poniedziałek, 27 lipca 2015

BaekYeol cz.8 (UWAGA: YAOI +18)

Mówię serio. + 18 bardzo. Czego możecie się spodziewać? Seksów, przekleństw, strzelaniny. Ostrzegam, że bardzo długie.




Gdy Baekhyun się obudził, pierwsze co rzuciło mu się w oczy, to brak najmłodszego obok. Zaspany wyszedł z pokoju i zaczął szukać chłopaka. Gdy nigdzie go nie było, zapukał do łazienki, ale także okazała się pusta. Zdenerwowany zaczął biegać po dormie, wpadając do wszystkich pokoi.
- Sehun!?
- Co się dzieję? Czemu tak krzyczysz? – Zapytał D.O. wychodząc ze swojego pokoju, a reszta zespołu poszła w jego ślady.
- Nie ma Sehuna!
- Jak to nie ma? – zapytał Lay dołączając do zgromadzenia w salonie.
- Obudziłem się przed chwilą i jego nie było. Nigdzie go nie ma, w łazience też.
- Zniknęły jego buty. – powiedział Suho będąc w przedpokoju i patrząc się na szafkę z naszymi butami.
- Niemożliwe… - szepnął Baekhyun do siebie.  – Ubierajcie się. Musimy go znaleźć.
- Może poszedł pobiegać z rana? Dzwoniłeś do niego? – zapytał Kai spokojnie.
- Nie, ale spróbuj. Ja też gdzieś zadzwonię. – Baekhyun pośpiesznie wyciągnął telefon z ręki.
- Halo?! – zapytał przestraszonym głosem, gdy osoba po drugiej stronie odebrała.
 ~ MIELIŚCIE GO PILNOWAĆ! – Baekhyun skrzywił się z bólu.
- Wiesz, że zniknął?
~ TAK! DOSTAŁEM ZDJĘCIE JAK SIEDZI W SAMOCHODZIE Z ZAWIĄZANYMI OCZAMI! –wykrzykiwał zdyszany.
- O nie…
~ Biegnę teraz na lot do Seoulu, za kilka godzin będę, spróbujcie go znaleźć, albo chociaż jakąś poszlakę.
- I co zrobisz jak tu przylecisz?
~ Zabije tego drania, który to zrobił.
- Luhan, nie możesz. – powiedział Baekhyun i dopiero po chwili zorientował się, że wymówił imie chłopaka.
- Luhan?
- Rozmawiasz z Luhanem?
- Dlaczego Luhan?
Chłopaki z zespołu jak na rozkaz stanęli w miejscach i popatrzyli na Baekhyuna. Ten machnął na nich ręką i się odwrócił.
~ Poszukajcie czegoś w tym parku, w którym siedzieliśmy. Od czegoś musicie zacząć. Tylko uważajcie na siebie. Proszę.
- Ty też uważaj na siebie. Nie zrób głupstwa, Hyung. – zakończył rozmowę. Odwrócił się do chłopaków. – Zważając na sytuację, czuje się odpowiedzialny za wytłumaczenie wszystkiego. – Opowiedział chłopakom pokrótce całą historię.
- Matko boska! – zawołał przerażony  Chanyeol, bo reszta chłopaków nie mogła wydobyć z siebie głosu.
- Dziś rano Luhan dostał w liście zdjęcie Sehuna z opaską zawiązaną na oczach. Facet może być do wszystkiego zdolny. Ale nawet nie wiem kim jest, Luhan nie chciał mi powiedzieć. – Zaczeli ubierać buty. Gdy wyszli pośpiesznie z dormu, kontynuował. – Lu załatwił sobie lot do stolicy, będzie za kilka godzin. Mówił, że pójdzie od razu do tego człowieka. My zaczniemy od parku. Jego telefon obwieścił nową wiadomość. Otworzył, a jego oczom ukazało się zdjęcie Sehuna siedzącego w jakimś aucie z opaską na oczach. Stwierdził, że lepiej będzie nie pokazywać tego chłopakom.
Bez słowa szli szybkim krokiem. Zatrzymali się dopiero przy wejściu do parku.
- Rozdzielamy się. Zaczynamy od ścieżek, potem dopiero wchodzimy w głąb. – zakomenderował Baekhyun. Wszyscy skinęli głowami i ruszyli do parku. Przy wejściu został tylko Baekhyun i Lay.
- Nie sądzisz, że powinniśmy zadzwonić na policję? – zapytał Lay.
- I co powiemy? Że prawie rok temu straciliśmy członka zespołu, który został… - przerwał i ściszył głos – zgwałcony, a potem grozili mu, że jak coś powie to jego przyjaciel skończy gorzej i że to się właśnie stało?
- Jesteśmy osobami publicznymi. Chcemy czy nie, ludzie martwią się o nas, więc dołożą wszelkich starań by go odszukać.
- Zanim się za to wezmą, im obydwu może się coś stać.
- Ale jeśli MY się tym zajmiemy, to NAM może się coś stać, Baekhyun, pomyśl logicznie.
- Może masz rację. Ale musimy zdobyć jakieś dowody, cokolwiek.
Zaczęli chodzić przy wejściu do parku, przeczesując każdy skrawek ziemi.
- Chyba coś mam – powiedział Lay i podszedł do Baekhyuna z kartką papieru.
- „Twój przyjaciel nie dotrzymał słowa. Zapamiętaj dokładnie tutejszą fontannę. Bo on jej już nigdy nie zobaczy.” – przeczytał kartkę na głos. – To już jakiś dowód. – Poszli w głąb parku. – Ej! Chłopaki, chodźcie do fontanny!
Po kilku krokach zobaczył fontannę. Wyglądała normalnie, jak każda inna. Z tym, że nie działała. Cała dziewiątka usiadła zrezygnowana na ramie fontanny.
- To co robimy? Zgłaszamy to na policję? – zapytał Chanyeol, patrząc na kartkę, którą wręczył mu któryś z chłopaków.
- Musimy. Mamy dowód. Poza tym, my nic nie zrobimy. Nie damy rady. – powiedział Suho załamanym głosem. 

**

Wejście ósemki zagubionych chłopaków na komendę policji wprowadziło wśród pracujących tam ludzi niemałe zainteresowanie. Gdy powiedzieli pokrótce policjantowi rezydującemu na centrali, zostali skierowani do biura detektyw Shin Soo Jin.
- Brzmi jak damskie imię. Ciekawe czy ten detektyw nam pomoże. – powiedział Kai, idąc za resztą zespołu. Zostali zaprowadzeni do biura.
Pomieszczenie było małe, ale zmieścili się wszyscy. Gdy brązowowłosa kobieta podniosła na nich wzrok, jej oczy rozszerzyły się ze zdziwienia. Chłopaki nie dawali jej więcej jak trzydzieści lat.
- Witam Panowie. Niestety dysponuję jednym krzesłem.
- Dzień dobry. Nazywamy się … - powiedział Baekhyun ale przerwał patrząc na lidera niepewnie.
- Jesteśmy… - nie zdążył dokończyć, gdy kobieta mu przerwała.
- EXO. Tak wiem. Ale... Kogoś brakuje. – Przeleciała wzrokiem po zdziwionych twarzach chłopaków. – Nie ma Oh Sehuna. – uśmiechnęła się pokrzepiająco.
- My właśnie w tej sprawie. Chcielibyśmy zgłosić porwanie.
- Porwanie? Kogo?
- Sehuna.
- Poważna sprawa. Dobra, niech jedna osoba opowie mi wszystko. Od początku. – Soojin wskazała miejsce siedzące, a sama usiadła po drugiej stronie biurka, przed komputerem i zaczęła coś szybko pisać na klawiaturze. Gdy Baekhyun został popchnięty do krzesła przez resztę chłopaków, Pani Shin uśmiechnęła się.
- Jestem detektyw Shin Soo Jin. Składający zgłoszenie, Byun Baekhyun – wymawiając imię chłopaka kiwnęła mu głową. – Mogę prosić o dokument tożsamości? Potrzebne mi są dokładne dane.
- Jasne, proszę. – Wygrzebał z kieszeni portfel i podał kobiecie dokument.
- Proszę mi dokładnie, ze szczegółami opowiedzieć, co się stało. Po kolei. – Nie odrywała wzroku od ekranu, co kilka chwil patrząc przelotnie na klawiaturę. Baekhyun opowiedział od początku, zaczynając od spotkania z Luhanem i rozmowie z nim, kończąc na ich znalezisku w parku. Soojin poprosiła go o położenie kartki na biurku, po czym z biurka wyciągnęła specjalną foliową torebkę i trzymając dłoń w torebce, schowała kartkę.
- Każdy z was, który jej dotykał, będzie musiał zostawić odciski palców, byśmy mogli zidentyfikować te nieznane nam, jeśli takowe są.
- Nie podrobiliśmy kartki! – oburzył się Chen.
- Spokojnie, Jongdae, chodzi o to, że doświadczeni ludzie wiedzą, że dowody które muszą zostać, powinny być trzymane w rękawiczkach, by nie zostawić odcisków i utrudnić nam, policjantom, dochodzenie.
- Prze-przepraszam.
- Nie szkodzi.
Baekhyun wyciągnął telefon i wszedł w ostatnie wiadomości, chłopaki dostrzegli obraz i przerazili się. Piosenkarz pokazał telefon ze zdjęciem pani detektyw.
- Dostałem to zdjęcie smsem od Luhana.
- Dobrze, dodamy go do dowodów. – z szuflady wyciągnęła kabel usb i podała jedną końcówkę Baekhyunowi. Podłączyła do komputera i poprosiła o nakierowanie na odpowiedni folder. Przerzuciła zdjęcie na komputer i odłączyła kabel. Zostawcie proszę jakiś numer telefonu i adres, byśmy mogli się z Wami skontaktować, gdy czegoś się dowiemy. – Widząc ich niepewne miny, odezwała się ponownie. – Nie martwcie się. Osobiście dopilnuję, żeby Sehun został odnaleziony najszybciej, jak to tylko możliwe. Także o rozgłos nie musicie się martwić. – Uśmiechnęła się krzepiąco i wysłała ich do centrum zbierania odcisków palców.
Wydrukowała sprawozdanie, zdjęcie oraz wysłała kartkę do centrum odcisków. Podpisaną przez siebie kopię sprawozdania zaniosła szefowi i za jego zgodą ogłosiła wagę sprawy, jako najważniejszą.
- Mamy do czynienia z porwaniem osoby publicznej. Chłopak, dwadzieścia jeden lat, wzrost około 181 cm. Każdy ma się zapoznać z jego wyglądem. Jest on znanym artystom, więc priorytetem jest znalezienie go, jak najszybciej, rozumiemy się? – Soojin miała związane włosy, ciemnogranatowy strój policjantki, a jej postura ukazywała władczość, oraz zaangażowanie w pracę.
- Tak jest!
- Bardzo dobrze. Ostatnia informacja o jego pobycie jest z parku, w tym miejscu – pokazała na ogromnej mapie. – Dlatego tam zaczniecie. Zajmijcie się wszystkimi kamerami w pobliżu. Gdy tylko uda nam się wyodrębnić odciski palca z dowodu, zostaniecie poinformowani o dalszym postępowaniu.
Wszyscy zaangażowani w pracę wstali i ruszyli do wyznaczonych przez panią detektyw rewirów. Sama detektyw wyciągnęła telefon.
- Witam panie Byun, tutaj detektyw Shin Soojin. – przedstawiła się oficjalnie.
~ Pani detektyw? Czy… czy już coś wiadomo?
- Jeszcze nie, ale proszę, wyślij mi numer Luhana, sprawdzimy jego bilingi, może próbował się połączyć z tym mężczyzną.
~ Oczywiście już wysyłam.
- Do widzenia. – pożegnała się i rozłączyła. Parę sekund później dostała numer.
Podeszła do swojego partnera, który uwielbiał nowinki technologiczne.
- Wooyoung, sprawdź blingi tego numeru. Z ostatnich dwunastu godzin.
Mężczyzna kiwnął głową i zaczął stukać coś na klawiaturze, a Soojin stała zapatrzona na mapę. Z zamyślenia wyrwał ją specjalista ds. odcisków palców, przychodzący z wynikami.
- Dzięki temu, że kazałaś im wszystkim zostawić odciski, mieliśmy mniej roboty. Znaleźliśmy dwie pary odcisków. Jedne muszą należeć do ofiary.
- A drugie ?
-Choi Samyoung. Wraz z bratem notowany za pobicia, kradzieże i tego typu podobne. Taki typowy osiłek – mężczyzna pokazał jej akta.
- Faktycznie. Jakieś adresy kontaktowe? – kobieta podała akta swojemu partnerowi. Chwilę zajęło mu szukanie.
- Dom nieaktualny, numer telefonu także. Jedynie karta kredytowa aktualna.
- Chcę listę miejsc z których wyciągał pieniądze przez ostatnie dwa dni. A co z telefonem?
- Ostatni numer z jakim miał kontakt należy do Byuna Baekhyuna. Ale mam coś innego, co może cię zainteresować. Jego numer jest wciąż dostępny.
- Telefon na kartę? – zapytała.
- Nie. – odpowiedział, uśmiechając się tryumfująco.
- No to na co czekasz, szukaj!
- Już, już.
Shin stała nad partnerem i obserwowała jego poczynania.
- Gangnam-gu, w okolicach ulicy Teheran-ro. Tylko tyle mogę powiedzieć, na dokładniejsze informacje musielibyśmy mieć kontakt.
- Szukaj. – wyciągnęła telefon i wybrała numer telefonu do Luhana. Czekała tak długo, aż nie włączyła się sekretarka.
- Trochę zawęził się teren poszukiwania. – skomentował pomniejszenie się niebieskiego koła na mapie.
- Wyślij dane terenu oraz zdjęcie Luhana do wszystkich jednostek. I sprawdź rachunek tego osiłka Choi.
- Już się robi, SZEFOWO. – zironizował.
- To dla mnie ważne.
Shin Soojin wyszła i wróciła z dwoma kubkami parującej kawy. Postawiła jeden na biurku partnera.
- Dziękuję. Ostatni zakup w Starbruksie, przy Teheran-ro 103-gil.
- Zaznacz proszę na mapie. – Gdy czerwona kropka pojawiła się w obrębie niebieskiego półprzeźroczystego koła, Soojin wyprostowała się. – Mamy jakieś podejrzane miejsca na tym terenie?
- Dwa. Jeden to centrum narkotykowe.
- To raczej nie to.
- A drugi to hotel ze specjalną ofertą dla wymagających klientów.
- Wymagających?
- No wiesz, nakręcanie amatorskiej pornografii, a także pokoje dla homoseksualistów.
- To może być to. Jedziemy tam.
- Jasne.
Nim wyszli w pośpiechu przebrali się w ciuchy cywili, chowając pod spód kamizelki kuloodporne i pojechali na sygnale przez miasto, dopiero będąc niedaleko hotelu wyłączyli syreny. Shin Soojin w międzyczasie zwołała patrole niedaleko hotelu. Spotkali się z grupą policjantów, z którymi synchronizowała walkie-talkie i weszła razem z partnerem do hotelu. Podeszli do recepcji, a jej partner wyciągnął z kieszeni spory plik banknotów i przejeżdżając nim po blacie, powiedział cicho do mężczyzny siedzącego za ladą.
- Słyszałem, że macie pokoje dla gości ze specjalnymi wymogami. – mężczyzna wziął pośpiesznie plik banknotów i przeliczył.
- Oczywiście. Proszę zejść na podziemny parking i wejść do windy. Poziom minus dwa, pokój numer 249.
- Dziękuję. Chodź, moja droga. – Zwrócił się do Soojin, która podłapała rolę i złapała swojego partnera pod ramię. Gdy tylko zeszli do podziemnego parkingu, Soojin zauważyła telefon leżący na ziemi, który przez swoją czerwoną obudowę idealnie zlewał się z dywanem na schodach. Podniosła go i zauważyła nieodebrane połączenie od samej siebie.
- Telefon Luhana. Musimy być blisko. – wzięła walkie-talkie. – Wszystkie jednostki, podziemny parking hotelu Park Hyatt Seoul.
Weszli do windy, miała dwa ujemne piętra, nacisnęli obydwa. Na minus pierwszym znajdował się krótki obskurny korytarz, więc zostali w windzie i pozwolili się powieść jeszcze niżej. Gdy winda się zatrzymała, przed nimi rozciągał się długi korytarz z kilkoma rozwidleniami.
- O matko. Ile tu musi być pokoi. – powiedziała Soojin.
**
Gdy Sehun odzyskał przytomność nie miał już zawiązanych oczu. Pomarańczowe światło jednej z lamp delikatnie oświetlała pokój w którym się znajdował. Leżał na łóżku, nie było tu okien a jedyne drzwi jakie zobaczył były zamknięte. Próbował się podnieść ale zakręciło mu się w głowie. Czuł dziwne ciepło, które oplatało całe jego ciało. Zauważył, że jest w samych bokserkach. Nagle zza drzwi można było usłyszeć kroki.
- Właśnie się obudził szefie.
- Świetnie. Widzisz, Luhan, zdążyłeś akurat na przedstawienie. – Niski męski głos sprawił, że po plecach Sehuna przeszły ciarki. Luhan?, przeszło mu przez zamglony umysł.
Drzwi się otworzyły i w progu stanął średniego wzrostu mężczyzna w garniturze. Wszedł do środka, a za nim wkroczyło bezceremonialnie dwóch osiłków ciągnących…
- Luhan!? – chłopak zdziwił się na widok przyjaciela i byłego kochanka. Jednak to nie sama jego obecność tak nim wstrząsnęła. Brązowowłosy miał posiniaczoną twarz, rozdarte ubranie i był prawie ciągnięty przez dwóch mężczyzn. Na głos Sehuna podniósł głowę, krzywiąc się z bólu.
- Sehun-ah… Przepraszam. – zapłakał.
Pierwszy mężczyzna przestawił krzesło naprzeciw łóżka i wskazał na nie, każąc posadzić tam chińczyka.
- Witamy na seansie pod tytułem „Nie dotrzymałeś słowa, Luhan.” Rolę główną zagra obecny tutaj Oh Sehun. Zapraszamy do seansu. – Teatralnym głosem powiedział pierwszy mężczyzna.
- Nie zrobisz tego, Lee. Gorzko tego pożałujesz! – wykrzyczał Luhan próbując wstać z krzesła, za co jeden z dwóch osiłku posłał mu siarczyste uderzenie w brzuch, a chłopak zwiną się z bólu.
- Nie sądzę. – powiedział i powstrzymał młodszego chłopaka przed wstaniem z łóżka. Złapał go za obie ręce i przyciągnął do siebie. Sehun z trudem łapał oddech a jego twarz spowiła czerwień.
- Widzę, że narkotyki zaczynają działać.
- Co… co mi zrobiliście? – zapytał bez sił Sehun.
- Och nie martw się, ułatwiliśmy zabawę, żebyś się nam nie wyrywał. – Powiedział mężczyzna i zdjął marynarkę garnituru i rozwiązał krawat. Rzucił obie rzeczy na ostatnie wolne krzesło. Po czym zaczął podchodzić do łóżka, rozpinając koszulę. Gdy stanął nad Sehunem, była cała rozpięta. Złapał za podbródek chłopaka i zmusił, by ten usiadł na swoich kolanach. Zbliżył swoje usta do ust chłopaka. Mimo, że tamten protestował, to nie miał siły i musiał się poddać.
- Nie!!! – wykrzyczał Luhan, pozwalając swoim łzą płynąć. – Zostaw go! Masz mnie!
Lee przerwał pocałunek i popatrzył szyderczo na chińczyka.
- Miałeś swoją szansę, chłopcze. Nie dotrzymałeś umowy. Zakneblujcie go. – polecił mężczyzną, co zaraz wykonali, używając jakiegoś materiału.
- Mmmm!!! – krzyczał Luhan stłumionym głosem.
- Zamknij się albo znów oberwiesz – zagroził jeden z osiłków, na co chłopak przestał.
Mężczyzna wrócił do przerwanej czynności. Popchnął Sehuna na łóżko i zaczął całować jego podbródek, skronie i szyję, zostawiając mokre ślady. Chłopak oddychał z trudem, robiąc się coraz bardziej czerwony. Zacisnął oczy, gdy ręka pana Lee sięgnęła do jego nabrzmiałego penisa, uwięzionego w bokserkach.
- Taki wrażliwy. – skomentował to mężczyzna i zaczął krążyć językiem wokół sutków chłopaka.
- Lu… – wyszeptał Sehun, oddychając płytko. – Przepraszam… Nie mogę… Tego… Kontrolować…
- Mmmm! – odkrzyknął Luhan znów próbując się wyrwać.
- Oj nie ładnie tak, nie ładnie – powiedział Lee i ugryzł sutek Sehuna, na co ten krzyknął z bólu. Po jego policzku popłynęła łza.
Lee jednym ruchem ściągnął bokserki leżącego pod nim chłopaka i odrzucił je na podłogę. Odwrócił go na brzuch i podniósł za krocze do góry. Złapał za przyrodzenie Koreańczyka i zaczął powoli poruszać ręką, wydobywając z jego ust głośne jęki. Gdy młody próbował złapać jego rękę, on był szybszy i silniejszy, i wykręcił ją, trzymając na plecach chłopaka.
- Aach… Lu… Ach… Nie chcę… Proszę… Ach… - dyszał chłopak, każdy ruch ręką czując ze zdwojoną siłą.
- O nie, nie tak szybko. Nie pozwolimy ci dojść. – Powiedział mężczyzna i puścił chłopaka. Z kieszeni garnituru wyciągnął srebrny pierścień który założył Sehunowi na penisa. Złapał go ponownie za miednice i podciągnął do góry. Bez żadnego wspomagacza włożył do odbytu chłopaka.
- Aaaaaaaaaaaaaa!!! To boli…! – krzyczał, aż zdarł sobie gardło. Luhan zanosił się płaczem, ponieważ mężczyźni trzymali jego głowę na wprost łóżka i zagrozili, że jak zamknie oczy to się skończy gorzej i dla niego i dla jego przyjaciela. Lee dołożył drugi palec powodując kolejną falę krzyków i łez Sehuna.
- Proszę… nie… - dyszał – już nie mogę…
Gdy mężczyzna wyciągnął palce z chłopaka i już, już rozpinał rozporek, zadzwonił jego telefon. Odebrał wkurwiony.
- Czego!? Kto!? Kurwa mać! – rozłączył się i machnął na dwóch osiłków. Wyszli z pokoju, zamykając go na klucz od zewnątrz.
- Lu… - wymamrotał Sehun czołgając się do przywiązanego do krzesła Luhana. Wspiął się po jego ciele i odwiązał knebel. Potem drżącymi rękoma zaczął rozwiązywać supeł przy rękach.
- Sehun-ah. Proszę, wybacz mi. To wszystko moja wina. Powinienem od razu posłuchać tego mężczyzny. Ale kochałem cię, nadal kocham. Nie wiedziałem, że jest zdolny do takich rzeczy. Sehun, wybacz mi, proszę. – płakał Luhan próbując dojrzeć chłopaka. Raperowi w końcu udało się rozwiązać supeł na rękach piosenkarza. Usiadł na ziemi, dysząc. Luhan rzucił się w pośpiechu do niego.
- Wszystko… w… porządku… - wyszeptał chłopak opadnięty z sił. – Tylko… muszę… - powiedział i wskazał ręką na swoje krocze. Luhan delikatnie ściągnął pierścień z przyrodzenia chłopaka. Wziął go na ręce i zaniósł na łóżko. Sam ledwo stał czy chodził, ale to Sehun był teraz najważniejszy. Chińczyk chciał przykryć przyjaciela kołdrą, ale ten zatrzymał jego rękę i przeniósł na swoje krocze. Ten zdziwiony popatrzył na swojego byłego kochanka.
- Potrzebuję… tego… Pomóż mi… dojść… Proszę… - wychrypiał, puszczając rękę Luhana.
- Dobrze – chwila zawahania. – Kochanie.
Starszy schylił się nad chłopakiem by delikatnie musnąć jego wargi. Był cały gorący i spocony, a pod skórą czuć było szybkie pulsowanie jego serca. Luhan dobrze pamiętał wrażliwe miejsca na ciele swojego kochanka. Przejechał delikatnie językiem po muszelce ucha, a potem najdelikatniej jak potrafił skubną ją zębami.
- Ach… - tym razem z ust maknae wyrwało się westchnienie pełne podniecenia, nie bólu.
Luhan przeniósł się z pocałunkami na obojczyki chłopaka, kreśląc językiem wystające kości i mlecznobiałą skórę. Tym razem ominął sutki, wiedząc, że go bolą i skupił się i kreśleniu ścieżki, która kończyła się na napiętym do granic możliwości penisie maknae. Gdy tylko Luhan dotknął go ustami, Sehun złapał duży haust powietrza. Luhan powoli zaczął poruszać głową, dodatkowo operując językiem, by dostarczyć swojemu chłopakowi jak najwięcej przyjemności.
- Lulu … Zaraz dojdę… - wydyszał Sehun, a Luhan splótł ich dłonie. – Lu… Luhan… Ach… Ja… Aaaaaaaa!! – krzyknął młodszy głosem pełnym spełnienia, wyginając ciało w łuk.  Luhan połknął spermę. Podciągnął się na wysokość Sehuna i przytuliła do siebie.
- A… a ty? – zapytał drżącym głosem Sehun.
- Nie martw się. Ty bardziej tego potrzebowałeś. – Gdy przytulił chłopaka mocniej, poczuł, że jego penis znów stwardniał. Spojrzał w dół i nie mógł uwierzyć. – Co oni ci dali? – powiedział wnerwiony. Ale Sehun odciągnął jego uwagę całując go namiętnie.
- Wejdź we mnie, gege. – wyszeptał do ucha starszego.
- Ale… - zaprotestował Luhan, ale drugi już leżał na brzuchu, wypinając się w stronę kochanka.
- Proszę… -wyszeptał młodszy.
Luhan nie mógł się opanować. Tak bardzo tęsknił za Sehunem. Jebać okoliczności, pomyślał. Zsunął z siebie spodnie z bokserkami. Przyległ do ciałem do ciała i wyciągnął palce. Sehun tylko pokręcił głową. – Nie chcę ci zrobić krzywdy. Wiesz przecież, że…
- Nie trzeba.
Chińczyk złapał za pośladki Koreańczyka i zaczął delikatnie kręcić kółka, dotykając wrażliwej skóry. Następnie dotknął główką swojego penisa wejścia Sehuna i wszedł w niego mocno, a westchnienie maknae rozeszło się po całym pokoju, potęgując doznania Luhana. Poruszali się wolno, próbując sobie przypomnieć bliskość, którą utracili na tyle miesięcy. Obaj powtarzali swoje imiona, wypełniając pokój dźwiękami miłości.
- Lu… - wydyszał Sehun będąc na skraju wytrzymałości. – Ja zaraz…
- Razem… - szepnął chińczyk.
Sehun wyszedł naprzeciw uderzeń Luhana i po kilku pchnięciach doszli razem. Starszy oparł się o ścianę przy której stało łóżku i podciągnął za sobą młodszego. Dłuższą chwilę próbowali złapać oddech. Gdy w końcu rytmy ich serc się uspokoiły, Luhan zaczął gładzić plecy Sehuna.
- Przepraszam, że cię w to wszystko wciągnąłem. – odpowiedziała mu cisza. Zmęczony chłopak zasnął w objęciach swojego przyjaciela, kochanka, chłopaka. Nikły uśmiech zagościł na twarzy starszego i ułożył się do snu. Miał nadzieję, że Lee zostanie zatrzymany na dłużej. Gdy nagle usłyszał piosenkę, która raniła jego serce odkąd pierwszy raz chłopacy ją zaśpiewali.

**
Wyszli z windy i zajrzeli we wszystkie korytarze.
- Nie przeszukamy wszystkich pokoi.  – powiedział mężczyzna, stojąc koło Shin Soojin i rozglądając się.
- Mam pewien pomysł. Tylko się nie śmiej. – wyciągnęła telefon i poklikała chwilę w wyświetlacz. Wtedy cisze korytarze przerwała piosenka. Melodia zaczęła się powoli, wstępem pianina. Wraz z męskim głosem Shin Soojin także zaczęła śpiewać.
- Gakkeum i muneul datgo nan saenggage ppajyeo
Mudae wi nae moseubeul sangsanghagon haeseo
Seotureun nae moseupdo joahae jun neoyeotjiman
Gwabunhan geu sarangeul badado doeneunji

Eonjena geu jarie gidaryeojun neo du pallo gamssa anajun gomaun neo
Jeoldaero itji aneul geoya haengbokage mandeureojul geoya hanaran geu malcheoreom

Sigani jinado malhaji motago mamsogeuro samkineun na
Mianhadago neol saranghandago jigeumcheoreom mideodallago
Neol anajulge du son jabajulge ne mami
Pyeonhaejil su itdamyeon nae modeungeol bachilge
Ne unneun geu moseubeul jikyeojugo sipeo (jikyeojugo sipeo) hangsang neol *1


**
Damski głos prawie idealnie imitował piosenkę. Ktoś, kto ją śpiewał, musiał ją dobrze znać. Luhan potrząsnął Sehunem próbując go obudzić. Gdy młodszy otworzył oczy, starszy rzucił się do drzwi i walił w nie z całych sił.
- Hanalan geu malcheoleom – słychać było stłumiony głos kończący zwrotkę. „Jesteśmy jednością” tłukło się Luhanowi w głowie jak ostatnia deska ratunku. Sehun zwlekł się z lóżka i założył na siebie swoje bokserki.
Rap Chanyeola który właśnie był w piosence był coraz głośniejszy, kobiecy głos zniknął a dołączyły do tego szybkie kroki.
- Tutaj jesteśmy! – Krzyczał Luhan uderzając pięściami w drzwi.
- Lu Han? Oh Sehun? To wy?
- Tak!
- Widzisz, mówiłam, że zadziała. Otworzysz? – kobiecy głos był lekko stłumiony przez drzwi. Po chwili Luhan usłyszał zgrzytanie zamka i drzwi się otworzyły. – Nic wam nie jest? – zapytała kobieta.
- Mi nie, ale z Sehunem jest gorzej. – wskazał na chłopaka ledwo kontaktującego, który siedział na łóżku.
- Mój boże, co oni wam zrobili? Nie ważne, chodźcie. Wooyoung, pomóż Luhanowi przenieść Sehuna. – Powiedziała i przepuściła mężczyznę, który złapał pod ramię młodszego chłopaka. Soojin ściągnęła kurtkę i okryła jego ramiona. Kiwnęła na mężczyzn, żeby poszli. Sama wyciągnęła telefon i zrobiła zdjęcie pokoju i drzwiom które zamknęła. Widziała jak mężczyźni znikają za rogiem, który był już niedaleko windy. Gdy ruszyła w ich stronę usłyszała za sobą strzały. Odruchowo przylgnęła do ściany i otworzyła drzwi do pokoju z którego dopiero co wszyscy wyszli, po czym wyciągnęła swój pistolet, który skierowała w mężczyznę stojącego kilka metrów od niej.
- Policja! Nie ruszaj się!
- Luhan! Nie uciekniesz! – wydarł się, wciąż strzelając do kobiety.
- To ty!? TO TY ICH TAK POTRAKTOWAŁEŚ SKURWYSYNIE?! – Wykrzyczała i wyskoczyła zza drzwi biegnąć w stronę mężczyzny. Jedna kula trafiła ją w brzuch, ale kamizelka kuloodporna zatrzymała pocisk, zwalając ją tylko z nóg. Leżąc na ziemi strzeliła w nogę mężczyzny i gdy ten padł na ziemię, podniosła się i podbiegła do niego. Usiadła na nim i zaczęła uderzać pięściami w jego twarz.
- TY! CHOLERNY! SKURWIELU! – uderzała po każdym słowie.
- Shin, opanuj się! – usłyszała za sobą głos swojego partnera. Przestała uderzać i oddychając szybciej odwróciła mężczyznę na brzuch, zaciągając jego ręce na plecy.
- Jesteś aresztowany pod zarzutem podwójnego porwania, czynów cielesnych wbrew woli osób drugich, oraz napaść na funkcjonariusza policji.  Masz prawo do zachowania milczenia oraz do adwokata. – Gdy skończyła zakuwać mężczyznę, podniosła go z ziemi z ogromną siłą i przekazała swojemu partnerowi, który nalegał, że zajmie się podejrzanym.  Razem pojechali winda na parking, gdzie czekały już dwa wozy policyjne. Wooyoung pojechał z podejrzanym na komisariat, a Soojin razem z Luhanem i Sehunem do szpitala. Siedząc w trójkę na tylnych siedzeniach, Soojin wyciągnęła notatnik i długopis i zebrała zeznania od Luhana, ponieważ Sehun znów stracił przytomność, opierając się na klatce piersiowej chińczyka.
- Rozumiem – zakończyła spisywać zeznania i zamknęła notatnik. – Zeznania twoje, Sehuna i Baekhyuna załatwią temu draniowi najdłuższy możliwy wyrok.
- Baekhyuna?
- Tak. Całą ósemką przyszli zgłosić zaginięcie Sehuna. A właśnie – powiedziała i wyciągnęła telefon w czerwonej obudowie. – To chyba twoje.
- Tak. Czyli udało wam się namierzyć mój telefon?
- Tak, pośrednio dzięki temu udało nam się tutaj dotrzeć tak szybko, świetnie pomyślane.
Gdy dojechali do szpitala, Soojin wraz z pozostałymi dwoma funkcjonariuszami pomogła przenieść Sehuna do Sali szpitalnej, gdzie od razu przyjęli obydwu chłopaków na obserwację. Stojąc przy drzwiach do ich Sali, zadzwoniła do Baekhyuna.
- Tutaj detektyw Shin Soojin.
~  Pani detektyw! Czegoś się pani dowiedziała?! – Głos Baekhyuna był bardzo roztrzęsiony.
- Tak. Odnaleźliśmy ich. Obydwu. Właśnie odwieźliśmy ich do szpitala Cha General Hospital w Gangnam.
~ Naprawdę?! O matko, jak wspaniale. Nawet Pani nie wie jak się cieszę.
- Wiem. Bardzo dobrze wiem.
~ Ej! Znaleźli ich! Jedziemy do szpitala! – wykrzyczał przez słuchawkę do chłopaków z zespołu. ~ Już jedziemy pani detektyw!
- Do zobaczenia. – rozłączyła się i uśmiechnięta wróciła do Sali.
Sehun przebudził się po pierwszej dawce kroplówek. Przebrani już w szpitalne stroje, Sehun leżał na łóżku, a Luhan siedział obok niego trzymając za rękę. Gdy Soojin weszła szybko puścili swoje dłonie.
- Spokojnie, to tylko ja. A chcąc nie chcąc dowiedziałam się o waszej tajemnicy. Ale nie martwicie się. Jest u mnie bezpieczna. – Puściła oczko do obydwóch, na co Luhan westchnął rozluźniony.
- Ta piosenka – zaczął chińczyk chcąc zmienić temat. – Skąd pani wiedziała?
- Wiedziałam, co? – zapytała ciekawie.
- Że na nią zareaguje. To ta piosenka sprawiła, że postanowiłem wszystko zmienić.
- Właściwie, to szukałam Sehuna, a on poznałby każdą piosenkę EXO.
- Racja. A tekst? I melodia? Brzmiała pani tak jakby ją dobrze znała. Bardzo ładnie Pani śpiewa. – dopytywał Luhan.
- Dziękuję. A znam ją dlatego, że jestem EXO-L. – uśmiechnęła się.
- Naprawdę? – zdziwił się Sehun.
- Naprawdę, ach właśnie, zapomniałam się przedstawić, jestem detektyw Shin Soojin.
- Miło nam Panią poznać. – powiedział Sehun uśmiechając się delikatnie.
- A co się stało z … Lee? – zapytał niepewnie chińczyk.
- Ja… - zaczęła niepewnie, po czym zachichotała. – Zajęłam się nim. – Przetarła pięść na wspomnienie bólu który musiała sprawić mężczyźnie.
- Chyba zacznę się bać naszych ukochanych fanek. – zaśmiał się maknae.
W tej samej chwili drzwi się otworzyły i do pokoju weszli chłopaki z EXO. Luhan przesiadł się na swoje łóżko i obserwował jak wszyscy witali się z najmłodszym. Baekhyun podszedł do Luhana i bezceremonialnie go przytulił.
- Prosiłem, żebyś nie robił niczego głupiego, Hyung.
- To ja zostawię was samych. – powiedziała Soojin i złapała za klamkę.
- Proszę zaczekać, Pani detektyw! – zawołał Baekhyun i podszedł do niej. – Jak udało się Pani ich znaleźć, mając tak małą garstkę informacji? –zapytał, a reszta wpatrywała się w nią w napięciu. Popatrzyła na Luhana, do którego nikt poza Baekhyunem i Layem nie podszedł.
- Najbardziej pomógł telefon, który Luhan wyrzucił, byśmy mogli go zlokalizować zanim został zaciągnięty na niższe piętra, gdzie nie dalibyśmy rady wyłapać sygnału. – Uśmiechnęła się i wyszła.
Dzięki temu co powiedziała, chłopacy, lekko speszeni przywitali się także z Luhanem. Po jakimś czasie wygoniła ich pielęgniarka, mówiąc, że chłopcy muszą odpocząć.
Nazajutrz rano, gdy Shin Soojin przyszła do pracy, czekała na nią niespodzianka. Na biurku stał ogromny kosz, w którym znalazł się ostatni album z podpisami całej dziewiątki, długi list z podziękowaniami od Luhana, który szczęśliwy z odzyskania ukochanej osoby, napisał tekst jednej ze swoich piosenek :
Idąc samotnie ku przeznaczeniu
Nieuważnie i wracając wciąż do samego początku
Dzisiejszy świat
Dopiero zdałem sobie sprawę
Nie ma określonego czasu na to
Kiedy w moim życiu pojawi się ktoś jeszcze
Osoba będąca w stanie zrozumieć me uczucia
Nie trzeba nic mówić, nie trzeba o nic pytać
Kiedy tylko zdasz sobie sprawę, gdy zrozumiesz
Każde wspomnienie jest wiecznością
Przyglądam się temu, a wskazówka wciąż tyka
Moje życzenie było powodem tęsknoty za tamtymi dniami
Nasze jutro
Pytam więc, jak wiele czasu mi pozostało
Zakładam wciąż, że kolejny dzień przekaże mą wiadomość
Jest sposób, który pozwala na cofnięcie zegara
We śnie dowiedziałem się tej prawdy
Miłość nigdy nie była przeznaczona do tego, aby ją pochwycić
Myśl o tym mnie wzmacnia
Sprawia, że słodkie wspomnienia stają się wieczne
” 2
kwiaty oraz pudełko donutow, rodem z filmów o amerykańskich policjantach. 




Mam ogromną nadzieję, że wam się spodobało. Skończyłam dopiero koło 2.00 w nocy.  Proszę bardzo o komentarze. :))



*1 Tekst EXO - Promise
Czasami zamykam drzwi i zanurzam się w moich myślach
Myślę o sobie na scenie
Lubiłaś nawet moje niezręczne chwile
Ale zastanawiam się, czy zasługuję na tą miłość
Zawsze czekałaś na mnie w tym miejscu
Obejmowałaś mnie swoimi ramionami, taki tobie wdzięczny
Nigdy nie będę żałować
Uczynię cię szczęśliwą
Tak jak w powiedzeniu, jesteśmy jednością
Nawet po jakimś czasie nic nie mogłem powiedzieć i tylko przełknąłem swoje słowa
Słowa mówiące, przepraszam, kocham cię, proszę, dalej wierz we mnie tak jak do tej pory
Przytulę cię, obejmę twoje dłonie
Jeśli twoje serce może być spokojne
Oddam ci wszystko, co mam
Chcę ochronić twój uśmiech (ochronić)
Zawsze
*2 Luhan – Our Tommorow

BaekYeol cz.7 (UWAGA: YAOI)



Zapraszam. Przygotujcie chusteczki, rękaw, koszulkę czy co tam używacie. Klikając tu :  Promise , macie piosenkę.

27.07. 2015 r.
Straszne jest to czego się dowiedziałem. Moje serce się kraj a dusza płacze. Ale od początku. Ręce strasznie mi się trzęsą. Wczoraj późnym popołudniem Lu Han w końcu mi odpisał. Powiedział, że musi się ze mną spotkać w bardzo ważnej sprawie. Powiedział, że będzie tylko jeden dzień i MUSI się ze mną spotkać, więc umówiliśmy się na dzisiaj w jednej z kawiarenek. Kazał mi możliwie jak najbardziej incognito. Powiedział, żebyśmy spotkali się w tamtej kawiarence, do której go zabrałem kilka miesięcy temu. Na chwilę przed umówioną godziną ubrałem się zwyczajnie a na głowę założyłem czapkę z daszkiem i okulary przeciwsłoneczne. Poszedłem do kawiarenki, jak zwykle była prawie pusta. Podszedłem do kasy i zamówiłem mrożoną herbatę, ponieważ słońce świeciło niemiłosiernie. Gdy dostałem papierowy kubek z herbatą, ekspedientka kazała mi przeczytać napis. Oprócz mojego imienia, była dopisana informacja „Czekam przed sklepem, ale nie witaj się ze mną, idź do parku, będę szedł za tobą. L.”
Zdziwiony popatrzyłem za witrynę sklepu i faktycznie, zauważyłem znaną, drobną postać chłopaka który tak samo jak ja miał czapkę z daszkiem i okulary. Wyszedłem ze sklepu i wolnym krokiem ruszyłem do parku. Gdy po kilku minutach dotarłem do ławki schowanej miedzy drzewami i krzakami, usiadłem na niej, a Luhan dosiadł się do mnie.
- Cześć. – powiedziałem, nie wiedząc czy mogę go przytulić na powitanie.
- Hej. Przepraszam za całą ta farsę, ale nikt nie może wiedzieć, że tu jestem. Muszę ci coś opowiedzieć. Ale nikt nie może się o tym dowiedzieć. – Ton jego głosu zdradzał, że jest bardzo zestresowany.
- Mi możesz zaufać, naprawdę. – Powiedziałem, poklepując go po plecach.
- Chcę… Chcę, żeby Sehun mi wybaczył. Żeby zrozumiał. Ale nie potrafię spojrzeć mu w oczy. Lay jest zbyt zajęty, a skoro ty też wiesz…
Nie przerywałem mu, pozwalając by zebrał siłę i się odważył powiedzieć to, co chciał. Ściszył głos.
- Chodzi o moje odejście z zespołu, o to, że Was zostawiłem. – Wziął głęboki oddech. – Że zostawiłem Sehuna… Słuchaj, ktoś się dowiedział o tym, że ja i Sehun… Byliśmy razem. Nie wiem jak, naprawdę. A może tylko się domyślał, ale tej osobie bardzo to przeszkadzało… Nie mogę zdradzić, kto to jest, ale on… Zaczęło się od zwykłego namawiania. Mówił, że to nie będzie trwać wiecznie, że jak ktoś się o tym dowie to skończy się nasza kariera, że ludzie będą nas źle traktowali. Że wy się od nas odwrócicie. Że będziemy sami jak palec i nikt nam nie pomoże. Prawie się złamałem, nawet rozmawiałem z Sehunem o zerwaniu, ale on się upierał, że damy rade, że póki będziemy razem, przezwyciężymy wszystko. Gdy po tej rozmowie, ten człowiek znów chciał mnie przekonywać, zabrał mnie do swojego biura, żeby nikt nas nie podsłuchał, a ja powiedziałem, że mam tego dosyć, że nie dam się złamać, że jeśli wciąż będzie próbował, to zgłoszę to gdzieś. I wtedy rozpętało się piekło. Kazał sekretarce zawołać jakiś dwóch mężczyzn, którzy byli z nim umówieni, a jak oni przyszli, to byli takie osiłki, wielcy, umięśnieni, wyglądali na zamieszanych w niejeden czarny interes, wtedy ten facet powiedział sekretarce, że nikt, pod żadnym pozorem ma mu nie przeszkadzać, zamknął drzwi od środka na klucz. Wiedziałem, że to nie wróży mi zbyt dobrze. Chciałem uciec, ale ci faceci mnie złapali i uderzyli w brzuch. Ten facet zgasił światło, więc nic nie widziałem, a po uderzeniu oczy mi się zaszkliły. Usłyszałem jak do mnie podchodzi. Wtedy powiedział, że próbował grzecznie, a ja go nie posłuchałem, dlatego przygotował dla mnie specjalny argument. Najpierw tych dwóch osiłków mnie pobiło – skrzywił się. – Pamiętam, że skopali mnie wszędzie, tylko nie w krocze. Gdy nie byłem w stanie się ruszać, rzucili mnie na ziemie, pod nogi tego mężczyzny. Zacząłem prosić, żeby dał mi spokój. Że ja nic nie zrobiłem. Płakałem. Pytałem czy to złe, że kogoś kocham – w jego oczach zaczęły zbierać się łzy. – Potem kazał im wyjść i pilnować, żeby nikt nie wszedł, a jak zadzwoni po sekretarkę, to maja wejść tylko oni. Więc wyszli, a facet znów zamknął drzwi na klucz. Podszedł do mnie i złapał za brodę, podnosząc boleśnie na nogi. Popchnął mnie na swoje biurko. Cos mówił, ale byłem zbyt skołatany, żeby zwrócić na to uwagę. On… Zaczął mnie rozbierać. Gdy próbowałem się wyrwać uderzył mnie w twarz. Taka piękna buźka, a ja muszę ją zniszczyć, powiedział mi do ucha. Nie miałem na nic siły. Próbowałem go odepchnąć, ale wszystko mnie bolało, a to go tylko rozzłościło… - po policzku Luhana popłynęła łza. Nie potrafiłem się opanować, musiałem go przytulić. Gdy tylko to zrobiłem, zaczął płakać w moje ramię.
- Ćśśś… Wszystko w porządku. Jestem tutaj. – Powtarzałem, próbując dodać mu otuchy.
- On… mnie… zgwałcił… - powiedział cicho przez łzy a mnie zmroziło. Zgwałcił go…?
Nie potrafiłem pojąć ogromu tej sytuacji. Luhan został zgwałcony przez jakiegoś biurokratę? Pocieszałem go dopóki się nie uspokoił. Po kilku minutach odsunął się ode mnie i przetarł łzy.
- Przepraszam… Nie powinienem… - powiedział, zaciskając pięści na swoich kolanach.
- Spokojnie, jesteś moim przyjacielem, bratem. A to co się wydarzyło…
- To… To jeszcze nie koniec – powiedział, przełykając łzy, a ja się spiąłem. Nie koniec? – Gdy odzyskałem przytomność, kazał mi się ubrać i zagroził, że jeśli nie zrobię z tym czegoś, to to samo, a nawet coś gorszego spotka Sehuna. Nie potrafiłem spojrzeć w oczy nikomu znajomemu, więc zarezerwowałem lot do Pekinu. Tam poszedłem do znajomego lekarza, który mnie opatrzył i umówił z miejscowym psychologiem, który miał pomóc mi się z tym uporać. Naprawdę nie byłem w stanie z Wami rozmawiać, dlatego odejście było jedynym sensowym rozwiązaniem. Dostałem list od tego człowieka, że jeśli komukolwiek powiem o tym co zaszło, to gorzko tego pożałuję oraz, że wiem co może się zdarzyć. Dlatego psychologowi powiedziałem tylko, co mi zrobiono, ale nie powiedziałem kto i dlaczego. Dlatego w pozwie razem z adwokatem podaliśmy powód dyskryminacji chińskich członków, oraz problemy ze zdrowiem w związku z nadmiernym przemęczeniem i stresem – jego głos wracał do normalności, ale jego czerwone, zaszklone oczy udowadniały, że to zdarzyło się naprawdę. – Potem przez długi czas ta sytuacja śniła mi się w nocy, przez co bałem się zasnąć. Nawet nie wiesz jak bardzo tęskniłem za Sehunem. Jak bardzo pragnąłem mu wytłumaczyć. Ale wolałem, żeby mnie nienawidził i był bezpieczny, niż gdyby wiedział i coś miało by mu się stać. Nie wybaczyłbym sobie… Baekhyun, ja go naprawdę kocham.
- Wierzę ci, gege. To trudna sytuacja. Nie wiem co ci doradzić, bo nigdy nie byłem  w takiej sytuacji, ale bardzo dobrze cię rozumiem. Sam wolałbym odejść, gdyby coś miało stać się Chanyeolowi.
- Minęło już ponad dziewięć miesięcy, dziewięć długich miesięcy bez Sehuna. Podobno czas leczy rany, ale ja się czuję coraz gorzej. Wtedy, jak przyszedłem, chciałem mu coś powiedzieć, dać znak. Ale skończyło się inaczej…
- Może ten człowiek już o tym zapomniał. Jak powiesz Sehunowi, to on zrozumie sytuację.
- Nie wiem, może. Ale nie chcę, żeby mu się stała krzywda – w tej chwili zadzwonił telefon Luhana. Odebrał go.
- Halo? Tak. Tak, rozumiem. Dobra. Rozłączam się – odłożył telefon do kieszeni. – Bakehyun, dziękuję, że mnie wysłuchałeś i zrozumiałeś. Ja… Ja muszę już lecieć, praca wzywa.
- Dobrze. – powiedziałem i wstaliśmy z ławki.
- No… to cześć. – powiedział o odwrócił się.
- Luhan!  - zawołałem i podszedłem do niego.
- Tak? – odwrócił się, patrząc na mnie pytająco. Przytuliłem go.
- Wszystko się ułoży – powiedziałem, poklepując go po plecach.
- Dzięki, Baekhyun. Do zobaczenia.
- Na razie.
Każdy z nas poszedł w swoją stronę. Na sztywnych nogach skierowałem się w stronę dormu. Chłopaki gdzieś wyszli. Nie miałem pojęcia co teraz począć. Usiadłem na kanapie w salonie i patrzyłem się pusto w ścianę naprzeciw.  W końcu postanowiłem w jakiś sposób poinformować Sehuna. Pobiegłem do swojego pokoju, by zapisać całą rozmowę, dopóki ją pamiętam. Skończyłem pisać na chwili, gdy się pożegnaliśmy. Wyciągnąłem pierwszy lepszy wiersz, który napisałem, ale jeszcze nikomu nie pokazałem i położyłem na biurku tuż obok otwartego pamiętnika. Wtedy usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi wejściowych. Wyszedłem z pokoju przywitać się.
- Baekhyun! Gdzie byłeś jak ciebie nie było? Byliśmy na lodach. – zawołał Suho ściągając buty.
- Byłem umówiony. Przepraszam, następnym razem pójdę z Wami. – odpowiedziałem. Zauważyłem, że Sehun idzie do kuchni. Sam. Idealny moment. Poszedłem za nim. Wstawiał wodę na gaz.
- Cześć młody. Słuchaj, napisałem nowy wiersz i chciałbym się dowiedzieć co o nim myślisz.
- Hyung, ty rzadko dajesz komuś czytać swoje wiersze.
- Tak, wiem, ale tym razem chcę, żebyś ty go przeczytał.
- Baekhyun! Chodź tu! – Chanyeol zawołał mnie z salonu.
- Już idę! – zawołałem w stronę pustej przestrzeni. – Jest na moim biurku, w pokoju. Idź i przeczytaj. Potem powiesz co o nim myślisz.
- Dobra.
Poszedłem do salonu i usiadłem na kanapie z chłopakami. Po chwili Sehun wyszedł i wręczył wszystkim kupki z piciem.
- Ciepłe? – zapytał z krzywą miną Chen.
- Najlepsze gdy jest ciepło, bo sobie gardeł nie przeziębimy. – odpowiedział, a ja odprowadziłem go wzrokiem jak szedł do pokoju mojego i Chanyeola. Gdy zamknął za sobą drzwi, westchnąłem lekko. Nie słuchałem tego o czym rozmawiają chłopaki, kątem oka wpatrując się co jakiś czas w drzwi, gdy po kilku minutach Sehun nie wyszedł, postanowiłem sprawdzić co się z nim dzieje. Tak jak przypuszczałem, chłopak stał nad moim biurkiem z pamiętnikiem w rękach. Gdy podszedłem, zauważyłem błysk kropel spadających na papier. Jego ciało drgało delikatnie. Położyłem mu rękę na ramieniu, co sprawiło, że ten podskoczył.
- Hyung… - wyszeptał żałośnie.
- Ja… Nie wiedziałem, jak ci o tym powiedzieć. Chciałem, żebyś wiedział. Luhan na pewno też, ale boi się o ciebie.
- Zgwałcony… - wychlipał i osunął się na podłogę, ale na szczęście udało mi się go złapać, nim uderzył głową. Był cały blady, bardziej niż zawsze, naokoło oczu miał czerwone od płaczu obwódki.
- Sehun. Sehun! Ej, młody, obudź się! – potrząsałem nim lekko, by przywrócić mu świadomość. – NIECH KTOŚ MI POMORZE! – wykrzyczałem w stronę drzwi i lekkim pchnięciem schowałem pamiętnik pod biurko. Po chwili przyszedł zdziwiony Chanyeol. Gdy zobaczył mnie z Sehunem na podłodze zawołał chłopaków i razem położyliśmy go na moim łóżku. Próbowaliśmy go obudzić.
- Co się stało? – zapytał przerażony Suho.
- Ja… Poprosiłem, żeby przeczytał mój nowy wiersz i powiedział co o nim myśli. Gdy przyszedłem sprawdzić czy już przeczytał, on opadł na ziemię. Złapałem go w ostatniej chwili.
- Trzeba zadzwonić po lekarza – powiedział Lay i wyszedł z pokoju by wykonać telefon. Wrócił po kilku minutach. – Lekarz już jedzie, a tymczasem, ktoś musi przy nim być.
- Ja zostanę. – powiedziałem prędko.
- Dobrze, a reszta niech wyjdzie.
Lekarz przyjechał po półgodzinie od telefonu. W tym czasie Sehun kilka razy wymamrotał imię Luhana. Lay wprowadził lekarza do pokoju. Ten go zbadał i westchnął.
- Jest tylko przemęczony. Coś musiało sprawić, że jego organizm się, że tak powiem wyłączył. Musi dużo odpocząć i nie przemęczać się. Pilnujcie także by się nie odwodnił w te upały. Sama woda nie wystarczy, musi pić dużo elektrolitów. To wszystko co mogę doradzić.
- Dziękujemy. – powiedzieliśmy razem z Layem. Hyung odprowadził lekarza, a ja poprosiłem, by za chwilę tu wrócił sam.
- Co się stało? – zapytał gdy przyszedł i zamknął drzwi. Złapałem go za rękę i odciągnąłem w najdalszy kąt pokoju.
- Sprawa jest trudna. Spotkałem się dzisiaj z Luhanem. Powiedział mi dlaczego usiał opuścić zespół. To… dość osobista sprawa. Ale został bardzo zraniony i bał się, że coś się stanie Sehunowi, dlatego nic mu nie powiedział. Nikomu nie powiedział. Dopiero teraz wyznał to mnie. On bardzo tęskni za Sehunem, Hyung. Dlatego postanowiłem jakoś przekazać maknae tę wiedzę. Dlatego stracił przytomność. Teraz boję się co zrobi, jak się obudzi. Trzeba go pilnować, żeby nie zrobił głupstwa.
- Dobra. Ale co się stało?
- Nie… nie powinienem tego mówić.
- Baekhyun, wiesz, że od samego początku wspierałem Luhana.
- Tak wiem. – Westchnąłem i podszedłem do biurka, by wyciągnąć spod niego pamiętnik, wręczyłem go Layowi otwarty na odpowiedniej stronie. Z czasem jak czytał jego źrenice rozszerzały się coraz bardziej.
- O matko… - wyszeptał.
- Właśnie.
- Lu… - w ciszy było słychać proszące wołanie Sehuna. Obaj popatrzyliśmy na maknae leżącego w moim łóżku.
- Trzeba powiedzieć Luhanowi. – stwierdził Lay.
- On mnie zabije… Przeze mnie Hunnie cierpi.
- Myślę, że jeśli powiesz mu, że jego ukochany już wie dlaczego odszedł, wybaczy ci.
- Wierzysz w to?
- Mam nadzieję… - powiedział i wyszedł z pokoju, wcześniej kładąc mi rękę na ramieniu.
Usiadłem przy biurku i dopisałem wszystko.
Po jakimś czasie zapukał Chanyeol.
- Jak chcesz, mogę cię zamienić.
- Nie, nie trzeba.
- No dobrze. Będę dzisiaj spać u Suho, żebyśmy nie przenosili Sehuna.
- Dziękuję, Chanyeol. – powiedziałem uśmiechając się słabo. Podszedł do mnie i nachylił nade mną. Wpatrywaliśmy się sobie w oczy, a po chwili nasze usta złączyły się w delikatnym pocałunku. Gdy przerwał i ruszył w stronę drzwi, ja wciąż siedziałem z rozchylonymi ustami.
- Tęsknie – wyszeptał i zamknął drzwi.
Gdy już się otrząsnąłem, wybrałem numer do Luhana. Czekałem pięć sygnałów, nim odebrał.
- Tak?
- Luhan, tu Baekhyun.
- Cześć. Czemu dzwonisz?
- Sehun już wie… - powiedziałem, patrząc na śpiącą twarz maknae.
- CO!?
- Aua - jego krzyk sprawił, że musiałem odsunąć słuchawkę. – Ciszej. Wie już o wszystkim.
- Jak…? Jak zareagował? Jak mu powiedziałeś? Powiedz mi!
- Napisałem wszystko w pamiętniku, kazałem przeczytać wiersz który zostawiłem obok, mając nadzieję, że skoro już raz przeczytał mój pamiętnik, to zrobi to ponownie. Nie myliłem się. Gdy przyszedłem sprawdzić co z nim, płakał. Chyba Ci wybaczył. Nie krzycz na mnie gege, ale… - przerwałem.
- Ale co?
- Ale tuż po tym stracił przytomność i śpi teraz u mnie w pokoju.
- Boże, co się stało?!
- Zadzwoniliśmy po lekarza, powiedział, że to przemęczenie, że musi odpocząć. – w słuchawce usłyszałem westchnienie ulgi.
- No dobrze. Czekaj, prywatna poczta priorytetowa przyszła.
- Dobra.
W słuchawce słyszałem jak Luhan odbiera pocztę.
- O nie. Nie, nie, nie, nie.
- Luhan!? Co się stało?
- Ostrzegałem… - wyszeptał. – Ostrzegałem… Baekhyun! Musicie pilnować Sehuna jak oczka w głowie. Nic nie może się mu stać. Rozumiesz?! NIC!
- Co się stało? Luhan, mów!
- Dostałem list. „Ostrzegałem.” To wszystko. Ktoś musiał nas jednak śledzić. Podsłuchać rozmowę.
- Myślisz, że to ten człowiek?
- Tak, na pewno. Muszę kończyć. Zaopiekujcie się Sehunem.
- Lu! Uważaj na siebie.
Rozłączył się. A ja nie wiedziałem co zrobić. Jeśli ten facet wie, to wszystko się może zdarzyć. Położyłem się do łóżka, patrząc na śpiącego Sehuna.
***
Perspektywa obserwatora

Nocną ciszę przerwał dzwonek wiadomości. Baekhyun przewrócił się na drugi bok, zaciskając oczy. Sehun obudził się od razu. Spojrzał na rażący w oczy wyświetlacz swojego telefonu. Miał wiadomość. Przetarł oczy i odebrał smsa. „Spotkajmy się w parku niedaleko. Lu”. Jak z procy wyskoczył z łóżka i po cichu wyszedł z pokoju. Ostrożnie, by nikogo nie obudzić, ubrał buty i wyszedł z dormu. Szybkim krokiem ruszył w stronę najbliższego parku. Na ławce przy wejściu do parku leżała złożona kartka. Przeczytał ją, po czym wyrzucił i pobiegł w głąb parku. Zatrzymał się przy niedziałającej fontannie i rozejrzał. Nikogo nie zauważył. Wpatrzył w drogę naprzeciw, bo miał wrażenie, że kogoś zobaczył, gdy poczuł uderzenie i ostre pieczenie w okolicy czubka głowy. Ciężko opadł na ziemię, a dwóch mężczyzn którzy go zaatakowali, związali go, zakryli oczy i usta, po czym zanieśli nieprzytomnego chłopaka do czarnego vana, który właśnie podjechał.
Rano następnego dnia Luhana obudziło pukanie do drzwi. Założył na siebie szlafrok i otworzył drzwi.
- Poczta. Proszę tutaj podpisać.
- Dziękuję – podpisał i odebrał kopertę. Zamknął drzwi i wchodząc do swojego salonu otworzył kopertę. W środku znajdowało się jedno zdjęcie.



Luhan wpatrywał się w nie dłuższą chwilę. W końcu wypuścił zdjęcie z drżących rąk. Ubrał się naprędce w pierwsze lepsze ciuchy. Załatwił sobie lot prywatnym odrzutowcem do Seoulu. 

To jeszcze nie koniec, jak zauważyliście. Proszę, komentujcie, bardzo mi zależy na tej części.