę.
— J-już — powiedziałam.
— Usiądźmy — złapał mnie za nadgarstek i poprowadził z powrotem na posłanie. Usiadłam, a on usiadł obok mnie. — Nazywam się Oh Sehun. Sehun to moje imię. Mam dziwny akcent, ponieważ jestem Koreańczykiem. To, co poczułaś na mojej szyi to znamię. Ty też masz. Na prawej ręce.
Dotknęłam prawego przedramienia od wewnętrznej strony. Tam gdzie wcześniej widziałam znamię w kształcie wilka poczułam takie samo wypuklenie jak na szyi chłopaka.
— Faktycznie — powiedziałam bardziej do siebie.
 — To wszystko jeśli chodzi o sprawy poznawcze. Resztę powiem ci kiedy twój wzrok skończy przemianę. Zauważyłem, że nosisz okulary. Już nie będziesz ich potrzebowała.
— Jak to?
— Wszystko słyszysz lepiej, mocniej i głośniej, prawda?
— Tak. Aż boli.
— No właśnie. Twój węch także się poprawił. Tak samo będzie ze wzrokiem. Będziesz widzieć więcej, dalej i w ciemnościach. Będziesz także szybciej biegać oraz wolniej się męczyć. Dopóki twój wzrok nie powróci, opowiem ci więcej o sobie. Mam nadzieję, że także się odwdzięczysz.
Usadowiłam się po turecku, gotowa do wysłuchania.
— Jak mówiłem, nazywam się Sehun i jestem Koreańczykiem. Mam 21 lat. Specjalizuję się w życiu wilków. Poznaję ich zachowania i przyzwyczajenia. Dlatego mieszkam w lesie — ostatnie zdanie powiedział jakoś tak tajemniczo, ale nie zdążyłam przywiązać do tego uwagi. — Mam dziewięciu kolegów, którzy tak jak ja, zgłębiają tajniki wilków. To tyle na mój temat. Twoja kolej.
— Mam 19 lat. Na imię mi Anastazja.  Niedługo zacznę studia. Ze zwierząt najbardziej lubię, tak jak ty, wilki, delfiny i łabędzie. I to w sumie tyle.
— A jakie masz zainteresowania? Co lubisz robić?
— Dużo rzeczy. Oglądam filmy, słucham muzyki, spotykam się ze znajomymi, czasami próbuję pisać opowiadania, czytam książki, głównie fantasy, gram w gry komputerowe. Udzielam się w różnych zrzeszeniach.
— Dość aktywny tryb życia.
— Ale jestem w tym także leniwa. Może nie powinno się mówić o swoich wadach, ale taka prawda — zaśmiałam się pod nosem.
 Nagle gdzieś na dworze usłyszałam dudnienie, jakby biegło jakieś czteronożne zwierzę.  Dźwięk skończył się niedaleko. Po chwili usłyszałam otwieranie drzwi.
— Ej, Sehun?! Słyszałem… — przerwał kolejny męski głos. — Oooo…
 — Suho? Przepraszam na chwilę Anastazjo. Wyjdę na moment — podniósł się z łóżka i wyszedł, zamykając drzwi.
 — Czyli to prawda? Nowy członek watahy?
— Tak. Ale chodźmy dalej. Jeszcze nie powiedziałem jej wszystkiego, a jej słuch już działa  — to zdanie zdawało się zanikać, więc pewnie chłopaki odeszli znaczny kawałek. Zaczęłam się zastanawiać. Wataha? Tak się przecież mówi na grupę wilków. Może to jakieś zgrupowanie fanatyków wilków? Ale nowy członek? Że niby ja? W sumie powiedziałam, że lubię wilki. Bo lubię. Ale nie jestem jakimś tam fanatykiem. I skąd ten nowy, Suho, dowiedział się o tym, że tu jestem? Przecież Sehun nie wychodził. Chyba, że jak straciłam przytomność...
Nic z tego nie rozumiałam. Zastanawiałam się, ile już tutaj jestem. Mama musi się martwić. Zaczęłam po omacku poznawać pokój, oczywiście uderzając się kilka razy w nogę czy kolano. Cudem znalazłam swój telefon i klucze do auta. Nacisnęłam guzik włączenia, ale telefon ani nie zawibrował ani nie wydał dźwięku. Nadal nie działał, więc go odłożyłam. Wróciłam po omacku do posłania i usiadłam zrezygnowana. Co ja tu w ogóle robię? Moje przemyślenia przerwało dziwne uczucie w głowie. Cały czas czułam lekki uścisk gdzieś wewnątrz czaszki. Teraz ten uścisk się nasilił, by po kilku sekundach całkowicie zniknąć. Rozluźniłam mięśnie. Poczułam, że moje powieki zaczęły się ruszać.
— Może mogę już otworzyć oczy? — zapytałam na głos samą siebie.
Rozwiązałam opaskę z tyłu głowy i opuściłam na kolana. Moje zamknięte powieki zalało światło.

Przez chwilę tak siedziałam, przyzwyczajając zamknięte oczy. Gdy już stwierdziłam, że mnie nie razi, powoli je otworzyłam. Jasne pomieszczenie aż tak nie poraniło oczu, ale musiałam chwilę pomrugać, bo dosyć długo były zamknięte. Nie miałam na sobie okularów, a widziałam bardzo wyraźnie. Wszystkie kolory i odcienie. Budynek, w którym się znajdowałam był z betonu, co można było zauważyć po suficie, czy podłodze, ale wnętrze wyłożone było ciemnym drewnem. 





Pokój był dość duży. Połączony z kuchnią i salonem. Zauważyłam też inne pomieszczenie, za drzwiami. Gdy tam zajrzałam, okazało się że to łazienka. Kuchnia była obłożona wieloma różnymi rzeczami. Od misek, miseczek i kubków, po zioła, przyprawy i innego tego typu rzeczy. Sehun dużo musiał się napracować, sporządzając dla mnie wywar. Przy drzwiach wejściowych było okno, z którego zauważyłam dwóch nadchodzących chłopaków. Wyższy miał tęczowe pasemka, jasną karnację i okrągły tatuaż na szyi. Rozszerzyłam oczy ze zdziwienia. To jest Sehun? Poczułam jak moje serce zaczyna szybciej bić, krew pulsować w żyłach, a na moje policzki wychodzą rumieńce. Miał na sobie czarną koszulkę, a na to narzuconą czerwoną rozpinaną bluzę i czarne rurki. Na prawym nadgarstku miał kilka rzemyków. Chłopak obok niego wyglądał na starszego chodź był niższy. Miał podobną urodę. Brązowe włosy z grzywką zaczesaną na prawo, jasną karnację i miły wyraz twarzy. Ubrany był w białą koszulkę i czarną skórzaną kurtkę. Na nogach także miał czarne rurki. Z ulepszonym wzrokiem zauważyłam, że na prawym obojczyku ma fragment tatuażu. Drzwi się otworzyły i pierwszy wszedł kolorowowłosy. Stałam pośrodku pokoju, patrząc na niego.  



 












— Ściągnęłaś opaskę? — był w progu, nie pozwalając drugiemu wejść do środka.
— Tak. Poczułam, że już mogę. Głowa przestała mnie boleć.
— Minęło dopiero półtorej godziny — powiedział, spoglądając na zegarek.
— Półtorej? Byłam tutaj tyle czasu?! — wykrzyknęłam.
— Sehun, wpuść mnie — brązowowłosy odezwał się, wyglądając zza wyższego.
— Ach, przepraszam, liderze — odsunął się i zamknął drzwi. Podszedł do mnie.
— Anastazjo. To jest Suho, nasz… przywódca — widać było, że zastanawia się nad tym słowem. — Liderze, to jest Anastazja — chłopak podał mi rękę, którą niepewnie uścisnęłam.
— Cześć.
— Witaj — odpowiedział i puścił moją rękę. — Sehun, zaraz zbiegnie się… reszta.
— Tak, wiem już — usiadł na kanapie razem z Suho. — Chodź — popatrzył na mnie i poklepał miejsce obok siebie.
Podeszłam do niego i usiadłam.
 — Nie wiem, od czego zacząć, żeby cię nie przestraszyć. Wiesz już o mnie sporo, teraz też już mnie widzisz. Mam nadzieję, że zaufałaś mi na tyle, by potraktować poważnie to, co mówię — popatrzyłam na niego czujnie. — Postaraj się mi nie przerywać, a potem odpowiem na wszelkie twoje pytania, dobrze?
Kiwnęłam głową, a on wziął głęboki wdech.
— Nasza wataha zawsze składała się z dwunastu członków, ale ostatnio straciliśmy dwóch z nich, więc dało się przewidzieć, że niedługo nastąpi nowy przydział. Gdy szłaś tutaj, w pewnej chwili musiałaś poczuć jakąś zmianę, coś dziwnego — spojrzał na mnie pytająco, a ja kiwnęłam głową. — Wtedy pojawiło się twoje znamię. To nie jest jego końcowa forma. To na razie oznaka, że jesteś w trakcie przekształcania. Twój słuch, węch i wzrok już się przekształciły, ale ciało jeszcze nie skończyło. Jak widzisz ja i Suho — tutaj pokazał na swoją szyję, a Suho odsłonił obojczyk — także mamy takie znamienia,  z tym, że mają inną formę. Mój symbolizuje wiatr, Suho – wodę. Twój przyszły będzie symbolizował latanie lub telekinezę, zależnie od mocy jaką będziesz władać.
Mocy?!, cisnęło mi się na usta, ale dalej milczałam.
— Reszta watahy ma znamienia przedstawiające światło, ogień, siłę, teleportację, zamrażanie, uzdrawianie, elektryczność i kontrolowanie czasu. Jak zapewne wiesz, określenie wataha tyczy się rodziny wilków.
Wilki? Wataha? Moce? CO?
— Ehm… Jesteśmy…
— Wilkołakami — dokończył Suho, kładąc rękę na ramieniu młodszego, a ten podrapał się bezradnie po głowie.
— Tak, wilkołakami. Potrafimy zamienić się w wilki, mamy nadprzyrodzone moce kontrolowania otaczającego nas świata oraz kilka dodatkowych przydatnych zdolności. Ja mogę zmieniać kolor włosów oraz rozmawiać ze zwierzętami. Potrafię także mówić i rozumieć wszystkie języki ludzkie.
— Ja potrafię oddychać pod wodą oraz czytać w myślach. Jestem także wilkiem alfa, czyli liderem watahy.
— Z chwilą, z którą pojawiło się twoje znamię, dołączyłaś do naszej watahy — zakończył tęczowowłosy.
— Zaraz, zaraz… Żarty sobie robicie? Wilkołaki, moce, tatuaże… Przecież o takich rzeczach czyta się w książkach. To się nie dzieję w realnym życiu.
 — A jednak. Jeśli ci to udowodnimy, nie przestraszysz się i nie uciekniesz?
— Nie wiem. Ale tego nie da się udowodnić — nadal niedowierzałam.
— Patrz uważnie — powiedział Sehun i nie spuszczając ze mnie wzroku, zmienił kolor swoich włosów na brązowy, potem na blond, na rudy, w którym w ogóle nie było mu do twarzy, po czym wrócił do tęczowych włosów.
 — Jak…? — głuche pytanie utknęło mi w gardle. Suho wstał z kanapy, stanął na środku pokoju i posłał mi szeroki uśmiech. Tak szybko zaczął się zmieniać, że nawet nie mrugnęłam okiem, a w tym samym miejscu stał, odrobinę większy niż zwykłe, wilk o brązowej sierści i tych samych ciemnych oczach. Podszedł do mnie, okrążając stół i usiadł, wpatrując się we mnie natarczywie. Na prawej części klatki miał czarne futro które przypominało jego znamię.
 — Co do…? — nie wiedziałam, co powiedzieć. — To musi mi się śnić. Pewnie leżę na masce auta i po prostu zasnęłam.
— Nie, nie śnisz. To jest prawda. Mogę cię uszczypnąć jeśli chcesz — próbował zażartować.
— Nie, dzięki — zdobyłam się na uśmiech.
Chłopaki już się nie odezwali, dając mi czas na namyślenie się. Wciąż czułam na sobie wzrok lidera. Nagle usłyszałam wycie. Najpierw jedno, a za nim kilka kolejnych. Suho zerwał się na łapy, podbiegł do drzwi, sam sobie je otworzył i usiadł w progu. Zawył krótko. Sehun wstał, czekając na mnie i ustawiliśmy się za wilkiem. Spomiędzy drzew wyłoniły się biegnące wilki. Naliczyłam siedem. Każdy miał inny kolor sierści. Usiedli w półokręgu, tak, że gdy lider wyszedł na dwór, był pośrodku. Ja skulona stałam za Sehunem, który pozostał w ludzkiej formie.
— Myślę, że jeszcze nie wykształciła jej się umiejętność rozumienia nas — powiedział Sehun, odwracając głowę w moją stronę. Lider zawarczał coś i zmienił się z powrotem w człowieka. Reszta poszła w jego ślady i teraz stała przede mną siódemka nowych osób. Wszyscy z azjatyckimi rysami twarzy.
— Gdzie Lay? — zapytał lider.
— Leczy jakąś sarnę, zaraz przyjdzie — odpowiedział chłopak, którego twarz wyglądała jakby się wiecznie uśmiechał — No dobra, to zaczniemy bez niego. Chodź — pokazał na mnie, a Sehun położył mi dłonie na ramionach i poprowadził koło Suho.
— To jest nowa członkini watahy  — uśmiechnął się do mnie krzepiąco, ale to wcale nie dodało mi odwagi.
Ja? Wilkołakiem? Żarty jakieś. I to w otoczeniu samych chłopaków?
— Cześć — wszyscy powitali mnie zgodnie i wesoło.
Odetchnęłam.
— Niech każdy się przedstawi — polecił Suho.
Pierwszy odezwał się chłopak najdalej po mojej lewej.
— Jestem Kim Minseok, ale mówią na mnie Xiumin, najstarszy. Mam 25 lat, moją mocą jest zamrażanie.  Moje znamię ma kształt śnieżynki. Z pochodzenia jestem Koreańczykiem.  Miło cię poznać — powiedział chłopak o pyzowatej twarzy mojego wzrostu. Miał rudawe włosy i skośne oczka, przez co wyglądał bardzo uroczo.
— Kolejny powinien być Lay, ale na razie go nie ma. Dalej — odezwał się Suho.
— Witaj. Nazywam się Byun Baekhyun. Skończyłem 23 lata. Mam moc kontrolowania światła. Moje znamię jest kształtu wieloramiennej gwiazdy — skłonił się.
Przyjrzałam się jego wyglądowi. Miał jasnobrązowe włosy, tak jak reszta, sięgające mu do ucha. Był tego samego wzrostu co jego poprzednik. 
— Ja jestem Kim Jongdae, chociaż wolę być wołany Chen — odezwał się ten, który wiecznie się uśmiecha. — Jestem Koreańczykiem i tak jak Baekhyun mam 23 lata. Moją mocą jest elektryczność, a znamię przybiera kształtu skorpiona — miał brązowe włosy i przyjemna, trochę śmieszną twarz.
— Park Chanyeol. 23 lata. Moje znamię ma kształt lecącego ptaka, a moją zdolnością jest ogień. — Włosy miał koloru ciemnosiwego. Pasował mu ten odcień. Lekko odstawały mu uszy.
— Mnie nazywają D.O., chociaż nazywam się Do Kyungsoo.  Mam 22 lata. Mam duża siłę, a znamię w kształcie bestii — powiedział czarnowłosy chłopak.
— Jestem Huang ZiTao, po prostu Tao. Mam 22 lata, moją mocą jest kontrolowanie czasu, a znamię ma kształt klepsydry. Jestem Chińczykiem — chłopak miał ciemne włosy z wygolonymi bokami. Jego twarz była najmniej przystojna z nich wszystkich.
— Jestem prawie najmłodszy, Kai, Kim Jongin. Mam tyle samo lat co Sehun, czyli 21. Potrafię się teleportować, a moje znamię jest w kształcie trójkąta z kołem — powiedział ostatni chłopak. Miał bardzo ciemną karnację i czarne włosy. Gdy tylko skinął głową, w lukę pomiędzy Xiuminem a Baekhyunem wbiegł wilk o szaro-białej sierści. Po chwili przemienił się w człowieka.
— Przepraszam za spóźnienie. Nazywam się Zhang Yixing, leczący jednorożec Lay, a co za tym idzie moją mocą jest leczenie, a znamię mam w kształcie jednorożca. Miło poznać pierwszą w watasze waderę — powiedział z lekką zadyszką chłopak z blond czupryną i uśmiechnął się promiennie.
— Przedstaw się — szepnął mi na ucho Sehun.
— Jestem Anastazja. Mam 19 lat. Jeszcze nie wiem jakie mam moce. Miło was poznać — skłoniłam

się lekko i rozejrzałam po zgromadzonych.





Korekta: Caroline