Sama nie wierzę, że wzięłam się za taki projekt. Jednak świat pokemon ma na prawdę ogromne możliwości, jeśli przestanie się uważać, że odbiorcy to małe dzieci. Mam nadzieję, że spodoba Wam się mój pomysł.
Anastacia Rose
Ja wiem, mam tendencje do nazywania postaci bardzo podobnie lub nawet tak samo. Po prostu mając jedną postać dostosowuje ją do innych klimatów. W tej serii będę Wam pokazywać postacie, które dodaje do opowiadania. Na końcu będę także dodawała obrazki pokemonów, jakie pierwszy raz występowały w opowiadaniu. Zapraszam do czytania!
Gdy tylko wyszła ze szkoły,
rzuciła się biegiem w stronę Centrum Pokemon. Biegła całą drogę dlatego, gdy
tylko drzwi Centrum się przed nią rozsunęły, była tak zmachana, że oparła ręce
o kolana, próbując nabrać powietrza. Weszła do budynku wciąż oddychając ciężko.
Pomachała siostrze Joy na przywitanie.
- Witaj, Anastazio. Dzisiaj wielki dzień, co? – zapytała różowo włosa kobieta z ogromnym uśmiechem.
- Ehe – odpowiedziała Anastazia wciąż nie mogąc złapać oddechu.
- Witaj, Anastazio. Dzisiaj wielki dzień, co? – zapytała różowo włosa kobieta z ogromnym uśmiechem.
- Ehe – odpowiedziała Anastazia wciąż nie mogąc złapać oddechu.
Usiadła przed najbliższym
ekranowym telefonem i powoli zaczęła uspokajać oddech. Po paru minutach już
tylko jej serce pracowało szybko. Bardzo się stresowała. Wiedziała już, którego
pokemona wybierze, chociaż nie była pewna czy wybór przez telefon będzie odpowiedni.
Wystukała numer do Profesora Oak i czekała, aż odbierze. Po dłuższej chwili bez
odpowiedzi zaczynała się martwić, ale nagle ekran przed nią zabłysł kolorami i
przed nią pojawił się obraz twarzy profesora.
- Dzień dobry profesorze Oak. – powiedziała głosem zbyt piszczącym, za co w duchu się skarciła.
- Dzień dobry Anastazio. Gotowa na wybór pierwszego pokemona? – zapytał spokojnie i z uśmiechem.
- Tak – odpowiedziała krótko i przebrała niespokojnie nogami.
Profesor odszedł od kamery i przesunął gdzieś z prawej strony laboratorium metalowy stół z trzema pokemonami.
- Zapewne w szkole uczyłaś się o tym, co to za pokemony? – zapytał jakby chcąc sprawdzić, jak dobrze się przygotowała.
- Tak profesorze. To Bulbasaur, Charmander i Squirtle. Typ trawiasty, typ ognisty i wodny. Każdy z nich ma 3 formy ewolucji. – zaczęła jak z podręcznika, ale profesor zaraz jej przerwał.
- Dobrze, dobrze. Widzę, że mocno przygotowałaś się do tego. W takim razie, którego pokemona wybierasz? – powiedział, podjeżdżając stołem jeszcze bliżej kamery i wskazał w stronę postaci widniejącej na jego ekranie, pokazując pokemonom na czerwonowłosą dziewczynę. Każdy z nich popatrzył na Anastazie ogromnymi oczami. Po chwili jednak Bulbasaur położył się na stole, zwijając w kłębek.
- Hej, Bulbasaur, nie śpij – powiedział profesor lekko zafrapowany zachowaniem pokemona. Anastazia zachichotała i puściła oczko do pozostałych pokemonów, które wciąż na nią patrzyły. Spojrzała na Charmandera i uśmiechnęła się szeroko. Ten złączył obie swoje łapki przez co wyglądał naprawdę uroczo.
- Wybieram Charmandera – powiedziała dziewczyna głosem pewnym jak nigdy dotąd. Profesor Oak jednak tego nie usłyszał, próbując obudzić śpiącego, trawiastego pokemona. Charmander ucieszył się i wyglądało jakby tańczył taniec zwycięstwa, na co dziewczyna zaśmiała się jeszcze mocniej. Po chwili jednak profesor Oak zauważył co się dzieję i dopytał, czy jest pewna. Anastazia pokiwała głową na potwierdzenie wyboru.
Mężczyzna schował wszystkie pokemony do pokeballi i ten z Charmanderem zabrał do biurka.
- Dobrze. W takim razie przesyłam Ci Charmandera i sześć pokeballi. Starter odbierz od siostry Joy, która wgra twoje dane. – powiedział i po chwili po prawej stronie pojawił się pokeball. Dziewczyna wstała z krzesła i wzięła go do ręki a zaraz po nim zmaterializowały się trzy miniaturowe pokeballe. Wzięła je w jedną rękę i włożyła do plecaka szkolnego. Ten w którym znajdował się pokemon, dziwnie emanował ciepłem. Cały czas trzymała go w dłoni. Wróciła przed ekran.
- Życzę Ci powodzenia i mam nadzieję, że niedługo wyruszysz w swoją podróż pokemon! – zawołał wesoło, niczym święty Mikołaj i ekran nagle stał się czarny. Popatrzyła na czerwono białą kulkę w dłoni. Sekundę potem rzuciła nią.
- Charmander, wybieram cię! – powiedziała, zdegustowana brzmieniem tego zdania. Jednak kulka otworzyła się, wybuchło z niej białe światło, a zaraz potem przed nią pojawił się mały, pomarańczowy pokemon.
- Char char! – zawołał pokemon podnosząc łapki do góry. Gdy zobaczył dziewczynę, podszedł do niej spokojnie, nieśpiesznie. Stanął przed nią i wyciągnął prawą łapkę przed siebie. Anastazia, zadziwiona jego zachowaniem, ukucnęła dopiero po dłuższej chwili i podała mu dłoń, którą oboje potrząsnęli.
- Ależ to sztywne – burknęła dziewczyna, a zaraz potem charmander wystawił język, przymykając jedno oko, po czym przydreptał bliżej rozstawiając łapki. Dziewczyna uśmiechnęła się i złapała go w pasie, podnosząc do góry i przytulając. Wtedy zauważyła jego ogon, który trzymał bezpiecznie, odchylony.
- Zawsze mnie zastanawiało, czy ten ogień pali zawsze, czy tylko wtedy gdy używasz ataku? – zapytała dziewczyna wystawiając jedną dłoń w stronę ognia na końcu jego ogona.
- Char! – zawołał skrzekliwie, oddalając go od jej dłoni a gdy spojrzała na niego, pokręcił głową.
- Czyli pali zawsze? – pokemon pokiwał głową, po czym wdrapał się na jej prawe ramię i usadowił.
- Dzień dobry profesorze Oak. – powiedziała głosem zbyt piszczącym, za co w duchu się skarciła.
- Dzień dobry Anastazio. Gotowa na wybór pierwszego pokemona? – zapytał spokojnie i z uśmiechem.
- Tak – odpowiedziała krótko i przebrała niespokojnie nogami.
Profesor odszedł od kamery i przesunął gdzieś z prawej strony laboratorium metalowy stół z trzema pokemonami.
- Zapewne w szkole uczyłaś się o tym, co to za pokemony? – zapytał jakby chcąc sprawdzić, jak dobrze się przygotowała.
- Tak profesorze. To Bulbasaur, Charmander i Squirtle. Typ trawiasty, typ ognisty i wodny. Każdy z nich ma 3 formy ewolucji. – zaczęła jak z podręcznika, ale profesor zaraz jej przerwał.
- Dobrze, dobrze. Widzę, że mocno przygotowałaś się do tego. W takim razie, którego pokemona wybierasz? – powiedział, podjeżdżając stołem jeszcze bliżej kamery i wskazał w stronę postaci widniejącej na jego ekranie, pokazując pokemonom na czerwonowłosą dziewczynę. Każdy z nich popatrzył na Anastazie ogromnymi oczami. Po chwili jednak Bulbasaur położył się na stole, zwijając w kłębek.
- Hej, Bulbasaur, nie śpij – powiedział profesor lekko zafrapowany zachowaniem pokemona. Anastazia zachichotała i puściła oczko do pozostałych pokemonów, które wciąż na nią patrzyły. Spojrzała na Charmandera i uśmiechnęła się szeroko. Ten złączył obie swoje łapki przez co wyglądał naprawdę uroczo.
- Wybieram Charmandera – powiedziała dziewczyna głosem pewnym jak nigdy dotąd. Profesor Oak jednak tego nie usłyszał, próbując obudzić śpiącego, trawiastego pokemona. Charmander ucieszył się i wyglądało jakby tańczył taniec zwycięstwa, na co dziewczyna zaśmiała się jeszcze mocniej. Po chwili jednak profesor Oak zauważył co się dzieję i dopytał, czy jest pewna. Anastazia pokiwała głową na potwierdzenie wyboru.
Mężczyzna schował wszystkie pokemony do pokeballi i ten z Charmanderem zabrał do biurka.
- Dobrze. W takim razie przesyłam Ci Charmandera i sześć pokeballi. Starter odbierz od siostry Joy, która wgra twoje dane. – powiedział i po chwili po prawej stronie pojawił się pokeball. Dziewczyna wstała z krzesła i wzięła go do ręki a zaraz po nim zmaterializowały się trzy miniaturowe pokeballe. Wzięła je w jedną rękę i włożyła do plecaka szkolnego. Ten w którym znajdował się pokemon, dziwnie emanował ciepłem. Cały czas trzymała go w dłoni. Wróciła przed ekran.
- Życzę Ci powodzenia i mam nadzieję, że niedługo wyruszysz w swoją podróż pokemon! – zawołał wesoło, niczym święty Mikołaj i ekran nagle stał się czarny. Popatrzyła na czerwono białą kulkę w dłoni. Sekundę potem rzuciła nią.
- Charmander, wybieram cię! – powiedziała, zdegustowana brzmieniem tego zdania. Jednak kulka otworzyła się, wybuchło z niej białe światło, a zaraz potem przed nią pojawił się mały, pomarańczowy pokemon.
- Char char! – zawołał pokemon podnosząc łapki do góry. Gdy zobaczył dziewczynę, podszedł do niej spokojnie, nieśpiesznie. Stanął przed nią i wyciągnął prawą łapkę przed siebie. Anastazia, zadziwiona jego zachowaniem, ukucnęła dopiero po dłuższej chwili i podała mu dłoń, którą oboje potrząsnęli.
- Ależ to sztywne – burknęła dziewczyna, a zaraz potem charmander wystawił język, przymykając jedno oko, po czym przydreptał bliżej rozstawiając łapki. Dziewczyna uśmiechnęła się i złapała go w pasie, podnosząc do góry i przytulając. Wtedy zauważyła jego ogon, który trzymał bezpiecznie, odchylony.
- Zawsze mnie zastanawiało, czy ten ogień pali zawsze, czy tylko wtedy gdy używasz ataku? – zapytała dziewczyna wystawiając jedną dłoń w stronę ognia na końcu jego ogona.
- Char! – zawołał skrzekliwie, oddalając go od jej dłoni a gdy spojrzała na niego, pokręcił głową.
- Czyli pali zawsze? – pokemon pokiwał głową, po czym wdrapał się na jej prawe ramię i usadowił.
Chwile po tym stała przed siostrą
Joy, która wpisywała jej dane w pokedex. Mały czerwony komputerek zaświecił
lampką na zielono.
- Będziesz chciała startować w mistrzostwach pokemon? – zapytała różowowłosa pielęgniarka.
- Nigdy się tym zbytnio nie interesowałam. Chciałam po prostu zwiedzić świat, poznać nowych ludzi, może złapać parę pokemonów, które mnie polubią. – chciała wzruszyć ramionami, ale ciężar pokemona jej nie pozwolił. – Poza tym, mama i tak nie zgadza się, żebym podróżowała. Mówi, ze jest zbyt niebezpiecznie dla takiej małej dziewczynki. – dodała naburmuszona.
- Trochę racji ma. Ostatnio zaczęło przybywać przeciwników pokemon, którzy uważają, że nie powinniśmy z nimi współżyć. Na trenerów na szlaku napada coraz więcej bandytów. – powiedziała siostra Joy lekko przemądrzale. Dziewczyna wywróciła oczami, odebrała pokedex i pożegnała się.
- Będziesz chciała startować w mistrzostwach pokemon? – zapytała różowowłosa pielęgniarka.
- Nigdy się tym zbytnio nie interesowałam. Chciałam po prostu zwiedzić świat, poznać nowych ludzi, może złapać parę pokemonów, które mnie polubią. – chciała wzruszyć ramionami, ale ciężar pokemona jej nie pozwolił. – Poza tym, mama i tak nie zgadza się, żebym podróżowała. Mówi, ze jest zbyt niebezpiecznie dla takiej małej dziewczynki. – dodała naburmuszona.
- Trochę racji ma. Ostatnio zaczęło przybywać przeciwników pokemon, którzy uważają, że nie powinniśmy z nimi współżyć. Na trenerów na szlaku napada coraz więcej bandytów. – powiedziała siostra Joy lekko przemądrzale. Dziewczyna wywróciła oczami, odebrała pokedex i pożegnała się.
***
Leżała na łóżku na brzuchu,
patrząc na jeszcze zamknięty album ze zdjęciami. Za parę dni miała mieć swoje
osiemnaste urodziny. Urodziny, na które czekała od 8 lat. Ponieważ, tamtego
dnia, gdy wróciła do domu, jej mama powiedziała, że będzie mogła wyruszyć w
podróż gdy tylko skończy osiemnaście lat. Otworzyła album i przewróciła parę
stron.
- ChimChim? – zapytała charmandera leżącego obok niej, zwiniętego w kłębek. Ten podniósł głowę. – Pamiętasz dzień wyboru? – popatrzyła na zdjęcie małej siebie, z charmanderem na ramieniu w progu domu. Mama czekała na nią i zrobiła zdjęcie od razu gdy weszła. Na jej ustach malował się ogromny uśmiech. – Wtedy, jeszcze u profesora. Czy ty wtedy tańczyłeś taniec zwycięstwa? – zapytała, widząc, że pokemon podszedł do albumu. Spojrzała na niego. Pokiwał głową na znak potwierdzenie i zaczął znów tańczyć.
- Char, char char, char char char! – zawołał kończąc.
- Hahaha, masz rację. Ja także, cieszyłam się, że wybrałam właśnie ciebie. – odpowiedziała i przewróciła się na plecy, biorąc pokemona pod łapki i unosząc nad sobą. – Niedługo ruszymy w naszą podróż. W końcu będę mogła zwiedzić świat. Tyle się już naczytałam. Chciałabym wreszcie zobaczyć wszystko na własne oczy. - Charmander pokiwał głową. – Przez te osiem lat nauczyłam się o pokemonach z regionu Kanto chyba wszystkiego. – Postawiła pokemona na swoim brzuchu, a ten się przytulił, machając leniwie ogonem w powietrzu.
- ChimChim? – zapytała charmandera leżącego obok niej, zwiniętego w kłębek. Ten podniósł głowę. – Pamiętasz dzień wyboru? – popatrzyła na zdjęcie małej siebie, z charmanderem na ramieniu w progu domu. Mama czekała na nią i zrobiła zdjęcie od razu gdy weszła. Na jej ustach malował się ogromny uśmiech. – Wtedy, jeszcze u profesora. Czy ty wtedy tańczyłeś taniec zwycięstwa? – zapytała, widząc, że pokemon podszedł do albumu. Spojrzała na niego. Pokiwał głową na znak potwierdzenie i zaczął znów tańczyć.
- Char, char char, char char char! – zawołał kończąc.
- Hahaha, masz rację. Ja także, cieszyłam się, że wybrałam właśnie ciebie. – odpowiedziała i przewróciła się na plecy, biorąc pokemona pod łapki i unosząc nad sobą. – Niedługo ruszymy w naszą podróż. W końcu będę mogła zwiedzić świat. Tyle się już naczytałam. Chciałabym wreszcie zobaczyć wszystko na własne oczy. - Charmander pokiwał głową. – Przez te osiem lat nauczyłam się o pokemonach z regionu Kanto chyba wszystkiego. – Postawiła pokemona na swoim brzuchu, a ten się przytulił, machając leniwie ogonem w powietrzu.
Przez pół przymknięte drzwi
przybiegła Eevee, machając zadowolona ogonem. Wdrapała się na łóżko i podbiegła
do jej twarzy, liżąc ją.
- Hej, Eevee, hahaha, nie liż! – zawołała siadając na łóżku i biorąc oba pokemony na kolana. Na początku, gdy Anastazia przyprowadziła Charmandera, Eevee była trochę zazdrosna. Jednak zauważyła, że dziewczyna nie zapomniała o niej o dbała o oba pokemony tak samo mocno. – Chciałabym ciebie także zabrać w podróż – popatrzyła na puchate stworzonko i podrapała ją za uchem. Ta zeskoczyła z łóżka i zaczęła biegać w kółko, pokazując zadowolenie z pomysłu.
- Wątpię, żeby mama się zgodziła – powiedziała, patrząc zrezygnowana na pokemona.
- Weeee – zapiszczała Eevee smutno.
- Hej, Eevee, hahaha, nie liż! – zawołała siadając na łóżku i biorąc oba pokemony na kolana. Na początku, gdy Anastazia przyprowadziła Charmandera, Eevee była trochę zazdrosna. Jednak zauważyła, że dziewczyna nie zapomniała o niej o dbała o oba pokemony tak samo mocno. – Chciałabym ciebie także zabrać w podróż – popatrzyła na puchate stworzonko i podrapała ją za uchem. Ta zeskoczyła z łóżka i zaczęła biegać w kółko, pokazując zadowolenie z pomysłu.
- Wątpię, żeby mama się zgodziła – powiedziała, patrząc zrezygnowana na pokemona.
- Weeee – zapiszczała Eevee smutno.
Było słychać szczęk kluczy i
trzaskanie drzwi.
- Kochanie! Wróciłam! – zawołała kobieta z korytarza. Eevee pobiegła ją przywitać a Anastazia wstała z łóżka, idąc w ślad za pokemonem. ChimChim tuptał za nią.
- Hej mamo – powiedziała, podchodząc i całując starszą kobietę w policzek.
- Cześć córciu. Kupiłam Ci prezent. – powiedziała mama, podając dziewczynie przedmiot zapakowany w plastikowe opakowanie. – To jeszcze nie prezent urodzinowy, ale stwierdziłam, że ci się przyda – powiedziała, wchodząc do kuchni i rozpakowując resztę zakupów.
- Kochanie! Wróciłam! – zawołała kobieta z korytarza. Eevee pobiegła ją przywitać a Anastazia wstała z łóżka, idąc w ślad za pokemonem. ChimChim tuptał za nią.
- Hej mamo – powiedziała, podchodząc i całując starszą kobietę w policzek.
- Cześć córciu. Kupiłam Ci prezent. – powiedziała mama, podając dziewczynie przedmiot zapakowany w plastikowe opakowanie. – To jeszcze nie prezent urodzinowy, ale stwierdziłam, że ci się przyda – powiedziała, wchodząc do kuchni i rozpakowując resztę zakupów.
Anastazia rozpakowała przedmiot i
wyciągnęła dość dużą, ciemnoszarą, materiałową torbę wystylizowana na worek, z
dwoma sznurkowymi ramiączkami. Na środku torby nadrukowana była miniaturka
pokebolla.
- Ojej, jaki fajny! – zawołała.
- Myślę, że będzie ci dobrze towarzyszył w podróży – powiedziała mama z uśmiechem. Dziewczyna podeszła do mamy i pocałowała ją w policzek.
- Na pewno mamo, dziękuję – powiedziała trochę rozczulona.
- Ojej, jaki fajny! – zawołała.
- Myślę, że będzie ci dobrze towarzyszył w podróży – powiedziała mama z uśmiechem. Dziewczyna podeszła do mamy i pocałowała ją w policzek.
- Na pewno mamo, dziękuję – powiedziała trochę rozczulona.
Pomogła mamie rozpakować zakupy i
wróciła do swojego pokoju. W myślach już od wielu lat planowała swoją podróż,
jednak nie chciała skupiać się na szczegółach, bo to sprawiło by, że
oczekiwanie tego dnia stało by się dla niej nieznośne. Z szuflady w komodzie
stojącej przy łóżku wyjęła mapę regionu. Na samym środku głównej mapy widniała
czerwona kreska, znacząca granice regionu Kanto i Johto. Caledon, jej miasto
rodzinne znała bardzo dobrze. W końcu spędziła tu prawie osiemnaście lat życia.
W samym mieście znajdowały się jedynie pokemony należące już do trenerów, a na
wędrówki poza miasto mama jej nie pozwalała. Nie chciała jej zawieść, więc
nigdy nie złamała tego zakazu, chociaż wiele razy miała do tego sposobność.
Ciągnęło ją do terenów nie zamieszkanych przez ludzi, gdzie dzikie pokemony
występowały na każdym kroku. Uczyła się o wszystkich pokemonach, jakie mogą ją
spotkać. Wiele zajęć przeprowadzane było z żywymi okazami, więc niektóre z nich
potrafiła rozpoznać nie tylko po wyglądzie, ale także po głosie. Jednak wiele
młodych ludzi porzuciło cele, jakie kiedyś przyświecały dziesięciolatkom. Z
roku na rok udział w zawodach brało coraz mniej osób. Kiedyś przy początkowych
zapisach liczba uczestników osiągała tysiące. Teraz priorytetem dla nich
stawało się zdobycie wiedzy i zawodu, często nie związanego w ogóle z
pokemonami. Wiele fryzjerów pokemonowych przebranżowiło się na fryzjerstwo dla
ludzi, strażacy przestali używać wodnych pokemonów. Anastazia do teraz
pamiętała lekcję historii, gdy pani profesor wykładała im wydarzenia sprzed
lekko ponad dwudziestu lat i porównała teraźniejsze czasy z tym, co się wtedy
działo. Większość uczniów spała na tych zajęciach, ale Anastazia z przerażeniem
stwierdziła, że wolałaby urodzić się w tamtych czasach. Jasne, teraz mają telefony
komórkowe z aparatami tak dobrymi, że każdy wygląda na nich idealnie, dostęp do
internetu jest prawie wszędzie, a ludzie poznali kosmos dużo lepiej niż dna
oceanów. Ale w tamtych czasach dziesięciolatek mógł iść w wielomiesięczną
podróż, która miała polegać walkach pokemon. Teraz jest on traktowany jak małe
dziecko, które nie potrafi sobie samemu przygotować kanapki do szkoły a co
dopiero, żeby miał spać parę nocy z rzędu pod gwiazdami.
Dopiero teraz zauważyła, że od
paru minut ślepo patrzy na mapę, wędrując myślami daleko w przeszłość. Czasem
zastanawiała się, dlaczego mama nie wyruszyła w podróż, gdy miała taką
możliwość. Wiedziała, że tata nie wyruszył w podróż, bo nie przepadał za
pokemonami. Poczuła, jak ChimChim wchodzi jej na kolana. Popatrzyła na niego z
uśmiechem.
- Popatrz, tu jesteśmy – wskazała palcem na samo centrum
regionu Kanto. – Caledon. Na pewno będziemy musieli iść do Saffron – przesunęła
palcem po mapie w prawo. – Ale nie wiem czy najpierw iść do Lavender czy do
Cerulean – dodała z lekką nutą pytania. Charmander spojrzał na mapę. Chwilę na
nią patrzył, a Anastazia rozważała które miasto wybrać. Jednak to Charmander
rozwiał jej wątpliwości. Wyswobodził się z jej delikatnego objęcia i wskazał
łapką na Cerulean.
- Chaaar! – zawołał przy tym, z uśmiechem patrząc na
trenerkę.
- Dobrze! – odpowiedziała, kiwając głową. – No to sprawa
wyjaśniona. Idziemy w góry. – Ostatnie zdanie wypowiedziała niepewnie.
Charmander wyczuł to idealnie.
- Char?- zapytał, intonując to w pytanie „co?”.
- Wiesz, po prostu... Zawsze lubiłam morze i wodę. Góry są
dość trudne do pokonania. Ale jeśli nie będziemy się śpieszyć, to damy rade –
pocieszyła bardziej siebie niż pokemona.
- Char char. – pokiwał głową z miną wyrażającą uznanie dla
podejścia dziewczyny.
Błądziła wzrokiem po mapie, gdy nagle w drzwiach za nią
pojawiła się mama.
- Hej kochanie – zaczęła starsza kobieta i podeszła do
dziewczyny klęczącej na ziemi. – Nie chcesz korzystać z mobilnej wersji mapy? –
zapytała, patrząc na telefon komórkowy dziewczyny leżący na szafce nocnej koło
łóżka.
- Z niej też będę korzystać – powiedziała, podnosząc wzrok.
– Po prostu lubię korzystać ze starych, papierowych map i zaznaczać na nich
gdzie byłam. Poza tym w lesie może nie być zasięgu i wolę mieć różne wersje,
żeby się nie zgubić – odpowiedziała z uśmiechem czerwono-włosa.
- Ojej, faktycznie. Jesteś bardzo mądra – powiedziała mama z
dziwnym podziwem.
- Mamo, nie martw
się. Marzę o tej podróży od wielu lat, wiem chyba wszystko co w teorii można
wiedzieć – wstała z ziemi i przytuliła mamę.
- No dobrze. Sprawdziłam właśnie namiot. Wszystko jest na
miejscu. Na szczęście nie jest też ciężki, więc łatwo będzie ci go nosić.
Termos nie przecieka, a pudełko jest szczelne. Wszystko jest umyte i gotowe.
- Mamooooo – jęknęła dziewczyna. – Jestem już duża, umiem o
siebie zadbać. Mam prawie osiemnaście lat!
- Wiem córciu wiem. – Ucałowała ją w czoło. – Ale już za dwa
dni ciebie tu nie będzie i chciałam coś dla ciebie zrobić.
- Dziękuję – zarumieniła się, a na jej ustach pojawił się
delikatny uśmiech.
Chwilę potem jej mama wyszła z pokoju, przymykając lekko
drzwi.
- Muszę zabrać tyle rzeczy – pomyślała na głos Anastazia i
usiadła z powrotem przed mapą. Sięgnęła do komody po kartkę i długopis i
zaczęła spisywać rzeczy, które musi wziąć ze sobą.
- Namiot, koc, poduszka, ciuchy, termos, pudełko na
jedzenie, mapa, telefon, ładowarka, długopis, kompas, jedzenie dla pokemonów,
pokedex, pokeballe, przewodnik po Kanto – zaczęła wyliczać, zapisując wszystko
na kartce. Gdy skończyła, położyła ją razem z długopisem na stoliku nocnym, by
móc dopisać coś, jeśli sobie przypomni. Podeszła do kalendarza wiszącego na
ścianie i skreśliła kolejny dzień. – Jeszcze tylko dwa dni – powiedziała
zadowolona.
***
Te dwa
dni minęły wszystkim szybko. Anastazia zaczynała się powoli pakować. Zamieniła
też wszystkie swoje oszczędności na grubsze pieniądze, żeby portfel nie był
zbyt ciężki. Jej mama spędzała te dni w pracy, dlatego w ciągu dnia w
mieszkaniu była sama z obydwoma pokemonami.
Gdy w
końcu nadszedł dzień wyprawy, który był jednocześnie dniem jej urodzin,
obudziła ją Eevee liżąca ją po twarzy. Otworzyła zaspana oczy i pogłaskała
pokemona. Charmander także się obudził zamieszaniem. Jej mama stała przy łóżku
z małym tortem w ręku.
- Sto lat, sto lat – zaczęła śpiewać, a pokemony się
dołączyły, co stworzyło bardzo dziwną piosenkę na trzy głosy, z całkiem rożnym
tekstem.
- Hahaha dziękuję – powiedziała dziewczyna, siadając.
Piosenka się skończyła a mama podsunęła jej tort, żeby zdmuchnęła świeczki.
Pomyślała życzenie i zdmuchnęła obie, układające się w liczbę osiemnaście.
- Wszystkiego najlepszego córeczko – powiedziała mama,
stawiając tort na stoliku po czym przytuliła dziewczynę. – Gdy się puściły,
mama wyciągnęła z kieszeni małą paczuszkę. Był to kartonik wielkości dłoni
zapakowany w niebieski papier i owinięty turkusową wstążeczką. – To dla ciebie.
- Dziękuję mamo – dziewczyna wzięła paczuszkę i ostrożnie ją
otworzyła. Kolor papieru za bardzo jej się podobał. Otworzyła kartonik a w
środku zobaczyła leżący pokeball z naklejka Eevee. Pamiętała jak sama ja
nakleiła kilka lat wcześniej, gdy tylko zdobyła naklejki ze wszystkimi
pokemonami z regionu Kanto. Od razu przyozdobiła oba pokeballe. – Oh? –
zawołała pytająco.
- To mój prezent dla Ciebie. Eevee od zawsze była dla
Ciebie. Ale zanim Ci ja podarowałam, chciałam zobaczyć, czy naprawdę będziesz o
nią dbać, nawet jeśli nie będzie tylko twoja. Spisałaś się idealnie. –
odpowiedziała mama z uśmiechem. Dziewczyna wyciągnęła pokeball. Pod nim leżało
jeszcze trochę pieniędzy. – A to na podroż. Wiem, że masz swoje oszczędności,
ale w końcu masz urodziny – dodała mama. Dziewczyna rzuciła jej się w ramiona.
- Ohhh mamo, dziękuję. Bardzo dziękuję. Będę dbała o Eevee
najlepiej jak potrafię. – Oba pokemony zeskoczyły na ziemię i zaczęły tańczyć
wesoły taniec, zapewne ciesząc się, że będą razem podróżować.
Dziewczyna
ubrała się w turkusową bluzkę ze sznurowanym dekoltem, na włosy założyła swoją
ulubioną, turkusową wstążkę, robiąc przy tym kokardkę. Wsunęła na siebie szare
spodenki a na szyje założyła wisiorek z niebieskim kamieniem. Na koniec przez
uszy spodenek przełożyła czarny pasek z małą komorą na guzik. Do komory
wrzuciła wszystkie puste pokeballe. Przejrzała się w lustrze i zadowolona z
wyglądu przeszła do salonu, który był połączony z kuchnią. Z ogromnym uśmiechem
zjadła śniadanie i przygotowała sobie jedzenie i picie na podróż. Herbata
brzoskwiniowa i kanapki. Wzięła także dwa pudełka z zamknięciem, które po
ściągnięciu robiło za miskę. Spakowała wszystko do nowej torby, którą dostała
od mamy. W środku miała już ciuchy na zmianę, koc i małą poduszkę. Sama
zdziwiła się jak dużo zmieściło się do tej torby. Gdy wszystko miała już
spakowane, przeszła na korytarz, gdzie założyła buty. Wszyscy stali niedaleko i
czekali na wyruszenie w podróż. Stanęła na nogach i złapała za namiot,
przerzucając go przez ramię. Faktycznie był lekki i wygodny w noszeniu na
plecach. Całość nie była zbyt ciężka, czego się obawiała. Spojrzała na Eevee i
Charmandera.
- Gotowi? – zapytała z uśmiechem. Oba pokemony pokiwały
głowami na potwierdzenie. Jej mama podeszła i mocno ją przytuliła.
- Uważaj na siebie kochanie, dobrze? – zapytała z lekko
żałobnym tonem.
- Tak mamo, będę uważać.
- I dzwoń często. Będę tęsknić.
- Ja też mamo – powiedziała i ucałowała kobietę w policzek.
Nie chcąc przeciągać pożegnania, wyrwała się z uścisku i podeszła do drzwi.
„Czas zacząć przygodę!” pomyślała i nacisnęła klamkę. Cała trójka wyszła razem
z domu.
Charmander (ChimChim)
Eevee
Cześć!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że zaglądasz tu jeszcze od czasu do czasu. Chociaż patrząc na częstotliwość dodawania ostatnich notek, to chyba zdarza Ci się to raz na kilka miesięcy ;) Rozumiem to, też prowadzę bloga od dawna i wiem, że różnie to bywa. Widzę też, że pisujesz na różne tematy. A ja, nie ukrywam, jestem tu z powodu tematu pokemonowego. Wiesz, tak sobie od czasu do czasu przeglądam "internety" w poszukiwaniu w miarę aktualnych i ciągle żyjących pokeopowiadań i złożyło się, że dzisiaj akurat przywiało mnie do Ciebie.
Szkoda, że rozdział jest tylko jeden, to i powiedzieć zbyt wiele nie ma o czym. Może tylko to, że Anastazia wydaje się sympatyczna, ma manię całowania mamy w policzek i fazę na kolor turkusowy. A telefoniczne przyznanie startera to coś, o czym autentycznie czytam po raz pierwszy w życiu ;)
Liczę, że pojawisz się jeszcze na blogu i pociągniesz historię dalej. Fajnie byłoby poczytać, jak potoczyła się podróż Anastazji.
Pozdrawiam serdecznie,
Nathaly /kantoadventurepokemon.blogspot.com/
Hej! Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że ktoś tu jeszcze zagląda. Co do tego opowiadania, nie byłam pewna, jak zostanie odebrane. Trochę je "reklamowałam" na forum jednej z gier i swoim fanpageu, ale mało kto go przeczytał, a co dopiero wyraził swoje zdanie, przez co pomyślałam, że temat się nie przyjął.
UsuńCo do częstotliwości, tak masz rację. Więcej wstawiałam, gdy wiedziałam, że ktoś to czyta. Gdy ta świadomość zniknęła, zniknął też mój "napęd".
Cieszę się, że zostawiłaś komentarz <3
Hej:)
OdpowiedzUsuńJa czekam,fajne:3
Fajne opowiadanie. Moje chłopaki lubia słuchac. Jest cos więcej?
OdpowiedzUsuń