czwartek, 26 marca 2015

BaekYeol cz.2 (UWAGA: YAOI +18)



9 marca br. Seoul
Wstawanie rano jest straszne! No ale co poradzę, nasz koncert jest najważniejszy. Nie wiem czy dzisiaj będę miał czas coś napisać. Musimy się przygotować do kolejnego koncertu w piątek. Pracujemy pełną parą. Do zobaczenia (może) potem.
Yay! Menedżer dał nam dzisiaj luźniejszy dzień, na odpoczynek po koncertach. Lekki trening i czas wolny. To mi się podoba. Nasze pokoje to pobojowiska. Przez weekend tak nabałaganiliśmy, że chyba nawet zespół remontowy by nie dał rady. Tylko Minseok Hyung ma czysto w pokoju. Czyścioch jeden. Więc pierwsze co zarządziła mama-Suho, to wielkie sprzątanie. Ogarnęliśmy z Chanyeolem większość  rzeczy w pokoju, więc poszedłem do Kai’a po detergenty do wytarcia kurzy. Gdy wróciłem do pokoju zauważyłem stojącego przy biurku współlokatora z czarno-szaro-białym zeszytem w ręku, tępo wpatrującego się w otwartą stronę. Zamarłem w progu, nawet nie usłyszał otwieranych drzwi. Dopiero gdy bezwiednie upuściłem butelkę z jakimś płynem do mycia, odwrócił się gwałtownie w moją stronę.
- Baekhyun, ja… Przepraszam, nie chciałem czytać twoich osobistych rzeczy, ale gdy sprzątałem biurko, to… - przerwał nie wiedząc co dalej powiedzieć. Zastanawiałem się, czy przeczytał tą najważniejszą część. – Baek… Czy… to prawda? – Czyli przeczytał. Załamałem się. Nie myśląc zbyt wiele, puściłem ścierkę i wybiegłem kierując się do drzwi.
- Baekhyun!? – usłyszałem żarliwy i przestraszony głos Chanyeol’a. Ale nie zważałem na to. Wsunąłem szybko stopy w buty i wyleciałem na miasto. Nie czekałem na windę. Pobiegłem schodami. Prawie się wywróciłem. Nie wiedząc co ze sobą począć, biegłem na oślep. W końcu wylądowałem w parku. Zmachany od biegu i bezsensownego płaczu usiadłem na najmniej widocznej ławce, podkuliłem nogi i schowałem twarz. Nie wiem ile tam siedziałem. Było chłodno, ale to jakoś przeszło obok mnie. Uważałem, że może przynajmniej cierpienie fizyczne przykryje moje skołatane serce. Słyszałem ludzi przechodzących obok. Nikt nie zwrócił uwagi na siedzącego w bezruchu chłopaka. Typowa koreańska kultura. Ludzie raczej przejmują się sobą niż innymi. Dźwięki docierały do mnie z opóźnieniem. Gdzieś daleko usłyszałem nawoływanie. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że to mnie ktoś szuka.
- Baekhyun! – poczułem rękę na swoim ramieniu więc podniosłem wzrok. Ale nie musiałem, od razu rozpoznałem głos Lay’a Hyung’a.  – Czyś ty oszalał? Nie dość, że napędziłeś nam strachu to jeszcze się przeziębisz. Popatrzył na mnie karcąco, ale gdy przyjrzał się mojej czerwonej od płaczu twarzy jego wzrok od razu złagodniał. – Co się stało, Beakkie? – Usiadł koło mnie na ławce i przyciągnął do siebie otaczając mnie ramieniem i ciepłem.
- Ja… ja… - zacząłem się jąkać. – Zrobiłem tak jak mówiłeś, pisałem wszystko w zeszycie, a-ale… Chanyeol to przeczytał… - Ponownie się rozkleiłem. Chodź w duchu się za to karciłem.
- I co się stało? Źle się zachował? – zapytał cicho
- N-nie, no co ty! – ożywiłem się. On nigdy by nikogo nie wyśmiał. – To… to ja uciekłem. Tam było coś co…
- Na jego temat? – dokończył Lay za mnie, gdy nie byłem w stanie kontynuować zdania.
- Tak.
W tym momencie zadzwonił jego telefon.
~ Nigdzie go nie ma. Kurwa, gdzie on jest, do cholery?! – usłyszałem głos Chanyeol’a dochodzący z telefonu.
- Uspokój się. Znalazłem go.
~ Co?! I nie powiedziałeś?! Gdzie jest?!
- Siedzimy na ławce w parku, tym najbliżej domu.
~ Zaraz będę. Pilnuj go.
- Jasne. – Odpowiedział blond włosy i się rozłączył. – To Chanyeol, zaraz tu będzie.
- Wiem, słyszałem… - Popatrzyłem na niego przerażony.
- Co jest? Wiesz, że możesz mi ufać.
- Wiem. Ale boje się.
- Czego?
- Że… - urwałem zastanawiając się czego tak na prawdę się boje. Że mnie wyśmieje? Wątpię. Że się odwróci ode mnie? Nie Lay. On jest wyrozumiały. Poza tym przyjaźnimy się. - … nie wiem. – Spuściłem głowę.
- Więc zaufaj mi i powiedz. Pomogę Ci.
- Bo… ja… - popatrzyłem w jego przyjazne oczy. Wziąłem głęboki wdech i szybko to powiedziałem. –BojakochamChanyeola. – Nie wierze, że to faktycznie powiedziałem. Usłyszałem tylko ciche westchnięcie Lay’a.
- Czyli dobrze myślałem. – Powiedział jakby do siebie. Popatrzyłem na niego pytająco. – Po tym jak wczoraj wróciliśmy do domu zacząłem Cię obserwować, żeby dowiedzieć się dlaczego wtedy się tak załamałeś. Zauważyłem jak patrzysz na Channiego. Szczególnie wtedy, gdy poszedł się kąpać z Tao. Jestem dość spostrzegawczy. – Mówiąc to uśmiechnął się delikatnie. – Więc mówisz, że napisałeś to w pamiętniku, a Chanyeol to przeczytał?
- Tak…
- Jak zareagował?
- Najpierw się tłumaczył, a potem spytał czy to prawda. Ale mu nie odpowiedziałem, bo uciekłem.
- Niemądry. Mogłeś wykorzystać okazje, że się dowiedział i z nim porozmawiać. I tak będziesz musiał.
- Wiem. Ale nie jestem na to gotowy. Co ja mam zrobić Hyung?
- Powiedzieć prawdę i otworzyć się na odpowiedź. Nic innego. A jakakolwiek by nie była, pamiętaj, we are one. Zawszę będziemy przyjaciółmi, na dobre i złe.
- Ehhh… - westchnąłem zrezygnowany.
- Beakhyun!!! – podniesiony głos sprawił, że poderwałem głowę.
- No to ja sobie pójdę i uspokoję resztę członków. – wstał, uśmiechnął się i pokrzepiająco poklepał po ramieniu. Też wstałem, co sprawiło, że prawie się z nim zrównałem. Od razu odszedł a ja zdążyłem zarejestrować tylko szybko podbiegającego do mnie chłopaka, zanim utonąłem w ramionach większego ode mnie czarnowłosego.
- Nigdy… więcej… nie… uciekaj… - wyszeptał w przerwach na przyśpieszony oddech. Nogi się pode mną ugięły. – Rozumiesz?
- T-tak. – wyjąkałem speszony, gdy puścił mnie i wpatrywał się poważnie w moją twarz. Nie wytrzymałem jego wzroku i spuściłem głowę.
- Popatrz na mnie. – powiedział delikatnie, co z ociąganiem wykonałem. – Naprawdę nie chciałem czytać Twoich prywatnych rzeczy, ale zauważyłem swoje imię i mnie to zaciekawiło. Myślałem, że piszesz nowy wiersz. – Przerwał. Wziął głęboki wdech. – Chodź, czas wracać. Bo się przeziębisz. – Złapał mnie za rękę i pociągnął w kierunku domu. W tej chwili pomyślałem, że może nie przeczytał mojego wyznania.
- Powiedz, czy to co napisałeś to prawda?
Nie, jednak przeczytał. Cholera. Nie odzywałem się, przez co on się zatrzymał.
- Odpowiedz. – powiedział poważnie. – Proszę. – dodał łagodniej.
- Tak. – powiedziałem bardzo cicho, wierząc, że nie usłyszał. Ale cisza nas otaczająca zadziałała odwrotnie.
- Naprawdę zerwałeś z Taeyeon przeze mnie?
Popatrzyłem na niego niewierząco. CO?! Ja tam napisałem, że go kocham, a on pyta o Taeyeon? Nie kontrolowałem się już. Z załamania przeszedłem w zdenerwowanie. Normalnie jak kobieta w trakcie okresu.
- Serio? No naprawdę? Napisałem, że czuje do Ciebie coś więcej niż przyjaźń a Ty pytasz o moją byłą? – wybuchnąłem. Po chwili zdałem sobie sprawę co powiedziałem. – Ja… Przepraszam… - znów chciałem się odwrócić i ponownie uciec, ale ten nadal trzymał mnie za rękę, wzmacniając uścisk.
- Nie uciekaj, prosiłem Cię.
Zacisnąłem oczy próbując powstrzymać łzy. Byłem już tym zmęczony.
Pociągnął mnie za ramię, co sprawiło, że wpadłem w jego ramiona. Owinął ręce wokół mnie jakby już nigdy nie chciał puścić. Jego ciepły, przyśpieszony oddech owiewał moją szyję, co spowodowało u mnie dreszcze zadowolenia.
- Nie chcę Cię stracić, rozumiesz? Nie chcę, żebyś uciekał. Przyzwyczaiłem się do Twojej obecności, i jakbyś teraz zniknął z mojego życia, to nie było by już tak samo. Przez ten czas jak cię szukałem, czułem pustkę, samotność. Martwiłem się o Ciebie. Może…. Może to nie jest miłość, ale od czegoś się zaczyna, prawda? – zapytał jakby z obietnicą.
- Co? – Nie byłem pewien, jakie przesłanie miało to co właśnie powiedział. Nie chciałem robić sobie złudnej nadziei.
- Mam na myśli to, że bez ciebie w moim życiu jest pusto. I jeśli by Ci nie przeszkadzało, że z mojej strony to jeszcze nie miłość, to możemy spróbować.
Świat mi zawirował, organy zmieniły miejsce położenia a serce zaczęło szybciej bić. Co on właśnie powiedział? Spróbować? Ze mną?
- Mówisz serio?
- Jak najbardziej.
W tej euforii i emocjach rzuciłem się w jego ramiona w sumie nie wiedząc co robię, pocałowałem go w usta. Swoją stroną zawsze przy całowaniu mam otwarte oczy, więc zauważyłem jak jego się otwierają w zdziwieniu, a ciało sztywnieje, ale po sekundzie zniknęło, a on zamknął oczy. Ja też poszedłem w jego ślady. Po chwili oderwaliśmy się od siebie. 



- To było… nieoczekiwane. Ale przyjemne. – Uśmiechnął się do mnie i złapał za rękę. Wtuliłem się w nią i tak poszliśmy do domu.
Przed drzwiami puściliśmy swoje ręce, Żaden z nas nie chciał nic powiedzieć reszcie, obawiając się ich reakcji. Chanyeol uśmiechnął się do mnie na co odpowiedziałem tym samy m i weszliśmy do domu. Chłopacy siedzieli w salonie i oglądali jakiś film. Brakowało tylko Suho i Lay’a.
- O, jesteście. Beakhyun, nigdy więcej nie znikaj.- Powiedział ucieszony Xiumin i wrócił do oglądani. Skierowaliśmy się do naszego pokoju, chcąc się przebrać. Już chciałem złapać za klamkę, gdy ta opadła i naprzeciw nam stanął blond chłopak.
- Ekhm. Zrobiłem Wam małe przemeblowanie. No to ten, ide oglądać film. – Minął nas nie czekając na odpowiedź. Popatrzeliśmy na siebie zdumieni i weszliśmy do środka. Dużo to się nie zmieniło. Biurko nadal stało pod oknem, naprzeciw drzwi, szafy nadal stał y po prawej stronie . Tylko łóżka po lewej stały inaczej. Wcześniej między łóżkami była mega przerwa. Stały tam dwa stoliki nocne. Teraz łóżka były połączone, a stoliki stały po zewnętrznych stronach.
- Yyyy… - To było jedyne co powiedziałem w pierwszym momencie. Chanyeol się zmieszał co mnie tylko poddenerwowało. – Lay!!! – już nawet nie bawiłem się w kulturkę. Byłem po prostu wkurzony, bo to mogło wyższego spłoszyć. Ale ten tylko się uśmiechnął do mnie i położył się na swojej części łóżka. Poszedłem w jego ślady a gdy mój brzuch dotknął pościeli wyższy przybliżył się do mnie, patrząc w moje oczy. Rozpływałem się pod mocą tego wzroku.
- Słuchaj, bo… - zbierał myśli – nie chcę byś czuł się zraniony moja niewiedzą. Bo nie wiem jak będę reagować na nową sytuacje. Zostaje jeszcze sprawa chłopaków. Co im powiemy?
Zacząłem się zastanawiać nad tym co powiedział. W sumie powinienem nastawić się, że przecież on nic nie wie o kontaktach homoseksualnych. Wtedy zdałem sobie sprawę, że ja tez nie. Oj, no to jestem ugotowany.
- Wystarczy,  że jesteś. To mnie najbardziej uszczęśliwia. – powiedziałem w geście romantyczności. – A jeśli chodzi o chłopaków to to nie wiem. Lay Hyung już wie. Raczej nikomu nie powie
- Zobaczymy, jak się wszystko potoczy. Chodźmy, bo zacznie coś podejrzewać.
- Ne. 



Wstaliśmy z łóżka i wyszliśmy do salonu. Dosiedliśmy się do reszty i oglądaliśmy film. Ale nie dane nam było spokojnie oglądać. Po jakichś dziesięciu minutach rozległo się pukanie do drzwi. Lay w przywódczej pozie ruszył do drzwi po drodze karząc ściszyć telewizor. Słyszałem otwierania zamka.
- O…- urwana reakcja blond włosego – Kurwa
- -Mogę wejść? – usłyszałem jakiś niepewny, męski głos.
- No nie wiem co na to chłopaki.
- Proszę, muszę pogadać z Sehunem.
- No dobra – dźwięk zamykanych drzwi. Po chwili blondyn wrócił do salonu.
- Beakkie, jesteś pewny że nie miałeś magicznej mocy kiedy mówiłeś że chcesz wrócić do starych czasów?
- Co? O czym ty mówisz?
- Bo odwiedził nas ktoś kogo dawnośmy nie widzieli. – mówiąc to odsunął się i wpuścił do salonu średniego wzrostu chłopaka, o pięknej, prawie kobiecej twarzy, blond włosach i bojaźliwym wzroku. Skulił się w sobie gdy usłyszał reakcje członków EXO.
- Kurwa.
- Ja pierdole.
- Serio?
- LUHAN!? – Ponad wszystkie przekleństwa wyrwało się to imię o którym wszyscy starali się zapomnieć, a najbardziej właściciel głosu , wysokiego wzrostu i brąz włosów.
- Cz-cześć Sehun, cześć wszystkim. – powiedział niepewnie gośc, kuląc się pod gromem wzroków od ośmiu członków jego byłego zespołu. Przysunął się do Lay’a, szukając tam wsparcia.
- Ekhm – odchrząknął blondwłosy jednorożec. – Nasz gość chce porozmawiać z Sehunem.
 - Starał się unikać imienia Luhana jak ognia. Popatrzyłem na maknae zespołu i powiedzmy, że się przeraziłem. Jego twarz wyrażała chęć mordy, ale oczy mrugały szybko próbując powstrzymać napływające łzy. Pociągnąłem go za rękę w kierunku Luhana.
- Idź – powiedziałem
Młody wstał, skinął na Luhana i zaprowadził go do pokoju w którym ukrywał się Suho. Jego reakcja była podobna.
- O kurczę. – wszyscy się roześmialiśmy ale przestało nam być do śmiechu gdy Suho wyszedł z pokoju i zamknął drzwi.
- A ten tu co robi? – zadał pytanie na które każdy z nas chciał znać odpowiedź.
- Cholera go tam wie, liderze. – powiedział półgębkiem Chen.
- Dalej oglądacie ten horror?
 Wszyscy spojrzeliśmy na niego zdumieni, a on na to skierował oskarżycielski wzrok na Pande Tao.
- TAO!?
- No co? Ja nic nie zrobiłem. To D.O. powiedział mi, że to horror.
- To był tylko żart – bronił się Kyungsoo wzbraniają się rękami.
- Ehh… Co ja się z Wami mam. – Usiadł razem z nami. Ale po tej wizycie chyba nikt nie miał już ochoty go dalej oglądać. Po kilku minutach chłopaki się rozeszli do swoich pokoi. Zostaliśmy tylko my z Chanyeolem, Lay i Suho. Film oglądaliśmy cicho, więc co jakiś czas z pokoju Sehun-Suho, znajdującego się najbliżej kanapy słychać było urywki rozmowy.
- Ale dlaczego?
- Bo… Nie zrozumiesz […] – dalej już nie zrozumiałem.
 Chwila filmu i znowu.
- Nie rozumiem jak mogłeś mi to zrobić?! – tego nie dało się nie słyszeć – Zostawiłeś nas! Zostawiłeś mnie! Naprawdę tak mało dla ciebie znaczyłem? Czy w ogóle to cokolwiek z tego co robiłeś było prawdziwe? –Pierwszy raz słyszałem tak roztrzęsionego maknae. Zawsze był taki opanowany.
- Sehun, proszę… To nieprawda. – odpowiedź Luhana była ledwo słyszalna.
Film znów wszystko zagłuszył, a Chanyeol wstał, chcąc iśc do pokoju i popatrzył na mnie wyczekująco. Ale Lay mnie uprzedził.
 - Niech zostanie. Chcę z nim porozmawiać.
- Okej. Dobranoc. Lay, Beakhyun, Suho – Skinął nam głową i poszedł do pokoju.
- Hyung? – zastanawiałem się co może ode mnie chcieć. Mrugnął mi okiem.
- Suho, dasz nam chwilę? Idź przypomnij Chen’owi jego partie czy coś.
- Spoko, już się zmywam.
- Dzięki, MAMO. – odpowiedział zgryźliwie. Gdy lider wyszedł i zniknął za drzwiami pokoju Lay-Chen, Hyung wyłączył telewizor. – Posłuchaj, nie wiem jak skończyła się Twoja rozmowa z Chanyeol’em, ale widząc waszą relacje, bardzo dobrze.
- No… tak. Chanyeol powiedział, że chce spróbować, dla mnie, mimo, że z jego strony to nie jest miłość.
- No, to dobrze. Czyli nie wygłupiłem się za bardzo z tym „przemeblowaniem”. Haha.
- Powinieneś za to oberwać. – Powiedziałem cicho.
- Oj tam narzekasz. Śmiesznie było. – szturchnął mnie lekko w ramie.- Ale tak na poważnie. Chyba wiem, czemu Luhan tu przyszedł. Ostatnio robię się coraz bardziej spostrzegawczy (pewnie dlatego ze rzucił dragi >.<). Ale nie mam pewności. Musimy zobaczyć co się stanie jak Lulu stąd wyjdzie. Wtedy ja pójdę do Sehuna, a ty musisz iść go odprowadzić i pogadać z nim. Wiesz, Lulu jak będzie załamany to akurat nas obejdzie, ale jak teraz Sehun wpadnie w depreche to koncert idzie w odstawkę.
- Rozumiem. Ale o czym mam gadać z chińczykiem? To ty z nim byłeś w zespole, nie ja. Bliżej mi do Sehuna niż do Luhana.
- Ale ty z Luhan’em macie dość podobne charaktery. Bynajmniej to właśnie charakterem ci bliżej do Lulu niż do Sehunnie’go.
- Nie nazywaj Luhana Lulu. Odzwyczaiłem się.
- Słuchaj, mnie też było… JEST przykro, że odszedł. Może miał swoje powody, nie wiem. A może po prostu nas wykorzystał, nie wiem. I tego musimy się dowiedzieć. Jeśli chciał nas tylko wykorzystać, to trzeba będzie mu postawić sprawę jasno, a jeśli miał większy cel, który chodź trochę usprawiedliwi jego zachowanie, to musimy to wziąć pod uwagę.
- No dobra. – Tylko to powiedziałem po całym mieszkaniu rozbiegł się krzyk:
- WYJDŹ! ROZUMIESZ?! WYNOCHA! STĄD, Z TEGO MIESZKANIA I Z MOJEGO ŻYCIA!
- Ocho. Pamiętaj tylko, byś go nie wystraszył.
- Dobra.
Drzwi od pokoju Sehun-Suho się otworzyły i blond chłopak wybiegł i skierował się do drzwi. Pobiegłem za nim, w sprincie założyłem buty, co zrobiłem szybciej niż on, ponieważ przez łzy mało widział. Czekając na niego, odwróciłem się do Lay’a, który już łapał za klamkę pokoju, gotów zebrać baty za przeszkadzanie. Chińczyk ubrał buty i roztrzęsiony złapał za klamkę. Otworzył drzwi i już je zamykał, gdy zatrzymałem je ręką i wyszedłem za nim.
- C-co? – powiedział rozsypującym się głosem. Zmieszałem się. No ale cóż. Sam wiedziałem czego chciałem jak tego samego dnia płakałem.
- Chodź Hyung. Zabieram się na czekolade/kawe/herbate czy co tam chcesz. Musimy porozmawiać.
- Nie chcę.
- Chcesz, chcesz. Potrzebujesz tego. Idziemy. Kupie ci Bubble Tea. Znam kawiarnie którą mało kto odwiedza, ale za to mają tam przepyszną czekoladę. – I bez ceregieli popchnąłem chłopaka w stronę windy. On nadal płakał więc wymacałem w bluzie paczkę chusteczek z której niedawno sam korzystałem. – Masz.
Wziął ode mnie trzęsącą ręką paczkę, wyjął chusteczkę i zaczął się wycierać. Gdy zjechaliśmy na parter, wyglądał już nieco lepiej. Zostały tylko czerwone oczy, zaczerwienione policzki i pociąganie nosem. Zabrałem go do wspomnianej wcześniej kawiarni i jak zbawienie była prawie kompletnie pusta. Zabrałem go do najmniej widocznego stolika a sam poszedłem zamówić gorącą czekoladę i Taro Bubble Tea. Gdy dostałem zamówienie wróciłem do stolika. Luhan siedział ze spuszczoną głową i bawił się rękoma.
- Może dać ci kostkę Rubika? – zacząłem na rozluźnienie atmosfery ale to  nic nie dało. – Masz. Twoja ulubiona. – Postawiłem plastikowy kubek przed nim.
- Dziękuje. – odpowiedział cicho, ale nadal nie przestał zabawy.
- No dobra. To nie będę owijał w bawełnę. O co chodzi? Po co przyszedłeś?
- Wiedziałem, że zapytasz…
- No to skoro wiedziałeś, pewnie masz już gotową odpowiedź. Słucham.
- Już mówiłem. Przyszedłem do Sehuna.
- To wszyscy słyszeliśmy. Tak samo jak jego krzyki. – Wziąłem łyk gorącej czekolady, co od razu mnie rozluźniło. – Ja dzisiaj też ostatnio miałem duży problem.
- Wiem. Widziałem. Oglądałem na YouTubie urywki z koncertu. W sumie dlatego przyszedłem. Już dawno o tym myślałem, ale dopiero jak powiedziałeś, że tęsknisz za dawnymi czasami to się zdecydowałem.
- To może Lay miał trochę racji z tą magią?
- Hę? – wreszcie podniósł głowę i na mnie spojrzał.
- Nie, nic. Ale wiesz czemu to powiedziałem?
- Nie. Komentarze dużo sugerowały, ale prawdy nie znam.
- Ponieważ prawdę zna teraz tylko Lay Hyung. – powiedziałem dość nie pewnie. Nie chciałem się zdradzić. Chłopaki z zespołu nie wiedzą, a on miałby wiedzieć? Nieee.
- Lay… - powiedział ściskając kubek. – Tęsknię za Wami…
- To dlaczego odszedłeś?
- Ja… Oh, nie zrozumiesz. Tak dużo się działo.
- To już słyszałem.
- Ile słyszeliście z naszej rozmowy? – zapytał patrząc na mnie z przerażeniem.
- Pomyślmy. – popukałem się palcem wskazującym po brodzie. – Jak ty powiedziałeś że Sehun nie zrozumie. Tyle z Twojej wypowiedzi. Reszta to były krzyki Sehuna. Że go zostawiłeś. I pytanie czy to co robiłeś było prawdziwe.
- Aha. – odpowiedział znów spuszczając głowę.
- Słuchaj, Lay powiedział, że domyśla się o co chodzi, ale ja nie mam bladego pojęcia. Kazał mi z Toba porozmawiać, bo jakoby mamy podobne charaktery. Chodź nie jestem pewny o co mu chodziło. Ostatnio zrobił się strasznie spostrzegawczy. – wzdrygnąłem się na wspomnienie rozmowy na ławce.
- Nie ważne. Pójdę już. – powiedział starszy wstając od stolika
- Nie. Nie puszczę Cię stąd dopóki mi nie powiesz o co chodzi. Słuchaj, jeśli Sehun się teraz załamie to z naszych koncertów nici. Chodź pewnie to akurat Cię nie obchodzi.
- OBCHODZI! – Wykrzyknął blondwłosy. – Sehun zawsze był dla mnie ważny! – po czym złapał się za usta i opadł ciężko na krzesło. Przekrzywiłem zaciekawiony głowę. Czy to możliwe? Nieee, raczej nie. A może jednak.
- Lay mówił że mamy podobne charaktery, ale może to nie o to mu chodziło… - powiedziałem bardziej do siebie niż to towarzysza.
- Co?
- Słuchaj. Czy ty aby przypadkiem nie lubisz Sehuna.
- Lubię. Ale co to ma do naszego podobieństwa.
- Ale lubisz, czy lubisz lubisz? – zapytałem akcentując końcówkę. Popatrzyłem na niego przenikłe. Jego policzki które po płaczu odzyskały normalny kolor, znów przybrały odcień czerwieni. Lekkiej, ledwo widocznej. Starszy nic nie odpowiedział, ale ja już dostałem odpowiedź.
- Nie chcę prowadzić śledztwa, ale twoje ciało mówi za ciebie. Lubisz go.
- Tak. Kochałem. Nadal kocham. Ale on mnie nienawidzi. Jak wy wszyscy.
- Bynajmniej. Na pewno mamy do ciebie żal o to co zrobiłeś, ale nienawiść to za dużo powiedziane. Wiesz dlaczego na scenie powiedziałem, że tęsknie za starymi czasami? Ponieważ wtedy nie miałem kłopotów ponad liczne treningi. Później doszły sprawy prywatne. Odejście Krisa i Twoje mocno nami wstrząsnęło. Ale Twoje odejście odbiło się najbardziej na Sehunie. Wiele wycierpiał.
- Wiem. Rozmawialiśmy o tym. A raczej on mówił. Przykro mi z tego powodu.
- Więc skoro go kochałeś, czemu go zostawiłeś?
- Musiałem. To skomplikowane.
- I nie sądziłeś, że warto mu to wytłumaczyć? A nie zostawić tak, bez rozmowy, bez informacji? I myślisz, że pomysł powrotu po pięciu miesiącach był dobry?
- Mówi się, że lepiej późno niż wcale… - powiedział, jakby próbował przekonać sam siebie. – Ale… - popatrzył na mnie przenikliwie. – Nie zdziwiło cię, to co do niego czuje? Nie obrzydziło, ani nie odstraszyło?
- Nie. Widzisz, Lay miał trochę racji mówiąc, że jesteśmy podobni. – Uśmiechnąłem się.
- Co masz na myśli? – przekrzywił głowę, nadal się we mnie wpatrując.
- Te moje problemy… - pogładziłem palcami papierowy kubek – dotyczyły Chanyeaol’a. – Wtedy mu opowiedziałem całą historię, od zejścia ze sceny, przez rozmowę z Lay’em, pisanie w zeszycie aż po moje ucieknięcie do parku. – I w sumie dobrze się skończyło. Chanyeol powiedział, że nie chce mnie stracić, więc spróbuje, nawet jeśli to co do mnie czuje to nie miłość.
Hyung słuchał wszystkiego skupiony, a gdy w końcu otwarcie powiedziałem, że kocham Chanyeol’a to otworzył oczy ze zdziwienia, ale się nie odezwał.
- Teraz rozumiem co miał Lay na myśli. – Luhan kiwnął głową.
- Sehun wie, że go kochasz?
- Wiedział. Można powiedzieć, że byliśmy ze sobą. Chodź było to raczej uwarunkowane naszym zachowaniem, niż otwartymi słowami. Ale zresztą sam słyszałeś. Nie chce mnie widzieć.
- No cóż. Na razie nic nie poradzę. Teraz rozmawia z Lay’am tak jak ja z Tobą. Musi się trochę uspokoić i wszystko przemyśleć. Może jak trochę ochłonie to będzie w stanie Ciebie wysłuchać. Jeśli oczywiście powiesz coś więcej jak „I tak nie zrozumiesz”. Chociaż się postaraj.
- Eh… Ale to jest naprawdę trudne.
- Hyung, słuchaj. On jest dla ciebie ważny, tak?
- Bardzo.
- Więc się nie zastanawiaj, tylko coś zrób! Ty przynajmniej już masz z nim doświadczenie… - powiedziałem wczuwając się w rozmowę, choć normalnie nie wyrwało by mi się.
- Doświadczenie?
- No, mówisz, że byliście ze sobą. Więc to i owo musieliście zrobić. – Tym razem to ja się zaczerwieniłem.
- No, trochę. Ale czemu to mówisz?
- Bo mi się ułożyło, ale nie mam bladego pojęcia o tych sprawach.
Luhan opluł się Bubble Tea którą właśnie spokojnie pił.
- Że jak?
- A no bo widzisz, zerwałem z Taeyon gdy zdałem sobie sprawę z uczuć do Chanyeaol’a. Z nią też raczej dużo nie zrobiłem. Więc moja wiedza i doświadczenie są… zerowe.
- O żesz. A oglądałeś chociaż coś kiedyś?
- Nie…
- Ahahahahahahaha…
- Hyung! Nie śmiej się ze mnie.
- Przepraszam, Beakhyun. Ale zanim się za cokolwiek brałeś powinieneś chociaż znać teorię. A to, że przeczytałeś od groma romansów ci nie pomoże.
- To co ja mam zrobić? Bo to ja powinienem być tym który go wprowadzi w… ten świat.
- Daj mi swój aktualny numer. Pomogę Ci.
- Ja mam wciąż ten sam. – stwierdziłem rzeczowo.
- Aha, no dobra, to zapisz sobie mój. – Wyciągnąłem telefon i uaktualniłem numer telefonu, podpisany „Jelonek Luhan”.  – Jak wrócę to ci napiszę.
- No dobra. A gdzie teraz stacjonujesz?
- Zostaje w Seoulu na dłużej. Od jakiegoś czasu mam zdjęcia do dramy, nagrywam piosenki, dostaje propozycje do reklam i takie tam.
- Aha. No dobra. To w takim razie, do zobaczenia. – wstałem. Luhan wyciągnął rękę w moim kierunku, ale ja ją minąłem i mocno go uścisnąłem. – powinieneś niedługo wpaść na dłużej i porozmawiać z nami. A nie się odcinać.
- Dzięki, Dongsang.
- Dawno tak do mnie nie mówiłeś.
- No widzisz, może wracają stare czasy? – uśmiechnął się, sugerując mój występ na scenie.
- Taa. Trzymaj się. – Wychodząc wrzuciłem pusty kubek do kosza na śmieci i ruszyłem w kierunku naszego dormu.
Gdy wszedłem do salonu, wszystko było tak jak z niego wychodziłem. Kompletna pustka. Wszyscy pozamykani w pokojach. Z jednego z nich słychać było muzykę. W kuchni tylko kręcił się Lay.
- Już wróciłeś? I jak poszło?
- Miałeś racje, mamy podobne „charaktery” – wymawiając ostatnie słowo, znacząco ugiąłem palce w geście do peace.
- O, widzę, że zrozumiałeś o co mi chodziło. Sam Ci powiedział, czy zgadywałeś?
- Sam powiedział. Ale na początku trudno było z nim rozmawiać. Ciągle powtarzał, że nie zrozumiem.
- Tak jak Sehunowi. – Lay zmarkotniał.
- A tobie jak poszło?
- Jeszcze nie skończyłem. Najpierw to mnie w ogóle wyrzucił z pokoju. Jakiś czas się do niego dobijałem. Puścił smętną muzykę i zamknął się. Chyba zmęczyło go moje dobijanie się do drzwi bo w końcu mnie wpuścił. Po całym pokoju porozrzucane były zdjęcia Sehuna i Luhana.










 (Żart sytuacyjny: Ruchome zdjęcia bo Harry Potter)



- No to nieźle.
- On sam siedział przed zdjęciami i się w nie tępo wpatrywał. Długi czas mówiłem do niego jak do ściany. Zero odzewu. Ale w końcu postawiłem na agresywniejsze karty, więc zabrałem wszystkie zdjęcia, na co od razu zareagował. Krzyczał, że mam mu je oddać i tak dalej. Powiedziałem, że oddam mu je jak porozmawiamy. No i w sumie dużo się nie dowiedziałem, tylko upewniłem w moich domysłach. – Opowiadał, nastawiając wodę, wsypując mieszankę owocową do trzech kubków i ogólnie krzątając się po kuchni. – Powiedział, że byli ze sobą, ale że nikt o tym nie wiedział, więc ogólnie mało czasu spędzali tylko we dwóch, mogąc swobodnie się zachowywać. Potem, kiedy Lulu odszedł, sam nic nie wiedział i myślał, że po prostu przestał go kochać i chciał wszystkiego uniknąć, uciekając. Ale tak nie uważam. Odejście od wytwórni to zbyt duży krok jak na to moim zdaniem. Kiedy Sehnnie spytał go czemu więc odszedł, ten mu powiedział, że nie zrozumie, co zresztą słyszeliśmy.
- Tak, mi to Lulu też ciągle powtarzał.
- Potem jak Sehun pytał czy Luhan tylko grał, to blondyn się załamał. Zaczął płakać, że to nieprawda, że mu bardzo zależało, zresztą nadal zależy, dlatego tutaj jest.
- Mi Lulu powiedział, że to moje słowa ze sceny go przekonały do zrobienia tego kroku.
- A widzisz, czyli może jednak te słowa miały magiczną moc. – uśmiechnął się cierpko. – Jelonek powiedział Sehunowi, że chciałby odzyskać z nim, z nami wszystkimi kontakt, ale na nim najbardziej mu zależy, wie, że Sehunowi było ciężko, że przeprasza. Mówił, że sam długo się zbierał po tym wydarzeniu. Ale Sehun już był mocno poddenerwowany, więc zaproponował rozmowę kiedy indziej, kiedy się uspokoi. A wtedy Sehun wybuchł. No i Lulu wybiegł z płaczem.
- Ta. To chyba miałem łatwiej niż ty. Zabrałem go na Bubble Tea. – I opowiedziałem mu całą rozmowę, pomijając ostatni temat, który tyczył się mojego doświadczenia. Tego akurat Lay nie musi wiedzieć. – Widać było, że jest mocno skruszony. Na pożegnanie wyciągnął do mnie rękę. Tak oficjalnie. Ale ja go przytuliłem i zaproponowałem, żeby kiedyś do nas wpadł, na dłużej, porozmawiać.
- Dobrze zrobiłeś. – Skwitował to jednorożec, zalewając herbaty. – Masz. Dołączysz do mnie?
- Chanyeaol mnie zabije jak tak go zostawię, ale trzeba im pomóc. Dalej siedzi w pokoju?
- Tak, Suho nadal jest u Chena, to oni tak piłują piosenki.
- Ahaaa. – Wziąłem dwa kubki w ręce i poszedłem za Lay’em do pokoju Suho-Sehun. Hyung otworzył mi drzwi i przepuścił. Mimo, że za oknem już było ciemno, w pokoju nie świeciło się światło, tylko mała lampka przy biurku, spuszczona tak by dawała jak najmniej światła. Na łóżku leżał brązowowłosy wpatrujący się w rozrzucone zdjęcia. Zapewne te same o których mówił Lay. Postawiłem kubek przy takiej samej szafce nocnej jak moja a sam usiadłem na krześle przy biurku, zawczasu odwracając je do młodszego chłopaka. Lay popatrzył na mnie, odstawił swoją herbatę na biurko i usiadł na łóżku.
- Sehunnie? – Popatrzył na twarz sprawdzając czy młodszy śpi. Oczy miał otwarte, świecące w blasku lampki. Odgarnął mu włosy z czoła. – Jesteś tam nadal?
- Ne. – odparł cicho tamten.
- To dobrze. Zrobiłem ci herbatę. Chodź, napij się. Dobrze ci zrobi. – Gdy młodszy się nie ruszył, Lay złapał go za ramiona i siłą postawił do pozy siedzącej. Włożył mu kubek w dłonie. – Pij. Tylko ostrożnie, bo gorące. – Młodszy zanurzył usta w płynie i nawet się nie skrzywił. Wątpię żeby pił. Jego jabłko Adama w ogóle nie zmieniło miejsca. – Słuchaj, Beakkie wrócił z rozmowy z Lulu. Nie chcesz posłuchać? – najwyższy z nas popatrzył tępym wzrokiem na mnie, jakby zastanawiał się kim jestem. Skinął powolnie głową. Usiadł na podłodze i oparł plecy o łóżku, siedząc przodem do okna, przy którym siedziałem. Wszystkie pokoje są podobnie ułożone.
- Emm… - zebrałem się w sobie, żeby opowiedzieć pobieżnie jak przebiegła rozmowa. – Jemu na tobie zależy. Bardzo. Ale on myśli, ze ty go nienawidzisz. Jest tak?
- Nie. – powiedział bezgłośnie. – Jak mógłbym nienawidzić osobę którą kocham? – Zdziwiła mnie otwartość z jaką to powiedział, chodź bardzo cicho. Chyba, że już wiedział o mnie i Chayeolu. Albo nie zdaje sobie sprawy z kim rozmawia.
- To dobrze. Jest zdruzgotany. Naprawdę boi się, że go nienawidzisz. Ale powiedział, że bardzo chciał Ci wszystko wytłumaczyć.
- To dlaczego nie wytłumaczył gdy spytałem?! – podniósł głos.
- N-nie wiem. Mnie też nie powiedział. Ale jest zdesperowany i gotowy wszystko wytłumaczyć. Byle byś tylko go wysłuchał i postarał zrozumieć. Ja sam dobrze wiem, że brak rozmowy może się źle skończyć. Powinieneś dać mu szanse, by chociaż spróbował. Jeśli go wysłuchasz, wtedy będziesz mógł z czystą duszą go pogonić lub przyjąć. Tylko nie możesz się załamywać. Zamknięcie się w sobie nic nie da. – zatraciłem się w monologu, i dopiero teraz zauważyłem, że młodszy schował głowę między nogi i cicho pochlipywał. Popatrzyłem przerażony na Lay’a a ten zrównał się do Sehuna i go przytulił. Sam też wstałem z krzesła i uklęknąłem przed nim. Dotknąłem jego dłoni, opartej na kolanie, a on ją ścisnął, jakby szukając ratunku. Lay spokojnie głaskał go po włosach szepcząc cicho słowa pocieszenia. Po dłuższej chwili, gdy nogi zaczęły mi cierpnąć, Sehun się uspokoił. Lay bezgłośnie poprosił o jego kubek który mu podałem.
- Wypij. – młodszy podniósł głowę i machinalnie chwycił kubek i duszkiem wypił jego zawartość. Wziąłem od niego pusty kubek i odstawiłem na miejsce. Usiadłem na krześle. Po kilku minutach ciszy stwierdziłem, że jestem już niepotrzebny, więc wstałem i skierowałem się do drzwi. Trzymając rękę na klamce odwróciłem się i zobaczyłem, jak Lay bierze maknae na ręce i układa go w łóżku. Uśmiechnąłem się pod nosem i jak najciszej zamknąłem drzwi. Idąc do swojego pokoju poczułem wibracje telefonu. Na ekranie wyświetlił mi się SMS:
Od: Jelonek Luhan
Tak jak obiecałem. Zacznij od czystej teorii. Mimo, że to głupio brzmi, wpisz w wyszukiwarkę podstawowe stwierdzenia jak homoseksualizm, gej, związek partnerski. To takie podstawy podstaw. Jak już się z tym zapoznasz, daj mi znać, to pokieruje cię dalej.
Lulu
P.s. Co z Sehunem? :C
Stanąłem w salonie. Nacisnąłem odpowiedz.
Od: Eyeliner
Eee… Dzięki. Z Sehunem nie najlepiej, właśnie od niego wyszedłem. Lay położył go spać. Myślę, że będzie chciał Cię niedługo wysłuchać.
P.s. Wyciągnął wasze wspólne zdjęcia i się w nie tępo wpatrywał.
Nacisnął wyślij i ruszyłem do pokoju. Było ciemno, z okna prześwitywały tylko nieliczne gwiazdy i kawałek księżyca. Na szczęście to pomogło mi się obeznać w pokoju. Szybko skierowałem się do komody i przebrałem w ciuchy do spania. Koszulka i spodenki. Ach jak luźno. Zapaliłem lampkę i delikatnie zasłoniłem, żeby nie obudzić Chanyeol’a. Tak. Skończyłem. Chyba najwyższa pora iść spać. Dobranoc.

4 komentarze:

  1. O mamo, jacy psycholodzy w tym rozdziale. Najpierw Lay, taki profesjonalny psycholog, wyciąga Baeka z deprechy, potem maknae. Działo się trochę i w dodatku te rozterki i problemy bohaterów- przytłoczyły mnie. Mam nadzieję, że wszystko jakoś ułoży się między Hunhanem, a Baekyeol także znajdzie drogę do miłości. Rady Lu nie pójdą na marne, tak sądzę. xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Trochę rozwalały mnie pomysły jak robią z Lay'a ćpuna albo jakiegoś innego. On mi pasuje na taką mamę-pomocna rada. :)
    Rozterki, rozterki everywhere.

    OdpowiedzUsuń
  3. O mamciu... To jest takie kochane... Emocjonuje się tak jkaby moje dziecko stawialo pierwsze kroki *.*

    OdpowiedzUsuń