Wakacje po maturach to najlepszy
czas jaki jest znany każdemu uczniowi. Cztery miesiące, podczas których
teoretycznie „zbijamy bąki”. Niestety
większość musi zarobić na studia, wynajem mieszkania, akademika lub po prostu
na nowe ciuchy. Sama chciałam odpocząć, ale musiałam iść do pracy, więc
stwierdziłam, że najlepiej będzie jeżeli podejmę się tego zadania w drugiej
połowie wakacji, by móc wykorzystać czerwcowo—lipcową pogodę. Dostałam się na
kierunek, o którym marzyłam od czwartej klasy podstawówki, więc życie powoli
zaczęło toczyć się ku tej lepszej ścieżce. Niedługo po zakończeniu roku, w
pewną sobotę, pojechałam z mamą oraz babcią na naszą działkę za miastem. Trochę
się na niej pokręciłam, coś porobiłam, aż w końcu po chwili spytałam mamę, czy
mogę pojechać autem na wycieczkę. Nie miałam jeszcze prawa jazdy, ale
ukończyłam kurs, więc miałam nadzieję, że pozwoli mi pojeździć trochę poza
radarami policji. Zgodziła się.
Wsiadłam do auta, odpaliłam silnik,
włączyłam muzykę z telefonu i pojechałam, tocząc się po nierównych działkowych
ścieżkach. Chciałam zobaczyć, jak duży jest las niedaleko działek, bo ostatnio
nie miałam czasu tego sprawdzić. Wjechałam we wspomniane miejsce i z wytężonym
wzrokiem obserwowałam otoczenie, mając nadzieje na zobaczenie czegoś ciekawego.
Gdy już myślałam, że nie zauważę ani jednej oznaki ludzkiego lub zwierzęcego
życia, trafiłam do wodociągów. Zawróciłam zrezygnowana i przed wodociągami
skręciłam w prawo. Znów jechałam powoli, mijając po drodze kilka pobocznych
dróg i zastanawiając się, którą z nich wybrać. Po jakimś czasie skręciłam w
lewo. Zauważyłam kilkoro ludzi spacerujących z psami. Minęłam ich i pojechałam
dalej. Przedostałam się przez
piaszczystą drogę i znów trafiłam na kolejną część lasu. Z daleka zauważyłam
mały ogrodzony teren z elektryczną skrzynką. Nagle telefon przestał odtwarzać
muzykę, a chwilę później auto zatrzymało się i wyłączyło.
— Co jest, cholera? — wyburczałam i
sprawdziłam ilość paliwa.
Ponad połowa baku. Akumulator też
działał, bo pamiętam, jak niedawno mama go ładowała.
Parę razy przekręciłam kluczyk,
próbując włączyć auto. Niestety odmawiało posłuszeństwa. Sięgnęłam po telefon.
Czarny ekran. Wyłączył się. Próbowałam go włączyć, ale nie otrzymałam żadnej
reakcji. Gdyby bateria miała paść, ostrzegłby mnie przeraźliwym dźwiękiem.
Wyszłam z auta i zamknęłam je. Pomyślałam, że może się przegrzało. Przecież
cały czas stało na słońcu… Do kieszeni spodni włożyłam kluczki i telefon.
Stwierdziłam, że przejdę się po okolicy. Weszłam w las, ostrożnie stawiając
kroki. Wędrowałam tak chwilę, idąc przed siebie, rozglądając się czujnie i
nasłuchując. Przecież nie chcę spotkania z dzikami.
Wtedy przypomniała mi się
rymowanka: „Dzik jest dziki, dzik jest zły, dzik ma bardzo ostre kły, kto
spotyka w lesie dzika, ten na drzewo prędko znika”. Nagle poczułam się jakbym
przechodziła przez cienką warstwę mroźnej, wilgotnej i obślizgłej mgły.
Zatrzymałam się. Po sekundzie lub dwóch ruszyłam dalej, a gdy przestawiłam
nogę, uczucie zniknęło. Niespodziewanie zobaczyłam wokół mnie gwałtowny ruch.
Jak spod ziemi zaczęły pojawiać się zwierzęta. Wszystkie pary oczu dziwnie
inteligentnie wpatrzone we mnie. Poczułam ból w prawej ręce i zasyczałam,
wciągając powietrze przez zęby. Spojrzałam na rękę i zobaczyłam czarne znamię w
okolicy łokcia, po wewnętrznej stronie. Jakby tatuaż w kształcie głowy wilka.
Zaraz potem powoli zaczęły pojawiać się kolejno tułowie, łapy a na końcu ogon,
sprawiając mi piekący ból. Miałam ochotę krzyknąć, a do oczu napływały mi łzy. Gdy
zobaczyłam, że ogon poczerniał, tak jak reszta znamienia, poczułam, że
kręci mi się w głowię, a przed oczami robi się ciemno. Ostatnie, co
zapamiętałam, to widok poruszających się zwierząt, gdy upadałam na ziemię.
Obudziły mnie głośne hałasy
agresywnie wdzierające się do moich uszu oraz obrzydliwa woń. Próbowałam
otworzyć oczy, ale powieki odmówiły mi posłuszeństwa. Podniosłam rękę do twarzy
i poczułam, że moje oczy zawiązane są nasączoną czymś opaską. Już miałam ją
ściągnąć, gdy usłyszałam czyjś głos.
— Nie ściągaj jej. Jeszcze za
wcześnie — słowa zapiszczały mi w głowie.
— Nie krzycz tak — wymamrotałam.
— Nie krzyczę, to twój słuch się
wyostrzył — usłyszałam już ciszej. — Tak samo jak twój węch, więc pewnie
czujesz ogromny smród. Niedługo twoje oczy też skończą się przekształcać.
— Przekształcać? — zapytałam,
kompletnie zbita z tropu. Podniosłam się zdziwiona, szukając źródła głosu, ale
hałas bardzo mi przeszkadzał, więc tylko bezradnie kręciłam głową.
— Tak, przekształcać — nareszcie
udało mi się wywnioskować, jaki to głos. Był męski, z bardzo przyjemnym,
aczkolwiek nieznoszącym sprzeciwu tonem.
— Nie rozumiem — musiałam
odchrząknąć, żeby odkrztusić ślinę. Poczułam się głodna i spragniona.
— Zaraz wszystko ci wytłumaczę,
tylko skończę napar wzmacniający. Inaczej twoje ciało, a w szczególności serce,
nie wytrzyma zmian.
— Wciąż nie rozumiem, o czym
mówisz. Nie znam cię. Nawet cię nie widzę, a do tego mówisz z takim dziwnym
akcentem…
— Niedługo mnie zobaczysz —
skitował zmęczonym głosem.
W hałasie wyłapałam dźwięk
przelewanej wody i nareszcie zrobiło się cicho. Słyszałam tylko oddech mojego
towarzystwa i kroki w moją stronę. Odruchowo próbowałam się odsunąć. Bez
zdolności widzenia czułam się bezbronna. Złapał mnie za rękę i wręczył ciepły
kubek.
— Nie bój się mnie. Nic ci nie
zrobię. Wypij.
Powąchałam i skrzywiłam się.
— Lepiej smakuje niż pachnie.
Uwierz.
W głowię miałam miliard myśli.
Przecież go nie widzę, nie wiem jak wygląda, nie znam go. Do tego zaszywa się
pewnie gdzieś w lesie, bo do działek daleko. I jeszcze daje mi coś do wypicia.
Mózg podpowiadał, żeby uciekać stąd jak najdalej. Ale przecież nic nie widzę. A
on zaopiekował się dziewczyną, która straciła przytomność. Serce kazało mi
wypić napój, więc to zrobiłam. Upiłam łyk, sprawdzając temperaturę i smak. Nie
poparzyłam się, a faktycznie okazało się dobre.
— Wypij do dna — powiedział.
Po ruchu poznałam, że usiadł na
tym, na czym ja wcześniej leżałam. Posłusznie wypiłam wszystko.
— Dziękuję — wystawiłam kubek przed
siebie. Odebrał go ode mnie i gdzieś odstawił.
— Odwróć się w moją stronę —
nakazał.
Nasłuchując źródła głosu, spełniłam
prośbę, odwracając całe ciało i sadowiąc się na kolanach.
— Zaufaj mi — powiedział
uspokajająco.
— Taa, ciągle to powtarzasz. Skąd
mam wiedzieć, czy nie jesteś gwałcicielem albo psycholem zabijającym ludzi?
— Jakby tak było, już dawno byłabyś
zgwałcona i leżała gdzieś w lesie albo już byś się nie obudziła — powiedział szorstko, na co się skuliłam. —
Przepraszam. Wiem, że czujesz się bezbronna nie widząc mnie i to, co robisz to
tylko obrona. Ale naprawdę, nie zrobię ci krzywdy. Jeśli mi zaufasz, to się
przekonasz.
— M-mhm. — Wydałam nieokreślony
dźwięk.
Złapał mnie delikatnie za dłonie.
Położył je na swoich policzkach. To było dość niespodziewane. W dotyku jego
skóra była bardzo delikatna, nie za ciepła, nie za zimna. Szczęka wyraźnie
zarysowana, bez zarostu. Na szyi poczułam dziwne wypuklenie. Wędrował tak moimi
dłońmi dalej. Włosy sięgały mu do ucha, zaczesane lekko na lewo. Pozwalał
poznać swój wygląd dotykiem. W mojej głowie powoli formowała się postać.
— Nie znam innego sposobu byś mnie
zobaczyła, poznała i mi zaufała — pociągnął mnie za ręce, bym wstała. On chyba
również stanął, znów kładąc moje dłonie na swojej głowie. Był wyższy ode mnie.
Jakieś dziesięć centymetrów. W sumie dokładnie nie wiem. Puścił moje ręce, a ja
zabrałam je z jego głowy, zatrzymując na poziomie mojej klatki piersiowej i
zastanawiając się czy mogę „sprawdzić”, w co jest ubrany.
Niepewna zagryzłam wargę.
— Śmiało. Musisz mi zaufać —
powiedział zachęcająco.
Drżącą ręką dotknęłam jego klatki
piersiowej. Nie chcąc nigdzie zatrzymywać się na dłużej, wędrowałam wzdłuż
klatki, potem na ręce. Miał na sobie jakąś koszulkę i rozpiętą bluzę z
podwiniętymi rękawami. Zabrałam rękę.
— J-już — powiedziałam.
— Usiądźmy — złapał mnie za
nadgarstek i poprowadził z powrotem na posłanie. Usiadłam, a on usiadł obok
mnie. — Nazywam się Oh Sehun. Sehun to moje imię. Mam dziwny akcent, ponieważ
jestem Koreańczykiem. To, co poczułaś na mojej szyi to znamię. Ty też masz. Na
prawej ręce.
Dotknęłam prawego przedramienia od
wewnętrznej strony. Tam gdzie wcześniej widziałam znamię w kształcie wilka
poczułam takie samo wypuklenie jak na szyi chłopaka.
— Faktycznie — powiedziałam
bardziej do siebie.
— To wszystko jeśli chodzi o sprawy poznawcze.
Resztę powiem ci kiedy twój wzrok skończy przemianę. Zauważyłem, że nosisz
okulary. Już nie będziesz ich potrzebowała.
— Jak to?
— Wszystko słyszysz lepiej, mocniej
i głośniej, prawda?
— Tak. Aż boli.
— No właśnie. Twój węch także się
poprawił. Tak samo będzie ze wzrokiem. Będziesz widzieć więcej, dalej i w
ciemnościach. Będziesz także szybciej biegać oraz wolniej się męczyć. Dopóki
twój wzrok nie powróci, opowiem ci więcej o sobie. Mam nadzieję, że także się
odwdzięczysz.
Usadowiłam się po turecku, gotowa
do wysłuchania.
— Jak mówiłem, nazywam się Sehun i
jestem Koreańczykiem. Mam 21 lat. Specjalizuję się w życiu wilków. Poznaję ich
zachowania i przyzwyczajenia. Dlatego mieszkam w lesie — ostatnie zdanie
powiedział jakoś tak tajemniczo, ale nie zdążyłam przywiązać do tego uwagi. —
Mam dziewięciu kolegów, którzy tak jak ja, zgłębiają tajniki wilków. To tyle na
mój temat. Twoja kolej.
— Mam 19 lat. Na imię mi
Anastazja. Niedługo zacznę studia. Ze
zwierząt najbardziej lubię, tak jak ty, wilki, delfiny i łabędzie. I to w sumie
tyle.
— A jakie masz zainteresowania? Co
lubisz robić?
— Dużo rzeczy. Oglądam filmy,
słucham muzyki, spotykam się ze znajomymi, czasami próbuję pisać opowiadania,
czytam książki, głównie fantasy, gram w gry komputerowe. Udzielam się w różnych
zrzeszeniach.
— Dość aktywny tryb życia.
— Ale jestem w tym także leniwa.
Może nie powinno się mówić o swoich wadach, ale taka prawda — zaśmiałam się pod
nosem.
Nagle gdzieś na dworze usłyszałam dudnienie,
jakby biegło jakieś czteronożne zwierzę.
Dźwięk skończył się niedaleko. Po chwili usłyszałam otwieranie drzwi.
— Ej, Sehun?! Słyszałem… — przerwał
kolejny męski głos. — Oooo…
— Suho? Przepraszam na chwilę Anastazjo. Wyjdę
na moment — podniósł się z łóżka i wyszedł, zamykając drzwi.
— Czyli to prawda? Nowy członek watahy?
— Tak. Ale chodźmy dalej. Jeszcze
nie powiedziałem jej wszystkiego, a jej słuch już działa — to zdanie zdawało się zanikać, więc pewnie
chłopaki odeszli znaczny kawałek. Zaczęłam się zastanawiać. Wataha? Tak się przecież
mówi na grupę wilków. Może to jakieś zgrupowanie fanatyków wilków? Ale nowy
członek? Że niby ja? W sumie powiedziałam, że lubię wilki. Bo lubię. Ale nie
jestem jakimś tam fanatykiem. I skąd ten nowy, Suho, dowiedział się o tym, że
tu jestem? Przecież Sehun nie wychodził. Chyba, że jak straciłam przytomność...
Nic z tego nie rozumiałam.
Zastanawiałam się, ile już tutaj jestem. Mama musi się martwić. Zaczęłam po
omacku poznawać pokój, oczywiście uderzając się kilka razy w nogę czy kolano.
Cudem znalazłam swój telefon i klucze do auta. Nacisnęłam guzik włączenia, ale
telefon ani nie zawibrował ani nie wydał dźwięku. Nadal nie działał, więc go
odłożyłam. Wróciłam po omacku do posłania i usiadłam zrezygnowana. Co ja tu w
ogóle robię? Moje przemyślenia przerwało dziwne uczucie w głowie. Cały czas
czułam lekki uścisk gdzieś wewnątrz czaszki. Teraz ten uścisk się nasilił, by
po kilku sekundach całkowicie zniknąć. Rozluźniłam mięśnie. Poczułam, że moje
powieki zaczęły się ruszać.
— Może mogę już otworzyć oczy? —
zapytałam na głos samą siebie.
Rozwiązałam opaskę z tyłu głowy i
opuściłam na kolana. Moje zamknięte powieki zalało światło.
Przez chwilę tak siedziałam,
przyzwyczajając zamknięte oczy. Gdy już stwierdziłam, że mnie nie razi, powoli
je otworzyłam. Jasne pomieszczenie aż tak nie poraniło oczu, ale musiałam
chwilę pomrugać, bo dosyć długo były zamknięte. Nie miałam na sobie okularów, a
widziałam bardzo wyraźnie. Wszystkie kolory i odcienie. Budynek, w którym się
znajdowałam był z betonu, co można było zauważyć po suficie, czy podłodze, ale
wnętrze wyłożone było ciemnym drewnem.
Pokój był dość duży. Połączony z
kuchnią i salonem. Zauważyłam też inne pomieszczenie, za drzwiami. Gdy tam
zajrzałam, okazało się że to łazienka. Kuchnia była obłożona wieloma różnymi
rzeczami. Od misek, miseczek i kubków, po zioła, przyprawy i innego tego typu
rzeczy. Sehun dużo musiał się napracować, sporządzając dla mnie wywar. Przy
drzwiach wejściowych było okno, z którego zauważyłam dwóch nadchodzących
chłopaków. Wyższy miał tęczowe pasemka, jasną karnację i okrągły tatuaż na
szyi. Rozszerzyłam oczy ze zdziwienia. To jest Sehun? Poczułam jak moje serce
zaczyna szybciej bić, krew pulsować w żyłach, a na moje policzki wychodzą
rumieńce. Miał na sobie czarną koszulkę, a na to narzuconą czerwoną rozpinaną
bluzę i czarne rurki. Na prawym nadgarstku miał kilka rzemyków. Chłopak obok
niego wyglądał na starszego chodź był niższy. Miał podobną urodę. Brązowe włosy
z grzywką zaczesaną na prawo, jasną karnację i miły wyraz twarzy. Ubrany był w
białą koszulkę i czarną skórzaną kurtkę. Na nogach także miał czarne rurki. Z
ulepszonym wzrokiem zauważyłam, że na prawym obojczyku ma fragment tatuażu.
Drzwi się otworzyły i pierwszy wszedł kolorowowłosy. Stałam pośrodku pokoju,
patrząc na niego.
— Ściągnęłaś opaskę? — był w progu,
nie pozwalając drugiemu wejść do środka.
— Tak. Poczułam, że już mogę. Głowa
przestała mnie boleć.
— Minęło dopiero półtorej godziny —
powiedział, spoglądając na zegarek.
— Półtorej? Byłam tutaj tyle
czasu?! — wykrzyknęłam.
— Sehun, wpuść mnie — brązowowłosy
odezwał się, wyglądając zza wyższego.
— Ach, przepraszam, liderze —
odsunął się i zamknął drzwi. Podszedł do mnie.
— Anastazjo. To jest Suho, nasz…
przywódca — widać było, że zastanawia się nad tym słowem. — Liderze, to jest
Anastazja — chłopak podał mi rękę, którą niepewnie uścisnęłam.
— Cześć.
— Witaj — odpowiedział i puścił
moją rękę. — Sehun, zaraz zbiegnie się… reszta.
— Tak, wiem już — usiadł na kanapie
razem z Suho. — Chodź — popatrzył na mnie i poklepał miejsce obok siebie.
Podeszłam do niego i usiadłam.
— Nie wiem, od czego zacząć, żeby cię nie
przestraszyć. Wiesz już o mnie sporo, teraz też już mnie widzisz. Mam nadzieję,
że zaufałaś mi na tyle, by potraktować poważnie to, co mówię — popatrzyłam na
niego czujnie. — Postaraj się mi nie przerywać, a potem odpowiem na wszelkie
twoje pytania, dobrze?
Kiwnęłam głową, a on wziął głęboki
wdech.
— Nasza wataha zawsze składała się
z dwunastu członków, ale ostatnio straciliśmy dwóch z nich, więc dało się przewidzieć,
że niedługo nastąpi nowy przydział. Gdy szłaś tutaj, w pewnej chwili musiałaś
poczuć jakąś zmianę, coś dziwnego — spojrzał na mnie pytająco, a ja kiwnęłam
głową. — Wtedy pojawiło się twoje znamię. To nie jest jego końcowa forma. To na
razie oznaka, że jesteś w trakcie przekształcania. Twój słuch, węch i wzrok już
się przekształciły, ale ciało jeszcze nie skończyło. Jak widzisz ja i Suho —
tutaj pokazał na swoją szyję, a Suho odsłonił obojczyk — także mamy takie
znamienia, z tym, że mają inną formę.
Mój symbolizuje wiatr, Suho – wodę. Twój przyszły będzie symbolizował latanie
lub telekinezę, zależnie od mocy jaką będziesz władać.
Mocy?!, cisnęło mi się na usta, ale
dalej milczałam.
— Reszta watahy ma znamienia
przedstawiające światło, ogień, siłę, teleportację, zamrażanie, uzdrawianie,
elektryczność i kontrolowanie czasu. Jak zapewne wiesz, określenie wataha tyczy
się rodziny wilków.
Wilki? Wataha? Moce? CO?
— Ehm… Jesteśmy…
— Wilkołakami — dokończył Suho,
kładąc rękę na ramieniu młodszego, a ten podrapał się bezradnie po głowie.
— Tak, wilkołakami. Potrafimy
zamienić się w wilki, mamy nadprzyrodzone moce kontrolowania otaczającego nas
świata oraz kilka dodatkowych przydatnych zdolności. Ja mogę zmieniać kolor
włosów oraz rozmawiać ze zwierzętami. Potrafię także mówić i rozumieć wszystkie
języki ludzkie.
— Ja potrafię oddychać pod wodą
oraz czytać w myślach. Jestem także wilkiem alfa, czyli liderem watahy.
— Z chwilą, z którą pojawiło się
twoje znamię, dołączyłaś do naszej watahy — zakończył tęczowowłosy.
— Zaraz, zaraz… Żarty sobie
robicie? Wilkołaki, moce, tatuaże… Przecież o takich rzeczach czyta się w
książkach. To się nie dzieję w realnym życiu.
— A jednak. Jeśli ci to udowodnimy, nie
przestraszysz się i nie uciekniesz?
— Nie wiem. Ale tego nie da się
udowodnić — nadal niedowierzałam.
— Patrz uważnie — powiedział Sehun
i nie spuszczając ze mnie wzroku, zmienił kolor swoich włosów na brązowy, potem
na blond, na rudy, w którym w ogóle nie było mu do twarzy, po czym wrócił do
tęczowych włosów.
— Jak…? — głuche pytanie utknęło mi w gardle.
Suho wstał z kanapy, stanął na środku pokoju i posłał mi szeroki uśmiech. Tak
szybko zaczął się zmieniać, że nawet nie mrugnęłam okiem, a w tym samym miejscu
stał, odrobinę większy niż zwykłe, wilk o brązowej sierści i tych samych
ciemnych oczach. Podszedł do mnie, okrążając stół i usiadł, wpatrując się we
mnie natarczywie. Na prawej części klatki miał czarne futro które przypominało
jego znamię.
— Co do…? — nie wiedziałam, co powiedzieć. —
To musi mi się śnić. Pewnie leżę na masce auta i po prostu zasnęłam.
— Nie, nie śnisz. To jest prawda.
Mogę cię uszczypnąć jeśli chcesz — próbował zażartować.
— Nie, dzięki — zdobyłam się na
uśmiech.
Chłopaki już się nie odezwali,
dając mi czas na namyślenie się. Wciąż czułam na sobie wzrok lidera. Nagle
usłyszałam wycie. Najpierw jedno, a za nim kilka kolejnych. Suho zerwał się na
łapy, podbiegł do drzwi, sam sobie je otworzył i usiadł w progu. Zawył krótko. Sehun
wstał, czekając na mnie i ustawiliśmy się za wilkiem. Spomiędzy drzew wyłoniły
się biegnące wilki. Naliczyłam siedem. Każdy miał inny kolor sierści. Usiedli w
półokręgu, tak, że gdy lider wyszedł na dwór, był pośrodku. Ja skulona stałam
za Sehunem, który pozostał w ludzkiej formie.
— Myślę, że jeszcze nie
wykształciła jej się umiejętność rozumienia nas — powiedział Sehun, odwracając
głowę w moją stronę. Lider zawarczał coś i zmienił się z powrotem w człowieka.
Reszta poszła w jego ślady i teraz stała przede mną siódemka nowych osób.
Wszyscy z azjatyckimi rysami twarzy.
— Gdzie Lay? — zapytał lider.
— Leczy jakąś sarnę, zaraz
przyjdzie — odpowiedział chłopak, którego twarz wyglądała jakby się wiecznie
uśmiechał — No dobra, to zaczniemy bez niego. Chodź — pokazał na mnie, a Sehun
położył mi dłonie na ramionach i poprowadził koło Suho.
— To jest nowa członkini
watahy — uśmiechnął się do mnie
krzepiąco, ale to wcale nie dodało mi odwagi.
Ja? Wilkołakiem? Żarty jakieś. I to
w otoczeniu samych chłopaków?
— Cześć — wszyscy powitali mnie
zgodnie i wesoło.
Odetchnęłam.
— Niech każdy się przedstawi — polecił
Suho.
Pierwszy odezwał się chłopak
najdalej po mojej lewej.
— Jestem Kim Minseok, ale mówią na
mnie Xiumin, najstarszy. Mam 25 lat, moją mocą jest zamrażanie. Moje znamię ma kształt śnieżynki. Z
pochodzenia jestem Koreańczykiem. Miło
cię poznać — powiedział chłopak o pyzowatej twarzy mojego wzrostu. Miał rudawe
włosy i skośne oczka, przez co wyglądał bardzo uroczo.
— Kolejny powinien być Lay, ale na
razie go nie ma. Dalej — odezwał się Suho.
— Witaj. Nazywam się Byun Baekhyun.
Skończyłem 23 lata. Mam moc kontrolowania światła. Moje znamię jest kształtu
wieloramiennej gwiazdy — skłonił się.
Przyjrzałam się jego wyglądowi.
Miał jasnobrązowe włosy, tak jak reszta, sięgające mu do ucha. Był tego samego
wzrostu co jego poprzednik.
— Ja jestem Kim Jongdae, chociaż
wolę być wołany Chen — odezwał się ten, który wiecznie się uśmiecha. — Jestem
Koreańczykiem i tak jak Baekhyun mam 23 lata. Moją mocą jest elektryczność, a
znamię przybiera kształtu skorpiona — miał brązowe włosy i przyjemna, trochę
śmieszną twarz.
— Park Chanyeol. 23 lata. Moje
znamię ma kształt lecącego ptaka, a moją zdolnością jest ogień. — Włosy miał
koloru ciemnosiwego. Pasował mu ten odcień. Lekko odstawały mu uszy.
— Mnie nazywają D.O., chociaż
nazywam się Do Kyungsoo. Mam 22 lata.
Mam duża siłę, a znamię w kształcie bestii — powiedział czarnowłosy chłopak.
— Jestem Huang ZiTao, po prostu
Tao. Mam 22 lata, moją mocą jest kontrolowanie czasu, a znamię ma kształt
klepsydry. Jestem Chińczykiem — chłopak miał ciemne włosy z wygolonymi bokami.
Jego twarz była najmniej przystojna z nich wszystkich.
— Jestem prawie najmłodszy, Kai,
Kim Jongin. Mam tyle samo lat co Sehun, czyli 21. Potrafię się teleportować, a
moje znamię jest w kształcie trójkąta z kołem — powiedział ostatni chłopak.
Miał bardzo ciemną karnację i czarne włosy. Gdy tylko skinął głową, w lukę
pomiędzy Xiuminem a Baekhyunem wbiegł wilk o szaro-białej sierści. Po chwili
przemienił się w człowieka.
— Przepraszam za spóźnienie.
Nazywam się Zhang Yixing, leczący jednorożec Lay, a co za tym idzie moją mocą
jest leczenie, a znamię mam w kształcie jednorożca. Miło poznać pierwszą w
watasze waderę — powiedział z lekką zadyszką chłopak z blond czupryną i
uśmiechnął się promiennie.
— Przedstaw się — szepnął mi na
ucho Sehun.
— Jestem Anastazja. Mam 19 lat.
Jeszcze nie wiem jakie mam moce. Miło was poznać — skłoniłam
się lekko i rozejrzałam po
zgromadzonych.
Korekta: Caroline
Czytając, ma się wrażenie jakby historia wydarzyła się naprawdę, w prawdziwym życiu. Całość jest spójna, ciągła przez co bardziej zrozumiała i łatwiejsza w odbiorze. Język, którym zostało napisane opowiadanie jest jak najbardziej adekwatny do przedstawianej historii. Minusem mogą być sporadycznie występujące błędy, ale to kwestia kilku minut, aby je poprawić. Opowiadanie trzymające w napięciu. Czekam na ciąg dalszy... Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJej, jej taki pozytywny komentarz, że aż przeżywam. Aż mam ochotę napisać kolejne tyle w krótkim czasie. <3 Dziękuję.
UsuńNo nieźle. Bardzo mi się podobało, normalnie kocham cię za długość, te twoje szczegóły. Naprawdę łatwo jest to sobie wyobrazić. Mam nadzieję że wena na to opowiadanie szybko (najlepiej nigdy) ci się nieskończy C: Czekam na następny !
OdpowiedzUsuńDo usług. Dla takich komentarzy warto dalej pisać. :3
UsuńYah, spodobał mi się sposób na poznanie drugiej osoby. To błądzenie dłońmi po twarzy Sehuna. Mrr. aż przeszły mnie ciarki. :3 W dodarku dziewczyna dołącza do watahy i ma moc. Ciekawe jaką dostanie. xD Zapowiada się całkiem nieźle, wiec lecę dalej. :3
OdpowiedzUsuńNo wiesz, ta której brakuje xd A co do poznania, sama się tym zadziwiłam, ale kiedy widziałam jak niewidomi poznają wygląd kogoś innego. :)
UsuńNadrabiam! Zabieram sie zaraz za dalsze części, bo mnie wciagnęło <3
OdpowiedzUsuńFlen :3
BRAWO :3
UsuńŁEee nie dodał się komentarz ;-;
OdpowiedzUsuńA więc jeszcze raz.. aish >~<
Rozdział cudowny, ciekawy i aż się czeka na więcej, co po chwili będę robić..
Niech ci się zechce pisać więcej leniu~~
A i jeszcze jedno, jak zazwyczaj szczegółowe opisy mnie nudzą to tu tak nie mam ;p
Good job~
Dobra biorę się za kolejny rozdział~~ ♥♥♥
Hwaiting :3
świetne opowiadanie
OdpowiedzUsuń