Piosenka i MV : I Need You
Zespół: Bangtan Boys (BTS)
Dedykuję to opowiadanie wszystkim A.R.M.Y., a w
szczególności tym z grupy na fb Bangtan Boys Poland. Dziękuję Wam kochane za wspólną pracę, dopingowanie mnie, pocieszanie. To wiele dla mnie znaczy.
W to opowiadania włożyłam wiele serca. Niektóre przemyślenia z życia. Tak dużo dramatów w życiach ludzkich. Niby tylko opowiadanie, ale każdemu mogło się coś podobnego przytrafić.
W to opowiadania włożyłam wiele serca. Niektóre przemyślenia z życia. Tak dużo dramatów w życiach ludzkich. Niby tylko opowiadanie, ale każdemu mogło się coś podobnego przytrafić.
Mam szczerą nadzieję, że będzie Wam się podobać. Miłego czytania.
Paringi:
1. J-Hope -Laura Krakus
2. Taehyung (V) - Małgosia
Żyło
3. Rap Monster - Emila Bilik
4.
Jimin – KamilaKociszewska
5.
Jin – Alicja
Gałczyńska
6.
Suga – Ola
Kazimirska
7.
Kookie – Kinga Gawlik
Ale jesteś dla mnie
wszystkim (jesteś dla mnie)
Wszystkim (jesteś dla mnie)
Proszę odejdź z mojego życia
Przepraszam (nienawidzę cię)
Kocham cię (nienawidzę cię)
Wybacz mi (Cholera)
Wszystkim (jesteś dla mnie)
Proszę odejdź z mojego życia
Przepraszam (nienawidzę cię)
Kocham cię (nienawidzę cię)
Wybacz mi (Cholera)
I need you girl, jesteś taka piękna
I need you girl, jesteś taka chłodna
I need you, I need you.
I need you girl, jesteś taka chłodna
I need you, I need you.
Takimi słowami od jakiegoś czasu dzień zaczynał każdy z
nich. Ale… Zawsze jest jakieś ale. Znali się. Przyjaźnili. Spędzali ze sobą
dużo czasu. Aż do tego feralnego dnia.
Każdy z nich poznał dziewczynę. Cała siódemka sądziła, że jest to ta jedyna. Kochająca, czuła, lecz twardo stąpająca po ziemi.
Każdy z nich poznał dziewczynę. Cała siódemka sądziła, że jest to ta jedyna. Kochająca, czuła, lecz twardo stąpająca po ziemi.
*Jin*
Najstarszy z całej grupy, a mimo
to chyba najbardziej dziecinny. Wiódł proste życie. Przyjaciół poznał już w
podstawówce. Od tamtego razu trzymali się razem. Prawie nigdy się nie kłócili,
a najpoważniejszą kłótnią było to, kto zje ostatnią frytkę. Swoją dziewczynę,
20-sto letnia Rosie, poznał przypadkiem. Był umówiony z chłopakami. Gdy idąc po
mieście, zauważył blond-włosą piękność, na pierwszy rzut oka delikatną, w buntowniczej
pozie rozmawiającą z chłopakiem, który pracował na kramie z grami.
- Twoim zdaniem dziewczyną nie
wolno grać w gry? Bo co, najlepiej, żebyśmy my, kobiety stały w kuchni i
usługiwały?
- Nie dokładnie to miałem na
myśli. Po prostu jeszcze nie spotkałem się z sytuacją by dziewczyna kupowała
sobie gry. Prędzej chłopakowi w prezencie.
Dziewczyna ofuknęła go z
irytacją, odłożyła pudełka z grą i poszła dalej. Szła w tym samym kierunku co
Jin, więc mógł spokojnie nacieszyć wzrok jej wyglądem. Kątem oka spojrzał na
grę. Assassins Creed IV Black Flag. Bardzo mu się spodobała. I zaintrygowała go
tym, że lubi grać w gry. Niestety chwilę później poszli w innym kierunku.
Przeznaczenie jednak chciało, by spotkali się ponownie. Gdy wracał ze spotkania
z przyjaciółmi, ta sama dziewczyna szła z torbą zakupów. Niestety, reklamówka
jej się rozerwała, więc kucnęła, żeby wszystko pozbierać. Jin pośpieszył z
pomocą.
- Proszę – powiedział podając
jej zakupy.
- Ah, dziękuję. Mogliby robić
trwalsze te reklamówki.
- Tak, zaoszczędziło by to
zmartwień takim pięknym kobietą jak ty.
Dziewczyna zarumienia się lekko
i wyprostowała.
- Dziękuję.
- Nazywam się Jin. Mieszkam
niedaleko.
- Miło cię poznać, Jin. Nazywam
się Rosie – skłoniła się z gracją – muszę już iść. Do zobaczenia.
- Miłego dnia! – pomachał jej, a
ona uśmiechnęła się promiennie, ukazując śliczne dołeczki w policzkach.
Spotkali się tak przypadkowo
jeszcze kilka razy. Znajomość przerodziła się w przyjaźń, a przyjaźń w uczucie.
Jin dowiedział się, że studiuje grafikę, a jej marzeniem jest projektować
postacie do gier. Kochała rysować, a każdy wolny czas spędzała na tworzeniu
nowych rysunków. Odpoczywała grając na konsoli, czy oglądając filmy. Chodziła
także na zajęcia ze śpiewu, a także grała na pianinie. Taka piękna a jednocześnie taka mądra, pomyślał Jin. Gdy już zdarzyło
im się pokłócić, a było to raczej rzadkie sytuacje, zawsze od razu próbowali
dojść do porozumienia. Żyjąc sobie w zgodzie, w pewnym momencie Jin zaczął
spędzać z nią coraz mniej czasu. Więcej spędzał go z chłopakami, jego
przyjaciółmi. Rosie zaczynała się martwić, czy nie znudził się nią. Zbliżał się
dzień chłopaka. Rosie kupiła bukiet lili, przygotowała się na spotkanie i
ruszyła do domu chłopaka. Jak mieli w
zwyczaju, gdy tylko zapukała, usłyszała zaproszenie, chodź cichsze niż zawsze.
Chłopak leżał na łóżku, patrząc się w sufit. Dziewczyna podeszła do niego,
ucałowała w policzek i pokazała bukiet z bliska.
- Wszystkiego najlepszego z
okazji dnia chłopaka, kochanie – zaświergotała słodko. Kiedyś może Jin
reagowałby na to, ale teraz spojrzał na bukiet, który był niebezpiecznie blisko
jego twarzy i otworzył oczy z przerażeniem. Chwycił bukiet i rzucił go jak
najdalej od siebie. Zdziwiona Rosie otworzyła usta ze zdziwienia.
- Co Ty robisz? – jej świetny
nastrój zastąpiła faja zdenerwowania.
- Zabierz to stąd – odpowiedział
zirytowanym głosem, wstając z łózka.
- Dlaczego? Co Ci się w nich nie
podoba? – dziewczyna kompletnie nie poznawała swojego chłopaka.
- Wyjdź stąd – powiedział cicho.
- Nie, dopóki mi nie
wytłumaczysz o co chodzi.
- Wyjdź – chłopak czuł, że jest
coraz gorzej. Jego organizm już zaczął alarmować.
- Nie! – dziewczyną coraz
bardziej targały negatywne emocje. Jak on
śmie tak ją traktować?
- Powiedziałem WYJDŹ!
- NIE WYJDĘ! I NIE KRZYCZ NA
MNIE! – w końcu wybuchnęła. Tyle się starała, tyle zaplanowała na dzisiejszy
dzień. Z jej oczu zaczęły spływać pierwsze, delikatne łzy.
- NIE CHCE ŻEBYŚ WIDZIAŁA MNIE W
TAKIM STANIE! – odkrzyknął, robiąc się czerwony na twarzy.
- Jakim stanie?! – dziewczyna
nie wiedziała o co mu chodzi.
- Mam alergię na te cholerne
lilie! Wyjdź! – Jego głos nie miał już takiej mocy.
- Alergię?! Nic mi nie mówiłeś.
Ostatnio w ogóle nic mi nie mówisz, tylko ciągle milczysz – Rosie uspokoiła
się, wiedząc o co chodzi.
- To nie jest taka zwykła
alergia. Reaguje gorzej, niż inni na pyłki. A teraz wyjdź, bo cię stąd wyrzucę!
– znów podniósł głos.
- Jasne! Najlepiej zrzucić winę
na mnie, nie? Ciągle tylko siedzisz z chłopakami, ze mną przestałeś rozmawiać,
a potem się wkurzasz o to, że nie wiedziałam o alergii!
Frustracja.
- WYJDŹ STĄD! – czuł, że krew w
jego ciele zaczyna parzyć, zaczęło mu się kręcić w głowie, przyszły nudności.
- Nie! Chce Ci pomóc!
Gniew.
- Nie chce Twojej pomocy! Wynoś
się!
- Zachowujesz się jak
rozkapryszone dziecko – powiedziała ze łzami w oczach i wyszła.
Nie podobało mu się, że za oknem
była taka piękna pogoda. Nie gdy on tak źle się czuł. Może odrobine przesadził
z reakcją na te lilie. W końcu, wziął by tabletki, trochę pocierpiał i było by
po sprawie. Podirytowany podszedł do okna i je zasłonił. Jego telefon zadzwonił.
Spojrzał na wyświetlacz. Jeongguk. Odebrał. Jego głos jest taki cichy, taki
smutny, taki… W miarę jak rozmawiał z chłopakiem, jego humor jeszcze bardziej
się pogarszał. Gdy skończyli, podszedł bukietu na ziemi. Zerwał sześć płatków.
*J-Hope*
Wyszła na
spacer. Był taki piękny dzień, że nie chciała siedzieć w domu. Ale wyszła tak
daleko, że zmęczona usiadła na ławce i zamknęła oczy rozkoszując się słońcem. W
pewnej chwili poczuła cień ta twarzy. Otworzyła oczy i zobaczyła czarnowłosego
chłopaka z senną miną, patrzącego na nią. Po chwili usiadł kilka centymetrów od
niej. Anastazja wzruszyła ramionami i zamknęła oczy, nadal ciesząc się
promieniami słońca na swojej twarzy. Po kilku minutach poczuła ciężar na lewym
ramieniu i gdy otworzyła oczy, ten sam chłopak był oparty o jej ramię. Z
zamkniętymi oczami, oddychał równomiernie. Wygląda
za normalnie, żeby być bezdomnym, czy pijakiem, pomyślała. Delikatnie go od
siebie odsunęła, opierając jego plecy o ławkę, następnie wstała, chcąc odejść.
-
Przepraszam – usłyszała cichy, ale bardzo melodyjny głos. Po jej plecach
przeszły ciarki. Odwróciła się do chłopaka.
Miał już
w pełni otwarte oczy i kontaktował ze światem.
- Nic nie
szkodzi. Zdarza się – oświadczyła Anastazja z szerokim uśmiechem. Był
przystojny. Bardzo. Na tę myśl poczuła, że jej policzki płoną.
Chłopak
wstał z ławki, podszedł do niej i delikatnie się ukłonił.
- Nazywam
się Hoseok, ale przyjaciele mówią na mnie J-Hope.
-
Anastazja, miło poznać.
Czarnowłosy
zapytał ją co sprawiło, że tak samotnie usiadła na ławce. Odpowiedziała mu,
idąc ścieżką. Ruszył za nią. Rozmawiali przez całą drogę do jej domu.
- Tutaj
mieszkam – powiedziała brązowowłosa, wskazując drzwi.
- Ah,
jasne. Czy…? – zwiesił na chwilę głos.
- Tak?
- Czy
mogę dać Ci swój numer telefonu? Napisz, jak będziesz chciała więcej pogadać.
Bardzo miło spędzało mi się z Tobą czas.
- Mnie
także – powiedziała dziewczyna, podając mu swój telefon z włączonym dodawaniem
kontaktu.
Zapisał
jej swój numer i nie chcąc jej dłużej zatrzymywać pomachał, odchodząc.
Dużo ze
sobą pisali. Potem zaczęli się spotykać na koleżeńskie spacery. W pewnej
chwili, gdy kilka razy zdarzyło się Hobiemu zasnąć w najbardziej nieoczekiwanym
momencie, dziewczyna spytała o to. Wyznał jej, że cierpi na narkopleksje.
Dziewczyna pokiwała poważnie głową, a tuz po powrocie do domu sprawdziła co to
za choroba. Przeczytała wszystko co się da. Objawy i leczenie . Ten chłopak bardzo jej się podobał.
Wiedząc już dlaczego chłopak tak zasypia i czasem nie można do niego dotrzeć,
poczuła się spokojniejsza. Na którymś spacerze wyrwało jej się małe wyznanie na
temat uczuć o niego. Chłopak podszedł do niej, złapał jej twarz w dłonie i
pocałował delikatnie. Od tamtego czasu byli parą. J-Hope dał jej specjalny
preparat, na wypadek gdyby coś się stało. Poznała jego przyjaciół, których
bardzo polubiła. Kiedy Hobi był z nimi, roznosiła go energia. Robił tyle
śmiesznych rzeczy, wydurniał się, parodiował tak bardzo, że dziewczyna nie raz
popłakała się ze śmiechu. Lecz gdy czasami byli tylko we dwójkę, lub pisali ze
sobą, chłopak popadał w nostalgiczny nastrój. Tego w nim nie lubiła. Użalał się
nad swoim życiem, marząc by było lepsze. Ana nie wiedziała o co mu może
chodzić. Przecież ma przyjaciół, dziewczynę, ma dach nad głową, a na chorobę
bierze tabletki. Gdy podawała mu ten ostatni argument, zawsze mówił, że one nic
nie pomagają. Ale znosiła to jego narzekanie. Nie zdarzało się zbyt często. Z
czasem zrobiło się gorzej. Na jej zaczepki odpowiadał krótko, najczęściej
bezkształtnym dźwiękiem. Na wiadomości odpisywał podobnie. Narzekał i załamywał
się coraz więcej. Najgorsze było to, że kiedy on się czuł źle, Anastazja także
popadała w stany depresyjne. Któregoś razu przyłapała się jak siedzi na
parapecie, przy otwartym oknie i zastanawia się jak to by było, gdyby skoczyła.
Cierpiałabym w męczarniach, czy zginęła
od razu? Pewnego razu, gdy dziewczyna przyłapała się na podobnych myślał, a
chłopak był w jednym z tych swoich stanów, zdenerwowała się. Zadzwoniła do
niego i bardziej podniesionym głosem niż chciała wyrzuciła mu wszystko.
-
Przestaniesz się wreszcie nad sobą załamywać? – po drugiej stronie cisza. -
Coraz częściej nie ma z Toba kontaktu. Coraz mniej się śmiejesz, a częściej
lamentujesz nad swoim jakoby to złym życiem – nadal cisza. – Co ci w nim nie
pasuję? Masz przyjaciół, masz dziewczynę, mnie tak dokładniej, jakbyś
zapomniał, masz dach nad głową – zaczęła wyrzucać coraz bardziej zdenerwowana
jego brakiem odpowiedzi. – Aish! – wykrzyknęła zirytowana i bezradna.
Rozłączyła się. Chwile potem dostała od niego wiadomość z trzema kropkami.
Zignorowała ją. Ale gdy po godzinie nadal nic nie napisał ani nie zadzwonił,
jak to miał w zwyczaju gdy tylko jego humor się zmieni, Anastazja zaczęła się denerwować.
Zadzwoniła do niego ale nie odbierał. Ubrała się i pośpiesznie wyszła.
*Kookie*
Eunhee uczyła się bardzo dobrze. Przez to, że miała problemy
z nawiązaniem znajomości, większość czasu się uczyła. Gdy poszła do gimnazjum,
była jedną z pierwszych na liście. Nauczyciele bardzo sobie ją chwalili, więc
po niespełna miesiącu nauki, poprosili, by przychodziła na dodatkowe spotkania,
żeby pomóc innym kolegom z materiałem. Opornie, ale zgodziła się. Tak się
poznali. Przyszedł na jedne z takich zajęć.
- Mimo tego, że jesteś o dwa lata od niego młodsza, Twoja
wiedza przyda się jemu. Proszę Cię. Jako nauczyciel, ale także jego wychowawca
– powiedział, gdy przyszła, a Pan Lee pokazał jej wysokiego chłopaka siedzącego
przy końcu sali.
- N-no dobrze – wyjąkała, przerażona. Jak ona ma zacząć
znajomość? Ale nauczyciel przyszedł z pomocą. Poprowadził ją do chłopaka.
- Jeongguk, to jest Eunhee. Jest od ciebie młodsza, ale pomoże
Ci z nauką. Mam nadzieję, że będziesz dla niej miły. Może się czegoś nauczysz –
chłopak wstał, kiwnął głową i wyciągnął do niej rękę.
- Jeon JeongGuk. Miło poznać.
- E-eunhee.
Bała się, że się zbłaźni, ale chłopak okazał się bardzo
życzliwy w stosunku do niej. Już po pewnym czasie, zauważyła jak ogromne ma
braki w nauce. Dziwiła się, jak mógł zdać do liceum. Próbowała pomóc mu, ale
był bardzo oporny na wszelką wiedzę. Każdy sposób jakim próbowała go uczyć, nie
skutkował. Gdy przerobiła materiał z poprzedniego szczebla nauki, uczyła go
tego, co wynosiła ze swoich lekcji. Tutaj jej rola się skończyła. Nie nauczy go
czegoś, czego sama jeszcze nie wie. Ale te spotkania sprawiły, że bardzo się
zbliżyli. Zyskała przyjaciela. Gdy skończył szkołę, a ona kończyła pierwsza
klasę, spotykali się mniej, ale wciąż utrzymywali kontakt. Jungkook współczuł
Eunhee. Był jedyną osobą, która znała jej życie. Dużo rozmawiali, więc wiele
się o niej dowiedział. Teraz opiekowali się nią dziadkowie, ponieważ matka zmarła
gdy była dzieckiem, a ojciec zaczął pić. Kiedy poszła do liceum, tego samego co
Kookie, jej dziadkowie zmarli, więc musiała sobie radzić sama. W świetle prawa,
miała ojca, lecz on się nią nie przejmował. Dostał dziadkach mieszkanie, do
którego wprowadzili się oboje. Spędzała jak najmniej czasu w domu. Jungguk
pomagał jej jak tylko potrafił. Ale nie miał celu w życiu. Ona chciała się
uczyć, by jak najszybciej wyrwać się od ojca. Jungkook był jej jedynym
przyjacielem. Po krótkim czasie odkąd przyszła do liceum, Kookie wyznał jej, że
chciałby z nią być. Zostali parą, a dziewczyna bardzo się cieszyła. Miała w nim
oparcie. Jako 16-latka nie miała łatwo w życiu, a on niedługo zyskiwał
pełnoletność. Miał obydwoje rodziców, ale dziewczyna często słyszała jak się
kłócili, gdy była u niego w domu.
Dowiedział się, że niedługo musi postanowić co chce robić w życiu. Nie wiedział. A do tego jego oceny nie pozwalały na nic ambitnego. Jego rodzice nie zwracali za bardzo uwagi na jego naukę, ale chłopak wiedział, że powinien się poprawić. Lecz nie miał zapału.
Dowiedział się, że niedługo musi postanowić co chce robić w życiu. Nie wiedział. A do tego jego oceny nie pozwalały na nic ambitnego. Jego rodzice nie zwracali za bardzo uwagi na jego naukę, ale chłopak wiedział, że powinien się poprawić. Lecz nie miał zapału.
- Co chcesz robić w życiu, Kookie? – zapytała pewnego razu,
gdy siedzieli u niego w pokoju, po tym jak on przyniósł ze szkoły wydruk o
planach na życie.
- Nie wiem. Zazdroszczę tobie, bo wiesz co chcesz robić.
- Ale nie wiem w jakim zawodzie.
- Jeszcze masz na to czas.
- A Twoje zainteresowania? Przecież lubisz rysować. Chciałeś
zostać tatuażystą.
- No tak. Ale moje umiejętności są małe. Nie mam jak ich
rozwijać.
- Dlaczego tak myślisz? Chcieć to móc, Kookie. Wierzę w
Ciebie.
Każdy wolny czas spędzał ze swoją dziewczyną lub
przyjaciółmi. Ona uczyła się lepiej od niego. Bolało go to trochę, bo chciałby
mieć taką wiedzę jak ona. Jego przyjaciele? Paczka wariatów, w różnym wieku.
Wspierali go, ale nie potrafili mu pomóc z planami na przyszłość.
Pewnego dnia Eunhee miała dyżur w klasie, więc ten dzień spędzili oddzielnie. Rodzice Jeongguk’a znów się pokłócili, więc wyszedł z domu. Jego tata wspominał coś o nim, jako o darmozjadzie, który w ogóle się nie uczy, nie ma planów na przyszłość i tylko z nich ciągnie. Kookiego zabolało, gdy zdał sobie sprawę, że ojciec ma rację. Gdy tylko zaczynało się w nim tlić marzenie o jak najlepszym rysowaniu spychał je na samo dno. Wiedział, że nic z tego nie będzie.
Pewnego dnia Eunhee miała dyżur w klasie, więc ten dzień spędzili oddzielnie. Rodzice Jeongguk’a znów się pokłócili, więc wyszedł z domu. Jego tata wspominał coś o nim, jako o darmozjadzie, który w ogóle się nie uczy, nie ma planów na przyszłość i tylko z nich ciągnie. Kookiego zabolało, gdy zdał sobie sprawę, że ojciec ma rację. Gdy tylko zaczynało się w nim tlić marzenie o jak najlepszym rysowaniu spychał je na samo dno. Wiedział, że nic z tego nie będzie.
*V*
Poznali się, gdy jedna z dziewczyn chłopaka z grupy
przyprowadziła ją na ich wspólne spotkanie. Wtedy tylko Taehyung nie miał
dziewczyny, ponieważ nie potrafił do żadnej zagadać. Zbliżyli się do siebie
bardzo. Po pewnym czasie, jak wszyscy z grupy przewidywali, zostali parą. Mei
nie miała w życiu łatwo. Jedyną jej rodziną był brat alkoholik. Gdy wypił,
potrafił ją tak pobić, że nie mogła się ruszyć z miejsca. Ona jeszcze nie
osiągnęła pełnoletności, więc był jej prawnym opiekunem. Mieszkali w jednej ze
starych, podupadłych kamienic. Mei, siedemnastoletnia dziewczyna, o
niebiesko-zielonych oczach. Nie ufała ludziom, starała się ich unikać, a żeby
pozwolić komuś się zbliżyć, dana osoba musiała się bardzo starać. Tak też i
zachowywał się Teahyun, przez przyjaciół zwany po prostu V. Przez życie z
bratem, przyzwyczaiła się do chowania, a w tym czasie nikt nie potrafił jej
znaleźć. V wiedział o jej problemach, ale nie potrafił jej pomóc. Dziewczyna
nie chciała zgłosić brata na policję.
*Suga*
Ten dzień był podobny do
wszystkich poprzednich. Po zajęciach z prawa, zmęczona psychicznie, Yoona,
czarnowłosa, szczupła dwudziestolatka szła szybkim krokiem, śpiesząc się na
swoją zmianę w barze Men Trip. Był to jeden z tych barów gdzie mężczyźni w
różnym wieku topili smutki. Jej wygląd przyciągał wzrok. Miała prawie 170 cm
wzrostu, a jej ciało mogło spokojnie należeć do jednej z modelek. Szczupła,
wysportowana, z długimi nogami. Na jej
mlecznej cerze odznaczały się duże czarne oczy oraz wydatne, czerwone usta.
Mężczyźni których mijała na ciemnej ulicy obracali się za nią, jedni skrycie,
inni otwarcie. Niektórzy nawet ją odgwizdywali. Dziewczyna przewróciła oczami.
Pomimo swojego wyglądu, jej umysł także był godny uwagi. Znajdowała się w
pierwszej dziesiątce studentów na swoim kierunku. Wchodząc do baru przywitała
ochroniarza stojącego na straży porządków. Zatrudnili go po ostatniej
awanturze, gdy mężczyźni za bardzo się upili. Weszła na zaplecze, by w
pośpiechu się przebrać.
- Masz szczęście, że się nie
spóźniłaś. Szef ma dzisiaj parszywy humor – powiedziała dziewczyna, którą Yoona
miała właśnie zastąpić.
- Dzięki za ostrzeżenie. Miłej
nocy.
- Tobie także.
Godziny mijały. Zajęta pracą na
pół etatu, dziewczyna poświęcała nauce mniej czasu niż powinna. Ale musiała
jakoś się utrzymać. Czyszcząc jeden ze stolików zaczęła wspominać swoje
związki. Była romantyczką. Ale wiedziała, że nie wszyscy mężczyźni są tacy,
jakby chciała. Często zadowalała się tym, że raz na jakiś czas dali jej kwiaty,
najczęściej na przeprosiny. Z agresją pocierała srebrną tafle stolika. Zawsze
trafiała na chłopaków czy mężczyzn których pociągał tylko jej wygląd. A ona
ślepo wierzyła, że ją kochali. Przeszła do następnego stolika, przy którym
zasnął ze szklanką w ręce jakiś mężczyzna. Wycierając rozlane piwo, potrąciła
niechcący jego głowę. Ten natychmiast się przebudził.
- Uważaj co robisz, kurwa! –
wydarł się pijackim, zachrypniętym głosem. Z ust ciekła mu strużka śliny. Okropny widok i okropny zapach, pomyślała.
- Przepraszam Pana bardzo.
- Co przepraszam!? Powinnaś
błagać o wybaczenie, wywłoko! – aż poczerwieniał na twarzy.
Dziewczyna stwierdziła, że ten
stolik na razie odpuści, więc przeszła
do kolejnego, przy którym siedział młody chłopak. Nikle się do niego
uśmiechnęła, myśląc o tym jaką ma miła twarz.
- Nie skończyłem z tobą, dziwko!
– wydarł się pijany mężczyzna, łapiąc Yoon’ę za rękę i odwracając do siebie z
ogromną siłą.
- To boli – fuknęła. Kątem oka
zobaczyła, jak chłopak wstaje, podchodzi i łapie mężczyznę za wolną rękę,
wykręcając ją. Nacisk na ręce dziewczyny zelżał, więc się wyrwała i
rozmasowując nadgarstek obserwowała jak do wyrywającego się mężczyzny podchodzi
ochroniarz. Siłą zaciągnął go na zewnątrz, kiwając chłopakowi głową z
podziękowaniem. Młody mężczyzna wrócił do Yoon’y.
- Nic Ci nie jest…- przerwał –
Noona?
- Ja… Nie, nic. Tylko trochę
boli mnie ręka. Dziękuję za pomoc. Jestem Choi Yoona. Mam 20 lat.
- 20?! Wyglądasz na starszą.
Nazywam się Min Yoongi, ale przyjaciele wołają na mnie Suga. Mam 22 lata.
- Miło cię poznać, Yoongi.
- Ciebie również. Zauważyłem, że
nie możesz się odpędzić od mężczyzn. Nie dziwię się, jesteś taka piękna –
dziewczyna już chciała go dodać do listy mężczyzn „od których nie może się
odpędzić” – Ale powinni zachowywać się z większą kulturą. O taką damę należy
zabiegać. Z szacunkiem – uśmiechnął się.
- Choi, wracaj do pracy! –
napomniał ją szef.
- Już! – odkrzyknęła –
Przepraszam. Muszę pracować. Jeszcze raz dziękuję za pomoc.
- Nie ma sprawy.
Do końca zmiany Yoony zostało
pół godziny. Kilka razy przyłapała się na obserwowaniu Yoongi’ego. Na pięć
minut przed jej wyjściem chłopak zniknął. Ubrana już w dzienne ciuchy wyszła
przed bar i zauważyła różowo-włosego chłopaka opartego o ścianę budynku. Gdy
odwrócił głowę w jej stronę, uśmiechnął się i podszedł.
- Pomyślałem, że nie powinnaś
sama wracać do domu o tak późnej porze.
- Codziennie tak wracam, ale
dziękuję, że o mnie pomyślałeś.
- Mogę Ci towarzyszyć w drodze
powrotnej?
- Tak.
Szli, rozmawiając co chwile
cicho. Gdy dziewczyna zatrzymała się pod swoim domem, popatrzyła na chłopaka
oceniającym wzrokiem.
- Wejdziesz do środka? –
zapytała, znając odpowiedź.
- Nie, nie powinienem – te słowa
ją zdziwiły. Zawsze jak kogoś zapraszała, to… - Dobrej nocy. Odpocznij.
- Dziękuję za dzisiaj.
- Nie ma za co. Każdy by tak
zrobił.
- Nieprawda – powiedziała cicho.
- Słodkich snów.
Odchodząc pomachał jej i zniknął
w ciemnej uliczce. Rozmyślając o dzisiejszych zdarzeniach, zasnęła zmęczona.
Następnego dnia czekało ją to samo. W ciągu dnia zajęcia, później praca w
barze. Wychodząc po skończonej zmianie, zauważyła znajomą różowo-włosą głowę, w
tym samym miejscu co zeszłej nocy. Zdumiona podeszła do chłopaka. Na jej
pytanie odpowiedział, że się o nią martwi. Przychodził codziennie. Pod domem
zawsze odmawiał wejścia do środka. Codziennie, aż do weekendu. Yoona zapomniała
powiadomić Sugę, że weekendy ma wolne. Gdy nie wyszła z klubu o godzinie, o
której kończy zmianę, chłopak zaczął się martwić. Wszedł do środka, ale nigdzie
jej nie zauważył. Podszedł do jednej z kelnerek i o nią zapytał. Jej
współpracowniczka wiedziała o tym jaki jej koleżanka miała kłopot z
mężczyznami, więc odmówiła jakichkolwiek informacji. Zestresowany chłopak
pobiegł do domu czarnowłosej. Dobijał się do drzwi, aż ta, zaspana, w piżamie
otworzyła mu je.
- Oppa? Co tu robisz o tej
godzinie?
- Ja… Przyszedłem po ciebie tak
jak co dzień, ale nie wyszłaś. Twoja koleżanka nie chciała mi nic powiedzieć,
więc się martwiłem.
- Oj. Przepraszam. Zapomniałam
Ci powiedzieć, że weekendy mam wolne. Przepraszam – posmutniała. Ale gdzieś w
głębi serca odezwała się jej romantyczna dusza, ciesząca się, że chłopak tak
się o nią martwi.
- To nic – uśmiechnął się –
obudziłem cię. Idź spać. Dobranoc.
- Ale… Może jednak wejdziesz?
Zależy mi?
- Nie, nie. Dobranoc.
- Teraz i tak już nie zasnę. To
tylko herbata. Proszę.
- No… no dobrze.
Gdy weszli do mieszkania,
dziewczyna nastawiła wodę na herbatę i zaprosiła go do kuchni. Usiedli przy
aneksie kuchennym.
- To naprawdę miłe, że się tak o
mnie martwisz. Ale dlaczego codziennie po mnie przychodzisz?
- Już mówiłem. Martwię się, że
może coś ci się stać. A tego bym nie przeżył – ostatnie zdanie powiedział
bardzo cicho.
Warto spróbować?
- Jutro także mam wolne. Nie
chciałbyś gdzieś wyskoczyć? W końcu spotkalibyśmy się w dzień. – zaśmiała się.
- Jutro?
- Jeśli masz inne plany, to…
- Nie, nie mam. Z wielką chęcią.
Ale czy to nie będzie… randka?
- Jeśli ty także byś chciał.
- Tak! Nawet nie wiesz jak.
Chwilę potem dopili swoje
herbaty. Żegnając się, Yoona krótko pocałowała Yoongi’ego w policzek.
Następnego dnia chłopak
przyszedł po nią z bukietem kwiatów. Czarnowłosa włożyła je do dzbanka i
wyszli. Spędzili dzień naprawdę fajnie. Gdy odprowadził ją do domu, pogłaskał
ją czule po policzku. Yoona zamknęła oczy, rozkoszując się jego dotykiem. Po
chwili poczuła jego usta na swoich. Były ciepłe, lekko wilgotne, słodkie.
Zostali parą. Yoona dowiedziała
się więcej o jego życiu. Pracował w różnych miejscach, próbując się utrzymać.
Niestety. Pewnego dnia został niesłusznie oskarżony o kradzież pieniędzy, wiec
został zwolniony. Yoona, wiedząc jak ciężko mu się utrzymać zaproponowała, by
zamieszkał z nią, dopóki nie znajdzie pracy, która pozwoli mu na wynajęcie
mieszkania. Szukał pracy. Ale plotka o jego domniemanej kradzieży rozeszła się
po kilku pracodawcach, przez co nie mógł znaleźć pracy. Gdy rodzice Yoony
dowiedzieli się, że z nim mieszka, byli bardzo temu przeciwni. Ale Yoona go
broniła.
- Nigdy nie czułam się tak
kochana! On o mnie dba, nawet jeśli teraz nie ma pieniędzy.
- Mężczyzna musi umieć zadbać o
żonę, dom i ich życie. Jeśli on nie potrafi, to jaki z niego pożytek?! –
krzyczał jej ojciec.
Te słowa się powtarzały, więc
pewnego dnia Suga, chcąc nie chcąc musiał je usłyszeć. Następnego dnia pożyczył
pieniądze od Yoony, nie chcąc by jej rodzice na nią zrzucali jego
niepowodzenia. Wyprowadził się do najtańszego motelu jaki znalazł. Smród, bród
i patologia. Tylko takimi słowami można go było określić. Ale rodzice Yoony się
uspokoili. Niestety, Yoongi nadal nie mógł znaleźć pracy a pieniędzy było coraz
mniej. Kilka razy się o to pokłócili, chodź niezbyt poważnie. Po ostatniej
kłótni nie odzywali się do siebie już tydzień.
Wieczór, pewnie Yoona niedługo skończy zmianę.
Wieczór, pewnie Yoona niedługo skończy zmianę.
*Rap Monster*
- Jedziemy na wycieczkę! – powiedziała Anastazja, głosem nie
znoszącym sprzeciwu, stojąc w drzwiach domu Emili.
- Jaką znowu wycieczkę? – zapytała krótko ścięta dziewczyna
w czerwonych okularach.
- Normalną. Pakuj się i do auta.
- Ale… - zaczęła Milka
- Żadnego ale.
- Dobra, dobra już idę.
Gdy zeszła, brązowowłosa już siedziała w
bakłażanowo-fioletowym fordzie fiesta. Tuż przy końcu miasta, Anastazja
skręciła na mała stacje paliw. Wysiadły obie, a gdy brązowowłosa sięgała po
paliwo, blond-włosy chłopak w czapeczce z daszkiem sięgnął za nią i zaczął
tankować auto.
- Poprosiła bym do pełna. – Uśmiechnęła się Anastazja. Gdy
zatankował, zamknęła auto i poszli razem do kasy.
- Zapłacisz? Ja idę wziąć kawę. Chcesz też? – zapytała,
podając dziewczynie portfel, z którego wcześniej wyciągnęła drobne.
- Nie, dzięki.
- To weź sobie coś.
Ten sam chłopak który tankował auto, stanął teraz przy kasie
i nabijał paragon. Milka obserwowała go kątem oka. Na plakietce miał napisane
imię. Namjoon. Przy kasie zauważyła swoje ulubione lizaki. Wybrała malinowy.
Gdy podał jej cenę, ta poszperała w portfelu przyjaciółki i wyciągnęła
odpowiednią sumę.
- Tylko weź paragon! – usłyszała głos brązowowłosej.
Odbierając paragon, kiwnęła przecząco głową, gdy chłopak
chciał jej dać niewielką resztę. Wkładając paragon do portfela, zauważyła
dodatkową, małą karteczkę, na której napisany był numer telefonu. Już chciała
zapytać o to chłopaka, gdy ten zniknął za drzwiami, obsługując kolejnego
klienta. Gdy wsiadły do auta, dziewczyna podała Anastazji portfel pokazując
lizaka i małą karteczkę.
- Co to?
- Ten chłopak dał mi to razem z paragonem.
- Numer telefonu? Spodobałaś mu się! – ucieszyła się Ana.
- Niee.. Pewnie do ciebie, w końcu to twój portfel.
- Oj przestań. Kupiłaś lizaka?
- Tak. I zostawiłam mu napiwek. Nie gniewasz się?
- Głupia jesteś. Wyręczył mnie w tankowaniu. Poza tym,
zawsze zostawiam jakąś resztę.
Spędziły ten dzień naprawdę wyczerpująco. Ana zabrała Milkę
do lasu. Zaczęła robić jej sesję zdjęciową. Gdy przyjaciółka odwiozła ją do
domu, padła wyczerpana na łóżko. Powoli się ściemniało. Wyciągając z kieszeni
spodni papierek po lizaku, natknęła się na karteczkę z numerem. Wpisała jego
numer i zapisała na karcie. Odłożyła telefon. Gdy leżała w łóżku, nie mogła
zasnąć, mimo zmęczenia. Sięgnęła po telefon. Przez chwile zastanawiała się czy
napisać. W końcu wystukała krótką wiadomość, witając się i przedstawiając. Już
po minucie dostała odpowiedź.
Od: Namjoon
Emila? Ta w krótkich czarnych włosach?
Emila? Ta w krótkich czarnych włosach?
Pamięta mnie?, dziwiła się.
Odpisała twierdzącą.
Od: Namjoon
Tak bardzo się cieszę, że jednak napisałaś. Bałem się, że weźmiesz to za zbyt dziwne.
Tak bardzo się cieszę, że jednak napisałaś. Bałem się, że weźmiesz to za zbyt dziwne.
Do: Namjoon
Na początku myślałam, że to dla mojej przyjaciółki. Ale przekonywała mnie, że to nie prawda.
Na początku myślałam, że to dla mojej przyjaciółki. Ale przekonywała mnie, że to nie prawda.
Od: Namjoon
Dobrze, że jej posłuchałaś. ;)
Dobrze, że jej posłuchałaś. ;)
Pisali pół nocy. W końcu zasnęła z telefonem w ręce. Ich
znajomość się rozwijała. Zaczęli się spotykać. Po pewnym czasie chłopak ja
pocałował, dając do zrozumienia, że chce by zostali parą. Okazało się, że jeden
z jego przyjaciół jest chłopakiem Anastazji, dlatego często spotykali się
razem. Po jakimś czasie poznała resztę paczki i ich dziewczyny. Dogadywały się.
Rap Monster, bo tak nazywali go jego przyjaciele, oprócz stacji paliw, pracował
dorywczo także w kilku innych miejscach, by móc związać koniec z końcem.
Pewnego dnia, Emilia trafiła na ogłoszenie, które wiele by zmieniło w jej
życiu. Wymarzona praca. Chcąc się do niej przygotować jak najlepiej, ostrzegła
Namjoon’a, że będzie zajęta. W przeddzień rozmowy o prace przestała całkowicie mu odpisywać. To
był jego zły dzień. Trafił na tylu wrednych i niekulturalnych klientów. Odkąd
Emilia kupiła malinowego lizaka, on jadł je cały czas. Tak smakowały jej usta.
Przypominały o niej, dawały nadzieję. Kiedyś palił, ale ona zwróciła mu uwagę,
mówiąc, że to niezdrowe, poza tym ten nieprzyjemny zapach. Przyznał jej rację,
więc przestał palić. Mimo zgrywania twardziela, to wewnątrz był miłym,
troskliwym chłopakiem. Dlatego gdy klienci źle go traktowali, nic nie robił.
Kolejny parszywy klient. Nie wytrzymał. Kupił papierosy i korzystając z
przerwy, zapalił. Do końca zmiany zostało jeszcze niewiele czasu. Chcąc
zniwelować smak w ustach, kupił kolejnego lizaka. Było już ciemno.
*Jimin*
Czuł się samotny w domu. Codziennie,
gdy wracał z zajęć tańca i warsztatów ze śpiewania, ogarniała go pustka. Nikt
nie witał się z nim w progu, nie cieszył się, że wrócił. Gdy zwierzył się
przyjaciołom ze swoich przemyśleń, J-Hope doradził mu zaadoptowanie zwierzaka.
Sam uwielbiam psy, więc stwierdził, że to będzie świetny pomysł. Może i tak, przechodziło Jiminowi co
rusz przez myśli. W końcu Hoseok zabrał niezdecydowanego przyjaciela do
schroniska. Przywitała ich miła kobieta w średnim wieku.
- W czym mogę pomóc?
- Mój przyjaciel czuje się samotny.
Chciałby zaadoptować towarzysza.
- Ach, rozumiem. Sophie! – zawołała
w stronę otwartych drzwi po jej prawej stronie.
- Już idę! – odpowiedział damski
głos.
- Nasza wolontariuszka oprowadzi Was
po schronisku. Kiedy się panowie zdecydują, proszę dać znać.
W progu drzwi stanęła niska,
jasnowłosa dziewczyna. Włosy sięgały jej do brody. Idąc w ich kierunku związała
je w kucyka.
- Witam. Nazywam się Sophie. Chcą
panowie zaadoptować zwierzaka?
- On – J-Hope wskazał na Jimin’a.
- Dobrze. Proszę za mną – gdy się
odwróciła, Hoseok szturchnął przyjaciela w ramię. Gdy dziewczyna się oddaliła,
szepnął mu na ucho:
- Może ją zaadoptujesz? – po czym
poszedł za dziewczyną.
Krótkim korytarzem wyszli na
zewnątrz, po drugiej stronie ogrodzenia. Wokół odpoczywały lub bawiły się
psiaki. Trochę kotów wygrzewało się w słońcu.
- Koty czy psy?
- Proszę? – zdezorientowany Jimin
nie zrozumiał od razu pytania.- Ach, psy.
- Tutaj jest większość psów. Proszę się rozejrzeć, podejść. – Sophie nie
musiała dwa razy powtarzać, gdy J-Hope zauważył gromadkę szczeniaczków.
Podbiegł uradowany, a szczeniaki zainteresowane nową osobą, wszystkie na raz
rzuciły się do przywitania nowoprzybyłego. Jimin tylko się uśmiechnął. Hoseok
zawsze miał słabość do małych psów. Zaczął chodzić i rozglądać się. Tak
naprawdę, liczył, że jakiś pies sam do niego podejdzie. Ale większość nie
zwracała na niego uwagi. Stał obok przyjaciela atakowanego przez pragnące
zabawy małe diabełki. Kucnął by pogłaskać jednego z nich, a ten zaczął bawić
się z jego ręką. Kątem oka zauważył, że jeden z większych psów podszedł do
niego ciekawsko i zaczął obwąchiwać. Jimin odwrócił się powoli w jego stronę i
wystawił prawą rękę, wnętrzem do góry, poniżej jego mordki. Pies ją powąchał a
po chwili zaczął merdać ogonem, liżąc jego dłoń. Chłopak pogłaskał psiaka po
głowie a ten popatrzył na niego wesołym wzrokiem. Sophie podeszła do chłopaków.
- Nazywa się Layla. Ma dziewięć
miesięcy, rasy Husky. Psy tej rasy potrzebują dużo ruchu i zainteresowania ze
strony człowieka.
- Miałbym z kim ćwiczyć –
powiedział.
- Jeśli jest Pan aktywistą, to
myślę, że się dogadacie. Polubiła Pana.
- Jestem Jimin. Jak mówisz Pan czuje
się staro.
- Ah, przepraszam.
- Nie przepraszaj, nie masz za co –
uśmiechnął się – Myślę, że Layla będzie idealnym towarzyszem życia.
- Zapraszam do biura Pani dyrektor. Podpiszecie
akt adopcji.
Ruszyli razem. Sophie zawołała
Layle, która ruszyła biegiem za nimi, a Jimin zawołał Hoseok’a. Ten,
niezadowolony, że musi opuszczać niebo słodkości, ruszył za nimi. Gdy podpisali
potrzebne papiery, wyszli na korytarz, gdzie czekała Sophie z Laylą.
- Gdybyś miał z nią jakieś problemy,
zadzwoń. Z nią spędzałam najwięcej czasu – powiedziała dziewczyna, wręczając mu
karteczkę z numerem.
- A może czasem wpadniesz? Myślę, że
Layla będzie się cieszyć. I ja także.
- Może kiedyś.
W mieście rozdzielił się z
przyjacielem, mówiąc, że idzie jeszcze do zoologicznego, po potrzebne rzeczy.
Zakupił cały asortyment jaki tylko rzucił mu się w oczy, a wszystko pozwolił
wybrać Layli. Miała czarne umaszczenie, więc ślicznie się prezentowała w nowej,
niebieskiej obróżce z cekinami.
- Chyba faktycznie się dogadamy.
Nawet kolory lubisz te same.
Do domu wrócił obładowany zakupami.
Layla była bardzo grzeczna, tylko trochę szarpała, gdy widziała innego psa,
chcąc zapewne go poznać. Sprzedawca przedstawił mu trzy najbardziej odpowiednie
karmy dla Layli, a ona wybrała tą z wołowiną, z miękkimi kawałkami karmy. W
Internecie dowiedział się szczegółowo, co pies może jeść, czego nie oraz poznał
ogólne zasady opieki nad tą rasą.
W kilka dni później zadzwonił do Sophie, informując, że Layla nie chce jeść. Gdy w końcu nakłonił dziewczynę do przyjścia, przygotował obiad. Gdy dziewczyna przyszła, od razu zauważyła Layle, która mimo zapewnień Jimin’a jadła w najlepsze swoją karmę. Popatrzyła pytająco.
W kilka dni później zadzwonił do Sophie, informując, że Layla nie chce jeść. Gdy w końcu nakłonił dziewczynę do przyjścia, przygotował obiad. Gdy dziewczyna przyszła, od razu zauważyła Layle, która mimo zapewnień Jimin’a jadła w najlepsze swoją karmę. Popatrzyła pytająco.
- Layla je, my także powinniśmy.
Skusisz się na obiad?
- Jimin!
- No co? Jakoś musiałem cię
ściągnąć.
Zaprowadził ją do salonu i podał
obiad. Zjedli razem, a potem poszli oglądać telewizję. Layla przyszła na
pieszczoty do Sophie. Rozmawiali o tym czym zajmują się w życiu, co chcą robić
w przyszłości. Zdarzało jej się czasami dogryźć chłopakowi, ale zdawał się tym
nie przejmować.
Minęło kolejnych kilka dni, w
których Jimin wymyślał coraz to nowe nieszczęścia Layli, by ściągnąć do siebie
dziewczynę. Gdy za trzecim razem, wychodząc, dziewczyna założyła ręce na
piersi, ostrzegając, że to ma być ostatni raz, chłopak wziął smycz suczki i
wyszli na spacer. Zaczęli się ze sobą spotykać. Sophie coraz chętniej spotykała
się z przyjacielem i jego psem. To w końcu doprowadziło do związku. Niestety,
szczęście nie trwa wiecznie. Jasnowłosej coraz częściej wyrywały się wredne
komentarze, a chodź zawsze za nie przepraszała, to było już po fakcie. Jimin
zdążył się do niej przywiązać. Ale Sophie była nieufna. Im dłużej ze sobą byli,
tym więcej wmawiała sobie rzeczy. Czasami były dni, gdy była przesłodka i
kochająca, a czasem nie można było do niej trafić. Obrażała się z tylko sobie
znanych powodów, bywała zazdrosna o każdą minięta na ulicy dziewczynę. Zdarzyło
jej się nawet patrzeć gniewnie na dziewczyny innych chłopaków z paczki, gdy
Jimin zbyt długo z nimi rozmawiał. A lubiła je bardzo. W końcu Jimin nie
wytrzymał. Miał już dosyć takiego zachowania dziewczyny. Pokłócili się.
Poważnie. Chłopak stwierdził, że lepiej będzie jak się rozstaną. Oboje ich to
bardzo bolało, ale żadne się nie chciało przyznać. Tego samego wieczoru, gdy
Layla już spała w najlepsze, Jimin zebrał wszystkie zdjęcia wspólne z Sophie.
Spakował kilka jej rzeczy do pustego kartonu i postawił przy drzwiach. Poszedł
do łazienki i odkręcił wodę. Ciepła zawsze go rozluźniała, ale tym razem
odkręcił zimną, chcąc by odczucia fizyczne zamazały jego ból psychiczny. W
białej podkoszulce i czarnych spodenkach wszedł do wanny, powoli napełniającej
się zimną wodą. Pierwsza reakcja ciała, spowodowała skrzywienie się z zimna.
Zakręcił kran. Gdy już jego ciało przyzwyczaiło się do zimna, sięgnął po
zdjęcie i zapalniczkę.
*MV*
(Jin) Zrezygnowany usiadł na
brzegu łóżka, ze śnieżnobiałymi płatkami w dłoni. Jego umysł zaprzątało głowę
tyle myśli. Przez dłuższy czas wpatrywał się bez emocji w ścianę naprzeciw.
(J-Hope) Gdy
tylko się rozłączyła, poszedł do łazienki i stanął przed lustrem. Miał na sobie
rozciągniętą, szarą koszulę i zwykłe
czarne spodnie. Pogładził delikatnie brzeg lustra, patrząc na swoją godną
pożałowania osobę. Dotknął swojego podbródka, smutno patrząc w swoje odbicie.
Przeciągnął dłonią po twarzy.
(Kookie) Był jeszcze dzień. Kręcił się bez celu po mieście.
(V) Siedział na ziemi, wśród butelek po piwie. Głośniejszy
krzyk sprawił, że popatrzył na drzwi zrezygnowanym wzrokiem.
(Suga) Leżał na łóżku, w
ciuchach. Lewą ręką pogładził poduszkę obok.
(Rap Monster) Oparł się o fragment stacji, czekając na kolejnego
klienta. Podszedł do czarnego auta, które właśnie podjechało, bawiąc się lizakiem
w ustach.
(Jimin) Trzymając zdjęcie w lewej
ręce, a zapaloną zapalniczkę w prawej, skierował ogień na róg zdjęcia.
Obserwując jak się pali, przeniósł zdjęcie nad podłogę. Ogień powoli trawił
obraz. Gdy został tylko fragment, rzucił zdjęcie je na podłogę, opierając się o
wannę.
(Suga) Wstał z łózka i usiadł na
brzegu. W prawej ręce trzymał zapalniczkę którą raz po raz zapalał.
(Jin) Po jego policzku spłynęła
łza.
(Jimin) Odkręcił kurek od zimnej
wody.
(Kookie) Gdy zaczęło się ściemniać, oparł się o ścianę
jakiegoś budynku, a z jego oczu popłynęły dwie samotne łzy.
(Jimin) Objął nogi rękoma.
(Suga) W prawej ręce trzymał
zapalniczkę którą raz po raz zapalał. Z bezsilnością spuścił głowę. Wpatrywał
się w płomień. Raz był, raz znikał. Zależny tylko od niego samego. Wpatrzył się
w tak dobrze znane mu logo motelu za oknem. Ręką przeczesał pastelowo różowe
włosy, zaciskając oczy. Próbując się uspokoić, z zamachem położył się na łóżko.
Wyszedł.
(J-Hope) W
pewnej chwili w jego oczach zapłonęło postanowienie. Odsunął lustro, ukazując
półkę z kosmetykami oraz pudełkami tabletek. Złapał za przezroczystą fiolkę z
pomarańczową zakrętką. Od niechcenia wysypał cała zawartość na rękę. Kilka
tabletek spadło do wody w zlewie. Cztery pozostałe tabletki włożył do ust i
połknął z trudnością. Spuścił głowę. Popatrzył na swoje odbicie w tafli wody,
przesunął ręką po niej, rozmazując obraz.
(Jin) W pewnej chwili wstał i
położył płatki delikatnie na środku pokoju. Sześć części jednego kwiatu,
sześciu przyjaciół, wszyscy odłączeni od siebie, tak jak te płatki
(V) V wiedział, że czasem nie warto czekać, bo jak brat był
pijany, to w jednym kawałku dziewczyna by nie wyszła. Wstał z podłogi, założył
kaptur i wyszedł z budynku. Włożył ręce do kieszeni i zrezygnowany szedł, patrząc
pod nogi.
(Wspomnienie) Wszyscy idą powoli po torach na jednej ze
stacji przemysłowych. Jimin wbiega do otwartego wagonu, pomagając innym wejść.
Wspinają się na dach wagonu. Siadają obok siebie na dachu. Suga przybija piątkę
Kook’iemu.
(Kookie) Gdy powolnym krokiem zaczął wracać do domu było już
ciemno.
(Wspomnienie) Siedzą na dachu, obserwując otoczenie.
Większość się uśmiecha, ciesząc się ze wspólnego czasu. V robi bardzo dziwną
minę.
(Kookie) Był na tyle zamknięty w swoich myślach, że nie
zauważył dwóch mężczyzn. Pierwszego z nich niechcący trącił ramieniem.
(Wspomnienie) Idą po torach, V próbuje utrzymać równowagę na
jednej z szyn. Rap Monster się śmieje. Jimin
obejmuje V. Kookie nad
nimi góruje, bo chodzi po szynie.
(Kookie) Nie spodobało to się mężczyzną. Popchnęli go na
metalową zabudowę, a pierwszy mężczyzna złapał go za gardło, ściskając tak, że
nie mógł oddychać. Złapał z całej siły za jego rękę i odciągnął od swojej
szyji.
(Jin) Podpalił płatki.
(Wspomnienie) Biegną korytarzem. Cieszą się.
(Jin) Wrócił na łóżko i skulił
się na lewym boku.
(Wspomnienie) Zatrzymują się przy lustrze, przyglądają
sobie. Stroją głupie miny. Idą dalej. Suga ukazuje emocje w międzynarodowym
znaku „odwal się” wprost do kamery. Jin
i Kookie kupują jedzenie. Zanoszą wszystko do stolika, przy którym siedzi
reszta. J-Hope rzuca w Jeongguk’a frytkami. Ten mu oddaje. V wchodzi na stół i
tańczy na nim. Suga je, Rapmoon się cieszy.
(Rap Monster) Otworzył drzwiczki zabezpieczające wlew paliwa
(Wspomnienie) Jin pije coś napój. J-Hope znów rzuca
frytkami. Suga proponuje Rap Monster’owi picie. Blondyn odmawia.
(Rap Monster) Zaczął tankowac auto.
(Wspomnienie) Rap Monster leży z V na chodniku za miastem.
Patrzą w ciemne niebo. Oświetla ich coś.
(Rap Monster) Gdy skończył, czekał aż kierowca wyjdzie i zapłaci, wciąż
bawiąc się lizakiem.
(Wspomnienie) Nadjeżdża auto.
(Rap Monster) Nie doczekał się. Kierowca przez otwarte okno wyrzucił dwa
banknoty i odjechał. Podniósł obie ręce, w geście „o co chodzi?”.
(J-Hope) Wyszedł
z łazienki, zarzucił na siebie rozciągnięty sweter, buty i wyszedł na miasto.
Czując jak ogarnia go senność, większa niż przeważnie. Szedł powoli mostem.
Słońce w górze nieznośnie świeciło. Jak śmiało tak wesoło wyglądać, kiedy on
czuje się tak źle?
(V) Kręcił się po mieście bez celu. Idąc jednym z mostów,
ciągnął za sobą patyk, zahaczając o ogrodzenie. Z wściekłością uderzył puszkę
po Red Bull’u. Oparł się o metalowe ogrodzenie, ale nie mógł ustać w miejscu,
więc odepchnął się i poszedł dalej. Splunął na lewo.
(Kookie) Był wkurzony. Mężczyzna też. Młody się mu stawiał.
Tak nie morze być. Złapał go za włosy, pochylił i uderzył z kolana w twarz.
Chłopak poczuł zawroty głowy. Mężczyzna złapał go za kurtkę i popchnął na
przeciwległą zabudowę, a gdy tylko chłopak się od niej odbił z krzykiem, kopnął
go w rękę. Jungook złapał się za nią z bólem. Znów popchnięty, cios w twarz.
Kolejny, z pięści. Ale nie chciał się poddać, jego upór było widać w oczach.
Dwa ciosy pięścią w brzuch.
(J-Hope) W
pewnej chwili poczuł jak nogi odmawiają mu posłuszeństwa. Zdążył tylko
zauważyć, jak rozmazany obraz przesuwa się, gdy opadał bezwładnie na chodnik.
(Kookie) Obolały, z zaciśniętymi zębami osunął się po
metalowej ścianie. Zadowoleni mężczyźni poszli dalej.
(J-Hope) Ostatkiem
sił spróbował otworzyć oczy. Sam podjąłem
decyzję, myślał.
(Kookie) Posiniaczony Jungkook odprowadzał ich wzrokiem.
(Jimin) . Gdy wanna się zapełniła,
wyszedł z niej i owinął się szlafrokiem. Usiadł opierając się o zabudowanie
wanny, nie zakręcając kurka. To sprawiło, że po jakimś czasie woda zaczęła się
wylewać.
(Jin) . W głowie pojawił mu się
obraz jak stoi w pustym, ciemnym pokoju, a na jego koszulce pojawiła się lilia.
Złapał się w tym miejscu, czując jak toksyny się rozprzestrzeniają.
(Jimin) Trząsł się z zimna.
(V) Czując wibracje telefonu wyciągnął go i od niechcenia
spojrzał na ekran. Mei. Przepraszała, że nie wyszła, ale jej brat znów się
napił i zrobił awanturę. Wrócił pod jej dom. Tym razem bez pukania wszedł do mieszkania.
Wszędzie w koło walały się butelki po alkoholu. Przez otwarte drzwi zobaczył
jak mężczyzna, jej brat, szarpie Mei. Popchnął ją. Taehyung rozejrzał się po
korytarzu. Sięgnął po jedną z pustych butelek. Podbiegł do mężczyzny i rozbił butelkę
na jego głowie, łapiąc go za koszulkę.
(Kookie) . Gdy już ból zelżał, pozbierał się. Założył kaptur
na głowę i ruszył dalej na miasto, w kierunku domu. Źle się czuł. Cały czas
miał mroczki przed oczami, było mu niedobrze. Nie potrafił sensownie myśleć.
Gdy przechodził przez ulicę, usłyszał głośne trąbnięcie, a gdy odwrócił głowę,
zauważył maskę czarnego wana, jadącego wprost na niego. Rozszerzył przerażony
oczy.
(V) Siłą rażenia zatoczył się na okno. Zaskoczona dziewczyna
patrzyła przerażona na swojego brata. V lekko się odsunął próbując złapać
oddech. Ale wyzwiska rzucane od strony mężczyzny mu nie pomogły.
- Ty kurwo! Po co go zawołałaś!? – te jak i wiele gorszych
zdań, kierowanych do dziewczyny jeszcze bardziej rozwścieczyły Taehyung’a.
(Jimin) Po chwili zakręcił kurek i
zanurzył się w białej wodzie. Powoli pozwolił zimnej cieczy otulić jego usta,
nos i oczy.
(Wspomnienie) Wybiegają z korytarza. Suga macha na
chłopaków.
(Jin) Nie wiedząc czemu, wstał i
podszedł do okna, odsłaniając zasłony. Patrzył w niebo, które zadziwiało swoją
błękitnością. Jak może, dzisiaj jest taki okropny dzień. Tyle złego, myślał.
(Wspomnienie) Siedzą gdzieś. Rapmoon wrzuca coś do ogniska,
które bucha płomieniami. Chłopaki zakrywają się, podziwiając widok. Suga
przytula Kookiego.
(V) Zaślepiony wściekłością, chłopak złapał mężczyznę za włosy…
(Wspomnienie) J-Hope gilgocze Jimina.
(V) i zaczął wbijać mu pękniętą butelkę w brzuch. Krew
trysnęła na ubrania mężczyzny i chłopaka. Mei zapiszczała ze strachu i zaczęła
płakać.
(Wspomnienie) Rap monster zaczepia V.
(V) Cios, za ciosem. Coraz więcej krwi na białej, ale
poplamionej od potu i brudu koszulce brata. W końcu dziewczyna się otrząsnęła i
pociągnęła chłopaka za bluzę, odciągając od osuwającego się na ziemie
nieruchomego ciała mężczyzny, jej brata. Opadła na podłogę, płacząc,
niedowierzając temu, co właśnie widziała. V, zdając sobie sprawę z tego co
właśnie zrobił, wpatrywał się przerażony, z otwartą buzią na powiększającą się
kałuże krwi.
(Jin) Oparł się o parapet i
odwrócił, a po jego twarzy spłynęła kolejna łza.
(V) Butelka w brzuchu mężczyzny. Krew upuszczona.
(Wspomnienie) Coś gdzieś wybucha, sypiąc iskry. Chłopaki się
cieszą. Jin prowadzi auto. Jimin wychylony za oknem, J-Hope na miejscu
pasażera, Kookie z przodu. Jeżdżą
naokoło Rap Monstera i V. Przybijają sobie piątki, zataczając kółka.
(Suga) Wrócił do pokoju z
beżowym karnistrem, pełnym benzyny
(V) Rozluźnił palce prawej ręki, wypuszczając zakrwawioną,
potłuczoną butelkę. Jego ręce, koszulka, wszystko było w krwi. Zaczął się wycofywać,
czując jak ogrom sytuacji spada na jego barki.
(Wspomnienie) Kookie chroni się przed wybuchem ogniska.
(Suga) Stanął na łóżku i zaczął
rozlewać ciecz. Odrzucił go i przeszedł się po pokoju.
(Wspomnienie) J-Hope wysypuje swoje tabletki do ogniska.
(Rap Monster) Wkurzył się. Stojąc na stacji wyciągnął lizaka z ust
patrząc na niego i zapalił papierosa. Szef to zobaczył. Wybiegł na zewnątrz i
zaczął wykrzykiwać, że jest zwolniony.
It goes round
& round.
Znów zwolniony. Blondwłosy ruszył powoli w kierunku miasta,
wyrzucając ledwo nadpalonego papierosa na dwa banknoty leżące na ziemi.
(Suga) Stojąc u podnóży łóżka,
zapalił zapalniczkę i rzucił na łózko. Ogień idąc tropem benzyny, zapalił także
część pokoju. Stojąc wśród gorących płomieni, czuł jak jego dusza powoli staje
się wolna od zmartwień.
(Jimin) Wspomnienie palącego się
zdjęcia.
(Suga) Rozglądał się,
zafascynowany kolorami płomieni.
(V) Słysząc płacz Mei, sam osunął się po ścianie, skrywając
twarz w zakrwawionych rękach.
(J-Hope) Ostatni raz otworzył oczy.
(Rap Monster) Stanął na granicy stacji.
(Wspomnienie) Kookie wskakuje na murek przy morzu. Idzie
powoli. Po murku obok biegną chłopacy ile sił w nogach.
(V) Jego dusza pragnęła krzyczeć, ale krzyk który wydostał się
z jego gardła było niczym, w porównaniu do ogromu zdarzenia.
(Wspomnienie) Biegną po chodniku przy wodzie.
(Jimin) Wspomnienie jego krzyku, gdy
bezsilny płakał, rozrywany przez negatywne emocje.
(Wspomnienie) Biegną nadal. Dobiegają do końca betonowej
ścieżki, przy której znajduje się metalowy szkielet. Rozglądają się za sobą.
Stoją po lewej od metalowego olbrzyma. Pokazują sobie mewy . Wygłupiają się,
krzycząc do nieba. Jin skacze w miejscu. Zbliżenie na morze.
*Koniec MV*
*Jin*
Pomyślał o Rosie. Czując, się
coraz gorzej, skierował się w stronę szafki nocnej. Lecz nie doszedł do niej.
Opadł na łózko, z wyciągnięta ręką.
Żal.
Biegnie zapłakana do domu. Po
pewnym czasie dostaje telefon, od jednej z dziewczyn, również zapłakanej.
Dowiaduje się, że wszyscy jego przyjaciele są w szpitalu. Przerażona
sprawozdaniami z wypadków, rozpłakała się jeszcze bardziej. Próbowała się
dodzwonić do Jin’a, ale nie odbierał. Pobiegła do niego do domu. Nawet nie
pukała. Wpadła przez drzwi. Na podłodze zauważyła kupkę popiołu. Jin leżał
nieprzytomnie na łóżku, jakby opadł bezwładnie, próbując się dostać do szafki.
Dziewczyna rzuciła się zrozpaczona i próbowała go ocucić. Zadzwoniła na
pogotowie. Gdy się rozłączyła, zaczęła gorączkowo przeszukiwać szafkę nocną. W
jednej z szuflad znalazła mała fiolkę, prawie pełną. Szybko przebiegła tekst
wzrokiem. Mała karteczka Na alergię.
Nie była pewna czy to te. Przeczytała, żeby zaaplikować podwójną dawkę, gdy
objawy są silne. Wyjęła pośpiesznie dwie tabletki i pobiegła do kuchni po wodę.
Usiadła na łóżku i trzęsącymi się rękoma oparła głowę Jin’a na swoich kolanach.
Podała mu tabletki i delikatnie napoiła. Nie zauważyła ruchu jabłka Adama. Był
nieprzytomny. Tuż przed przyjazdem karetki na chwile odzyskał świadomość i
szepnął.
- Chłopaki…
Przerażenie.
*J-Hope*
Nie było
go w domu. Coraz bardziej przerażona zaczęła biegać po okolicy szukając
chłopaka. Była niedaleko wejścia na most, gdy usłyszała jak przez telefon
rozmawia jakiś kierowca auta, stojąc na czerwonym świetle.
- Tak,
jakiś chłopak leży na chodniku na moście. Tak. Niestety nie mogłem zostać,
śpieszę się. Tak. Dziękuję.
Pobiegła
ile sił w nogach na most, już z daleka widząc czarnowłosego chłopaka leżącego
na chodniku. Oczy jej się zaszkliły, ale biegła dalej. Uklękła tuż przy
chłopaku, ledwo oddychając po biegu. Z kieszeni spodni wyciągnęła specjalny
płyn. Jego oddech był bardzo płytki. Ale on nie spał, wiedziała to. Znała go
zbyt długo, żeby się pomylić. Napoiła chłopaka gorzkim płynem. Odrzuciła w bok
puste opakowanie i przełożyła chłopaka
do pozycji bezpiecznej. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, powinien zaraz zacząć
wymiotować. Czasami chłopakowi zdarzało się powiedzieć jej, że jak się wkurzy
to weźmie wszystkie tabletki i zaśnie na zawsze. Miała nadzieję, że facet w
aucie dzwonił na pogotowie. Przez łzy zaczęła chłopaka przepraszać. Chłopak
zaczął mocniej oddychać a po chwili zwymiotował. W Żołądku nie było prawie nic,
więc wyróżniały się cztery białe, nie do końca strawione tabletki. Anastazja
głaskała chłopaka po głowie, próbując uspokoić jego i siebie. Na szczęście nie
pomyliła się co do kierowcy. Chwilę potem przyjechała karetka, zabierając ich
do szpitala.
*Kookie*
- JEONGGUK!!! – dziewczęcy krzyk poniósł się echem po
okolicy.
Poczuł szarpnięcie, a w następnej chwili przed nim
przejechało czarne auto. Spadł na plecy, ale nie poczuł bólu. Pod sobą miał
drobne ciało swojej dziewczyny. Zbyt przerażony by coś zrobić, klęczał nad nią.
Ktoś z gapiów zadzwonił na pogotowie. To go otrząsnęło. Zaczął potrząsać
dziewczyną.
- Obudź się! OBUDŹ SIĘ! – jego głos się załamał. – I need
you girl! – było ostatnim co powiedział nim wyczerpany, pobity stracił
przytomność, przytulając się do drobnego ciałka.
*V*
Nie chciała by to się stało. Nienawidziła brata, za to co
jej robił, ale nigdy nie chciała by jej chłopak został zabójcą. Co teraz z nimi
będzie? Co ze sobą poczną? Gdy zaczęła się nad tym zastanawiać, jej racjonalne
myślenie zaczęło powoli wracać. Przestała bezmyślnie płakać. Popatrzyła na Taehyung’a,
siedzącego pod ścianą, całego we krwi, z twarzą schowaną w dłoniach. Nie
odzywał się. Mei podniosła się z ziemi i kulejąc na jedną nogę, zaciągnęła
chłopaka do łazienki. Pomogła mu zmyć krew z rąk i twarzy. Ciemnowłosy był
teraz jak marionetka. Trzęsącymi się rękoma wyszarpała z szafki koszulkę i
przebrała chłopaka, zakrwawioną odzież rzucając w kąt. Tae w końcu na nią
spojrzał. Na twarzy miała świeże siniaki, z dwóch zadrapań krwawiła. Złapał ją
za ręce i przyjrzał się im. Kolejne siniaki. Jedne jaśniejsze, inne
ciemniejsze. Pozostałości po poprzednich awanturach. Nie odzywali się do
siebie. Mei bała się, że jej głos ją zawiedzie, V nie znał takich słów których
mógłby użyć. Taehyung złapał dziewczynę za rękę i w pośpiechu poprowadził do
szpitala.
*Suga*
Już w trakcie swojej zmiany,
postanowiła, że pójdzie do Sugi i zażąda zwrotu pieniędzy. Musi zapłacić za
mieszkanie i nowe książki, a nie ma z czego. Próbowała się do chłopaka
dodzwonić, ale nie odbierał. Gdy tylko skończyła prace, skierowała się do
motelu w którym chłopak wynajmował pokój. Już z daleka zobaczyła przez otwarte
okno, jak pokój jest nienaturalnie oświetlony. Gdy zbliżyła się do budynku
zobaczyła ogień. Spanikowana pobiegła na górę.
- Pali się! – krzyczała ile sił
w płucach.
Chwile szarpała się z drzwiami
zanim te się otworzyły, odbijając od ściany. Stanęła zdezorientowana w
drzwiach. Cały pokój się palił, a pośrodku stał jej chłopak, patrząc na nią
pustym wzrokiem. Nie ruszył się z miejsca, gdy ogień zaczął trawić jego ciuchy,
zaczynając od spodni. Nie wiedziała co zrobić. Tuż przy drzwiach dostrzegła
zmięty koc, którego ogień jeszcze nie ruszył. Złapała go w pośpiechu i
zakrywając twarz przed ogniem, podbiegła do chłopaka. Zarzuciła koc na jego
nogi, próbując ugasić ogień. Wiatr wpadający przez otwarte okno huśtał
płomieniami. Bała się ognia. Panikowała. Ale bardziej bała się o życie
ukochanego. Chłopak stracił przytomność, opadając na nią. Z ogromnym wysiłkiem
wyciągnęła go na korytarz, w którym zebrał się tłum gapiów.
- Nie stójcie tak! Wezwijcie
pomoc! Pali się.
Jakaś kobieta rzuciła się do
pokoju i wybiegła z niego, kierując się do wyjścia, przez telefon zgłaszając
wypadek.
Mężczyźni pomogli Yoon’ie zabrać
chłopaka na zewnątrz. Po jakimś czasie przyjechała karetka i straż pożarna.
Ugasili pożar, który jakimś cudem został w pokoju. Suga został zabrany do
szpitala.
*Rapmoon*
Nie mógł wiedzieć, że
na takiej obskurnej stacji paliw nie wszystko jest szczelne. Kierował się w
stronę swojego domu gdy nagle… Wybuch.
I go down &
down.
Wybuch szarpnął nim do przodu. Z nieba zaczęły spadać
szczątki budynku. Kilka spadło na chłopaka, przygniatając go. Próbując utrzymać
się przytomnym, zaczął mówić sam do siebie.
- Potrzebuję cię. Jesteś moją nadzieją – powtarzał to w
kółko, w głowie mając obraz krótko ściętej, ciemnowłosej dziewczyny.
Gdzieś w oddali usłyszał jak jakieś auto zatrzymuje się.
Ktoś do niego podbiegł. Potrząsał nim, ale już nie miał siły, by odpowiedzieć.
*Jimin*
Sophie chciała odzyskać swoje
rzeczy, które zostawiła przez okres związku u Jimin’a. Wchodząc do bloku, zauważyła sąsiada
niedaleko drzwi jej byłego chłopaka.
- Sufit cieknie, oni nie otwierają.
No i co ja mam zrobić? – lamentował.
Dziewczyna minęła go i zapukała do
drzwi.
- Nikt nie otworzy. Pukałem chyba z
dziesięć minut.
- Pan mieszka piętro niżej? –
zapytała.
- Tak. Już zawołałem dozorcę.
Dziewczyna zaczęła się dobijać do
drzwi. Ale to nic nie dało, nikt nie odpowiadał. W końcu przyszedł dozorca.
Popatrzył na oboje zdziwiony, po czym otworzył drzwi zapasowym kluczem.
Dziewczyna rozejrzała się po mieszkaniu. Jej rzeczy stały spakowane tuż przy
drzwiach. Sąsiad skierował się do drzwi łazienki. Otworzył je.
- O matko.
- Co? – spytała dziewczyna
podchodząc i zaglądając mu przez ramię. W wannie pełnej wody leżał chłopak z
zanurzoną głową. Tylko włosy wystawały ponad białą taflę.
- NIE! – rzuciła się do chłopaka i
wyciągnęła go z wanny – Jimin! Czyś ty oszalał? – zaczęła płakać. Odchyliła
jego głowę i sprawdziła oddech. Nic.
- Niech pan dzwoni na pogotowie. Nie
oddycha! – wykrzyczała do zdezorientowanego sąsiada, nadal stojącego w progu
łazienki. – NO!
Trzymając głowę Jimina odchyloną,
zatkała jego nos i poprowadziła sztuczne oddychanie. Pięć wdechów w odstępach
pięciu sekund. Po każdym wdechu uporczywie czekała na najmniejszy ruch klatki
piersiowej. Następnie trzydzieści uciśnięć i dwa wdechy. Powtarzała to w
myślach jak mantrę. Gdy po trzeciej serii uciśnięć zaczynała opadać z sił, za
oknem usłyszała syreny pogotowia. Z chwilą gdy ratownicy wbiegli do mieszkania,
Jimin zaczął oddychać samemu, od kaszlując. Robiąc medykom miejsce, odsunęła
się na ziemi od wyziębniętego ciała. Jeden mężczyzna z grupy ratowniczej
podniósł dziewczynę i wypytał o incydent. Gdy opowiedziała co wiedziała,
ratownik pochwalił ją za szybką reakcję i zachowanie zimnej krwi.
- Od czasu, gdy serce stanie, są
cztery minuty na przywrócenie jego pracy. Pani się udało. Jest Pani z nim
spokrewniona?
- T-to mój chłopak.
- Rozumiem.
Zabrali Jimina i Sophie do szpitala,
by od dziewczyny dowiedzieć się o danych chłopaka.
*Szpital*
Feralny, bardzo zły dla wszystkich dzień. Paczka przyjaciół.
Sześciu chłopaków, sześć dziewczyn. Nikt nie wie jakim cudem trafili do jednego
szpitala. V, przychodząc jako pierwszy, obserwował jak jego przyjaciele byli
przywożeni. Sześć osób w salach, sześć w
poczekalni, z tego jedna w szpitalnej piżamie. Jeongguk cały w opatrunkach
siedział oparty o ramię przygnębionego V. Anastazja, Sophie, Yoona i Emilia
rozmawiały cicho między sobą, wycierając łzy i pocieszając się nawzajem. W
końcu V wstał z krzesła, wcześniej odsuwając Kookiego.
- Wychodzę. Nie czekajcie na mnie.
- A Mei? – wszystkie jak na komendę zadały to pytanie.
- Muszę załatwić ważną sprawę – powiedział zdenerwowany i
wyszedł pośpiesznym krokiem. Kookie
siedział z twarzą schowaną w dłoniach i wyglądał, jakby nic z otoczenia do
niego nie docierało. Chwilę potem przyszła Mei, wypuszczona przez lekarza.
Wymigała się od sprowadzenia opiekuna, mówiąc, że gorzej by się skończyło. Po
jakimś czasie rozgoniła ich pielęgniarka, każąc wrócić im do domu. W podłych
humorach, niewiele rozmawiając dziewczyny wyszły przed szpital.
- Nie powinnyśmy teraz zostawać same – powiedziała cicho
Anastazja. – Poza tym, musimy zaopiekować się Mei.
- Nocka? U kogo? – zapytała Emilia.
- Może u mnie? – zaproponowała Sophie – Mam małe mieszkanie,
ale duże, dwuosobowe łóżko, kanapę. No i mieszkam niedaleko.
- Dobra.
Szły razem, nieco podniesione na duchu. Po drodze weszły do
całodobowego sklepu. Kupiły zapas czekolady, picia, lodów i innych kalorycznych
rzeczy, potrzebnych do zepchnięcia emocji w głąb duszy. Gdy weszły do mieszkania, Sophie wyszperała z
szafy pięć wynoszonych koszul i rozdała dziewczynom. Po przebraniu się i
przygotowaniu spania, usiadły, niepewne co dalej robić.
- Nie wiem jak wy, ale ja nie zasnę. Martwię się –
powiedziała Anastazja.
- Ja też.
- I ja – zawtórowały dziewczyny.
- Ktoś wie, gdzie jest Tae? – odezwała się w końcu Mei.
- Mówił, że musi załatwić coś ważnego. Co się stało?-
dziewczyny pokiwały głowami na pytanie Sophie.
- Ja… My… - zaczęła płakać.
- No już, cśśś… - Yoona przytuliła młodsza koleżankę.
Minęła chwila, zanim nastolatka się opanowała. Opowiedziała
wszystko dziewczynom. Jak brat ją traktował, jak miała oparcie w V, jak nie
chciała tego zgłosić. A potem opowiedziała im, co zrobił. Yoona zachłysnęła
się.
- Wiesz co to oznacza? Tae zabił człowieka… On… Pójdzie do
więzienia.
- Mówiąc, że coś ważnego do załatwienia, przewiduje dwie
opcję – Anastazja wstała i zaczęła się przechadzać po pokoju. – Jedną drogą
jest posprzątanie całego bałaganu i ukrycie sprawy. Mało kto widywał Twojego
brata, a nawet jeśli, to pijanego. Takie ślady dałoby się łatwo zatrzeć. Ale
kiedyś w końcu podwinęła by się komuś noga, kłamstwo ma krótkie nogi.
- Tak nie można! – sprzeciwiła się Yoona.
- Druga opcją jest to, że poszedł sam się zgłosić na
policję. Yoona, ile lat jest za zabójstwo?
- Minimalnie osiem lat. – powiedziała po dłuższej chwili
zastanowienia.
- Nawet licząc to, że sam by się zgłosił?
- To zabójstwo, tutaj jest niewiele możliwości złagodzenia
kary.
Gdy Mei wybuchła płaczem, dziewczyny zmieniły temat,
próbując ją uspokoić. Gdy usnęła, kołysana w ramionach dziewczyn, te po cichu
opowiedziały to, co się wydarzyło. W tę noc wylały wiele łez. Wysłały wiele
zarzutów w kierunku różnych osób. W końcu, wyczerpane, zasnęły razem na
podłodze, zostawiając swoje posłania nieruszone.
*V*
Skierował się na komendę policji. Gdy wszedł do budynku, od
razu podszedł do okienka w którym policjant przyjmował wszystkich interesantów.
W pomieszczeniu nie było nikogo, a mimo to zaczął przyciszonym głosem.
- Chciałbym… - zaciął się nie wiedząc jak powiedzieć, to co
chciał – Chciałbym zgłosić morderstwo.
Policjant, który wcześniej rzucił mu tylko znudzone
spojrzenie, teraz popatrzył na niego podejrzliwie.
- Morderstwo?
- Tak, morderstwo.
- Moment, już proszę odpowiedzialnego policjanta. Proszę
zaczekać.
Trwało to minutę czy dwie, gdy zza zamkniętych drzwi
wyłonił się kolejny policjant, przywołując go machnięciem ręki. Zestresowany
poszedł za mężczyzną do małego pokoju, z biurkiem, dwoma krzesłami oraz wieloma
szafami
- Proszę usiąść – policjant wskazał mu krzesło, a sam
usiadł po drugiej stronie, przy komputerze. – Proszę podać swoje dane.
- Kim Taehyungg, urodzony 30.12.1995 roku , Korea
Południowa – zapisywał wszystko w komputerze.
- Dziękuję. A teraz proszę powiedzieć w jakiej sprawię Pan
przyszedł.
- Ja… Przyszedłem się przyznać do morderstwa.
- Morderstwa? – ponowne pytanie zdenerwowało chłopaka, ale
nie dał po sobie nic poznać.
- Tak. Dzisiaj. Zabiłem starszego brata mojej dziewczyny –
policjant zdawał się być opanowany.
- Proszę opowiedzieć w jakich okolicznościach - Chłopak
podał adres mieszkania.
- Moja dziewczyna, Mei ma siedemnaście lat. Jej brat jest…
- przerwał – był jedynym pełnoletnim krewnym, więc był jej prawnym opiekunem.
Ale miał problemy z alkoholem. Całymi dniami i nocami pił, a gdy miał zły humor
wyżywał się na swojej siostrze.
- A pan postanowił interweniować? – zapytał policjant,
tonem pełnym pogardy.
- Nie. Gdy przyszedłem, tak jak co dzień awanturował się.
Ale tym razem zobaczyłem, jak Mei, popchnięta uderza głową o ścianę. Całą twarz
miała podrapaną, na rękach siniaki. Ja… złapałem jedną z butelek i rozbiłem mu
na głowie, chcąc go na chwile znokautować, by móc zabrać Mei od niego. Ale
zaczął wykrzykiwać wyzwiska w jej stronę. Nie mogłem się opanować. Zacząłem wbijać
pękniętą butelkę. Gdy Mei mnie odciągnęła, dotarło do mnie co właśnie zrobiłem.
Nie mogłem się ruszyć – jego głos był coraz cichszy, a w oczach zaczęły
pojawiać się łzy. – Ja naprawdę nie chciałem. Ale ona nic mu przecież nie
zrobiła.
- Co się działo potem?
- Zabrałem Mei do szpitala, żeby się nią zajęli. Kulała.
- Rozumiem. Spisałem protokół. Przyznał się Pan do
zabójstwa, więc otrzyma Pan łagodniejszą karę, ale do czasu rozprawy jest Pan
aresztowany pod zarzutem zabójstwa. Ma Pan prawo do adwokata. Czy rozumie Pan?
- Tak jest.
- W którym szpitalu przebywa Mei?
Taehyn podał mu adres i pozwolił zabrać się do małego
więzienia wewnątrz komisariatu. Wcześniej zostały mu zabrane wszystkie rzeczy
osobiste. Rano, następnego dnia policjanci przywieźli Mei
*Szpital*
Dziewczyny zdążyły się w większości rozejść. Anastazja
została razem z Mei przy Yoonie. Zadzwoniła do Rosie, informując ją o sytuacji.
Nie wiedziała, że w tym czasie Sophie zadzwoniła także do Jin’a. Potem poszły
razem do szpitala, mając nadzieje odwiedzić chłopaków. Na miejscu natrafiły na
policjantów, szukających Mei. Poszła z nimi, zostawiając dwie przyjaciółki w
gorszych nastrojach.
- Wychodzi na to, że jednak się zgłosił.
- Tak. Na to wygląda.
Siedziały w poczekalni, gdy przyszła Sophie. Minęło kilka
minut, kiedy przez drzwi wejściowe weszła zapłakana Rosie, podchodząc do jednej
z pielęgniarek. Ta ją odgoniła. Przyjaciółki podeszły do dziewczyny i spytały
co się stało. Opowiedziała im o wypadku i reakcji Jin’a na wypadki chłopaków.
*V*
Mei podbiegła do krat, cała zapłakana.
- Tae!
- Przepraszam kochanie – powiedział cicho i patrzył jak
policjanci prowadzą ją do pokoju, żeby przesłuchać.
Jeszcze tego samego dnia został przeniesiony do więzienia.
Data rozprawy zaplanowana została na za tydzień. Przydzielono mu obrońcę z
urzędu, młodą kobietę. Powtórzył jej wszystko, z każdym szczegółem jaki
zapamiętał. Za każdym razem okazując skruchę.
*Szpital*
Wieczorem tego dnia zostali wypuszczeni J-Hope, Jimin i
Jeongguk. Następnego dnia wypuszczono potłuczonego Namjoon’a i Jin’a, gdy
zniwelowano toksyny. Trzeciego dnia, pod wieczór wypuszczono poparzonego Sugę i
Eunhee.
*Jin po szpitalu*
Rosie zastanawiała się, czy
powinna do niego pójść. O jego wyjściu dowiedziała się od dziewczyn. Ale
pamiętając ich kłótnię, oraz to jak źle było między nimi ostatnio, stwierdziła,
że to będzie dobry moment na ciche zniknięcie z jego życia. Z goryczą
przełknęła łzy, które zaczęły jej napływać przy tej myśli. Jeszcze tego samego
dnia Jin poszedł do kwiaciarni, kupił największy i najpiękniejszy bukiet
goździków jaki mógł znaleźć. Poszedł także do innego sklepu. Gdy zapukał do jej
drzwi, otworzyła mu nie ta sama osoba.
Jakby była tylko cieniem dawnej Rosie. Ukląkł przed nią i wyciągnął
pastelowo-różowy bukiet, spuszczając głowę.
- Przepraszam. Nie powinienem
Cię obwiniać o to, że czegoś nie wiesz, skoro sam Ci tego nie powiedziałem.
Przepraszam, że byłem dupkiem. I need you girl. Bez ciebie nie mogę istnieć –
nie odważył się podnieść wzroku, póki Rosie nie przykucnęła przy nim, podnosząc
jego głowę. Miała łzy w oczach.
Ulga.
Jej oczy były pełne zrozumienia.
Pomogła mu wstać z kolan i wzięła od niego bukiet. Zaprosiła do środka.
Mieszkanie było w opłakanym stanie. Wszystko było na wierzchu, łóżko nie
zaścielone. Tak oto dziewczyna przeżywa rozstanie z chłopakiem.
- Przepraszam, że tak mało z
Toba rozmawiałem. Poprawię się. A… - przerwał, niepewny, czy ten pomysł jest
dobry – jeśli będziesz chciała usłyszeć mój głos, a nie będziesz mogła… - nie
wiedząc co dalej powiedzieć wyciągnął z kieszeni drobnego misia, wielkości
dłoni. Podał go dziewczynie, a ona spojrzała ciekawie.
- Naciśnij – powiedział,
wskazując brzuszek misia.
Dziewczyna przycisnęła wskazane
miejsce, a cichy, chodź dobrze słyszalny głos Jin’a powiedział:
- Kocham Cię Rosie, zawszę będę.
I need you girl.
Wybaczenie.
Jasnowłosa wpatrywała się w
misia, nie odrywając od niego wzroku, co rusz naciskając brzuszek. Po pokoju
rozchodził się jedwabisty głos Jin’a. Za trzecim razem chłopak podszedł do
dziewczyny, przytulił ją i wraz z nagraniem szepnął jej do ucha:
- Kocham Cię Rosie i zawsze
będę.
Miłość.
Przytuliła się do niego,
wiedząc, że jest szczery. Nie potrafiła być na niego zła. Na nikogo nie
potrafiła, ale on zajmował szczególne miejsce w jej sercu.
*V*
Gdy nadszedł dzień rozprawy, został przyprowadzony na salę
rozpraw zakuty w kajdanki. Na Sali obecni byli wszyscy jego przyjaciele oraz
ich dziewczyny. Na ławce świadków siedziała Mei, jej kurator sądowy oraz
podstarzała sąsiadka.
Sędzia rozpoczął rozprawę. Oskarżyciel sądowy przedstawił
jego zarzuty, jego obrończyni podała swoją mowę rozpoczynającą.
- Jako pierwszą wzywamy na świadka Mei – zakomenderował
sędzia.
Dziewczyna podeszła do krzesła na środku Sali. Podana
została jej księga z przysięgą. Przeczytała ją na głos, jednocześnie zgadzając
się.
- Ja, Mei, świadoma znaczenia moich słów i
odpowiedzialności przed prawem przyrzekam uroczyście, że będę mówiła szczerą
prawdę, niczego nie ukrywając z tego, co jest mi wiadome – następnie usiadła.
- Proszę o opowiedzenie zdarzeń których była Pani
świadkiem.
Dziewczyna drżącym głosem opowiedziała całą sytuację,
zaczynając od rozmowy, której Tae nie był świadkiem. Pomijała wszystkie
wyzwiska jakich użył jej brat.
- Czy prokuratura ma jakieś pytania?
- Tak, dziękuję – mężczyzna po lewej wstał – Czy tego typu
awantury często się zdarzały?
- T-tak. Mój brat, gdy się upił, wyżywał się na mnie.
- Rozumiem. Gdy Wasi rodzice umarli, został Pani opiekunem
prawnym. Dostaliście nadzór kuratora, zgadza się? Jak wyglądały wizyty kuratorium?
- Zawsze byliśmy informowani o tym wcześniej, więc brat
kazał mi sprzątać cały dom, a sam najczęściej wychodził z domu.
- Rozumiem. To wszystko, dziękuję.
- Czy obrona ma jakieś pytania do świadka? – sąd ponownie
zadał pytanie.
- Tak, dziękuję – obrończyni wstała z miejsca.
- Z aktów dostarczonych nam ze szpitala, wiemy, że po tym
zdarzeniu miała Pani wiele ran. Między innymi na twarzy, rękach oraz nogach, a
także skręconą lewą kostkę – zajrzała do dokumentów – jest także wzmianka o
ranie na głowie. Jak to się stało?
- Mój brat… On zawsze był agresywny. Alkohol jeszcze to
wzmacniał. Bił mnie. Czasem zdarzało się, że rzucał jakimś ostrym przedmiotem.
W dniu zdarzenia szarpał mną i popchnął na ścianę. Uderzyłam wtedy głową.
- Rozumiem. Czy zwierzała się Pani oskarżonemu z tego co
dzieje się w domu?
- Tak, ale nie zawsze.
- Jak wtedy oskarżony reagował?
- Był zdenerwowany, ale tylko mnie pocieszał. Czasami
proponował abyśmy zgłosili to na policję, ale ja nie chciałam.
- Dlaczego Pani nie chciała? W końcu była to przemoc.
- Ale to mój brat. Nie potrafiłam.
- Rozumiem. Nie mam więcej pytań.
- Jeśli to wszystko, co świadek chce powiedzieć, może Pani
wrócić na miejsce – powiedział sędzia, a dziewczyna przez chwile sprawiała
wrażenie jakby chciała coś powiedzieć, lecz wstała i usiadła na swoim miejscu.
- Jako kolejnego świadka wzywam kuratora sądowego.
Kurator sadowy, kobieta w okresie przekwitania podeszła do
krzesła i powtórzyła przysięgę. Gdy usiadła, sąd kazał jej opowiedzieć swoje
wizyty.
- Zawsze wcześniej informujemy rodziny o wizycie. Gdy
przychodziłam, mieszkanie było utrzymane w porządku, nie było powodów do
niepokoju. Przeprowadzałam krótką rozmowę z Mei i zawsze byłam zadowolona.
- Prokuratura?
- Dziękuję. Mówi Pani, że nie było powodów do niepokoju.
Nie zauważyła Pani siniaków na ciele dziewczyny.
- Niestety. Zawsze była ubrana w ciuchy, które zasłaniały
jej ciało. Na twarzy miała makijaż.
- Rozumiem. Jak wyglądały rozmowy?
- Pytałam o wyniki w nauce, jej życie towarzyskie oraz jak
żyje jej się z bratem. Zawsze odpowiadała pozytywnie.
- Dziękuję. Nie mam więcej pytań.
- Obrona?
- Dziękuję. Nie wydawało się Pani, że te rozmowy były zbyt
piękne?
- Nie. Wiele rodzin wywiązuję się z obowiązków opiekunów
prawnych. Rzadko spotykamy się z problemami.
- Czy Mei wspomniała kiedyś o oskarżonym?
- Tak. Gdy rozmawiałyśmy, opowiadała niektóre sytuację.
Wydawała się wtedy tak szczęśliwa.
- Rozumiem. Nie mam więcej pytań.
- Może Pani wrócić na miejsce – gdy kobieta wróciła na
ławkę, sędzia odezwał się ponownie.- Kolejny świadek, Pani Min.
Sytuacja ponownie się powtórzyła, gdy siwiejąca kobieta
podeszła do krzesła.
- Proszę powiedzieć co Pani wie w tej sprawie.
- Tak, Wysoki Sądzie. Mieszkam na tym samym piętrze co
Panienka Mei i jej brat. Wiele razy słyszałam krzyki z ich mieszkania. Po
śmierci ich rodziców na klatce zaczęły się piętrzyć butelki po alkoholu.
Młodego Kim’a spotykałam od czasu do czasu, czekającego przed mieszkaniem na
Panienkę Mei. Rozmawiałam z nim kilka razy, wydał się być miły, porządny i
wielkoduszny. Często pomagał mi z ciężkimi zakupami – gdy przez dłuższy czas
się nie odezwała, sędzia oddał głos prokuratorowi.
- Skoro słyszała Pani krzyki, dlaczego Pani tego nie
zgłosiła?
- Pytałam kilka razy Mei, co się dzieje w domu, ale zawsze
odpowiadała, że brat stracił pracę, lub zdarzyło się coś innego, co wprowadziło
go w zły nastrój. Nie byłam przekonana, ale co mogłam zrobić? Nie wiedziałam co
dzieje się w mieszkaniu.
- Rozumiem. A co z butelkami po alkoholu?
- Mei przyznała, że brat ma problemy, ale bagatelizowała to
zawsze.
- Rozumiem. Nie mam więcej pytań.
- Obrona?
- Wspomniała Pani, że rozmawiała z oskarżonym. Pomagał
Pani. Nie wydawało się Pani, że mógł doprowadzić do takiej sytuacji, jaka się
zdarzyła?
- Nie. Skądże.
- Dziękuję. Nie mam więcej pytań.
Mei zauważyła, jak obrończyni Tae kręci przecząco głową ze
smutną miną.
- Jeśli to wszystko, zarządzam przerwę na naradę.
- Proszę zaczekać! – zawołała przerażona Mei. Sędzia wskazał jej krzesło. – Chciałabym…
chciałabym coś dopowiedzieć.
- Słuchamy.
- To… Trudno mi o tym mówić. – spuściła głowę, skubiąc
brzeg swojej bluzki.
- Proszę – ponaglił ją.
- Mój… mój brat… - w jej oczach zaczęły się zbierać łzy. –
On… - wzięła głęboki oddech i podniosła głowę. – Mój brat mnie gwałcił. –
powiedziała na jednym wydechu. Po Sali przeszedł cichy szmer głosów.
- Czy oskarżony o tym wiedział? – zapytał sędzia.
- T-tak. Raz powiedziałam o tym Taehyung’owi. Chciał coś z
tym zrobić, ale przekonałam go, żeby nic nikomu nie mówił.
- Dlaczego oskarżony o tym nie wspomniał? – sędzia
skierował się do V.
- Ponieważ Mei mnie o to prosiła.
- Zdaje sobie Pan sprawę, że rzuca to nowe światło na tę
sprawę?
- Wysoki Sądzie, popełniłem przestępstwo i powinienem
zostać za to ukarany – powiedział jedynie.
- Jeśli to wszystko co ma świadek do powiedzenia, proszę
strony o przedstawienie mów końcowych.
Pierwszy przemówił prokurator.
- W świetle przesłuchań przeprowadzonych na dzisiejszej
rozprawie wnoszę o ukaranie oskarżonego najmniejszym wymiarem kary za zabójstwo,
ośmiu lat pozbawienia wolności. Dziękuję.
- Obrona?
- Została nam tutaj przedstawiona naprawdę dramatyczna
historia ludzkiego życia. Niepełnoletnia Mei, pod prawną opieką brata mającego
problemy z alkoholem oraz agresją była bita i gwałcona. Oskarżony nie był nigdy
wcześniej karany, a prócz tego wykazywał się chęcią bezinteresownej pomocy
wobec zupełnie obcych sobie ludzi. Jest młody. Wykazał się także skruchą wobec
prawa, samemu przyznając się do winy. Stanął w obronie bezsilnej, młodej
dziewczyny. Jak zauważyliśmy, urząd kuratorium nie wykazał się zbytnim
zainteresowaniem tym, co dzieje się w domu podopiecznej. Mając na uwadze te
argumenty, wnoszę o jak najmniejszy wymiar kary. Dziękuję.
- Zarządzam przerwę na naradę.
Wszyscy wstali, czekając aż sędzia wraz z ławą przysięgłych
wyjdzie. Czując napięta atmosferę, mało kto odważył się rozmawiać. Gdy sędzia
wrócił, wszyscy niecierpliwie oczekiwali wyniku.
- Tydzień temu, oskarżony stanął w obronie koniecznej
niepełnoletniej Mei, przeciwko jej bratu w stanie upojenia alkoholowego.
Warunkami obrony koniecznej jest uzasadnione tylko wtedy, gdy zamach jest
bezprawny, bezpośredni i rzeczywisty. Napastnik, w tym wypadku zabity, był
poczytalny oraz w pełni odpowiadał za swoje czyny. Swoim zachowaniem mógł bezpośrednio
doprowadzić do poważnych uszczerbków na stanie zdrowia lub nawet śmierci swojej
siostry. Mając na uwadze brak wykroczeń oskarżonego w przeszłości oraz na
podstawie zeznań świadków sąd uznaję Kim Taehyung’a, jako działającego w
obronie koniecznej, niewinnego zarzucanego mu przestępstwa. Koniec rozprawy. –
sędzia uderzeniem młotka oświadczył oficjalne zakończenie, a po Sali poniosły
się wiwaty. Uwolniony z kajdanek V przywitał zapłakaną, ale szczęśliwą Mei w
swoich ramionach.
Po zakończeniu rozprawy rodzice Taehyung’a złożyli do
kuratorium prośbę o otrzymanie prawnej opieki nad niepełnoletnią Mei. Po
gruntownym sprawdzeniu warunków mieszkalnych oraz życiorysu rodziny, rodzice V
zostali oficjalnie jej prawnymi opiekunami.
*Info od autora. Będąc prawnymi opiekunami, nie zostaje się
rodzicami. Dlatego Taehyung i Mei nie zostali rodzeństwem.
Wszystko zaczęło się układać. J-Hope zmienił tabletki, które
zaczęły działać, Jin więcej rozmawiał ze swoją dziewczyną, Jeongguk za radą
Eunhee poszedł na kurs rysunków, Rap Monster znalazł pełnoetatową pracę, Suga dostał
szanse jako pisarz tekstów piosenek, V odwiedzał psychologa, który pomógł mu
uporać się ze wspomnieniami, Jimin poważnie porozmawiał z Sophie dochodząc do
porozumienia. Zaczęli nowy etap w życiu, pozostawiając za sobą Kwitnącą Młodość
nadszarpniętą.
ANA! Kocham cię tak bardzo mocno!! Uwielbiam to opowiadanie!! Aż mi brak słów jak to opisać! TT.TT
OdpowiedzUsuń<3
UsuńTaka nocka to jest dobry pomysł, najbardziej podoba mi się to kaloryczne jedzenie i spanie na podłodze :D
OdpowiedzUsuńEmocje, feelsy, nawet nie wiem co się dzieje.
Apokalipsa, naprawdę.
Teraz za każdym razem, kiedy będę oglądać MV, będę miała jeszcze większe feelsy niż dotychczas. To znęcanie się nad ludzkimi uczuciami, ja Ci mówię.
Tyyyyle miłości <3
Aż cie zaspamie.komentarzami czaisz XD. Dobra robota ana. Te felsy które tu są, doprowadzają mnie do płaczu prawie że. NAGRAJMY WLASNA WERSJE MV!!
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńJestem za nocka. ;p
Usuńkochom <3 <3
OdpowiedzUsuńkocham to opowiadanie
OdpowiedzUsuń