środa, 23 września 2015

B.A.P. Yes Sir! [B.A.P.]

Pisałam to opowiadanie jako prezent urodzinowy dla koleżanki. Miało być krótkie i porywające, a wyszło jak zwykle. :P Nie jest to scenariusz, ale czyste, heteroseksualne opowiadanie. Nie zdradzę wam nic z fabuły, nie, nie wolno. Jedyne co wam powiem, to to, że przed akcją tego opowiadania, dzieję się także jeszcze jedna historia, której skutek odnajdziecie w tej części.




*perspektywa Alex*
Uwielbiam tańczyć, więc od jakiegoś czasu chodzę na lekcje tańca. Żurek – moja nauczycielka prowadząca na pewnych zajęcia zapowiedziała nam, że na następne zajęcia mamy się dokładnie przygotować, przypomnieć sobie wszystkie kroki,  jak na sprawdzian umiejętności. Powiedziała to na tyle poważnie, że wzięłam sobie to do serca i do następnych zajęć większość czasu spędziłam zamiast grając na komputerze, czy ucząc się, to ćwicząc kroki. Chciałam coś od siebie dodać, więc obejrzałam kilka razy filmiki na YouTube jak tańczą niektórzy, w tym też mój ulubiony zespół B.A.P.  Podchwyciłam kilka kroków. Ćwiczyłam też jeden z trudniejszych, który bardzo mi się spodobał. Ale jakoś mi nie wychodził. Gdy czas na zajęć tańca, ubrałam się luźno i pojechałam do budynku w którym się odbywały.
- Cześć ziomeczki! – zagaiła Żurek, gdy już wszyscy gotowi staliśmy w salce i czekaliśmy aż zdradzi nam o co chodzi. – Mam nadzieję, że każdy z Was ostro się przyłożył do ćwiczeń, jak prosiłam. – Kilka osób poruszyło niemrawie głową. – Dzisiaj zrobię Wam coś na kształt sprawdzianu. Każdy z Was będzie miał za zadanie zatańczyć najlepiej jak potrafi. Wybiorę grupkę osób, które zatańczyły najlepiej. Reszty dowiecie się po wynikach.
Zastanawiałam się o co może jej chodzić, ale zaczęłam się rozciągać i rozgrzewać, żeby sobie nic nie naciągnąć w trakcie tańca. W pamięci przypominałam sobie wszystkie kroki. Większość tańczyła nieźle, choć znalazły się osoby, którym tak dobrze nie poszło. Gdy nadeszła moja kolej stanęłam na środku, zamknęłam oczy i wsłuchałam się we wstęp piosenki, którą puściła dla mnie Żurek. Przez większość mojego występu miałam zamknięte oczy, więc nie widziałam w lustrze swojego odbicia i w sumie nie wiedziałam jak mi idzie. Żurek już na początku powiedziała, żeby nikt nie komentował, więc prócz piosenki nie było słuchać nic. Wsłuchałam się w nią, zatraciłam w niej.  Improwizowałam, wiedziona melodią, która trafiała do mojego serca i poruszała moim ciałem. Gdy skończyłam, otworzyłam oczy, lekko się ukłoniłam i spojrzałam na Żurek, lecz ta miała pokerową twarz, która nie zdradzała co myśli o występie. Wróciłam na swoje miejsce i obejrzałam resztę występów. Zauważyłam, że kilka osób przygląda mi się kontem oka. Na niektórych twarzach mieszało się niedowierzanie, na innych fascynacja, a na innych lekka zazdrość. Gdy już wszyscy zakończyli swoje występy, Żurek zarządziła przerwę na wybranie osób. Gdy poszłam za wszystkimi coś zjeść wiele osób mnie zaczepiało i chwaliło za występ, a ja tylko jadłam kanapkę i kiwałam im głową.
- Zapraszam kochani. – Usłyszeliśmy głos Żurek z sali głównej. Gdy już wszyscy się zebrali i usiedliśmy pod ścianą, naprzeciw Żurek, ta się odezwała. – Wiele z Was pokazało dzisiaj co umie i czego się nauczyło. Wszyscy stanęliście powyżej zadania, lecz ja mogłam wybrać tylko sześć osób. – Tutaj zaczęła powoli wymieniać każdą z osób, gdzie po każdej był głośny aplauz i oklaski. Wiedziałam, że te osoby się dostaną. Są naprawdę świetne w tym co robią. Po piątej osobie zaczęłam się zastanawiać, kto będzie tym ostatnim szczęściarzem do… Właśnie, do czego?
- Alex Iwańczyk! – usłyszałam z ust Żurek, ale w pierwszej chwili  nie zarejestrowałam co powiedziała. Wszyscy zaczęli klaskać, krzyczeć i mi gratulować. Gdy dotarło do mnie, że znalazłam się w grupie najlepszych zaniemówiłam. Siedziałam tak wśród zgiełku.
- Spokojnie! – Zarządziła Żurek. – Teraz zdradzę Wam po co to było. Nie chciałam Wam wcześniej mówić, żebyście nie popadli w jakiś obłęd konkurowania ze sobą.  Powodem tego sprawdzianu umiejętności było to, że dostałam zaproszenie z wybraną grupą taneczną na Seulu Dance Camp w stolicy Korei Południowej. Jest to ogólnoświatowy zjazd tancerzy na podstawowym i średnim poziomie. Pobyt na miejscu trwa tydzień, gdzie w dwa ostatnie dni odbywają się publiczne występy przed najbardziej znanymi przedstawicielami show biznesu. Wyjazd odbywa się w drugi tydzień waszych wakacji. Resztę szczegółów podam wam jak sama się więcej dowiem.
Gdy wszyscy już zaczęli się zbierać, Żurek kiwnęła na mnie, żebym do niej podeszła.
- Alex, nie sądziłam, że potrafisz się aż tak wczuć. Powiem szczerze, zaskoczyłaś mnie. Gratuluje Ci. -
A do mnie w końcu dotarło. Jestem w grupie sześciu najlepszych osób i jadę razem z nimi do… KOREI! Wprost nie mogłam w to uwierzyć. Od dawna marzyłam, żeby gdzieś pojechać, a wyjazd do Korei to jedno z moich największych marzeń. Kolejnym moim największym marzeniem było spotkanie członków B.A.P. i może jakieś wspólne zatańczenie z nimi. Ostatnia weszłam do przebieralni i ostatnia z niej wyszłam. Zimne powietrze owiało moją zarumienioną twarz.
- Jadę do Korei! – Wykrzyczałam na pełne gardło. Tak szczęśliwa nie byłam chyba nigdy dotąd.
Przez następny miesiąc większość czasu myślałam wyłącznie o tym wyjeździe. Zaczęłam też więcej i efektywniej ćwiczyć. Szkoła schodziła na drugi plan. W pewnej chwili ojciec zagroził, że jak nie postaram się bardziej z ocenami to nigdzie mnie nie puści. Wiedziałam, że powinnam perfekcyjnie umieć angielski, więc to był przedmiot nad którym spędzałam najwięcej czasu. Miesiąc przed wakacjami Żurek przekazała mi wszystkie potrzebne informacje dotyczące wyjazdu. Koszt przejazdu i pobytu był opłacany przez kogoś z góry. Dlatego pieniądze potrzebne mi były tylko na zakupy. Tyle sobie zaplanowałam. Miałam nadzieje, że będzie dużo czasu wolnego. Zaczęłam oszczędzać, żeby mieć ich jak najwięcej, prócz tych co da mi tata. Skończyła się szkoła, dostałam oceny które na tyle zadowoliły tatę, że pozwolił mi pojechać. Dostałam też całkiem spore kieszonkowe. Żurek poleciła, żeby każdy z nas zamienił polskie pieniądze na Euro, a jak już będziemy na miejscu, zamienimy je na koreańskie pieniądze. Spotykaliśmy się w Szczecinie, w niedziele 5 lipca, żeby już tam zacząć wspólną podróż. Ze Szczecina mieliśmy pojechać pociągiem do Angermunde, tam była przesiadka w podróż do Berlina. W Berlinie poszliśmy na lotnisko i wsiedliśmy do samolotu który nas zabrał do
Korei. Cała trasa trwała około 17 h. Na miejscu byliśmy następnego dnia po jedenastej. Z lotniska miał nas odebrać przedstawiciel ekipy. Okazał się nim młody i przystojny Koreańczyk.
- Witam. Nazywam się Lee Yoonsung i będę waszym opiekunem, tłumaczem i doradcą na czas Waszego pobytu tutaj. – Powiedział po angielsku, kłaniając się. Ja jako jedyna odkłoniłam się mu nieznacznie, co przyciągnęło jego zainteresowane spojrzenie.
- Jaka faza! – zironizował Dacjan.
- Dziękujemy. – Odpowiedziała Żurek. Ja nazywam się Monika „Żurek” Łaskarzewska i jestem ich trenerką. A to są moi podopieczni. – Wskazała po kolei każdego z Nas, na co zareagowaliśmy przedstawieniem się. Gdy wskazała na mnie, ukłoniłam się ponownie, przedstawiając się. Wyszliśmy na zewnątrz. Zawiózł nas dużym autem do hotelu w którym odbywał się zjazd. Zostaliśmy przydzieleni do dwóch pokoi. Żurek zamieszkała ze mną, Mają i Agatą, a pozostała trójka chłopaków dostała pokój obok razem z Lee Yoonsungiem. Dostaliśmy czas na rozpakowanie się i odświeżenie, a potem odbyło się spotkanie z przedstawicielem.
- Każde z Was dostanie na czas imprezy telefon z koreańskim numerem i załadowanym kontem. Zapiszcie sobie mój numer, żebyście mogli w każdej chwili się ze mną skontaktować. – Mówiąc to postawił na stole siedem kartonów z telefonami. Wybrałam czarny, jako mój ulubiony kolor. - Oprócz telefonu w pakiecie startowym jest także mapa miasta, wejściówka ze zdjęciem i danymi kontaktowymi , Waszymi i moimi. Znajdziecie tam także plan imprezy. – Tutaj rozdał teczki z wypisanymi imionami. Mnie zapamiętał, więc przy moim nie czekał aż sięgnę, tylko od razu mi podał.  - Na dole w holu znajduje się kantor w którym możecie wymienić swoje pieniądze. Większość czasu będziemy poruszać się razem. Z racji tego, że nie wszyscy dali by rade przyjechać o tej samej godzinie, inauguracja zjazdu rozpoczyna się o dziewiętnastej wieczorem. Do tego czasu macie wolne. Proponuje wspólne zwiedzanie miasta. Włączcie telefony. – Każdy rozpakował pudełko, włożył kartę SIM i włączył telefon. Na wyświetlaczu pojawiły się koreańskie napisy. Patrzyłam jak urzeczona na nie, marząc by wiedzieć co znaczą. – Jak już włączycie, podajcie mi, to ustawie Wam wasz język. – Gdy już wszyscy mieli ustawiony język polski, zaczęli zapisywać numery swoje i swojego przewodnika. Pierwsze co zrobiłam po zapisaniu numerów, to przerzucenie kilku zdjęć moich ulubionych zespołów do nowego telefonu i ustawienie tapety. – W hotelu jest WiFi, więc możecie także korzystać z internetu. To co robimy? – Zakończył spotkanie  Yoonsung.
- Ja w sumie jestem głodna. – Zagadnęłam po angielsku.
- Ja też. – Zawtórowała Maja.
- I ja. – Poparł to Maciek.
- No to idziemy coś zjeść. Co proponujesz Yoonsung? -  Zapytała Żurek przewodnika.
- W cenę pobytu wliczone są także posiłki, a za moment rozpocznie się obiad. Chyba, że wolicie zjeść na mieście.
- Zjedzmy tutaj. Potem wyruszymy zwiedzać stolice. Co wy na to? – odezwała się Żurek.
- Spoko – odpowiedział jej chór naszych głosów.
Zeszliśmy na dół do holu i skierowaliśmy się do jadłodajni. Jedzenie w menu było typowo azjatyckie, pisane po koreańsku, po romanizacji i po angielsku. Ja wzięłam sobie kimchi bo zawsze chciałam tego spróbować. Maja popatrzyła z niesmakiem.
- Co ja mam zjeść żeby się nie zatruć? – Zapytała, widząc jak ja i Agata mamy gwiazdki w oczach na widok całego tego żarcia.
-Maja! Jak możesz? – oburzyła się Agata.
- Daj spokój. – odpowiedziałam spokojnie, wiedząc, że kłócenie się z Mają nic nie da.
W trakcie jedzenia przewodnik zapytał, co chcielibyśmy odwiedzić.
- Chciała bym iść do świątyni Buddyjskiej Jogyesa Temple . I pozwiedzać zabytki. Na przykład pałac Kjongbok, Changdeokgung, Toksu, czy bramy Namdemun i Tongdemun. Świątynia Jongmyo też w sumie fajnie by było zobaczyć.
- Twoje wiedza mnie zaskakuje, Alex. – powiedział zdziwiony przewodnik i uśmiechnął się do mnie szeroko, na co wzruszyłam ramionami.
Reszta się nie odezwała, ponieważ nie wiedzieli co chcieli by odwiedzić. Maja poszła w moje ślady i też wzruszyła ramionami, a chłopaki jakby byli nieobecni. A skoro ja jako jedyna wiedziałam co chcę zwiedzić, to Yoonsung zawiózł nas do świątyni w której kupiłam różaniec mala wykonany z lapis lazuli. Następnie zwiedziliśmy najważniejsze zabytki i najbardziej znane miejsca. W pewnym momencie przewodnik zarządził powrót, abyśmy mieli czas na przygotowanie się do inauguracji.
- Na oficjalnym otwarciu zjazdu będzie podane jedzenie w ramach kolacji, więc jeśli jesteście głodni to albo musicie zaczekać albo kupcie sobie coś teraz. – Było ciepło, więc stwierdziliśmy, że zjemy później. – Na inauguracje ubierzcie się wyjściowo, ale niezbyt elegancko. Wszystko ma być utrzymane w stylu hip-hopowym.
Po powrocie do hotelu ponownie się odświeżyliśmy i przebraliśmy w odpowiednie ciuchy. Dziewczyny się pomalowały i były gotowe do zejścia. Każdy dostał sms’a : „Za dziesięć minut spotykamy się przed drzwiami.”
Po minionym czasie wyszłyśmy wszystkie, by spotkać się z resztą naszego zespołu.
- Podejdźcie do mnie. – powiedziała Żurek. – Pokażmy się z jak najlepszej strony. Pamiętajcie, najważniejsze to dobrze się bawić i zebrać dużo doświadczenia. – Wystawiła rękę do środka koła, które się utworzyło. Położyliśmy swoje prawe dłonie na jej. – Błękitne Żurawie! – Zawołała, a my jej zawtórowaliśmy.
- Ale faza – skomentował Dacjan.
- A ty tylko tyle umiesz powiedzieć. – powiedziałam do niego.
Schodząc na dół, do sali głównej, widać było jak dużo już grup zdążyło przyjechać do hotelu. Ustawiliśmy się w kolejce do wejścia na sale. Nasz przewodnik pokazał swój identyfikator i powiedział coś po koreańsku do człowieka przy drzwiach sprawdzającego listę. Ten kiwnął głową, coś mu odpowiedział i zostaliśmy zaprowadzeni do sali. Była ogromna. Prawie jak dwa boiska do piłki nożnej. Połowa sali była pokryta pięknym, granatowym dywanem, na którym porozstawiane były stoliki z numerkami. Druga część składała się z wielkiej sceny-parkietu, z mikrofonem, nagłośnieniem i innym sprzętem. Usiedliśmy przy stoliku numer piętnaście. Największa liczba jaką zauważyłam na stoliku to osiemdziesiąt pięć. Szacując, musiało tu być prawie siedemset osób. Punkt dwudziesta-pierwsza zgasły światła na sali, zostało tylko jedno oświetlające scenę. Do mikrofonu podszedł jakiś Koreańczyk w kwiecie wieku.
- Witam państwa na inauguracji Seul Dance Camp. Nazywam się Park Sungwoo i jestem głównym prowadzącym. Celem tego spotkania jest zrzeszenie tańczącej młodzieży, zdobycie nowych umiejętności, odkrycie własnego stylu. A także zawarcie nowych, międzynarodowych znajomości i przyjaźni. Odnajdźcie siebie i własny styl, w którym będziecie się dobrze czuli. Ale przede wszystkim bawcie się! -  Zawołał radośnie, co spowodowało głośny aplauz publiczności. Mężczyzna uniósł ręce do góry by uspokoić hałas i przemówił ponownie. – Pod koniec zjazdu odbywa się Wielki Finał, czyli pokaz umiejętności, które już macie i których się nauczycie w trakcie obozu. Do piątkowego wieczoru macie czas na zdecydowanie się, czy chcecie wystąpić. A teraz coś przyjemniejszego. Zostaliście podzieleni na trzydzieści pięć zespołów po około dwadzieścia osób. Do piątku odbywać się będą zajęcia ze znanymi trenerami tańca oraz ich byłymi podopiecznymi, którzy odnieśli sukces. Przywitajcie ciepło waszych przyszłych nauczycieli tańca! – Zawołał ponownie i wskazał ręką na miejsce zasłonięte kotarą, z którego zaczęły wychodzić kolejno osoby. Głównie mężczyźni, ale znalazło się także sporo kobiet. Każde z nich było ubrane schludnie, ale i luzacko, w stylu hip-hopowym. Wszyscy klaskali i wiwatowali, a z tego zgiełku wyłowiłam jak ktoś woła „Junhong!” Coś mi to imię mówiło, więc popatrzyłam w stronę z której usłyszałam wołanie, ale nie zauważyłam nic przyciągającego uwagę, więc z powrotem spojrzałam na scenę. Gdy przyjrzałam się trenerom, nagle mnie olśniło. Jeden z chłopaków stojących na scenie uśmiechał się szeroko i machał w kierunku w którym się przed chwilą patrzyłam.
- Omo! Przecież to Zelo! – zawołałam na tyle głośno, że usłyszała mnie moje grupa, ale na tyle cicho by nie słyszał nikt więcej.
- Widzę, że rozpoznajesz niektórych. – Zagadnął mnie Yoonsung.
- No bo to... Przecież to… To Zelo. Jego nie da się nie znać!
- A ta znowu swoje. – prychnęła Maja.
- Jeśli znasz Choi Junhong’a to spójrz na stolik numer osiem. – Uśmiechnął się i puścił do mnie oczko. Ja natychmiast się odwróciłam, okazało się że ten stolik znajduje się w miejscu na które patrzyłam wcześniej. Przyjrzałam się dokładniej. Nagle moje serce zaczęło bić mocniej, krew przestała pulsować a w głowie aż mi się zakręciło z podniecenia.
- B.A.P. – wyszeptałam, nie mogąc powiedzieć nic więcej. Odwróciłam się z niedowierzeniem wypisanym na twarzy w stronę Yoonsunga. – Przecież to Yongguk, Himchan, Daehyun i Youngjae. Ale oni siedzą tak jak my, przy stoliku. Chcesz mi powiedzieć, że oni tez będą tańczyć? Z nami?
- Tak. A niedaleko Zelo stoi jeszcze Jongup. Także mamy tu całe zbiorowisko. –Uśmiechnął się do mnie.
- Eotteoke? – powiedziałam pod nosem żeby nikt nie usłyszał, nawet przewodnik.  Zaczęłam szturchać Agate. – Aga, Aga. Patrz. Tutaj są B.A.P.
- Co?!  – przekrzykiwała hałas z sali.
- No dwóch jest na scenie, a reszta siedzi przy stoliku ósmym. – powiedziałam obojętnie, chodź tak się w cale nie czułam.
Agata zaczęła się rozglądać i gdy jej wzrok padł na zespół, zrobiła niedowierzającą minę.
- Fajnie. – skwitowała to. Zapomniałam, że ona nie lubi ich tak jak ja.
Resztę inauguracji siedziała jak oparzona, ciągle rozglądając się w nadziei, że jeszcze kogoś zobaczy. Przyszli nauczyciele zeszli ze sceny i powrócił główny prowadzący.
- Dziękujemy za tak szczere i ciepłe przywitanie. Cóż więcej można powiedzieć. Smacznego i bawcie się dobrze! – Ukłonił się, otrzymał kolejny aplauz i zszedł ze sceny. Dźwięki oklasków ustąpiły miejscu zwykłemu gwarowi rozmów, wstawania z krzeseł i pobrzękiwania sztućców. Wszyscy podeszli kolejno do jednego z czterech stołów, przy którym stała obsługa i nakładała wszystkim potrawy, które sobie zażyczyli. Gdy wybrałam sobie jedzenie, a kelner życzył mi smacznego, mimochodem odpowiedziałam po koreańsku.
- Dziękuje. -  A dziwienie malujące się na twarzy człowieka podającego mi jedzenie, rozbawiło mnie tak, że zaczęłam chichotać.
-Hahaha.-  Wróciłam na miejsce i zauważyłam, że do stolika numer osiem dosiadły się dwie brakujące osoby. Razem ruszyli do obsługi po jedzenie. Droga między ich stolikiem a bufetem przechodziła niedaleko naszego stolika, więc mogłam się przyjrzeć każdemu z osobna. Trochę się zmienili od ostatniego i jednocześnie pierwszego naszego spotkania. Tak żałowałam, że pół roku temu nie umiałam lepiej angielskiego. Może nie siedziała bym jak ta głupia przysłuchując się jak Shizu rozmawia z chłopakami. Oparłam brodę o rękę i obserwowałam jak szli. W pewnej chwili Zelo spojrzał w moją stronę i chwile mi się przyglądał. Prawie wpadł na chłopaków, którzy się zatrzymali. Ci zapewne spytali o co chodzi, że jest taki nieobecny, bo ten zaczął im szybko cos tłumaczyć i głową lekko wskazał w moją stronę. Nie chciałam zostać przyłapana na spoglądaniu na Daehyuna więc odwróciłam wzrok gdzieś niedaleko nich, by kątem oka nadal ich obserwować. Zauważyłam, że zwrócili się w moją stronę, trochę porozmawiali, jakby kłócąc się o coś i z powrotem zainteresowali się bufetem. Mogłam znów ich obserwować. Zelo zamiast nakładać sobie jedzenie wyciągnął telefon i do kogoś dzwonił. Odwrócił się w moją stronę i przyłapał mnie na obserwowaniu, mówiąc coś pośpiesznie do telefonu. Potem się rozłączył i zadzwonił ponownie. Znów zaczął coś mówić. Ponownie się rozłączył. Po Sekundzie jego telefon się rozświetlił, zaczął coś klikać i znów zadzwonił. Byłam tak ty zainteresowana, że dzwonek telefonu naszego przewodnika sprawił, że się wzdrygnęłam.
- Halo? – zapytał po koreańsku do słuchawki. – Alex? Tak, jest taka w mojej grupie.- odpowiedział już po angielsku. We mnie ciekawość zaczęła narastać. – Alex? – Zwrócił się do mnie.
- Co ? – zapytałam koreańskim wyłapanym z dram.
- Dostałem telefon od jednego z instruktorów tańca, z pytaniem czy jest u mnie w grupie jakaś Alex. Powiedziałem, że tak, więc kazał mi przekazać, że chyba się znacie i jeśli jedna z Twoich koleżanek nazywa się Shizu to masz się do niego odwrócić i pokazać mu kciuk do góry.
Patrzyłam jak urzeczona na to co mówi do mnie  Yoonsung. Shizu? Czyżby Zelo właśnie do niej dzwonił wcześniej? To możliwe, że mnie pamięta? Odwróciłam głowę w stronę Zelo, który wpatrywał się prosto we mnie. Niepewnie uniosłam kciuk do góry, na co ten zareagował ogromnym uśmiechem. Pomachał mi. Nieenergicznie mu odmachałam. Czyli mnie pamięta. Cały czas trzymał słuchawkę przy uchu. Poczułam szturchnięcie w ramię. Odwróciłam się do Yoonsung’a a ten podał mi swój telefon. Przyłożyłam słuchawkę do ucha i odwróciłam się do Zelo.
- Halo, oppa.
- Alex! Wiedziałem, że to ty. Chłopaki nie chcieli mi wierzyć, że tu jesteś. Shizu też nic o tym nie wie, ale spytałem, czy to możliwe że jesteś na obozie tanecznym. Powiedziała, że tańczysz hip-hop, więc jest to bardziej możliwe niż jej pobyt tutaj. A skoro ona tutaj jest, to możliwe, że ty też. I okazało się że tak. Fajnie Cię widzieć.
- Ciebie też oppa. – Odpowiedziałam, w przerwie jego paplaniny.
- Przepraszam, za dużo gadam. Zresztą, rozumiesz co mówię, bo ostatnim razem nie byłaś taka rozmowna, więc pomyślałem, że nie rozumiesz.
- Bo nie rozumiałam, ale poduczyłam się, na rzecz wyjazdu tutaj.
- Świetnie. Ah, poczekaj moment. – Jeden z chłopaków szturchnął Zela, żeby sobie coś nałożył. Zelo machnął ręką, powiedział coś i wskazał na Ciebie. W słuchawce usłyszałam swoje imię, więc wywnioskowałam, że pewnie mówi o mnie. Cała szóstka spojrzała na mnie, a ja delikatnie podniosłam rękę, lekko i krótką nią machając. Yongguk i Daehyun się rozpromienili, a reszta lekko się do mnie uśmiechnęła. Wzięli talerze i ruszyli do stolika, a Zelo ponownie przyłożył telefon do ucha.
- Zapisz sobie ten numer na swoim telefonie startowym i puść mi strzałkę. Po inauguracji mamy wszyscy krótkie organizacyjne spotkanie w grupach które prowadzimy. Wasz przewodnik niedługo dostanie sms’a u kogo gdzie będzie to spotkanie. Tam poznacie resztę swojej grupy i pierwszego nauczyciela prowadzącego. – Mówił szybko i energicznie. A ja odprowadzałam go wzrokiem.
- Smacznego oppa. Powiedz wszystkim.
- Hej Hyeongowie, Hubae Alex życzy Nam smacznego.
- Dzięki.
- Wzajem.
- Wzajemnie.
Chór głosów posypał się przez słuchawkę. Bang zabrał Zelo telefon i przyłożył do ucha.
- Alex, może zamiast wisieć na słuchawce po prostu się do nas dosiądziesz to porozmawiamy jak ludzie.
- Nie mogę, Yongguk oppa. Muszę zostać z grupą.
- Szkoda. Ale jak będzie wolne, musimy się spotkać. Jesteś bardziej rozmowna niż ostatnio, chodź Zelo nikt nie przebije.
- Chyba, że Shizu. – zaśmiał się Jongup w tle.
- Do zobaczenia oppa. – Powiedziałam do słuchawki i pomachałam im.
Rozłączyłaśm się i zanim się odwróciłam z powrotem do grupy, zauważyłam smutną minę Yongguka oddającego telefon Żelkowi. Wróciłam na ziemie oraz do swojego dania. Wszyscy prócz Dacjana patrzyli na mnie zaciekawieni, gdy spisywałam numer z komórki Yoonsunga do swojego telefonu. Oddałam mu go i podziękowałam po koreańsku, na co ten się uśmiechnął. Reszta grupy nadal patrzyła na mnie jak urzeczona, a Agata z odrobiną nutki zazdrości.
- No co? – zapytałam wyzywająco.
- Z kim rozmawiałaś? – Zapytało kilka osób na raz.
- Skąd ich znasz? – Zapytała Agata.
- Kiedy ich spotkałaś? – dołączył do gradu pytań wasz przewodnik.
- Spokojnie, nie wszyscy na raz. Rozmawiałam z… znajomymi. A znam ich, bo kiedyś byliśmy w kawiarni, dzięki mojej koleżance. Pół roku temu. – Odpowiedziałam wszystkim po kolei. Nie chciałam za bardzo mówić o kogo chodzi, ponieważ tylko Agata i Koreańczyk wiedzieli z kim rozmawiałam. Telefon Yoonsung’a ponownie zadzwonił.
- Znowu? – Zapytał sam siebie biorąc telefon do ręki.
- Nie, to pewnie miejsce i godzina spotkania organizacyjnego. – Odpowiedziałam, jak dowiedziałam się od Zelo.
- Faktycznie. – Popatrzył na mnie zainteresowany. – Coraz bardziej mnie zadziwiasz. Myślałem, że trafię na grupę nic nie rozumiejących i zagubionych ludzi, a tu proszę, poszczęściło mi się. – Posłałam mu ciepły uśmiech. – Spotkanie jest tuż po zakończeniu inauguracji w sali konferencyjnej. Tam poznacie resztę waszej grupy i pierwszego nauczyciela tańca.
Po dwudziestu minutach zabrzmiał gong obwieszczający koniec inauguracji i zapraszający na spotkanie organizacyjne. Poszliśmy wszyscy za Yoonsungiem do sali konferencyjnej. Myślałam, że będzie wyglądać jak ta w szkole, ale okazało się ze większość mebli, krzeseł i stołów została wyniesiona. Była za to góra poduszek, z których korzystali już obecni, siedząc na ziemi w grupkach. Poczułam się jak na swoich zajęciach. Usiedliśmy razem, ja byłam zwrócona tak, że patrząc w bok, widziałam wejście. Po chwili weszli chłopaki z B.A.P., ale bez Zelo i Jongupa. Bang i Daehyun rozglądali się nerwowo po sali i gdy tylko mnie zobaczyli, od razu się rozpromienili. Bang puścił do mnie oczko, a Daehyun pomachał. Razem z Himchanem i Youngjae usiedli niedaleko nas. Gdy już grupy przestały napływać i czekaliśmy na pierwszego nauczyciela, do sali weszły trzy osoby. Dwie z nich znałam. Zelo cały w skowronkach podszedł pod ścianę, prowadząc za sobą Shizu i jakiegoś Koreańczyka.
- O! Ana? – Moja mina mówiła takie: WTF? Shizu stanęła po prawej stronie Zelo, a trzecia osoba po jego lewej. Zelo rozejrzał się uważnie po sali czekając, aż obecni się uciszą. Zauważył chłopaków, na co westchnął ciężko, a potem zauważył mnie, co spowodowało, że jego uśmiech wrócił na miejsce. Szturchnął Shizu i szepnął jej coś. Popatrzyła na mnie a oczy jej się rozszerzyły ze zdziwienia. Wychwyciłam jak jej usta poruszają się w słowo „Alex” i już robiła krok by do mnie podejść, ale Zelo ją delikatnie zatrzymał. Popatrzyła na niego z wyrzutem, ale po chwili uśmiechnęła się do mnie i szepnęła „później”, puszczając oczko. Zelo odchrząknął, gdy już zrobiło się cicho.
- Cześć wszystkim. Nazywam się Choi Junhong, ale wszyscy mówią na mnie Zelo. – było słychać pojedyncze westchnięcia, w tym jedno dochodzące z grupki B.A.P. – Będę waszym pierwszym nauczycielem tańca. Niektórzy z Was mnie znają, inni nie. A skoro jesteście w tej sali, oznacza to że tańczycie Freestyle. Tak właśnie zostaliście połączeni w grupy, stylami jakie tańczycie, ale nie sądźcie, że tylko ten styl będziecie w tym tygodniu ćwiczyć. Ponieważ żebyście poczuli wenę, stwierdziliśmy, że spróbujecie każdego odłamu hip-hopu, czyli new age, poping, house i locking. Dzisiaj już tańczyć nie będziemy, ale opowiem Wam to i owo, co zamierzam Wam pokazać. No i opowiemy coś o sobie. Ja od siebie powiem tylko tyle, że jestem maknae koreańskiego zespołu B.A.P. Uwielbiam tańczyć Hip-hop, rapować i jeździć na desce. Osoba po mojej prawej… - nie zdążył dokończyć, bo Shizu mu przerwała. Cicho zachichotałam, a chłopaki z zespołu mi zawtórowali. Wszyscy wiedzieliśmy, że Zelo i Anastazja są gadułami i oboje się w tym prześcigają.
- Nazywam się Anastazja Lazur, ale mówcie mi Shizu. Jestem Polką. Na Dance Campie zajmuje się fotografowaniem. Na tańcu znam się tyle co nic, ale za to uwielbiam pisać i uwieczniać imprezy na zdjęciach. Pracujcie ciężko. – Ukłoniła się kończąc swoje przemówienie i odeszła od nich z aparatem w ręku, zaczynając robić zdjęcia.
- Ja nazywam się Taejoon. Jestem gościem od muzyki. – Zażartował ten trzeci.
Oboje usiedli po turecku na ziemi, bez poduszek. Usłyszałam, jak Shizu cicho zacmokała niezadowolona.
- Teraz wasza kolej. Zaczniemy od lewej. – Każdy z grupy zaczął się osobno przedstawiać. W międzyczasie Shizu szybko zaniosła chłopakom dwie poduszki. Przed Błękitnymi Żurawiami byli chłopacy z B.A.P. Zaczął Bang.
- Jestem Bang Yongguk i jestem liderem koreańskiego zespołu B.A.P. Zajmuje się głównie rapowaniem i pisaniem tekstów.
- Nazywam się Kim Himchan. Tak jak Yongguk jestem członkiem zespołu B.A.P. Jestem wokalistą i specem od wyglądu.
- Ja jestem Jung Daehyun. Także zajmuje się wokalem.
- A ja nazywam się Yoo Youngjae. Śpiewam.
Wszyscy przed nimi, gdy się przedstawiali, mówili tylko o tańcu, więc gdy znalazła się grupa która śpiewa, a nie tańczy, wzbudziło to w nich zdziwienie. Zelo, jako prowadzący poczuł się w obowiązku to wytłumaczyć.
- Chłopaki z zespołu są tutaj po to, żeby się czegoś od was nauczyć. Może uda Wam się ich zapalić do tańca. – Reszta sali pokiwała głowami w oznace zrozumienia. Teraz była nasza kolej. Zaczęła Żurek, jako trenerka. Ja przedstawiłam się jako ostatnia z grupy.
- Nazywam się Alex Iwańczyk. Tańczę Hip-hop od roku. Oprócz tańca uwielbiam gry komputerowe. –
Po nas przedstawiała się jeszcze jedna grupa. Gdy skończyli, Zelo wstał z miejsca.
- No dobrze. Nauczyciele Wam się będą zmieniać, ale głównym jestem ja. Jeśli będziecie mieć z czymś kłopot, to zwracajcie się z tym do mnie lub do waszych przewodników. Na tym dzisiaj zakończymy.  Widzimy się jutro przed śniadaniem. Dobranoc.
Wszyscy zaczęli się zbierać i odkładać poduszki na miejsce. Shizu podeszła do mnie, a Zelo do chłopaków.
- Alex! – dziewczyna rzuciła mi się na szyje. – Jak dobrze Cię widzieć! Nic nie mówiłaś, że przyjeżdżasz na obóz. Możesz chwilę zostać? Pogadamy trochę.
- Żurek, mogę chwile zostać?
- Nie spodziewałam się, że aż tyle osób będziesz tutaj znać.
- No widzisz, tak wyszło.
- Ty jesteś Żurek? – Zagadnęła ją Shizu. - Wiele o tobie słyszałam od Alex. Oglądałam nawet wasze nagrania z nocki tańców. – Podlizała się trochę, bym dostała pozwolenie.
- Skoro o tym wiesz, to naprawdę musisz być jej koleżanką. Trafisz sama do pokoju? – zwróciła się do mnie.
- Odprowadzę ją. Proszę się nie martwić. – powiedziała Ana, wciąż się szczerząc.
Żurek pokiwała głową i wyszli. W sali zostali tylko chłopacy z zespołu i ja razem z Aną.
-W ogóle się nie spodziewałam, że jeszcze się zobaczymy, bo ja już skończyłam szkołę. Jak to się stało, że nie powiedziałaś mi że przyjeżdżasz tutaj. Ja jestem tu już od dwóch tygodni.
-A jakoś tak. Udało mi się wytańczyć sobie wyjazd. A nie powiedziałam Ci bo nie chciałam cię zasmucić, że ja jadę a ty nie. A czemu ty nie powiedziałaś mi, że tutaj jesteś?
- Z tego samego powodu. – Odpowiedziała trochę skruszona.  – Ale najważniejsze, że jest wreszcie ktoś inny znajomy. Muszę się jeszcze z Mają przywitać, bo zniknęła nim zdążyłam ją złapać.
- A co, nie pasuje Ci nasze towarzystwo? – wtrącił się do rozmowy Bang, podchodząc ze wszystkimi do nas.
- Nie, skądże. – Odpowiedziała lekko przestraszona Shizu. Yongguk tylko się uśmiechnął.
- Żartowałem. Nadal Cię przerażam?
- Taak, trochę.
Rozmawialiśmy tak o tym co robiliśmy i jak tu trafiliśmy. Tylko Zelo wyjątkowo się nie odzywał. Po jakimś czasie, ktoś powiedział, że co będziemy tak stali w salce, że może pójdziemy do kawiarenki hotelowej. Wszyscy się zgodzili. Tylko Shizu powiedziała, że z Zelo dołączą do nas później.




*perspektywa Shizu*
Gdy wszyscy wyszli popatrzyłam pytająco na Zelo.
- Co się stało Żeluś?
- Nic.
- No przecież widzę. A znam Cię na tyle, żeby wiedzieć, że o coś masz do mnie awers. – Przytuliłam się do niego, ale ten mnie nie objął. Odsunęłam się i popatrzyłam przenikliwie. – Będziesz się tak obrażał jak małe dziecko czy powiesz mi o co chodzi?
Widać było, że toczy ze sobą wewnętrzną walkę, czy powiedzieć coś na głos. Gdy po dłuższej chwili nie odpowiedział, westchnęłam i ruszyłam w stronę drzwi.
- Zaczekaj. – powiedział cicho a ja się zatrzymałam. Odwróciłam się w jego stronę. – Chodzi o to… - przerwał niepewny. Wolałam się nie odzywać, żeby nie przerwać toku jego myśli, bo jeszcze zrezygnuje z powiedzenia mi o co chodzi. A wole prawdę, nawet tą gorzką, niż jakieś pieprzone niedomówienia. – Chodzi o to, że chciałem wypaść dobrze w roli nauczyciela, żeby w pewien sposób mieli do mnie respekt, a ty mi przerwałaś. – To mnie kompletnie zdziwiło. Przez chwile przetwarzałam co w moim zachowaniu mogło umniejszyć jego szanse na uzyskanie szacunki. Gdy popatrzyłam na tą sytuacje z miejsca kogoś trzeciego, zrozumiałam.
- Przepraszam oppa. – Powiedziałam skruszona podchodząc do niego, ale nie przytulając go. – Wiesz, że mam charakter dość niezależnej dziewczyny, która zawsze wszystko robiła sama. To był odruch. – Popatrzyłam na jego przesłodką twarz z nadzieją, że rozumie. Ten mnie przytulił a ja poczułam jego szybkie bicie serca. Wiem, że on nie lubi się kłócić ani sprawiać komuś przykrości. Często woli to zatrzymać dla siebie i się z tym męczyć.
- Wiesz, że możesz mi powiedzieć wszystko, nawet najgorszą rzecz o mnie, bo potrafię coś ocenić z pozycji osoby trzeciej. Będziesz się też lepiej czuł, a nie skrywał to w sobie.
- Wiem skarbie. – odpowiedział i pocałował mnie namiętnie w usta. Rozpłynęłam się w tym uczuciu, więc gdy się ode mnie odsunął, potrzebowałam chwili na ochłonięcie.
- Kocham cię. – wyszeptałam cicho.
- Ja ciebie też kocham – jego przepiękny uśmiech powrócił na jego twarz i złapał mnie za rękę.- Twoja koleżanka czeka.  Choć myślę, że tym razem sobie poradzi, jej angielski znacznie się poprawił. Ale nie wiem czy to bezpieczne zostawiać ją z Gukiem i Daehyunem.
- Czemu?
- Przez prawie dwa tygodnie po spotkaniu z wami gadali tylko o niej.
- Uuuu. No to nieźle.
- Tylko nic jej na razie nie mów.
- Wiem przecież. Zobaczymy jak sprawy się rozwiną. Choć nie wiem czy Gukie ma jakąś szansę. – Gdy tylko wypowiedziałaś jego zdrobnione imię, uścisk ręki Zela się wzmocnił, ale tego  nie skomentowałam.
- Czemu tak uważasz? – Zapytał jakby nigdy nic.
- Bo zanim poznałam Ciebie i resztę, ona mówiła tylko o Dae.
- A ty? – Zapytał zainteresowany. Zarumieniłam się. Lepiej mu nie mówić, że przez przynajmniej dwa tygodnie żyłam Jongupem, myląc ich wszystkich. Zelo jest strasznie zazdrosny. Tym bardziej o chłopaków z zespołu.
- W sumie to żadnym z Was konkretnie, zakochałam się w waszych piosenkach i tańcu. Chociaż jak zobaczyłam twoją przesłodką twarz w Warriorze to potem śniłeś mi się kilka nocy. – powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Mówiłem, że mój urok osobisty zawsze wygra – powiedział, teatralnie prężąc pierś.
- Ale to w Tobie a nie w Twojej twarzy się zakochałam. – zaśmiałam się na jego poczynania.
- Ale od twarzy się zaczęło. – powiedział pewny siebie.
W takiej oto rozmowie dołączyliśmy do reszty.


*perspektywa Alex*

W drodze do kawiarenki rozmawialiśmy na luzie o tym, czego możemy oczekiwać po tych zajęciach. Usiedliśmy przy jednym z większych stolików i zamówiliśmy napoje.
- O, idą nasze papużki nierozłączki. – zawołał Himchan w stronę nadchodzącej pary.
- Chyba gadułki nierozłączki. – zażartował Youngjae na co wszyscy prócz Jongupa się zaśmiali.
- Jak tam, szybki numerek na zgodę już za Wami? – Himchan ukazał po raz pierwszy przy kimś poza grupą swoje zboczenie.
- Oppa, przestań żartować. – żachnęła się Shizu. Te kilka chwil bez niej i gaduły Zelo, którzy zawsze najwięcej mówili udało mi się porozmawiać z chłopakami i ich poznać. Dlatego gdy przyszli, rozmowa toczyła się w zawrotnym tempie, przez co ja ucichłam jak przy pierwszym spotkaniu. Możliwe, że Ana to zauważyła, bo szturchnęła Zelo w ramie i powiedziała do chłopaków:
- No, my się już będziemy zbierać. Nie siedźcie za długo.
- To nie jesteśmy razem w pokoju? – zapytał Himchan
- Nie, uczestnicy obozu dostali pokoje przeważnie po 4 osoby, a trenerzy tańca dostali pojedyncze pokoje. Ja w tym wypadku dostałem podwójny. – Odpowiedział zadowolony Zelo.
- Ja też już idę, muszę opracować plan dnia na jutro. – wstał ze swojego miejsca Jongup, a za nim Himchan.
- Trzymajcie się. – Powiedział Jae, ale Himchan pociągnął go za ramie, żeby też wstał razem z nim.
- My też już idziemy, dzieci powinny dawno spać. – Powiedział Himchan matczynym głosem.
- Czemu tylko ja? A Daehyun?
- Jest od Ciebie starszy. Idziemy.
- Ale niewiele starszy! – zaczął kłócić się z Himchan-mamą. Nie zauważył, że szedł za nim do pokoju i mimo wszystko opuścił dwójkę przyjaciół i mnie.
- Ależ on uparty. – zagadnął Daehyun
- A czy też faktycznie nie powinieneś iść spać? – zapytał podejrzliwie Yongguk.
- Ja? Jeszcze mi się nie chcę. A Tobie Alex chce się spać?
- Nie, jeszcze nie. Tyle się dzisiaj działo, że nie wiem czy zasnę. – powiedziałam, uśmiechając się do obu chłopaków.
Niepostrzeżenie  Yongguk przesunął ręką po blacie, co spowodowało, że resztki jego kawy wylały się na spodnie Daehyuna.
- Hej, uważaj! – Zawołał Dae i sięgnął po serwetkę by się wytrzeć. Niestety spodnie się zaplamiły.
- Może idź się przebierz. – zaproponował Bang, a ja pokiwałam głową.
- Jasne. – powiedział, przez zaciśnięte zęby, przewiązał sobie bluzę tak, żeby nie było widać plamy i poszedł wściekły do pokoju.
- Nie zrobiłeś tego specjalnie, prawda? – zapytałam lidera z podejrzliwością.
- Nie, po co miał bym to robić? – zapytał z miną niewinnego.
- Nie wiem. – wzruszyłam ramionami.

*perspektywa Daehyuna*
Poszedłem wkurwiony do pokoju, żeby się szybko przebrać i wrócić. Jestem pewny, że Bang zrobił to specjalnie. Chciał się po prostu mnie pozbyć. A to ja przy pierwszym spotkaniu najwięcej próbowałem z nią gadać, on miał wyjebane. Głównie obserwował jak się wszyscy zachowują i tą przyjaciółkę Zelo. Więc Bang nie ma prawa do Alex. Wszedłem do pokoju trzaskając drzwiami.
- Oho, nasz Dae chyba przegrał starcie. – zaśmiał się Himchan.
- O czym ty mówisz? – Zapytał Jae.
- Nic, nic. Czym Cię załatwił?
- Oblał mnie kawą.
- Cios poniżej pasa i to dosłownie. No cóż, im nas więcej tym zabawniej.
- Nie mam zamiaru tu zostać, przebieram się i wracam tam. – powiedziałem otwierając swoją torbę, której nie zdążyłem rozpakować i szukałem spodni na zmianę.
- Coś czuje, że nie masz po co. Poza tym pogódź się, że tą bitwę przegrałeś.
- Nic nie przegrałem. – szedłem w zaparte.
Youngjae rzucił poduszkami w obu.
- Ej! O czym wy mówicie?! Też chce wiedzieć.
- W pewnym momencie sam zauważysz. A tymczasem, coś czuję, że to będzie niezła walka. Takie są zawsze najciekawsze. – uśmiechnął się Himchan i zamknął drzwi na klucz od środka, żeby Dae nie mógł wyjść.

*wspomnienie Alex*
Świetnie mi się rozmawiało z Bangiem. Przestał odgrywać lidera grupy i się wyluzował. Rozmawialiśmy o wszystkim, o ulubionej muzyce, ulubionym filmie i innych. Daehyun do nas już nie wrócił, co mnie trochę smuciło. W pewnym momencie Bang zaproponował mi krótki spacer po okolicach. Wyszliśmy, nadal rozmawiając. Nie była to typowa gadanina, jak Zela, ale krótkie zdania, w których zawarta była nasza osobowość. Niedaleko hotelu znajdował się mały park z ławkami. Usiedliśmy na jednej z nich. Powiał chłodniejszy wiatr, i mimo ciepłej temperatury lekko się zatrzęsłam. Miałam na sobie ten sam strój który założyłam na inauguracje, bo nie wiedziałam, że wyjdę na dwór i to w porze wieczornej. Yongguk to zauważył więc objął mnie pewnie i przytulił do siebie. Moje serce zaczęło bić tak szybko, jakby chciało wyskoczyć ci z piersi. Trwałam tak, nie ośmielając się nawet ruszyć. Przez chwile trwaliśmy w ciszy, ale to nie była krępująca cisza. No poza sercem obijającym się w moim ciele i mówiącym „Oppa, jestem Twoja!” W tym momencie zadzwonił mój telefon, więc chcąc nie chcąc musiałam się wyprostować. Ręka Banga nadal mnie obejmowała. Odebrałam połączenie.
- Halo? – zapytałam po koreańsku.
- Co? – zapytała Żurek po drugiej stronie.
- Nic, nic. Co tam?
- Gdzie jesteś? Czemu jeszcze nie wróciłaś?
- Jestem z… - zawahałam się – koleżanką, tą którą poznałaś, na dworze.
- Jak mi się zgubisz to co powiem Twojemu tacie? Wracaj już. Musisz wypocząć po podróży i przed jutrzejszym treningiem.
- Jasne, już idę. – Rozłączyłam się i westchnęłam. Było mi tak dobrze, a muszę wracać. – Oppa – zwróciłam się do rapera. – muszę wracać.
- Aish. Już?
- Tak. Żurek mówi, że musze wypocząć po podróży.
- I ma racje. Nie pomyślałem. Chodźmy.
Wstaliśmy z ławki a Guk ponownie objął mnie ramieniem. Wróciliśmy razem do hotelu. Odprowadził mnie pod drzwi pokoju.
- Dobrej nocy. Zobaczymy się jutro rano.
- Jasne. Dobranoc. – Kiwnęłam głową.
- Lubię jak dodajesz koreańskie zwroty. – Powiedział i uśmiechnął się. Już chciałam się odwrócić, trzymając rękę na klamce, gdy złapał mnie za drugą rękę, odwrócił do siebie i spojrzał mi poważnie w oczy. Nie spodziewałam się tego, więc oczy mi się rozszerzyły ze zdziwienia, ale chyba źle to odebrał bo lekko posmutniał i pocałował mnie w czoło.
- Słodkich snów, Alex. –Moje imię wyszeptał mi do ucha.
- Oppa… -wyrwało mi się ale nie zdążyłam nic więcej powiedzieć, bo mężczyzna już oddalał się w kierunku swojego pokoju.
Gdy otworzyłam drzwi pokoju przywitały mnie trzy twarze zwrócone ku w moją stronę.
- No nareszcie. Co tak długo? – zapytała Żurek ciekawa.
- No bo chciałyśmy porozmawiać. – dalej trwałam w lekkim nagięciu rzeczywistości. – Maja, masz pozdrowienia od Any.
-Any? Jakiej Any? – zapytała podnosząc wzrok znad telefonu.
- Tej z 209.
- Hę? Skąd wiesz? Dzwoniłaś do niej?
- Nie. Nie zauważyłaś podobieństwa naszego fotografa do pewnej osoby? – Zapytałam, siadając przy stole w pokoju. Dziewczyna na chwile się zamyśliła.
- Czekaj, czekaj. TO była Ana?
- No tak. Chciała się z Tobą też przywitać, ale nie zdążyła.
- Co ona tutaj robi? Skąd się tu wzięła? Przecież ona nawet nie zna się na aparatach.
- Jak widać się poznała.
- A gdzie mieszka? – zapytała, wstając.
- Ee… W jednym z pokoi, nie wiem w którym. – powiedziałam godnie z prawdą, pomijając fakt, że mieszka z Zelo, naszym nauczycielem.
- Muszę ją jutro złapać.
- Mhm… - powiedziałam, bo nagle poczułam zmęczenie. Ale nie dane było ci się położyć, bo Agata złapała Cię za rękę i zaciągnęła do łazienki. Zamknęła drzwi, żeby nikt nie podsłuchał.
- A teraz wytłumacz się. Zauważyłam, że nie chcesz nic powiedzieć Żurek czy Mai ale nasz… przewodnik widać wie o co chodzi. Ty ich naprawdę znasz? Skąd? Jak długo? Czemu mi nie powiedziałaś? – zadawała pytanie podekscytowana, ale ja wiedziałam, że to nie dlatego, że ich lubiła, ale przez sam fakt, że znam osobiście jeden z koreańskich boysbandów.
- Ej, spokojnie. – westchnęłam. – Powiem Ci, pod warunkiem, że utrzymasz tajemnice. Dziewczyny nie mogą się dowiedzieć, że znam się z dwoma trenerami. A jak reszta się dowie? Albo będą chcieli to wykorzystać?
- No mów!
- Dobra, dobra. – I opowiedziałam jej z kamienną twarzą, jak przed zimą Ana kazała mi się ubrać i zaciągnęła mnie na dwór, jak spędziłam kilka godzin w towarzystwie chłopaków, jak nic nie mówiłam, bo nic nie rozumiałam. Jak Ana mi opowiadała jak poznała Zelo. Opowiedziałam jej też o dzisiaj, ale pominęłam sytuacje sprzed drzwi. Agata uważnie słuchała, a jej oczy robiły się coraz większe, jakby miały jej wypaść z orbit. Nie przerywała mi, tylko wydawała z siebie dźwięki typu : „ooo… Ja… serio? Nie wierze!” itp. W trakcie opowiadania oparłam się o ścianę i teraz wpatrywałam się w Age.
- Jeśli to prawda…
- Prawda.
- Ach, przepraszam. I co, jacy są? Tacy wyluzowani czy raczej zapatrzeni w siebie?
- Na razie trudno powiedzieć. Ale są spoko. Zelo wiecznie uśmiechnięty – chyba, że Shizu coś zrobi, pomyślałam. – I gada tyle, że automatycznie wszyscy się zamykają. Jongup jest mega zapatrzony w taniec, tak bardzo, że gada tylko o tym, na razie głównie o Dance Campie. Daehyun najczęściej gra, ale to on i Bang siedzieli ze mną najdłużej w kawiarence, dopóki nie wylała się kawa na spodnie Dae. Poszedł się przebrać i już nie wrócił. Youngjae jest bardzo mądry, chyba najmądrzejszy z nich wszystkich, tyle wywnioskowałam z rozmowy z nim. Żartuje często, wiadomo, ale raczej nie robi głupich rzeczy czy nie gada na głupie tematy. Dziwie się, że nie łazi wszędzie z książkami. Himchan jest jak taka męska wersja mamy. Martwi się o wszystkich chyba najbardziej. A Yongguk… - przerwałam wspominając jego rękę na swoim ramieniu i jak mnie przytulał. Na ziemie sprowadził Cię głos Agi.
- Heeej, jesteś tam?
- Ah tak.
- Jaki jest Bang?
- Przy zespole gra takiego ojca z twardą ręką, na wszystkich patrzy z góry, ale nie z władczością, a raczej jako ktoś kto ma po prostu więcej doświadczenia. A jak zespół znika, zmienia się w wyluzowanego i troskliwego chłopaka.
- Mmmm.. Czekaj, skąd wiesz?
- Bo… Na dworze byłam razem z nim, odprowadził mnie do drzwi i nie wiem.. Coś chciał zrobić, ale z tego zrezygnował i tylko pocałował mnie w czoło na dobranoc.
- A-ha –  skwitowała to Aga.
Rozmowę przerwało pukanie do drzwi.
- Hej, dziewczyny, wyłaźcie, kładziemy się spać.
- Już, już. – powiedziała Agata pełna emocji. Wyglądała jakby ja rozsadzało od środka.
- Pamiętaj, nikomu nie mów, okej? – zapytałam.
- Jasne. – powiedziała a ja wyszłam z łazienki.
Przyszykowałam się do spania i położyłam do łóżka. Nasz „pokój” składał się z łazienki i dużego pokoju w którym stały cztery pojedyncze łóżka, stół z czterema krzesłami, dużej szafy, telewizor i biurko. Światło już było zgaszone, ale Maja, Aga i ja siedziałyśmy  w telefonach. Żurek już chyba zasnęła, bo jej oddech był równomierny. Weszłam na hotelowy internet i przeglądałam co się dzieje. Dostałam powiadomienie na SnapChacie od Majki. Wysłała mi swoją selfie z pokoju, jak mnie nie było. Oczywiście selfie musi być, bo jakby jej nie było, to Maja była by chora. Pomyślałam, że fajnie by było wysłać jej zdjęcie z chłopakami, mimo że ich nie lubiła. Wiedząc, że jestem szczęśliwa, cieszyła by się razem ze mną. Pomyślałam o chłopakach i wylądowałam na Instagramie Daehyuna. Nie wstawił ostatnio żadnego nowego zdjęcia. Stwierdziłam, że zobaczę co u innych. Jako przed ostatniego sprawdziłam Yongguka. Wstawił nowe zdjęcie. Takie, że siedzi gdzieś, a brodę oparł o rękę i słodko się uśmiechał do aparatu. Sprawdziłam podpis. Zdjęcie było z dzisiaj. A podpis brzmiał : „Chyba najszczęśliwszy dzień mojego życia #DanceCamp #Seul @byzelo Dzięki #BAP” Godzina zdjęcia wykazywała, że zostało zrobione w trakcie inauguracji. Zastanawiałam się, co wprawiło Banga w taki dobry nastrój. Już było mnóstwo podpisów pod zdjęciem typu : „Co cię tak uszczęśliwiło? Co się stało? To dobrze.” Itp. Oraz oczywiście, że wszystkie Baby go kochają. Yongguk oznaczył Zelo, więc weszłam na jego profil. Ostatnie zdjęcie ukazywało jego i Shizu a z tyłu próbującego się wcisnąć do zdjęcia Jongupa. Wow, pomyślałam, ona ma z nimi zdjęcie. Fajnie ma. A potem pomyślałam, że ja też mam dobrze, bo spora większość Baby nawet nie rozmawiała z żadnym z chłopaków, a ja miałam tę przyjemność spędzić z nimi jak na razie, dwa dni w swoim życiu. Uśmiechnęłam się marzycielsko i położyłam spać. Byłam zmęczona, więc szybko zasnęłam. 



*perspektywa zboczonej Shizu*

Byliśmy w naszym pokoju. Zanim weszłam do łazienki się wykapać,  Zelo ćwiczył kroki jakieś choreografii. Na początku nie mogłam oderwać od niego wzroku, ale teraz już byłam przyzwyczajona. Oblewając się ciepłą wodą rozmyślałam o dzisiejszym dniu. Woda zawsze mnie odprężała. Szczególnie jak myłam włosy, które non stop farbuje na rudo. Udało mi się też zapuścić je do łopatek, na taką długość jaką chciałam. Moje myśli goniły od jednego tematu do drugiego, ale nie robiąc mętliku w głowie. Byłam spokojna i wypoczęta, mimo że był już koniec dnia. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. W naszej łazience była i wanna i prysznic z kabiną, z którego właśnie korzystałam, zakręciłam więc wodę i odsłoniłam kabinę.
- Tak? – zawołałam w stronę drzwi.
- Um… Shizu Unni? Ile jeszcze? Bo… -zwiesił się, speszony. – Mam potrzebę.
Zaśmiałam się cicho pod nosem.
- Jeszcze trochę mi to zajmie, więc jeśli nie potrzebujesz na dłużej, to wejdź. Ja jestem pod prysznicem. – Usłyszałam jęknięcie niezadowolenia i zasunęłam z powrotem kabinę. Puściłam ponownie wodę i obserwowałam, czy ktoś się porusza, ponieważ szyba kabiny nie dość, że była zaparowana to jeszcze specjalnie matowa. Przez dłuższą chwilę nic się nie działo, a ja właśnie miałam zacząć ostatnią czynność gdy usłyszałam trzaśnięcie drzwiami. Odwróciłam się i zobaczyłam sylwetkę Żelka podchodzącego szybko do muszli. Zatkałam sobie ręką usta, żeby nie zachichotać. Woda zagłuszała wszelkie dźwięki. Gdy zdawało mi się, że skończył, zaczęłam śpiewać i nucić ulubioną piosenkę. Śpiewałam części które były po angielsku lub łatwe do wymówienia po koreańsk, a nuciłam części gdy już nie pamiętałam co tam jest.
- Warrior is back. We gonna rock this. Ehe. Noooooooołołoło  BAP. What your B? Whats your A? Whats your P? Once again. Whats the name of the game? BAP Da iroseo. […] – Wiedziałam, że mnie słucha, bo stał twarzą w moją stronę. Śpiewałam dalej.– Get down get down. Getgetget down. Get down get down. Getgetget down. – tu właśnie się zaczęła część Zelo i przez szum wody usłyszałam jak rapuje. Powoli zmniejszałam ciśnienie wody, żeby go lepiej słyszeć.
- Whats the name of the game, BAP. – zakończył swoją zwrotkę.
Nie kontynuowałam swojego fałszowania, bo byłam tym zaczarowana. Rzadko miałam koncerty na żywo.  Już sięgałam po ręcznik gdy moja ręka trafiła na obramowanie kabiny, zamiast na miękki materiał.
- Jah, gdzie mój ręcznik? Zelo!? Oddawaj!
- Nie wiem o czym mówisz, Unni.
- Zelo, nie pogrywaj ze mną! Jak mi go nie oddasz to stąd nie wyjdę i będę tu siedzieć. Albo nie, wyjdę stąd i siłą go zabiorę. A wtedy już nie ręczę za siebie. – słychać było jak wciąga głęboko powietrze, zdziwiony. Pomimo tego, że znamy się pół roku, z czego prawie każda chwila razem, sam na sam kończy się całowaniem i pieszczotami, to do teraz nie zrobiliśmy kolejnego kroku. W sumie, ja nie chciałam naciskać, chodź czasami musiałam mocno się skupić, żeby sama go nie zaciągnąć do łóżka. Ja już miałam to za sobą, a on nadal jest prawiczkiem, więc to jego decyzja czy i kiedy to zrobimy. Najgorzej było, jak matczyny Himchan zmieniał się w zboczonego Himchana i rzucał dwuznacznymi tekstami. – No? – ponagliłam go i położyłam rękę na „klamce” kabiny gotowa do wyjścia. Zauważyłam zbliżającego się powoli Zelo. Właśnie podnosił rękę z ręcznikiem, żeby go przerzucić, a wtedy ja szybko odsunęłam drzwi  i stając na szynach kabiny, zarzuciłam mu ręce na szyje i pocałowałam namiętnie w usta. Raczej na pewno nie był przygotowany na taki atak, więc przez chwilę stał z ręcznikiem w ręce u góry, a oczami otworzonymi w zdziwieniu. Po otrząśnięciu się z szoku objął mnie w pasie i zamknął oczy, a gdy jego ręce natrafiły na nagie, mokre i ciepłe ciało, znów je otworzył i przestał całować. Spojrzał w dół w moje oczy, ale też i na coś innego więc od razu odwrócił głowę w bok i jęknął przeciągle, płonąc rumieńcem. Okrył mnie ręcznikiem, ale go wcale nie trzymałam więc zsunął mi się z jednego ramienia, a ja nadal stałam na szynach, co sprawiło, że byłam prawie równego wzrostu co Żelek. Chciał mi się wyrwać, ale byłam dość silna i nadal trzymałam go za szyje patrząc na jego odwróconą twarz. Jego ciuchy musiały już przemoknąć wodą z mojego ciała.
- Hej, Baby Zelo Oppa – powiedziałam, by zwrócił na mnie uwagę, a „oppa” słodko za inkantowałam.
- Tak? – zapytał nadal patrząc w bok. Zaczęło mi się robić niewygodnie, a szyny kabiny wbijały mi się w stopy.
- Zastanawiałam się jak to nazwać. Kara czy raczej nagroda. Ale najwyraźniej jest to kara. – posmutniałam, bo nie chciałam być uparta. Ściągnęłam ręce z jego szyi i owinęłam się ręcznikiem. Zelo uwolniony z uścisku szybko wycofał się za drzwi, które zamknęłam na wewnętrzny zamek i oparłam o nie. Mój humor sprzed chwili ulotnił się, dając miejsce smutkowi. Chcąc odgonić myśli zaczęłam wycierać siebie i swoje włosy. Wtarłam w nie odżywkę i splotłam w luźnego warkocza. Spojrzałam w lustro, a moje odbicie odpowiedziało smutnym wzrokiem. Spędziłam w toalecie jeszcze trochę czasu, głównie dbając o urodę. Nadal owinięta ręcznikiem wyszłam z łazienki, bo wszystkie moje ciuchy były w pokoju. Zauważyłam Zelo leżącego już w łóżku, choć zostawił włączone światło. Ubrałam bieliznę  i jedną z jego koszulek, którą mu zabrałam jako koszulkę nocną. Zgasiłam światło i stałam chwilę czekając, aż mój wzrok się przyzwyczai. Łóżko stało tak, że od drzwi łazienki widziałam plecy Zelo leżącego na prawym boku, ale stojąc przy włączniku światła dojrzałam jego jasną twarz i, co mnie zdziwiło otwarte oczy. Nie śpi? Podeszłam do niego i kucnęłam przy jego twarzy. Podniósł wzrok na mnie. Położyłam mu dłoń na policzku i poczułam ciepło. Nadal był zawstydzony po sytuacji w toalecie.
- Junhong, skarbie – szepnęłam. On nadal tylko na mnie patrzył. Zrezygnowana, już miałam wstać, gdy ten złapał mnie za rękę, którą opierałam na łóżku, samemu siadając na nim i pociągnął mnie do siebie, co spowodowało, że by amortyzować upadek, usiadłam na nim okrakiem.
- Oppa? – zapytałam cicho ale ten tylko mnie przytulił. Objęłam go i przymknęłam oczy, czując szybkie pulsowanie krwi przy skórze.
- Przepraszam noona.
- Za co?
- Wiem, co musisz myśleć. To samo co chłopaki, że nadal jestem dzieckiem.
- O czym ty mówisz? – zapytałam zbita z tropu i odchyliłam się, żeby popatrzeć na niego w ciemności.
- Wszyscy traktują mnie jako kogoś, kim trzeba się opiekować, za kogo decydować.
- No nie mów, że Ci to nie pasuje. – uśmiechnęłam się, próbując zamienić to w żart. – Nie bez powodu masz przezwisko Baby Zelo, a przezwiska ciągną się za człowiekiem bardzo długo. Wiem co mówię. – dodałam wspominając moje przezwiska z gimnazjum i szkoły średniej, która dopiero co skończyłam. – Ale Twoje jest przynajmniej słodkie i pasuje do Ciebie. Co cię trapi? Nadal myślisz o tym wystąpieniu w sali konferencyjnej?
- Nie. – powiedział po koreańsku, po czym dodał – Tak, trochę. Ale nie o to chodzi.
- A więc o co? – starałam się być spokojna.
- Mam osiemnaście lat, prawie dziewiętnaście, a to dziewczyna się mną zajmuje, a nie ja nią. To dziewczyna robi zawsze pierwszy krok, a ja nawet z niego nie korzystam, tylko się cofam.
- Rocznikowo jesteśmy w tym samym wieku. Poznałam wielu chłopaków, z kilkoma z nich rozmawiałam o ich kontaktach z dziewczynami. I uwierz mi, nie jesteś pierwszy. I nie ostatni. A ja Cię kocham, bardzo kocham moje Baby Zelo, takiego jakim jesteś. Więc taki pozostań, a gdy przyjdzie Twoja kolej, czy to będę ja, czy inna, zrozumie. To jest normalne. Ja też na początku się okropnie denerwowałam. Dlatego łatwiej mi przychodzi zachowanie, które ciebie zawstydza. – Położyłam mu dłonie na policzkach i namiętnie pocałowałam w usta. Ściągnęłam z niego koszulkę i ponownie zaczęłam całować, żeby nie dać mu czasu do namysłu. Popchnęłam go tak, żeby się położył i nadal go całowałam. Matko, jak on słodko jęknął.
- Ufasz mi? – szepnęłam mu do ucha, a on tylko kiwnął lekko głową. – Chcesz tego? – przesunęłam językiem po muszelce jego ucha. Na facetów to zawsze działa. Ponownie jęknął, więc uznałam to za zgodę. Zaczęłam go całować i masować językiem, zaczynając od szyi, powoli zjeżdżając w dół. Lubiłam to. Wtedy to ja byłam panią sytuacji. Jego oddech stał się płytszy i szybszy, a serce zaczęło walić tak, że nawet ja je słyszałam. Ściągnęłam jego koszulkę z siebie, ukazując moje skarby. Dotknęłam nimi delikatnie jego torsu i zaczęłam poruszać, drażniąc jego skórę każdym ruchem. Ściągnęłam jego dolną garderobę i moim oczom ukazał się członek należący niewątpliwie do wysokiego mężczyzny. Ściągnęłam swoje majtki i wróciłam na miejsce, siadając lekko okrakiem ponad jego przyrodzeniem. Przylgnęłam do niego i zaczęłam poruszać dolnymi partiami tak, żeby dotykały jego części ciała. Oddychał bardzo szybko. Dotknęłam ręką jego członka.
- Kocham cię – wyszeptałam i gdy otworzył oczy, by spojrzeć na mnie wzrokiem pełnym zdziwienia, poruszyłam ciałem tak, by wbił się we mnie. Nie wolno. Szybko i dość boleśnie. Krzyknęłam mimowolnie. Na początku poruszałam się powoli, by samej przywyknąć do bólu. Mój oddech przyśpieszył, a serce już od dawna próbowało się wyrwać z piersi.
- Poruszaj się ze mną – podpowiedziałam mu szeptem. Ale chyba nie wiedział jak, więc położyłam jego dłonie na moich pośladkach i już chyba zrozumiał, ponieważ jego miednica wczuła się w mój rytm. Najpierw niepewnie, potem już jakby przestał się kontrolować.  W pewnej chwili zmęczyłam się i zwolniłam, chodź wiedziałam, że on jeszcze nie doszedł. Pomyślałam, że skoro już się wczuł, to może zmiana ról będzie dobra. Pociągnęłam go w bok tak, że to teraz on był na górze, na tyle doświadczenie, żeby nie wyszedł ze mnie. Objęłam go nogami. Zadziałało, nadal się poruszał, ale tym razem to on dyktował rytm. Jego oczy przestały świecić smutkiem, czy jakąkolwiek z emocji, która dotychczas była widziana w jego oczach. Teraz zagościła w nich czysta żądza i przyjemność, jaką może przynosić tylko seks. Objęłam go rękoma wokół pleców, i gdy wbił się we mnie jeszcze mocniej, jeszcze głębiej, jęknęłam przeciągle wbijając mu paznokcie w plecy. Ale nie zwrócił na to uwagi, bo wyraz jego oczu się nie zmienił. Moje oczy zaszkliły się z przyjemności. Jeszcze długo poruszaliśmy się jako jedno ciało, błądząc na granicy.
- Ahhhhhhhh…  Junhong…- tego nie dało się powstrzymać. Przez kilka sekund czułam ogarniające mnie przyjemne uczucie zadowolenia i spełnienia. On nadal pracował, więc tak na prawdę przedłużył mój orgazm. W chwile potem i on doszedł po czym znieruchomiał. Byłam pełna podziwu dla niego. Puściłam ręce z jego pleców, a nogom pozwoliłam osunąć się częściowo na łóżko, a częściowo na podłogę, bo nadal byliśmy prostopadle do krawędzi materacu. Przez moment czułam jak moje gruczoły jeszcze reagują, a mięśnie Kegla wydobywają ze mnie część jego nasienia. Zmęczony leżał na mnie, oddychając ciężko.
- Zelo– wyszeptałam – jesteś najlepszy. To było cudowne. – szukałam słów które udowodnią mu jak bardzo stanął powyżej zadania. – Kocham cię .
- Ja ciebie też kocham. – Odezwał się po raz pierwszy. Głos miał jakby mniej… dziecinny.
Jego oddech powoli się wyrównywał, więc podniósł się na rękach i usiadł na łóżku . Zapewne nie wiedział co robiąc dalej, więc wstałam i sięgnęłam po chusteczki, które zawsze leżą na szafce nocnej. Podałam mu je i pocałowałam namiętnie w usta, a następnie udałam się do łazienki, wytrzeć samą siebie. Wróciłam do pokoju i zauważyłam, że założył na siebie z powrotem spodnie i już sięgał po koszulkę.
-Nie, nie zakładaj proszę. – Papierem który trzymałam w ręku wytarłam tyle na ile się dało plamę z pościeli. Trzeba będzie jutro poprosić o zmianę, pomyślałam. On nie poprosi, bo spłonie rumieńcem. Założyłam swoje majtki i jego koszulkę. Położyłam się do łóżka i gdy ten uczynił to samo, przytuliłam się do jego klatki piersiowej wdychając jego zapach. Wszystko w nim było idealne. Nawet naturalny zapach. Zaczął gładzic mnie po włosach, na co przymknęłam oczy.
- Dziękuje. – powiedział, a ja w odpowiedzi pocałowałam go w policzek.
Tuląc się do siebie, zasnęliśmy.



Podobało się? Powiedzcie, że tak. :3