poniedziałek, 27 lipca 2015

BaekYeol cz.7 (UWAGA: YAOI)



Zapraszam. Przygotujcie chusteczki, rękaw, koszulkę czy co tam używacie. Klikając tu :  Promise , macie piosenkę.

27.07. 2015 r.
Straszne jest to czego się dowiedziałem. Moje serce się kraj a dusza płacze. Ale od początku. Ręce strasznie mi się trzęsą. Wczoraj późnym popołudniem Lu Han w końcu mi odpisał. Powiedział, że musi się ze mną spotkać w bardzo ważnej sprawie. Powiedział, że będzie tylko jeden dzień i MUSI się ze mną spotkać, więc umówiliśmy się na dzisiaj w jednej z kawiarenek. Kazał mi możliwie jak najbardziej incognito. Powiedział, żebyśmy spotkali się w tamtej kawiarence, do której go zabrałem kilka miesięcy temu. Na chwilę przed umówioną godziną ubrałem się zwyczajnie a na głowę założyłem czapkę z daszkiem i okulary przeciwsłoneczne. Poszedłem do kawiarenki, jak zwykle była prawie pusta. Podszedłem do kasy i zamówiłem mrożoną herbatę, ponieważ słońce świeciło niemiłosiernie. Gdy dostałem papierowy kubek z herbatą, ekspedientka kazała mi przeczytać napis. Oprócz mojego imienia, była dopisana informacja „Czekam przed sklepem, ale nie witaj się ze mną, idź do parku, będę szedł za tobą. L.”
Zdziwiony popatrzyłem za witrynę sklepu i faktycznie, zauważyłem znaną, drobną postać chłopaka który tak samo jak ja miał czapkę z daszkiem i okulary. Wyszedłem ze sklepu i wolnym krokiem ruszyłem do parku. Gdy po kilku minutach dotarłem do ławki schowanej miedzy drzewami i krzakami, usiadłem na niej, a Luhan dosiadł się do mnie.
- Cześć. – powiedziałem, nie wiedząc czy mogę go przytulić na powitanie.
- Hej. Przepraszam za całą ta farsę, ale nikt nie może wiedzieć, że tu jestem. Muszę ci coś opowiedzieć. Ale nikt nie może się o tym dowiedzieć. – Ton jego głosu zdradzał, że jest bardzo zestresowany.
- Mi możesz zaufać, naprawdę. – Powiedziałem, poklepując go po plecach.
- Chcę… Chcę, żeby Sehun mi wybaczył. Żeby zrozumiał. Ale nie potrafię spojrzeć mu w oczy. Lay jest zbyt zajęty, a skoro ty też wiesz…
Nie przerywałem mu, pozwalając by zebrał siłę i się odważył powiedzieć to, co chciał. Ściszył głos.
- Chodzi o moje odejście z zespołu, o to, że Was zostawiłem. – Wziął głęboki oddech. – Że zostawiłem Sehuna… Słuchaj, ktoś się dowiedział o tym, że ja i Sehun… Byliśmy razem. Nie wiem jak, naprawdę. A może tylko się domyślał, ale tej osobie bardzo to przeszkadzało… Nie mogę zdradzić, kto to jest, ale on… Zaczęło się od zwykłego namawiania. Mówił, że to nie będzie trwać wiecznie, że jak ktoś się o tym dowie to skończy się nasza kariera, że ludzie będą nas źle traktowali. Że wy się od nas odwrócicie. Że będziemy sami jak palec i nikt nam nie pomoże. Prawie się złamałem, nawet rozmawiałem z Sehunem o zerwaniu, ale on się upierał, że damy rade, że póki będziemy razem, przezwyciężymy wszystko. Gdy po tej rozmowie, ten człowiek znów chciał mnie przekonywać, zabrał mnie do swojego biura, żeby nikt nas nie podsłuchał, a ja powiedziałem, że mam tego dosyć, że nie dam się złamać, że jeśli wciąż będzie próbował, to zgłoszę to gdzieś. I wtedy rozpętało się piekło. Kazał sekretarce zawołać jakiś dwóch mężczyzn, którzy byli z nim umówieni, a jak oni przyszli, to byli takie osiłki, wielcy, umięśnieni, wyglądali na zamieszanych w niejeden czarny interes, wtedy ten facet powiedział sekretarce, że nikt, pod żadnym pozorem ma mu nie przeszkadzać, zamknął drzwi od środka na klucz. Wiedziałem, że to nie wróży mi zbyt dobrze. Chciałem uciec, ale ci faceci mnie złapali i uderzyli w brzuch. Ten facet zgasił światło, więc nic nie widziałem, a po uderzeniu oczy mi się zaszkliły. Usłyszałem jak do mnie podchodzi. Wtedy powiedział, że próbował grzecznie, a ja go nie posłuchałem, dlatego przygotował dla mnie specjalny argument. Najpierw tych dwóch osiłków mnie pobiło – skrzywił się. – Pamiętam, że skopali mnie wszędzie, tylko nie w krocze. Gdy nie byłem w stanie się ruszać, rzucili mnie na ziemie, pod nogi tego mężczyzny. Zacząłem prosić, żeby dał mi spokój. Że ja nic nie zrobiłem. Płakałem. Pytałem czy to złe, że kogoś kocham – w jego oczach zaczęły zbierać się łzy. – Potem kazał im wyjść i pilnować, żeby nikt nie wszedł, a jak zadzwoni po sekretarkę, to maja wejść tylko oni. Więc wyszli, a facet znów zamknął drzwi na klucz. Podszedł do mnie i złapał za brodę, podnosząc boleśnie na nogi. Popchnął mnie na swoje biurko. Cos mówił, ale byłem zbyt skołatany, żeby zwrócić na to uwagę. On… Zaczął mnie rozbierać. Gdy próbowałem się wyrwać uderzył mnie w twarz. Taka piękna buźka, a ja muszę ją zniszczyć, powiedział mi do ucha. Nie miałem na nic siły. Próbowałem go odepchnąć, ale wszystko mnie bolało, a to go tylko rozzłościło… - po policzku Luhana popłynęła łza. Nie potrafiłem się opanować, musiałem go przytulić. Gdy tylko to zrobiłem, zaczął płakać w moje ramię.
- Ćśśś… Wszystko w porządku. Jestem tutaj. – Powtarzałem, próbując dodać mu otuchy.
- On… mnie… zgwałcił… - powiedział cicho przez łzy a mnie zmroziło. Zgwałcił go…?
Nie potrafiłem pojąć ogromu tej sytuacji. Luhan został zgwałcony przez jakiegoś biurokratę? Pocieszałem go dopóki się nie uspokoił. Po kilku minutach odsunął się ode mnie i przetarł łzy.
- Przepraszam… Nie powinienem… - powiedział, zaciskając pięści na swoich kolanach.
- Spokojnie, jesteś moim przyjacielem, bratem. A to co się wydarzyło…
- To… To jeszcze nie koniec – powiedział, przełykając łzy, a ja się spiąłem. Nie koniec? – Gdy odzyskałem przytomność, kazał mi się ubrać i zagroził, że jeśli nie zrobię z tym czegoś, to to samo, a nawet coś gorszego spotka Sehuna. Nie potrafiłem spojrzeć w oczy nikomu znajomemu, więc zarezerwowałem lot do Pekinu. Tam poszedłem do znajomego lekarza, który mnie opatrzył i umówił z miejscowym psychologiem, który miał pomóc mi się z tym uporać. Naprawdę nie byłem w stanie z Wami rozmawiać, dlatego odejście było jedynym sensowym rozwiązaniem. Dostałem list od tego człowieka, że jeśli komukolwiek powiem o tym co zaszło, to gorzko tego pożałuję oraz, że wiem co może się zdarzyć. Dlatego psychologowi powiedziałem tylko, co mi zrobiono, ale nie powiedziałem kto i dlaczego. Dlatego w pozwie razem z adwokatem podaliśmy powód dyskryminacji chińskich członków, oraz problemy ze zdrowiem w związku z nadmiernym przemęczeniem i stresem – jego głos wracał do normalności, ale jego czerwone, zaszklone oczy udowadniały, że to zdarzyło się naprawdę. – Potem przez długi czas ta sytuacja śniła mi się w nocy, przez co bałem się zasnąć. Nawet nie wiesz jak bardzo tęskniłem za Sehunem. Jak bardzo pragnąłem mu wytłumaczyć. Ale wolałem, żeby mnie nienawidził i był bezpieczny, niż gdyby wiedział i coś miało by mu się stać. Nie wybaczyłbym sobie… Baekhyun, ja go naprawdę kocham.
- Wierzę ci, gege. To trudna sytuacja. Nie wiem co ci doradzić, bo nigdy nie byłem  w takiej sytuacji, ale bardzo dobrze cię rozumiem. Sam wolałbym odejść, gdyby coś miało stać się Chanyeolowi.
- Minęło już ponad dziewięć miesięcy, dziewięć długich miesięcy bez Sehuna. Podobno czas leczy rany, ale ja się czuję coraz gorzej. Wtedy, jak przyszedłem, chciałem mu coś powiedzieć, dać znak. Ale skończyło się inaczej…
- Może ten człowiek już o tym zapomniał. Jak powiesz Sehunowi, to on zrozumie sytuację.
- Nie wiem, może. Ale nie chcę, żeby mu się stała krzywda – w tej chwili zadzwonił telefon Luhana. Odebrał go.
- Halo? Tak. Tak, rozumiem. Dobra. Rozłączam się – odłożył telefon do kieszeni. – Bakehyun, dziękuję, że mnie wysłuchałeś i zrozumiałeś. Ja… Ja muszę już lecieć, praca wzywa.
- Dobrze. – powiedziałem i wstaliśmy z ławki.
- No… to cześć. – powiedział o odwrócił się.
- Luhan!  - zawołałem i podszedłem do niego.
- Tak? – odwrócił się, patrząc na mnie pytająco. Przytuliłem go.
- Wszystko się ułoży – powiedziałem, poklepując go po plecach.
- Dzięki, Baekhyun. Do zobaczenia.
- Na razie.
Każdy z nas poszedł w swoją stronę. Na sztywnych nogach skierowałem się w stronę dormu. Chłopaki gdzieś wyszli. Nie miałem pojęcia co teraz począć. Usiadłem na kanapie w salonie i patrzyłem się pusto w ścianę naprzeciw.  W końcu postanowiłem w jakiś sposób poinformować Sehuna. Pobiegłem do swojego pokoju, by zapisać całą rozmowę, dopóki ją pamiętam. Skończyłem pisać na chwili, gdy się pożegnaliśmy. Wyciągnąłem pierwszy lepszy wiersz, który napisałem, ale jeszcze nikomu nie pokazałem i położyłem na biurku tuż obok otwartego pamiętnika. Wtedy usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi wejściowych. Wyszedłem z pokoju przywitać się.
- Baekhyun! Gdzie byłeś jak ciebie nie było? Byliśmy na lodach. – zawołał Suho ściągając buty.
- Byłem umówiony. Przepraszam, następnym razem pójdę z Wami. – odpowiedziałem. Zauważyłem, że Sehun idzie do kuchni. Sam. Idealny moment. Poszedłem za nim. Wstawiał wodę na gaz.
- Cześć młody. Słuchaj, napisałem nowy wiersz i chciałbym się dowiedzieć co o nim myślisz.
- Hyung, ty rzadko dajesz komuś czytać swoje wiersze.
- Tak, wiem, ale tym razem chcę, żebyś ty go przeczytał.
- Baekhyun! Chodź tu! – Chanyeol zawołał mnie z salonu.
- Już idę! – zawołałem w stronę pustej przestrzeni. – Jest na moim biurku, w pokoju. Idź i przeczytaj. Potem powiesz co o nim myślisz.
- Dobra.
Poszedłem do salonu i usiadłem na kanapie z chłopakami. Po chwili Sehun wyszedł i wręczył wszystkim kupki z piciem.
- Ciepłe? – zapytał z krzywą miną Chen.
- Najlepsze gdy jest ciepło, bo sobie gardeł nie przeziębimy. – odpowiedział, a ja odprowadziłem go wzrokiem jak szedł do pokoju mojego i Chanyeola. Gdy zamknął za sobą drzwi, westchnąłem lekko. Nie słuchałem tego o czym rozmawiają chłopaki, kątem oka wpatrując się co jakiś czas w drzwi, gdy po kilku minutach Sehun nie wyszedł, postanowiłem sprawdzić co się z nim dzieje. Tak jak przypuszczałem, chłopak stał nad moim biurkiem z pamiętnikiem w rękach. Gdy podszedłem, zauważyłem błysk kropel spadających na papier. Jego ciało drgało delikatnie. Położyłem mu rękę na ramieniu, co sprawiło, że ten podskoczył.
- Hyung… - wyszeptał żałośnie.
- Ja… Nie wiedziałem, jak ci o tym powiedzieć. Chciałem, żebyś wiedział. Luhan na pewno też, ale boi się o ciebie.
- Zgwałcony… - wychlipał i osunął się na podłogę, ale na szczęście udało mi się go złapać, nim uderzył głową. Był cały blady, bardziej niż zawsze, naokoło oczu miał czerwone od płaczu obwódki.
- Sehun. Sehun! Ej, młody, obudź się! – potrząsałem nim lekko, by przywrócić mu świadomość. – NIECH KTOŚ MI POMORZE! – wykrzyczałem w stronę drzwi i lekkim pchnięciem schowałem pamiętnik pod biurko. Po chwili przyszedł zdziwiony Chanyeol. Gdy zobaczył mnie z Sehunem na podłodze zawołał chłopaków i razem położyliśmy go na moim łóżku. Próbowaliśmy go obudzić.
- Co się stało? – zapytał przerażony Suho.
- Ja… Poprosiłem, żeby przeczytał mój nowy wiersz i powiedział co o nim myśli. Gdy przyszedłem sprawdzić czy już przeczytał, on opadł na ziemię. Złapałem go w ostatniej chwili.
- Trzeba zadzwonić po lekarza – powiedział Lay i wyszedł z pokoju by wykonać telefon. Wrócił po kilku minutach. – Lekarz już jedzie, a tymczasem, ktoś musi przy nim być.
- Ja zostanę. – powiedziałem prędko.
- Dobrze, a reszta niech wyjdzie.
Lekarz przyjechał po półgodzinie od telefonu. W tym czasie Sehun kilka razy wymamrotał imię Luhana. Lay wprowadził lekarza do pokoju. Ten go zbadał i westchnął.
- Jest tylko przemęczony. Coś musiało sprawić, że jego organizm się, że tak powiem wyłączył. Musi dużo odpocząć i nie przemęczać się. Pilnujcie także by się nie odwodnił w te upały. Sama woda nie wystarczy, musi pić dużo elektrolitów. To wszystko co mogę doradzić.
- Dziękujemy. – powiedzieliśmy razem z Layem. Hyung odprowadził lekarza, a ja poprosiłem, by za chwilę tu wrócił sam.
- Co się stało? – zapytał gdy przyszedł i zamknął drzwi. Złapałem go za rękę i odciągnąłem w najdalszy kąt pokoju.
- Sprawa jest trudna. Spotkałem się dzisiaj z Luhanem. Powiedział mi dlaczego usiał opuścić zespół. To… dość osobista sprawa. Ale został bardzo zraniony i bał się, że coś się stanie Sehunowi, dlatego nic mu nie powiedział. Nikomu nie powiedział. Dopiero teraz wyznał to mnie. On bardzo tęskni za Sehunem, Hyung. Dlatego postanowiłem jakoś przekazać maknae tę wiedzę. Dlatego stracił przytomność. Teraz boję się co zrobi, jak się obudzi. Trzeba go pilnować, żeby nie zrobił głupstwa.
- Dobra. Ale co się stało?
- Nie… nie powinienem tego mówić.
- Baekhyun, wiesz, że od samego początku wspierałem Luhana.
- Tak wiem. – Westchnąłem i podszedłem do biurka, by wyciągnąć spod niego pamiętnik, wręczyłem go Layowi otwarty na odpowiedniej stronie. Z czasem jak czytał jego źrenice rozszerzały się coraz bardziej.
- O matko… - wyszeptał.
- Właśnie.
- Lu… - w ciszy było słychać proszące wołanie Sehuna. Obaj popatrzyliśmy na maknae leżącego w moim łóżku.
- Trzeba powiedzieć Luhanowi. – stwierdził Lay.
- On mnie zabije… Przeze mnie Hunnie cierpi.
- Myślę, że jeśli powiesz mu, że jego ukochany już wie dlaczego odszedł, wybaczy ci.
- Wierzysz w to?
- Mam nadzieję… - powiedział i wyszedł z pokoju, wcześniej kładąc mi rękę na ramieniu.
Usiadłem przy biurku i dopisałem wszystko.
Po jakimś czasie zapukał Chanyeol.
- Jak chcesz, mogę cię zamienić.
- Nie, nie trzeba.
- No dobrze. Będę dzisiaj spać u Suho, żebyśmy nie przenosili Sehuna.
- Dziękuję, Chanyeol. – powiedziałem uśmiechając się słabo. Podszedł do mnie i nachylił nade mną. Wpatrywaliśmy się sobie w oczy, a po chwili nasze usta złączyły się w delikatnym pocałunku. Gdy przerwał i ruszył w stronę drzwi, ja wciąż siedziałem z rozchylonymi ustami.
- Tęsknie – wyszeptał i zamknął drzwi.
Gdy już się otrząsnąłem, wybrałem numer do Luhana. Czekałem pięć sygnałów, nim odebrał.
- Tak?
- Luhan, tu Baekhyun.
- Cześć. Czemu dzwonisz?
- Sehun już wie… - powiedziałem, patrząc na śpiącą twarz maknae.
- CO!?
- Aua - jego krzyk sprawił, że musiałem odsunąć słuchawkę. – Ciszej. Wie już o wszystkim.
- Jak…? Jak zareagował? Jak mu powiedziałeś? Powiedz mi!
- Napisałem wszystko w pamiętniku, kazałem przeczytać wiersz który zostawiłem obok, mając nadzieję, że skoro już raz przeczytał mój pamiętnik, to zrobi to ponownie. Nie myliłem się. Gdy przyszedłem sprawdzić co z nim, płakał. Chyba Ci wybaczył. Nie krzycz na mnie gege, ale… - przerwałem.
- Ale co?
- Ale tuż po tym stracił przytomność i śpi teraz u mnie w pokoju.
- Boże, co się stało?!
- Zadzwoniliśmy po lekarza, powiedział, że to przemęczenie, że musi odpocząć. – w słuchawce usłyszałem westchnienie ulgi.
- No dobrze. Czekaj, prywatna poczta priorytetowa przyszła.
- Dobra.
W słuchawce słyszałem jak Luhan odbiera pocztę.
- O nie. Nie, nie, nie, nie.
- Luhan!? Co się stało?
- Ostrzegałem… - wyszeptał. – Ostrzegałem… Baekhyun! Musicie pilnować Sehuna jak oczka w głowie. Nic nie może się mu stać. Rozumiesz?! NIC!
- Co się stało? Luhan, mów!
- Dostałem list. „Ostrzegałem.” To wszystko. Ktoś musiał nas jednak śledzić. Podsłuchać rozmowę.
- Myślisz, że to ten człowiek?
- Tak, na pewno. Muszę kończyć. Zaopiekujcie się Sehunem.
- Lu! Uważaj na siebie.
Rozłączył się. A ja nie wiedziałem co zrobić. Jeśli ten facet wie, to wszystko się może zdarzyć. Położyłem się do łóżka, patrząc na śpiącego Sehuna.
***
Perspektywa obserwatora

Nocną ciszę przerwał dzwonek wiadomości. Baekhyun przewrócił się na drugi bok, zaciskając oczy. Sehun obudził się od razu. Spojrzał na rażący w oczy wyświetlacz swojego telefonu. Miał wiadomość. Przetarł oczy i odebrał smsa. „Spotkajmy się w parku niedaleko. Lu”. Jak z procy wyskoczył z łóżka i po cichu wyszedł z pokoju. Ostrożnie, by nikogo nie obudzić, ubrał buty i wyszedł z dormu. Szybkim krokiem ruszył w stronę najbliższego parku. Na ławce przy wejściu do parku leżała złożona kartka. Przeczytał ją, po czym wyrzucił i pobiegł w głąb parku. Zatrzymał się przy niedziałającej fontannie i rozejrzał. Nikogo nie zauważył. Wpatrzył w drogę naprzeciw, bo miał wrażenie, że kogoś zobaczył, gdy poczuł uderzenie i ostre pieczenie w okolicy czubka głowy. Ciężko opadł na ziemię, a dwóch mężczyzn którzy go zaatakowali, związali go, zakryli oczy i usta, po czym zanieśli nieprzytomnego chłopaka do czarnego vana, który właśnie podjechał.
Rano następnego dnia Luhana obudziło pukanie do drzwi. Założył na siebie szlafrok i otworzył drzwi.
- Poczta. Proszę tutaj podpisać.
- Dziękuję – podpisał i odebrał kopertę. Zamknął drzwi i wchodząc do swojego salonu otworzył kopertę. W środku znajdowało się jedno zdjęcie.



Luhan wpatrywał się w nie dłuższą chwilę. W końcu wypuścił zdjęcie z drżących rąk. Ubrał się naprędce w pierwsze lepsze ciuchy. Załatwił sobie lot prywatnym odrzutowcem do Seoulu. 

To jeszcze nie koniec, jak zauważyliście. Proszę, komentujcie, bardzo mi zależy na tej części.

2 komentarze:

  1. Jejuuuu... ŚWIETNIE PISZESZ!!! Jakieś 2 godziny temu trafiłam na Twojego bloga i nie mogę się oderwać! To opowiadanie jest świetne! Czytam teraz po kolei każdą część i nie sądziłam, że akcja tak się rozkręci! Biedy Lulu, biedny Sehun ;-;. Przez Cb nie zasne bo będę czytać każdy Twój post po kolei! Na szczęście jutro mam do szkoły na 9.50!!! \(*.*)/ ( Ale się rozpisałam, nigdy nie komentuje blogów ani niczego innego. Omo!!! Widzisz co Twoje opowiadania ze mną robią?)

    OdpowiedzUsuń